DSC_0016

Rzeźby lodowe

Miasteczko Saint-Côme, byłoby jednym z wielu dziesiątek podobnych i nie wyróżniających się miasteczek w całej prowincji More »

_DSC0042

Indiańskie Lato

Wyjątkowo ciepła temperatura w ciągu października wystarczyła, by wszyscy zaczęli mówić o Indiańskim Lecie. Czym rzeczywiście More »

huitre

Boso ale w ostrygach

Od wieków ostrygi są wyszukanym daniem smakoszy dobrej kuchni oraz romantyków. Ostryga od czasów antycznych uchodzi More »

ville-msh1

Góra Świętego Hilarego w kolorze dojrzałej dyni

Góra Św. Hilarego ( fr: Mont St-Hilaire) jest jedną z 8 gór (a raczej wzgórz ze More »

24pazdziernika2016Wojcik1

Henryk Wójcik (1947-2018)

Polonia montrealska pożegnała Henryka Wójcika w piątek 07 grudnia 2018 na uroczystej mszy pogrzebowej w kościele More »

Domestic_Goose

Milczenie Gęsi

Wraz z nastaniem pierwszych chłodów w Kanadzie oczy i uwaga konsumentów jest w wielkiej mierze skupiona More »

rok-ireny-sendlerowej-logo

2018 rok Sendlerowej

Uchwała Sejmu Rzeczpospolitej Polskiej z dnia 8 czerwca 2017 r.w sprawie ustanowienia roku 2018 Rokiem Ireny More »

Parc-Oméga1

Mega przygoda w parku Omega

Park Omega znajduje się w miejscowości Montebello w połowie drogi między Gatineau i Montrealem. Został założony More »

homer-simpson-krzyk-munch

Bliskie spotkanie ze służbą zdrowia.Nowela

Nie tak bardzo dawno temu w wielkiej światowej metropolii na kontynencie północno-amerykanskim w nowoczesnym państwie Kanadzie, More »

Flower-for-mother

Dzień Matki

Dzień Matki obchodzony jest w ponad 40 krajach na świecie. W Polsce mamy świętują 26 maja, More »

DSC_0307

Christo Stefanoff- zapomniany mistrz światła i koloru

W kanadyjskiej prowincji Quebek, znajduje się miasteczko Val David otoczone malowniczymi Górami Laurentyńskimi. W miasteczku tym More »

2970793045_55ef312ed8

Ta Karczma Wilno się nazywa

Rzecz o pierwszych osadnikach polskich w Kanadzie. W kanadyjskich archiwach jako pierwszy Polak imigrant z polski More »

Capture d’écran 2018-04-01 à 20.00.04

Rezurekcja w Parafii Św. Krzyża w Montrealu

W Montrealu oprócz czterech polskich parafii katolickich, zarządzanych przez Franciszkanów jest jeszcze jedna polska parafia należąca More »

Capture d’écran 2018-03-25 à 12.47.16

Wielkanoc w Domu Seniora

W sobotę 24 marca 2018 uczniowie z montrealskiego Szkolnego Punktu Konsultacyjnego przy Konsulacie RP w Montrealu More »

DSC_4819

Gęsie pipki i długi lot do punktu lęgu

Jak się mają gęsie pipki do długiego gęsiego lotu ? A jak się ma piernik do More »

embleme-insecte-montreal

Montrealski admirał

Entomologicznym emblematem prowincji Quebek  jest motyl admirał. W 1998 roku, Quebeckie Stowarzyszenie Entomologów zorganizowało publiczne głosowanie More »

Capture d’écran 2018-03-20 à 15.21.11

XVII Konkurs Recytatorski w Montrealu

W robotę 17 marca 2018 r. odbył  się XVII Konkurs recytatorski w Montrealu. W konkursie brały More »

herb templariuszy

Sekret Templariuszy

Krucjata albigeńska, jaką zorganizował przeciwko heretykom Kościół Katolicki w XIII wieku, zniszczyła doszczętnie społeczność Katarów, dzięki More »

Capture d’écran 2018-03-14 à 17.54.19

IV Edycja Festiwalu Stella Musica

Katarzyna Musiał jest współzałożycielką i dyrektorem Festivalu Stella Musica, promującego kobiety w muzyce. Inauguracyjny koncert odbył More »

800px-August_Franz_Globensky_by_Roy-Audy

Saga rodu Globenskich

August France (Franz) Globensky, Globenski, Glanbenkind, Glaubenskindt, właśc. August Franciszek Głąbiński (ur. 1 stycznia 1754 pod More »

Bez-nazwy-2

Błękitna Armia Generała Hallera

Armia Polska we Francji zwana Armią Błękitną (od koloru mundurów) powstała w czasie I wojny światowej z inicjatywy More »

