Nie tak bardzo dawno temu w wielkiej światowej metropolii na kontynencie północno-amerykanskim w nowoczesnym państwie Kanadzie, zbudowanym przez emigrantów i dla emigrantów,o którym marzą miliony ludzi na świecie jeden z jej obywateli zaczął pewnej wiosennej soboty łapać się coraz częściej i z niepokojem za swoje pośladki a zwłaszcza za jeden,który swoim narastającym bólem wprawiał go w największe zakłopotanie. Emigrant z Polski w kwiecie wieku,nazwijmy go: Szczepan Grzybalszczyński,mieszkający od kilku dekad w Montrealu,który prawie wcale nie korzystał w swojej egzystencji z usług lekarskich,zaczął ze wzgledu na swoją dokuczliwą dolegliwość przypominać sobie nazwy najbliższych szpitali w razie gdyby pomoc specjalisty stała się koniecznością ostateczną. Poranny niepokój związany z pośladkową dolegliwością, pod wieczór przemienił się już w prawdziwy atak paniki u Szczepana,ponieważ ból nasilał się w zastraszającym tempie,o siedzeniu nie było nawet mowy a chodzenie powodowało znaczny dyskomfort. Do tego chodziły mu po głowie upiorne i maniakalne myśli egzystencjalne typu: rak,nowotwór,amputacja,trepanacja,rehabilitacja i inne tego typu paraliżujące umysł myśli.
Salvador Dali,Galatea w sferach
Niechęć do spotkania się z lekarzem specjalistą potęgowała jeszcze fama miejska,która głosi że trzeba bardzo długo czekać na lekarza aby uzyskać poradę i że w ogóle służba zdrowia to jest monopol i pacjent traktowany jest jak zwykły baran. Twardy z natury Szczepan postanowił przeczekać kryzys do następnego dnia,wierząc,że obudzi się jak zwykle rześki i zdrowy. Noc minęła mu na majakach i koszmarach ,budząc się co jakiś czas zlany zimnym potem. Szczególnie jeden z koszmarów utkwił mu wyraźnie w pamięci;otóż zobaczył we śnie parking przyszpitalny na którym zamiast samochodów stały równym rzędem nagrobki ,z których jeden wyróżniał się ponad wszystkie inne swoją wielkością oraz blaskiem mosiężnego pomnika w kształcie dwóch sporych rozmiarów złocistych pośladków. Na tablicy granitowej zobaczył wyraźnie wyryte swoje imię i nazwisko,dwie daty określające jego ziemską egzystencję były niezbyt wyraźne, za to sentencja u dołu płyty nagrobkowej była jak najbardzie czytelna : Szanowny Panie Ministrze Zdrowia,pocałuj mnie pan w pomnik !
Yin Yang
Po tak spędzonej nocy,zupełnie wyczerpany psychicznie i fizycznie oraz po przeanalizowaniu swojej beznadziejnej sytuacji z której nie wyciągnie go najlepszy nawet szaman w Kanadzie o medycynie Umpa-Umpa nawet nie wspominając,pan Grzybalszczyński zrezygnowany postanawia udać sie po pomoc do specjalistów w jednym z najbliższych nowoczesnych montrealskich szpitali. Po pojawieniu się w szpitalu na ostrym dyżurze został poinstruowany,że musi wyciągnąć z maszyny numerek do kolejki oczekujących i spokojnie czekać aż go wezwą na pierwsze spotkanie z pielęgniarką,która ma ocenić stan zagrożenia dla zdrowia pacjenta. Przysiadł zatem nasz bohater na połowie krzesła nie bolącą połową swojego siedzenia i wsłuchuje się bacznie w wyczytywane z wolna nazwiska. Przelewa się fala francuskich nazwisk,włoskich,arabskich, niekiedy angielskie z rzadka rumuńskie,lub hiszpańskie. Nasz pacjent jako że świadom swojego nie wymawialnego nazwiska w tym kraju ze szczególną bacznością wsłuchiwał się w te wszystkie wywoływania pacjentów aby nie przegapić swojej kolejki. Zipan Gribaziski ,takiego właśnie zawołania oczekiwał ponieważ w ten sposób w strefie frankofońskiej deformowano jego słowiańskie imię i nazwisko i przywykł już poniekąd do takiej fonetycznej deformacji. Po 20-tu minutach został wywołany jako Gribalsiski co było nad wyraz udanym odszyfrowaniem słowiańskiej pisowni.
-Panie Gribalsiski,co pana tutaj sprowadza,zapytał pielęgniarz już w swoim gabinecie
-Potrzebuję pomocy specjalisty
-No tak,owszem lecz aby właściwy specjalista mógł panu pomóc muszę poznać kilka detali pana problemu z którym pan tutaj przychodzi
Po dokładnym opisie krótkiej historii opuchniętego pośladka,zbadaniu ciśnienia,temperatury i tętna pielęgniarz odesłał p.Gribalsiskiego z powrotem na poczekalnię nie mogąc mu powiedzieć ile czasu spędzi w oczekiwaniu na spotkanie z lekarzem.
