Jakub Muda, ur w 1993 r. w Warszawie, mieszkaniec Montrealu, student Concordia University na kierunku chemia oraz jako drugi kierunek matematyka. Zainteresowania : opera, jazz, muzyka klasyczna, podróże, chemia i trochę więcej . Poniższy wywiad został zrealizowany z Kubą na trasie ,kilka tygodni temu i w poniższej formie dotarł do redakcji Kroniki Montrealskiej przed dwoma dniami. Kuba dotrze na metę, czyli do punktu docelowego na Cape Spear w St-John’s, prowincja Nowa Funlandia i Labrador w sobotę 21 maja 2016.
Zbigniew Wasilewski : Witam serdecznie Jakubie w Kronice Montrealskiej. Skąd pojawił ci się zamiar przemierzenia całej Kanady z zachodu na wschód pieszo i samotnie ?
Jakub Muda : Trzeba zacząć od tego, że nie byłbym w stanie siedzieć w domu przez długi czas i nic nie robić, nie taka jest moja natura. Myślę, że taki po prostu już jestem, że muszę działać, nie mówię tylko o wyprawie, ale ogólnie działać i robić to co mnie interesuje. A co do mojego „spacerku”, od zawsze interesowała mnie Syberia, Antarktyda, Himalaje i wielka przygoda. Pewnego dnia natrafiłem na historię Terry’ego Foxa i skoro on był w stanie zrobić coś takiego, to ja będąc w 100% zdrowym również. Oczywiście były wcześniej inne bodźce aby rozpocząć przygodę, ale to właśnie Terry Fox spowodował, że wybrałem Kanadę.
Z.W : Od kiedy jesteś na trasie i kiedy w przybliżeniu jest twoje planowane dotarcie docelu ? Gdzie znajduje się to docelowe miejsce i czy będzie ktoś tam na ciebie czekac ?
J.M : Cała przygoda rozpoczęła się 21 stycznia w Victorii, BC, jednak przygotowania ruszyły 11 miesięcy wcześniej, 18 lutego 2014 roku. Docelowym punktem jest Cape Spear w St John’s Newfoundland, czyli najdalej wysunięty na wschód punkt Ameryki. Czy będzie ktoś czekać na mnie? Kto to wie, troszeczkę jeszcze zostało. Na pewno będą media.
Z.W : Ile czasu poświęciłeś na przygotowanie całej wyprawy ? Czy twoja trasa została zaplanowana w szczegółach na każdy dzień roku, którą realizujesz czy też musisz się ciągle dostosowywać do zaistniałych warunków ?
J.M : Przygotowania to 11 miesięcy, nie było łatwo, można powiedzieć, że doliczając moje obowiązki musiałem być aktywny „25 godzin na dobę”. Wszystko musiało być rozplanowane i ekwipunek musiał być sprawdzony aby uniknąć błędów na trasie. Obecnie mogę powiedzieć, że popełniłem bardzo niewiele błędów na trasie więc widać, że przygotowanie było solidne.
Nie ma sensu planować wszystkiego na każdy dzień bo i tak to się nie sprawdzi na trasie, to nie wyprawa na Marsa gdzie można zaplanować każdy dzień lecz nieprzewidywalna trasa gdzie milion rzeczy może się przydarzyć i jak pokazują moje przygody nawet więcej J Nie planuję na więcej niż na tydzień do przodu, czasami tylko do kolejnego miasta, trzeba być bardzo elastycznym.
Z.W : Jak wygląda twój kontakt ze światem, twoją rodziną, znajomymi, czy śledzisz na bieżąco co się dzieje w Kanadzie i na świecie ? Rok czasu na trasie to bardzo długi okres w naszych dynamicznych czasach.
J.M : Kanada nie jest taka dzika jak się wydaje, a kontakt ze światem mam zupełnie normalny bo w większości Kanady jest zasięg więc komórki działają, Internet jest również wszechobecny. Szczerze mówiąc nie śledzę wydarzeń na świecie bo mało się dzieje wartego uwagi, bardziej skupiam się na swoich zainteresowaniach.