DSC_4568

Polowanie na jelenia wirginijskiego, czyli jak skrócić zimę w Montrealu

Jest z pewnością wiele osób nie tylko w Montrealu, którym dokuczają niedogodności kanadyjskiej zimy. Istnieje jednak More »

CD-corps-diplomatique

Konsulat Generalny RP w Montrealu-krótki zarys historyczny

Konsulat Generalny w Montrealu jest jednym z trzech pierwszych przedstawicielstw dyplomatycznych powołanych przez rząd polski na More »

Capture d’écran 2018-03-07 à 08.47.09

Spotkania Podróżnicze: Krzysztof Tumanowicz

We wtorek, 06 marca w sali recepcyjnej Konsulatu Generalnego w Montrealu odbyło się 135 Spotkanie Podróżnicze. More »

Capture d’écran 2018-02-24 à 09.30.00

Polsko Kanadyjskie Towarzystwo Wzajemnej Pomocy w Montrealu

Polsko-Kanadyjskie Towarzystwo Wzajemnej Pomocy w Montrealu ( PKTWP) powstało w 1934 roku jako nieformalna grupa. Towarzystwo More »

poutine 2

Pudding Kebecki,czyli gastronomiczna masakra

Poutine jest bardzo popularnym daniem kebeckim. Jest to bardzo prosta potrawa złożona generalnie z trzech składników;frytki,świeże kawałki More »

original.1836

Sir Casimir-rzecz o gubernatorze pułkowniku jej królewskiej mości

Przy okazji 205 rocznicy urodzin przypominamy sylwetkę Kazimierza Gzowskiego (1813 Petersburg-1898 Toronto),najsłynniejszego Kanadyjczyka polskiego pochodzenia – More »

Syrop-klonowy

Kanada miodem płynąca

Syrop klonowy powstaje z soku klonowego. Pierwotnie zbierany przez Indian, dziś stanowi istotny element kanadyjskiego przemysłu More »

Capture d’écran 2018-02-22 à 12.57.23

Nowy Konsul Generalny RP w Montrealu, Dariusz Wiśniewski

Dariusz Wiśniewski jest związany z Ministerstwem Spraw Zagranicznych od roku 1994.  Pracę swą rozpoczął w Departamencie More »

24 marzec 2015

Chronologia sprzedaży budynków Konsulatu Generalnego w Montrealu

20 lutego 2018 roku, środowisko polonijne w Montrealu zostało poinformowane bardzo lapidarną wiadomością rozesłaną do polonijnych More »

Category Archives: Historia

Znani muzycy na… ulicy

110517113855483647

Od dawna liczne narody czczą pamięć wybitnych muzyków, którzy już odeszli na zawsze. To uhonorowanie zasłużonych kompozytorów i wykonawców przybiera różnoraką postać. Często sprowadza się do odsłonięcia pomnika, nadania nazwy ulicy czy bulwaru imieniem wybranego artysty.  Stanowi to rodzaj hołdu dla jego zasług, wyrażonego przez władze danego miasta i jego społeczność. W Kanadzie, niestety, nie dostrzega się większego pietyzmu w kultywowaniu pamięci o wybitnych muzykach. Wyjątkiem na tym tle jest miasto Montreal. Metropolia ta wyróżnia się spośród wszystkich innych miast, zarówno kanadyjskich jak i amerykańskich, sporą ilością ulic, bulwarów, placów, noszących nazwiska kompozytorów. Istnieją równocześnie szkoły i parki, którym nadano imiona zasłużonych twórców.

Dla zobrazowania poruszonego tematu wymieńmy te pamiątki które widoczne są w Montrealu. Zacznijmy od kompozytorów europejskich, którzy są hojnie upamiętnieni. Niektórzy z nich doczekali się aż kilku ulic swego imienia. Na czele listy znajduje sie nasz rodak, Fryderyk Chopin. Naliczono aż 10 ulic Chopina, 8 Mozarta, 5 Verdiego, po 4 – Ravela i Wolfa, po 3 – Haendla, Schuberta, Beethovena, Bacha, Wagnera, Rossiniego i Gounoda, po 2 ulice – Straussa i Debussy`ego i po jednej ulicy Elgara, Schumanna, Poulenca, Strawińskiego, Liszta, Mihlauda i Pucciniego. Oprócz ulic istnieją w Montrealu place z nazwiskami następujących kompozytorów : Brahmsa, Gounoda, Poulenca, Ravela, Vivaldiego i Verdiego.

