Rawdon jest uroczym miasteczkiem w okręgu Lanaudiere, oddalonym od Montrealu o 70 kilometrów. Populacja tego miasteczka jest oszacowana na 10 tysięcy mieszkańców. Miasteczko zostało założone 13 lipca 1799 roku. Początkowo w przeważającej części zamieszkałe przez Irlandczyków lecz z czasem populacja francuskojęzyczna znacznie wzrasta. Przed przybyciem kolonizatorów miejsce to było zamieszkałe przez plemię Algonkinów, którzy byli uważani przez kolonizatorów jako plemię niezwykle niegościnne. Pierwsze wzmianki pisane o Rawdon pochodzą z 1815 roku.
Po pierwszej Wojnie Światowej, następuje nasilony napływ imigrantów do Rawdon w szczególności z krajów europejskich takich jak: Rosja,Węgry, Polska,Ukraina, Czechy, Słowacja oraz Niemcy. Na dzień dzisiejszy szacuje się, że miasteczko skupia ponad 25 różnych grup etnicznych.
Rawdon jest miasteczkiem dumnym z faktu, że może się pochwalić aż tyloma grupami etnicznymi mieszkającymi ze sobą w zgodzie. W miasteczku zostało założone nawet jedyne w swoim rodzaju Centrum Multi Etniczne promujące różnorodność kulturową istniejącą na jej terytorium. W miasteczku tym, można spotkać kościoły oraz cmentarze poszczególnych wspólnot. Warto wspomnieć o barwnej cerkwi rosyjskiego Kościoła Ortodoksyjnego, która jest czynna do dziś.
Okolice Rawdon są jednym z ulubionych miejsc Montrealczyków na wypady weekendowe. Sprawia to krótki dystans od Montrealu, przebogata i obfita roślinność, pobliskie kampingi ,parki natury, z których dwa są szczególnie popularne: Wodospady Dorwin oraz słynne Skałki w Rawdon.
Indiańska legenda o czarowniku Nipissingue.
Przy wodospadach Dorwin z punktu widokowego można zaobserwować na jednej ze skał bardzo wyraźny profil przypominający indiańską głowę. Według indiańskiej legendy, bardzo dawno temu pewien złośliwy czarownik został zamieniony w kamień po tym jak spowodował śmierć pięknej i młodej Algonkinki o imieniu Hiawhitha. Przepełniony zazdrością i urazą po odtrąconych zalotach, widząc ją któregoś dnia w trakcie zbierania ziół w pobliżu przepaści, złośliwiec zepchnął ją w otchłań. Schylił się nad przepaścią aby dojrzeć ciało młodej Indianki rozbite na skałach lecz w tym momencie ziemia zaczyna się trząść i maleńki strumyk na dnie przepaści przeobraził się w rzekę dającą początek wielkiemu wodospadowi. Szum wodospadu ma przypominać po wieczne czasy złośliwemu Nipissingue zamienionego w głaz przez Wielkiego Manitu śpiew młodej Hiawhithy .
Przez miasteczko przepływa rzeka Ouareau (fonet: Łaro), co w języku Algonkinów oznacza dal. Do rzeki wpływają liczne strumienie i potoki, zasilając jej główny nurt. Fakt zróżnicowania terenu daje efekty w postaci mini kaskad, które są bardzo łatwe do odnalezienia podczas spaceru po dziewiczym lesie ze względu na znaczny szum wody rozbijającej się o skały.
Maszerowanie po takim strumieniu może być bardzo ryzykowne ze względu na oślizłe głazy, oraz bardzo wartki nurt potoków.
Spotkanie z dziewiczą i dziką kanadyjską naturą, jest wynagrodzeniem za przedzieranie się przez krzaki i chaszcze – pozostaje cudowne wrażenie obcowania sam na sam z nienaruszonym ekosystemem od tysiącleci i nie potrzeba wielkiej fantazji aby wyobrazić sobie maszerujących Indian po tych ścieżkach jeszcze nie tak dawno, bo zaledwie dwa wieki temu.
Totalne wrażenie zetknięcia i wniknięcia do natury kanadyjskiej nadało również to niespodziewane i niezwykle rzadkie zjawisko przyrodnicze. Wspinając się po głazach w górę rzeki chłonny jeszcze lepszych widoków, natknąłem się na grupkę młodych ludzi, w upalne niedzielne popołudnie raczących się zimnym piwem chłodzonym w potoku. Zaskoczony całkowicie tą niespodzianką zapytałem czy wiedzą jaki to gatunek ryby, wskazując palcem na golca. Wszyscy zgodnie orzekli, że to musi być szczupak złocisty. Ja jednak nie chciałem zbytnio wdawać się w szczegóły lecz przy mojej podstawowej wiedzy z zakresu ichtiologi mam powody aby twierdzić, że był to łosoś pospolity pnący się pod prąd w górę rzeki na tegoroczne tarło.
Autor: Z.P. Wasilewski
Foto: Z.P. Wasilewski