Miasto samo w sobie jest muzeum pod otwartym niebem. Założone w 1514 roku – w środkowej Kubie nad wybrzeżem Morza Karaibskiego – przez hiszpańskiego konkwistadora Diego de Velazquez de Cuellara. Początkowo miasto było założone nad samym wybrzeżem, lecz ze względu na ciągłe ataki ze strony holenderskich i portugalskich piratów, przeniesiono się 15 kilometrów w głąb lądu.
Miasto jest usytuowane na wzgórzu, z którego roztacza się wspaniały widok na dolinę gdzie do dzisiaj uprawiana jest trzcina cukrowa. W XVII wieku było to miejsce gdzie produkowano 30 % całej kubańskiej produkcji cukru. I właśnie to słodkie bogactwo przyczyniło się do rozkwitu miasta, które całkowicie jest zbudowane w stylu kolonialnym o architekturze hiszpańskiej z naleciałościami mauretańskimi i gdzieniegdzie neoklasycznymi elementami wkomponowanymi w olbrzymie wille bogatych magnatów cukrowych tamtych czasów…
Nagłe zahamowanie rozkwitu tego miasta nastąpiło w XIX wieku, po pierwsze ze względu embarga ekonomicznego nałożonego przez Napoleona na Kubę i w związku z tym spadek eksportu cukru do Europy, a poza tym, przez opracowanie technologii pozyskiwania cukru w Europie z buraka cukrowego. Od tego momentu następuje całkowita stagnacja ekonomiczna i miasto popada w letarg ekonomiczny i kulturalny.
Miejsce to oparło się większym zawieruchom politycznym, której świadkiem była Kuba, lecz nie oparło się licznym huraganom co jakiś czas nawiedzającym to miasto. W czasie ubiegłego stulecia w wyniku huraganów uległo totalnemu zniszczeniu wiele ważnych budowli, w tym m.in. w 2005 roku Katedra Św. Anny.
Od 1988 roku miasto Trinidad zostało wpisane na listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego i w związku z tym nastąpił napływ gotówki z międzynarodowego funduszu na ratowanie i konserwację tego co pozostało, a pozostało bardzo wiele. Gdy się wchodzi do tego 70-cio tysięcznego miasta doznaje się olśnienia, ma się wrażenie, że wchodzi się w dekorację XVII-to wiecznego filmu, który za chwilę będzie tu kręcony. Lecz wszystko jest autentyczne: domy, ulice, kraty w oknach, dachy pokryte ceramiczną dachówką, nawet kolory ścian i wystroje wnętrz.
Jedynym elementem każącym wrócić do rzeczywistości są antyczne samochody z epoki rewolucji z lat 50-tych ubiegłego wieku, która zahamowała wszelki postęp na wyspie z motoryzacją włącznie.
I oczywiście wizyta w sklepie kubańskim, gdzie ciągle obowiązuje reglamentacja. Poniżej obrazek ze sklepu, gdzie sprzedawca odważa na wiekowej wadze mąkę lub cukier i wsypuje bezpośrednio do nastawionej torby klienta odważony towar, po czym zapisuje w książeczce klienta o otrzymaniu danego produktu. Samo w sobie jest to wydarzenie archaiczne i nie z tej epoki.
Dynamiki temu miastu dodają coraz liczniejsi turyści, którzy codziennie odwiedzają go w ciągu dnia lecz także wieczorami, aby asystować Kubańczykom w ich codziennym koncertom przy katedrze, popijając canchanchara (biały rum z miodem – typowe dla tego regionu) i tańczyć salsę.
Trinidad jest miastem magicznym, który pociąga swoim urokiem, atmosferą, muzyką, gdzie czas płynie jakby wolniej, jakby w innym wymiarze. To jest właśnie to miejsce niezapomniane, do którego chce się powrócić.
Autor: Zbigniew Wasilewski
Fot: Zbigniew Wasilewski