Społeczność Monteralu pamięta oczywiście i o swoich zasłużonych muzykach. Tym, którego czci się chyba najbardziej jest Calixa Lavallee (1842-1891) dyrygent i kompozytor, twórca hymnu narodowego « O Canada » do poematu Adolpha-Basile Routhiera. Na jego cześć nazwano nawet jedną ze wschodnich dzielnic metropolii montrealskiej. Poza tym jego nazwisko noszą 4 ulice i 2 avenue oraz szkoła publiczna.  Uhonorowano również trzech rodowitych montrealczyków. Pierwszy z nich to wybitny pedagog i kompozytor Claude Champagne, który został uwieczniony imieniem sali koncertowej Uniwersytetu Montrealskiego. Drugi zasłużony muzyk  to Wilfrid Pelletier.  Imieniem  tego znakomitego dyrygenta nazwano wielką salę koncertową na 3000 miejsc  na Place-des-Arts, a także  7 ulic i jeden plac. Kolejny montrealczyk, znany kompozytor muzyki symfonicznej, baletowej i filmowej Pierre Mercury został upamiętniony nazwą sali koncertowej, która nosi jego imie w Centre Peladeau. Pelletier i Champagne są także– podobnie jak Lavallee- patronami dwóch szkół publicznych. Innymi patronami szkół są : kompozytor piosenek Felix Leclerc i Guillaume Couture – jeden z pierwszych zasłużonych pedagogów i muzyków w Quebecu. Ten ostatni został także uwieczniony  nazwami trzech ulic. Ponadto ,,swoje” ulice posiadają : skrzypek Alfred de Seve (zm.1927), pierwszy kanadyjski budowniczy organów kościelnych rodem z Quebecu Joseph Casavant (zm.1874), założyciel pierwszej orkiestry symfonicznej w Montrealu J.J.Gagnier (zm.1949), którego imieniem nazwano również jeden z parków. Kolejni patroni ulic w Montrealu to : Alexis Contant (zm.1918), znany kompozytor i Emma Albani (zm.1930), sopranistka światowej sławy. Rudolf Plamondon (zm.1940), tenor operowy światowej sławy doczekał się uwiecznienia w nazwie jednej ze stacji naszego metra. Istnieje też sala koncertowa im. Andre Mathieu,  pianisty i kompozytora zmarłego w 1968 roku. Ten wyjątkowo utalentowany kompozytor nazywany ,,małym quebeckim Mozartem” doczekał się również dwóch ulic swego imienia w dzielnicy Pointe-aux-Trembles i na Mirabelu. Jego utwory fortepianowe popularyzuje wybitny pianista Alain Lefevre.

Autor: Radosław Rzepkowski

 

 

Pierwszy dzień wiosny

DOOKOLA-Slonca

Dziś jest pierwszy dzień Wiosny! Co jest jednocześnie astronomiczną równonocą. Zazwyczaj pierwszy dzień wiosny miał miejsce 21 marca, ale w tym roku w niektórych miejscach na Ziemi wiosna rozpoczęła się nawet 19 marca.

To że pierwszy dzień wiosny wypadł 20 marca, wcale nie jest odstępstwem od reguły. W ciągu ostatnich 100 lat, wiosna zaczynała się 21 marca tylko 36 razy – w większości przypadków pod koniec XX w.


Wiosna w tym roku ma trwać 92,758 dnia, ale tendencja jest spadkowa i każdego roku wiosna gubi minutę. Tą minutę zyskuje za to lato, co nie jest wcale złą zamianą. Zima za to gubi pół minuty rocznie na rzecz jesieni.

Termin równonoc jest także nieco mylący, bo sugeruje, że długość dnia i nocy jest identyczna. Tymczasem dziś dzień jest co najmniej o 8 minut dłuższy od nocy, a prawdziwa równonoc miała miejsce 17 marca. Jest to spowodowane tym, że nasza atmosfera działa jak soczewka i załamuje światło słoneczne.

Autor: Chris Miekina

Grafika: Chris Miekina

http://nowaatlantyda.com/

Czesław Niemen – 41 potencjometrów pana Jana

niemen1

Przedstawiać Czesława Niemena to byłaby spora bezczelność z mojej strony. Warto za to spojrzeć ogólnie na jego dorobek płytowy. Żadnej jego wydanej płyty, a jest ich niemało, nie można nazwać zwykłą. Niemen był artystą, który ciągle poszukiwał nowych brzmień. Wielu melomanów, którzy również czerpią satysfakcję z odkrywania, niektóre jego płyty zachwycają swoją zawartością. Niektóre są niepowtarzalne ze względu na jego głos (pozostałe są instrumentalne). Inne zwracają uwagę formą. Zawierają tylko kilka utworów, za to trwających paręnaście minut (m.in. „Enigmatic” i „Strange Is This World”). Kilka albumów intryguje sposobem wydania; składają się np. z dwóch płyt długogrających i jednej „EPki” („Idée fixe” – w wersji cyfrowej wydana na dwóch kompaktach). Osobną, jedyną w swym rodzaju półkę tworzy „Dziwny jest ten świat” – pierwsza autorska płyta Niemena, która również jako pierwsza w Polsce doczekała się statusu złotej (1967 r.). Jednak największą moją uwagę zwróciła ostatnio pierwsza płyta wydana po śmierci artysty – „41 potencjometrów pana Jana”.Okładka płyty „41 potencjometrów pana Jana”.

