Cienfuegos jest miastem portowym na środkowo-południowej Kubie, leżącym nad jedną z najpiękniejszych zatok na Morzu Karaibskim. Bardzo wcześnie, bo już począwszy od epoki kolonizacyjnej miasto zasłużyło sobie na miano Perły Południa.
Gdy Krzysztof Kolumb w czasie swojej drugiej podróży do wybrzeży Ameryki (1493-1496) w 1494 roku przybył nad dzisiejszą Zatokę Cienfuegos, zastał tam mieszkających Indian Jagua. Dopiero w 1745 roku, Hiszpanie nad zatoką zbudowali fortecę, w celach obronnych przed atakami piratów. Z kolei samo miasto, zostało założone dopiero w 1819 roku przez imigrantów francuskich z Bordeaux oraz z Luizjany pod przewodnictwem Don Louis D’Clouet i nazwane Fernandina de Jagua. Dopiero później zostało przemianowane na Cienfuegos oddając w ten sposób cześć Gubernatorowi wyspy z tamtych czasów Jose Cienfuegos.

W swojej niezbyt długiej historii ucierpiało ono najbardziej podczas działań zbrojnych w latach 50-tych ubiegłego stulecia. W 1957 roku w Cienfuegos wybuchło powstanie przeciwko reżimowi Batisty i 5 września tego samego roku, zostało zbombardowane przez siły rządowe.

Dzisiejsze Cienfuegos to ok. 200-tysięczna metropolia, tętniąca życiem ekonomicznym i kulturalnym, posiadająca trzy uniwersytety kształcące przyszłych lekarzy, artystów i wojskowych. Z faktu, że jest to miasto portowe, usytuowane są tutaj instalacje przemysłu petrochemicznego przerabiające wenezuelską ropę naftową. Układ między Kubą i Wenezuelą jest taki, że Kubańczycy rafinują wenezuelską ropę zwracając przerobiony produkt, a zatrzymują sobie część produktów takich jak benzyna, ropa, asfalt i oleje, jako formę zapłaty.



Dojeżdżając do Cienfuegos z usytuowanego na południu Trinidad, można dostrzec rozległe plantacje trzciny cukrowej, bananowca, oraz tytoniu. Do dzisiaj funkcjonują na Kubie manufaktury gdzie cygara są robione ręcznie i znawcy tematu wiedzą doskonale, że cygara pochodzące z Cienfuegos należą do najbardziej cenionych i poszukiwanych na świecie. Na przedmieściach usytuowana jest wielka cementownia,wywalająca setki ton zanieczyszczeń z kominów. Przechadzając się po mieście, wdycha się spaliny wydalane przez stare samochody i sowieckie ciężarówki. Powietrze jest tu tak mocno skażone spalinami, że aż czasami szczypie w oczy i nikt na to nie zwraca uwagi.




Komunikacja miejska, to przerobione sowieckie ZIŁy, UAZy i KAMAZy oraz nieodłączne bryczki spełniające rolę taxi a także coś w rodzaju rikszy – trójkołowego roweru do przewozu ludzi i niezbyt wielkiego bagażu. Pomysłowość i zaradność Kubańczyków pod tym względem jest zdumiewająca. Przypominam sobie, że kilka lat temu jadąc po drogach kubańskich byłem świadkiem groteskowego obrazka. Zauważyłem pewnego Kubańczyka jadącego rowerem z przywiązanym w poprzek do bagażnika sporych rozmiarów tucznikiem. Prosiak kwiczał wniebogłosy. Moja pierwsza reakcja to kompletne osłupienie, potem hamowany głupkowaty śmiech a na końcu zgroza, ponieważ zdałem sobie sprawę z tragikomizmu całej sytuacji. Przez długi jeszcze czas zastanawiałem się ilu mężczyzn potrzeba, aby przywiązać to zwierze do bagażnika i jakiej wprawy kolarskiej, aby dowieźć kwiczący i bardzo ruchliwy żywiec do celu.

Kuba da się lubić, ale o tym, w następnym odcinku.
fot. Z. P. Wasilewski Kuba
Zobacz również:
- Cienfuegos – anachronizm kubańskiej rewolucji cz. 2