Po wielogodzinnym oczekiwaniu na poczekalni,która swoim wystrojem wprawiała w przygnębienie oraz widokiem cierpiących osób czekających z rezygnacją na twarzy oraz od czasu do czasu urozmaiconym kiedy to karetki pogotowia przywoziły pacjentów na noszach,przy czym jednego delikwenta mocno poturbowanego w towarzystwie dwóch policjantów,w megafonie odezwał się głos;
-pan Ribasicki proszony jest do sali numer 5 do ponownej ewaluacji
Pan Grzybalszczyński spojrzał na zegarek; 5,5 godziny oczekiwania aby ponownie spotkać się z pielęgniarzem ? No nie ! Oni to chyba celowo robią aby zniechęcić potrzebujących pomocy lub może to jest tak zwana próba czasu,to znaczy jeżeli w ciągu tych pięciu godzin pacjent nie poszedł sobie do domu lub nie umarł to rzeczywiście taki osobnik rzeczywiście potrzebuje pomocy przemknęło Szczepanowi po głowie.
-Dzień dobry,czy to normalne aby czekać 5 godzin na wizytę u lekarza w szpitalu na ostrym dyżurze ? zapytał naiwnie obolały Szczepan pielęgniarza
-Akurat tak się złożyło,że dzisiaj mamy weekend,wszystkie przychodnie są pozamykane i cała klientela zwala nam się do szpitala,odrzekł pielęgniarz
-I to są wszystko nagłe przypadki ?
-Dla tych wszystkich oczekujących tak,lecz niekoniecznie i nie zawsze dla nas,lecz my musimy obsłużyć każdego z przychodzących tutaj,ale wróćmy do pana problemu,jak samopoczucie ?
-Tragicznie,boli coraz bardziej,jestem wyczerpany i głodny ponieważ nie przewidziałem,że to tak długo potrwa.
-Niestety muszę panu powiedzieć,że to jeszcze nie koniec oczekiwania,pan potrzebuje interwencji chirurga a w tej chwili mamy bardziej poważne przypadki i tylko jednego chirurga. Oczekiwanie może się przedłużyć do 3-4 godzin. Mogę panu zaproponować jutro rano o 9:00 wizytę z chirurgiem w przyszpitalnej klinice,czy to panu odpowiada ?
-Jak najbardziej,ponieważ w tej chwili marzę tylko o jednym: aby coś zjeść i się położyć.
Tak też sprawa została załatwiona. Wychodząc ze szpitala tego dnia ,Szczepan pomyślał sobie ;dlaczego mi nie zaproponowano takiego rozwiązania 6 godzin temu ? Ale był za słaby aby odszukać jakiejś logicznej odpowiedzi na to proste pytanie.
Hieronim Bosch,Piekło
Nazajutrz,pełen optymizmu i nadziei,że jego cierpienia dobiegają końca,pokrzepiony na duchu faktem że jego przypadek nie jest aż taki dramatyczny skoro wczoraj nic mu nie amputowano ani nie zrobiono żadnej trepanacji czaszki na ostrym dyżurze,pan Grzybalszczyński stawia się na czas w klinice medycznej.Dopełnił formalności w recepcji,dostał numerek i w miarę szybko został przyjęty przez pielęgniarkę w gabinecie
-Proszę siadać,zaprosiła bez żadnego entuzjazmu pelęgniarka
-Dziękuję,postoję,właśnie dlatego,że nie mogę siadać jestem tutaj
-No to niech pan chociaż zdejmie kurtkę ! przecież ja musze panu zbadać ciśnienie
-Przepraszam ale ja naprawdę nigdy nie chodzę po szpitalach i nie za bardzo się znam na waszych procedurach,odpowiedział Szczepan posłusznie zdejmując kurtkę
-Zawinąć rękaw !
-Która ręka ?
-Lewa,popatrzyła z grymasem jak na przygłupa pracownica służby zdrowia
Po zbadaniu ciśnienia i temperatury wyciągnęła coś w rodzaju spinacza do bielizny i powiedziała,że musi jeszcze sprawdzić tętno
-Palec poproszę,powiedziała z wyczekiwaniem trzymając spinacz w ręku
-Który zapytał pacjent z zakłopotaniem
-Wskazujący,podpowiedziała siostra w czepku z politowaniem
Szczepan już już miał ochotę wyciągnąc i pokazać swój środkowy palec dobitnie i wyraźnie przed same oczy siostrze ze swojej zaciśniętej pięści,lecz wiedziony jedynie instynktem samozachowawczym potulnie i zgodnie ze wskazówkami zawodowej pielęgniarki pokazał wskazującego. Pielęgniarka po skończonej obdukcji wręczyła pacjentowi kwitek z numerkiem i powiedziała:
-To wszystko
-Przepraszam ale co ja mam z tym papierkiem zrobić ?