Z.W : Poruszmy sprawę finansową, z pewnością wyruszając na trasę musiałeś przewidzieć pewien żelazny budżet, bez którego całe twoje przedsięwzięcie nie mogłoby zostać zrealizowane. Koszt wyżywienia, noclegów sprzętu, specjalistyczna odzież na wszystkie cztery kanadyjskie pory roku. To wszystko przecież kosztuje fortunę. Cz masz jakiegoś większego sponsora ? Acha… zdradź proszę czytelnikom ile par butów zdarłeś do tej pory na kanadyjskich drogach
J.M : Tak jak mówiłem nie było większego planu jeżeli chodzi o trasę, no może poza głównymi miastami, również jeżeli chodzi o czas także nie było budżetu. Ciężko jest przewidzieć przecież jak się sprawy potoczą. Co do sponsorów, mam różnych i każdy z nich pomógł wedle specjalizacji i możliwości np. Powiat Legionowski, Gmina Nieporęt, Brubeck – odzież termoaktywna, Sklep dla Turysty, Heal Meal 7 – posiłki białkowe, Adventure Lights i wiele wiele innych firm, pełna lista jest na stronie wyprawy. Również różne organizacje w Kanadzie wspierają mnie dla przykładu Canadian Polish Congress (Vancouver, Calgary, Winnipeg), Polish Canadian Association, Związek Kombatantów (Calgary, Thunder Bay i chyba kilka innych), Polish Women Federation (Vancouver, Winnipeg, Ottawa) i wiele innych. Ponadto ludzie spotkani na trasie, motele, hotele, restauracje, naprawdę wszędzie i wszyscy wpierają. Najważniejsze jednak są darmowe noclegi w motelach i hotelach bo odpoczynek również jest ważny. A co do butów to ostatnio w Gander, New Foundland właśnie zniszczyłem 8 parę i ostatni raz zmieniam na nowe.
Z.W : Sam pomysł przemaszerowania całej Kanady wszerz jest już sam w sobie bardzo oryginalny, lecz czym dla ciebie jest realizacja tego pomysłu, hartowaniem charakteru w zmaganiu się z przeciwnościami ?, ponieważ jestem przekonany, że takowe ci się pojawiają bardzo często.. Czy twojemu przedsięwzięciu przyświeca jakaś inna jeszcze większa idea, dla której wybrałeś się na tak długi spacer ?
J.M : Faktycznie pomysł jest oryginalny, niewiele osób podjęło się takiego wyzwania. Czym jest dla mnie ta wyprawa? Na pewno przygodą życia i wspomnianym hartowaniem ducha, dowiedziałem się ile faktycznie mogę znieść, naprawdę bardzo wiele. Osobiste cele opiszę w książce z wyprawy, nie ma sensu zdradzać wszystkiego tak od razu Czy większa idea? Myślę, że tak. Moim celem jest by zostać astronautą, a to nie małe wyzwanie.
Z.W :Jak oceniasz Kanadyjczyków napotkanych po drodze, w jaki sposób reagują gdy im odpowiadasz np. w Manitobie, że idziesz do Halifaxu bo masz tam randkę z dziewczyną na kawę za 5 miesięcy i sześć dni o 14 po południu :) Jacy są Kanadyjczycy, czy są życzliwi, chętni do pomocy ?