-No tam na poczekalni,po lewej jest tablica,na której wyświetli się pana numer,wyjaśniła siostra resztką cierpliwości
-Bardzo pani dziękuje i życzę udanego dnia
-Nie zamykać drzwi !-usłyszał w odpowiedzi, co mogło znaczyć:” Spadaj stąd mądralo !” lub cokolwiek innego bez względu na to co miałoby to znaczyć.
Pan Grzybalszczyński udał sie do poczekalni i stojąc pogrążył się głęboko w rozmyślania na temat arogancji personelu szpitalnego oraz braku jakiegokolwiek zainteresowania tym do czego zostali powołani. Wynika to jedynie z niesamowitej pewności,że są klasą społeczną o wielkich przywilejach zatrudnioną przez rząd. Ta abstrakcyjna instytucja jakim jest rząd,która swoją hipokryzją sugeruje pracownikom służby zdrowia,że jest ich pracodawcą sprawia,że efekty ich pracy są godne politowania. Prawdziwym pracodawcą tej nieszczęsnej pielęgniarki jestem JA,podatnik którego pieniądze są przeznaczone między innymi na pensję tych pracowników służby zdrowia. Rząd nie posiada żadnych pieniędzy,więc nie może być żadnym pracodawcą. Rząd jest tylko administratorem środków finansowych i mówienie o rządowych pieniądzach jest najzwyklejszą utopią i dalece posuniętą hipokryzją. W przypadku gdy społeczeństwo jest zadłużone politycy mówią o długu społecznym a nie o zadłużeniu rządu. Być może gdyby tym wszystkim zatrudnionym przez rząd mówiono,że pracują za społeczne środki od podatników ,to jakość i szacunek dla właściwego pracodawcy byłby o wiele lepszy ? Tak rozmyślając pan Szczepan wyszedł na korytarz. Jego rozmyślania zostały nagle przerwane widokiem wymiotującego pacjenta przy recepcji. Nagle zrobił się wokół wielki ruch,pielęgniarki zaczęły biegać bez ładu i składu nie bardzo wiedząc co mają robić. Szczepan szczególnie uczulony na takie widoki oddalił się od recepcji udając się w stronę wejścia do kliniki. Ruch na korytarzu był niewielki toteż nietrudno było zauważyć młodą matkę z 12-letnią córką skaczącą na jednej nodze w stronę recepcji. Pewien pacjent o kulach pożyczył swoją kulę młodziutkiej pacjentce aby jej pomóc dojść do recepcji.
-Trzeba sobie pomagać w niedoli,zagadnął do Szczepana ów Samarytanin
-Gdzie ja jestem ? -pomyślał przez ułamek sekundy Grzybalszczyński-w szpitalu polowym w Afganistanie ?
-To bardzo szlachetny gest z pana strony-odpowiedział stojącemu na jednej nodze,opartemu o ścianę Samarytaninowi-ale przecież ja już widziałem wózki inwalidzkie na lotnisku,nawet w sklepie motoryzacyjnym, w Canadian Tire są specjalne wózki dla osób mających problemy z chodzeniem…
-Widocznie tutaj o tym nie pomyśleli
-Mam nadzieję,że ta młoda pacjentka się nie pośliźnie w recepcji ,bo przed chwilą ktoś tam zwymiotował,zauważył Szczepan
-Wcale się nie dziwię ponieważ sam przed chwilą o mały włos bym się nie pożygał na tą ich obsługę….
-Co pan powie ? Ja również miałem odruchy wymiotne podczas spotkania z pielęgniarką.
Na tablicy wyświetlił się szczęśliwy numer Szczepana,który pośpiesznie udał się do wyznaczonej sali,w której pojawiła się po chwili niska,dobrze zbudowana kobieta w średnim wieku o zdecydowanych ruchach.
-Dzień dobry panu,nazywam się Alba Scalpellino jestem chirurgiem-przedstawiła się pani doktor z bardzo silnym akcentem latyno-amerykańskim,co od razu dodało pewności Szczepanowi,ponieważ wiedział,że aby uzyskać nostryfikację dyplomu spoza Kanady,należy posiadać co najmniej trzy fakultety,być wybitnym specjalistą w swoim fachu,poza tym posiadać rozległą wiedzę ogólną z zakresu nie tylko medycyny lecz z filozofii,literatury astronomii,geografii,logiki i tak dalej i temu podobne.