J.M: Ludzie na trasie są chętni do pomocy, statystycznie prowincje mało się różnią pod tym względem gdyż zarówno w Albercie czy na przykład w New Brunswick ludzie myślą podobnie i wspierają ciekawe projekty. A ponadto wiele osób nie widziało prawie nic więcej poza ich małym miastem więc spotkanie podróżnika jest jak prywatna podróż wzdłuż Kanady. Ludzie wiele razy zapraszali do domu na nocleg, z reguły wyglądało to w następujący sposób. Samochód zatrzymuje się na drodze, lub osoby spotkane w restauracji zaczynają ze mną rozmowę i następuje faza niedowierzania: „Woooow, niesamowita przygoda. Jeżeli chcesz to mieszkamy niedaleko i zapraszamy na noc”. Oczywiście zdarzają się osoby, które zadają głupie pytania typu: „A po co on idzie, nie lepiej samochodem?”, ale po prostu trzeba to ignorować. Bardzo mnie zdziwiło w jakich miejscach można spotkać Polaków, bo czasami były to bardzo małe miasteczka lub po prostu gdzieś daleko w górach. Po prostu Polacy są wszędzie i jak wiadomo u Polaka najlepiej (kiełbaska, wódeczka no i rozmowy po polsku
Z. W: W jaki sposób radzisz sobie z przeciwnościami losu , to jest chorobami, nadmiernym zmęczeniem, dolegliwościami typowymi dla piechura jak nadwerężone mięśnie, odciski, nadkwasota mięśni i inne ? Również pogoda kanadyjska nie sprzyja w ciągu okrągłego roku, w lecie to mogą być piekielne upały a zimą syberyjskie mrozy. Czy przed wyruszeniem na trasę miałeś jakieś szkolenie w tym kierunku ?
J.M: Z chorobami nie muszę sobie radzić bo ja nigdy nie choruję, jednak przemęczenie pojawiało się okresowo i to po prostu zwalało z nóg, szczególnie większe miasta były pod tym względem ciężkie gdyż był to moment na odpoczynek i praktycznie cały wolny czas spędzałem na spaniu, dopiero po kilku dniach wracałem do normalnej aktywności. Po prostu gdy jest się zmęczonym trzeba iść spać, a rano będzie lepiej. Problemów typowych dla piechura nie było dużo, ale jak się pojawiały to poważniejsze. Alberta była bardzo ciężka ze względu na źle dopasowane buty, które powodowały potem dużo odcisków. Nad brzegiem Lake Huron w Ontario buty zaczęły się niszczyć w taki sposób, że zaczęły obcierać i wrzynać się w skórę, każdy krok był jak wbijanie gwoździa. Inne jak nadwyrężone mięśnie zaczęły pojawiać się od prowincji Nova Scotia, to już tysiące kilometrów na trasie i zmęczenie dało o sobie znać. Również zmiana terenu z płaskiego na bardziej pagórkowaty, oraz cięższy wózek przez zimowy ekwipunek, który był sporadycznie używany spowodowały większy wysiłek, a po 40km dniu mięśnie po prostu płoną. Po tylu dniach wystarczy odpoczynek i rano jestem generalnie dobrym stanie. Trzeba tylko brać witaminy, bo ich niedobór może być widoczny już po 1 dniu. Zdarzały się też wypadki, w Rimouski, QC poślizgnąłem się na niewidocznym lodzie na chodniku i uszkodziłem torebkę stawową w kostce, nie byłem w stanie chodzić przez tydzień. Mało brakowało a złamałbym nogę w 2 miejscach (kolano i kostka), ale jakoś się udało. Mijając Campbellton, NB na poślizgnałem się na lodzie pod śniegiem i wpadłem do kałuży, prawie zamarzłem. Antigonish, Nova Scotia, trochę ponad miesiąc później, poślizgnąłem się znów na lodzie i tym razem ucierpiał staw biodrowy, tydzień ledwo chodziłem, a ból czuję do tej pory. Wypadki się zdarzają, ale po prostu trzeba iść dalej. Moja metoda radzenia sobie to po prostu odpoczynek i dobre piwo dla motywacji. Do ciężkich warunków tylko miastowi potrzebują szkolenia więc oczywiście mi nie było potrzebne. Jednak bez treningów przed wyprawą nie byłoby tak wesoło, ekwipunek to jedyne co ma się przy sobie więc lepiej wiedzieć jak go używać przy wielkich mrozach i znać granice. Nie ma co szaleć, rozsadek jest najważniejszy bo jestem sam i mogę liczyć tylko na siebie. Spanie w namiocie przy -20*C to jednak ciekawe i przyjemne doświadczenie, polecałbym każdemu bo rano wstaje się rześkim i nic nie boli. Wielkie mrozy jakoś przeżyłem, ale wielkie upały mnie wykończyły. Manitoba i ogromny upał, 4 razy miałem udar słoneczny (heat stroke), fatalne doświadczenie. Trening to uwzględniał i dokładnie wiedziałem co robić.
Z.W: Kiedy będziesz z powrotem w Montrealu. Czy planujesz jakiś urlop wypoczynkowy po zakończeniu tego najdłuższego spaceru w twoim życiu ? czy być może masz już zaplanowany jakiś nowy wyczyn. Jakie są twoje marzenia i czy masz już określony cel w swoim życiu.
J.M: Obecnie mam 300km do ST John’s, ale to chyba najtrudniejsze kilometry bo zmęczenie daje tak o sobie znać, że ledwo idę… Być może przed zakończeniem wyprawy posiedzę jeszcze tydzień w ST John’s i wrócę do Montrealu pod koniec maja. Gdy wrócę na pewno przyda się odpoczynek, czas tylko dla mnie, dobre polskie piwo i regeneracja mięśni i trochę rozrywki. Później wrócę na uniwersytet i cały czas będę dążył w kierunku swojego celu aby być astronautą. Kolejne wyprawy i plany? Jest pomysł na wyprawę rowerową za nie dalej niż 5 lat, 3 razy większy od spacerku po Kanadzie. Również chciałbym spędzić lato na pracy badawczej na Antarktydzie.
Z.W: Kuba,, za miesiąc lub dwa zakończysz całą eskapadę, widziałeś Kanadę prawie od krańca do krańca podczas wszystkich pór roku i możesz powiedzieć jak ty tą Kanadę widzisz.
J.M: Kanadę najkrócej można wytłumaczyć jako mieszankę wszystkiego. Krajobrazy są niezwykle różnorodne, góry, lasy, jeziora, prerie, Arktyka, pola uprawne, prowincje atlantyckie. Również pogoda, od wielkich mrozów po wielkie upały, widziałem chyba wszystko, i wielkie burze, sto różnych opadów deszczu i śniegu, czasami wieje tak, że czułem się jak liść na wietrze, po prostu wszystko latało. No i oczywiście ostrzeżenia z powodu tornado. Odwiedzając wiele miast ma się wrażenie, że czas zatrzymał się 50 lat temu. Szczególnie widoczne jest to na preriach, gdzie ludzie żyją innym życiem. Jednak gdziekolwiek się jest ludzie są bardzo mili i pomocni, nie miałem ani jednego przypadku aby mi coś ukradziono czy w inny sposób skomplikowano życie. No i przede wszystkim, Kanada jest pusta, ogromna część jest niezamieszkana i zupełnie bez niczego.
Z. W: Drogi Kubo, dziękuję za ten krótki wywiad oraz za całą masę zdjęć, życzę szerokiej drogi, słonecznej pogody i dobrych ludzi spotkanych na szlaku. Do zobaczenia w Montrealu
J.M: Dziękuję i do zobaczenia w Montrealu !
Autor: Zbigniew Wasilewski
Fot: Jakub Muda
Bardzo pozytywny gość i fajny wywiad. Pozdrowienia dla Pozytywnie Zakręconych
Dziekujemy za wywiad, cieszymy sie razem a Kuba … nareszcie moge przestac sie martwic o tego upartego mlodego czlowieka…
Usciski dla wszystkich, mam nadzieje ze na mecie bedzie choc mala grupka fanow. Pozdrawiam, Iwona
21 maja 2016 roku Kuba zakończył swoją eskapadę Across Canada!Brawo dla niego i wszystkich Go wspierających, wspaniałych, różnych narodowości mieszkańców Kanady. Wszyscy uwiecznieni zostali na jego facebookowej stronie “8000km Across canada – Jakub Muda” w komentarzach, podziękowaniach, postach i zdjęciach. Najważniejsze, że pozostaną w naszej pamięci i naszych sercach. Jego wyczyn jest tym większy, że szedł sam bez jakiejkolwiek ekipy towarzyszącej.W wywiadzie opisał co go spotykało. Dobre i złe. Serdecznie dziękujemy wszystkim, którzy Jakuba wspierali – Babcia i Dziadek z Chełma w Polsce.