-Przyznam szczerze pani doktor,że wolałbym aby to mężczyzna był chirurgiem ze względu na miejsce mojej dolegliwości.
-??? popatrzyła na pacjenta zaintrygowana pani doktor
-Wie pani,opuchlizna znajduje się w miejscu na moim ciele,które było widziane przez niewiele kobiet w moim życiu;moją matkę,pielęgniarkę przy moim porodzie oraz moją żonę….
-Ale tutaj jesteśmy przecież w szpitalu. Odrzekła pani doktor.-Pozwoli mi pan dostąpić tego zaszczytu ?
-Zgoda,odrzekł pacjent spuszczając spodnie bez dłuższego ociągania.
-Czyrak. Potwierdziła pani chirurg domniemaną diagnozę pielęgniarza z Ostrego Dyżuru. -Trzeba będzie przeciąć,dodała
-Tniemy ? zapytała z taką radością ,że zarażony tym entuzjazmem Szczepan odpowiedział;
-Tniemy pani doktor !!!
Zabieg został wykonany po uprzednim znieczuleniu,po czym młodziutka śliczna pielęgniarka ( piąta kobieta,która miała zaszczyt zobaczyć więcej niż same pośladki) założyła opatrunek i pacjent został wypuszczony na wolność z przykazaniem,aby się stawił za dwa dni do kontroli. Po trzech dniach ból ustąpił prawie całkowicie,obrzęk pupy prawie znikł i pacjent sprzed tygodnia wrócił ponownie do swoich zwykłych zajęć. Jeszcze tego samego tygodnia pan Grzybalszczyński odwiedził już całkiem z innej przyczyny Montrealski Instytut Badań Klinicznych (IRCM przy Avenue des Pins w Montrealu) i był całkowicie zaskoczony po pierwsze wystrojem recepcji,gdzie miało się wrażenie,że jest się w hallu dobrego hotelu;wygodne krzesła na poczekalni,przestronnie i jasno,dzieła sztuki porozwieszane na ścianach,świeże czasopisma na stolikach,uśmiechnięta recepcjonistka,kwiaty w donicach,wszystko sprawiało wrażenie,że oczekuje się tutaj na pacjentów z radością aby nieść im pomoc.Montrealski Instytut Badań Klinicznych jest instytucją społeczną podlegającą pod kebeckie Ministerstwo Zdrowia,lecz utrzymującą się z subwencji rządowej oraz w znacznej mierze ze środków finansowych pochodzących z darowizn od innych instytucji,zakładów pracy lub osób prywatnych. Każdy dolar w tej szacownej instytucji jest mądrze wydany i jej administracja może służyć za przykład dla społecznej służby zdrowia.
Wszystkie powyższe fakty są autentyczne,nazwy osób zostały zmienione.
Zebrał,opracował i przedstawił: Zbigniew Wasilewski
grafika:internet
Nadesłane do redakcji po opublikowaniu powyższej nowelki:
Tak na gorąco przypomniała mi się historia mojej znajomej, pani Henryki. Dama ta była mocno po 70ce ale w doskonałej formie. Pomagała nawet synowi latem drzewa karczować w lesie. Szalenie energiczna i pozytywnie nastawiona do życia kobieta. Nie chorowała na żadne poważniejsze choroby.
Chyba dwa lata temu przyszedł do mnie jej syn i ze smutkiem zawiadomił że pani Henryka nie żyje. Wykończyli ją w szpitalu powiedział.
Było to zimą. Pani Henryka przeziębiła się czekając na autobus. Padał śnieg a kolejne autobusy , przepełnione nie chciały zabrać starszej pani. Przemoknięta i skostniała dotarła do domu. Po kilku godzinach poczuła się źle. Syn zawiózł ją do szpitala. Nie miała siły siedzieć, dano jej leżankę, w ciemnym kącie pod schodami. Przez kilka godzin zupełnie NIKT nie podchodził. Gdy wreszcie po groźbach syna, pielęgniarka zbadała starszą panią, okazało się że stan jest ciężki a lekarza nie ma. Nie dostała kroplówki nawadniającej, która mogła być zbawienna przy wysokiej gorączce. Wreszcie jak po niezwykle trudnej nocy zjawił się lekarz, stan Henryki był tak ciężki że nie podjęto żadnego leczenia. Umarła wkrótce. Na obskurnej leżance, w ciemnym korytarzu, wciśnięta między innych chorych do których też nikt nie podszedł. Była to kobieta bardzo dobra, skora do pomocy, dla siebie nic nie chciała, nie lubiła sprawiać kłopotu innym. Tyle bezsilnego żalu było w opowiadaniu jej syna.. W Kanadzie trzeba mieć mocne zdrowie by się leczyć.
Izabella Żaczkiewicz.