Pod koniec lat sześćdziesiątych Czesław Niemen, podobnie jak wielu innych muzyków na całym świecie uległ fascynacji muzyką elektroniczną. Pierwsze organy Hammonda, model L-100 kupił w 1968 roku. Kto nie wie jak brzmi ten fascynujący instrument, niech posłucha na przykład „Bema pamięci żałobnego rapsodu”, lub – sięgając do innych artystów – choćby „Light My Fire” The Doorsów. Nieco później do jego instrumentarium trafił melotron (jeden z pierwszych syntezatorów). Z kolei w 1973 roku Czesław Niemen poważnie zachorował… na syntezator Mooga. Ówczesny amerykański cud techniki – minimoog – z miejsca podbił serce polskiego artysty. Próbą umiejętności gry oraz możliwości tego instrumentu był jeden z występów zespołu Niemen Aerolit. 9 maja 1974 roku Czesław Niemen (śpiew, minimoog, melotron, Synthi AKS), Jan Błędowski (skrzypce), Sławomir Piwowar (gitara), Jacek Gazda (bas) i Piotr Dziemski (perkusja) dali trwający osiemdziesiąt dwie minuty koncert w warszawskim domu studenckim Riviera. Z tego materiału muzyk wykroił ponad czterdzieści minut. Nagranie podarował radiowej „Trójce”. Materiał był jednak zbyt długi jak na radiowe schematy programowe. W całości został puszczony tylko raz, 6 sierpnia 1974 roku. Poza tym kilkakrotnie grano fragmenty przy okazji rozmaitych audycji.  Była to poniekąd muzyczna zemsta na zespole SBB, z którym Niemen tworzył Grupę Niemena, i z którym nieco burzliwie rozstał się na krótko przed tym okresem.

Minimoog.

Obiektywnie jednak trzeba przyznać: ponadczterdziestominutowa suita nie stanowi arcydzieła. Niektórzy zarzucają jej stylistyczne rozchwianie, pośpiech i niespójność. Nagranie to nie zdobyło uznania nawet samego mistrza. Jednak abstrahując od muzykologicznych dywagacji uważam, że to nagranie jest po prostu ciekawym epizodem w bogatej twórczości Czesława Niemena. I z całą pewnością zasługuje na uwagę każdego szanującego się melomana i wielbiciela dokonań tego muzyka. W 2007 roku wydano ten materiał na płycie.

„41 potencjometrów pana Jana” jest krążkiem niezwykłym (nie mylić z doskonałym). Przeczy wszystkim ogólnie przyjętym ramom, według których na ogół tworzy się płyty. „Normalny” jest jedynie sam kompakt – tutaj raczej nie ma szerokiego pola do upustu wodzom wyobraźni. No i pudełko, zgodnie z obecnymi trendami ekologicznymi jest tekturowe z plastikowym gniazdem płyty. Reszta jest tak jak sam muzyk i jego poczynania – bardzo awangardowa, nawet dziś. Mamy tu tylko jeden utwór, który trwa niemal czterdzieści dwie minuty i – jak wspomniałem wcześniej – jest fragmentem ponaddwugodzinnego koncertu z Riviery. Nie ma wstępu, zapowiedzi, prologu – muzyka już gra, co jest najlepszym dowodem na to, że jest to przycięty kawałek czegoś dłuższego. Z internetowych źródeł wynika, że ucięte zostały dwie pierwsze minuty utworu. Od pierwszych taktów słychać, że Niemen nie grywa z byle kim. Muzycy z Niemen Aerolit nie tylko odtwarzają pewien temat muzyczny. Oni się tymi dźwiękami bawią. Prowadzą swoisty nutowy dialog. Chociaż sztywny zapis nutowy nie ma tu nic do gadania, albowiem nawet niewprawne ucho już po minucie rozpozna, iż ma do czynienia z najprawdziwszym jam session na wysokim poziomie. Zaskakuje świetny dialog gitarowo-skrzypcowy Piwowara z Błędowskim. Zachwyca oryginalna wokaliza Niemena wspomagana pogłosem. Oczywiście jak na przyzwoity jam przystało – są również solówki.

Po mniej więcej dwudziestu pięciu minutach instrumentalnej pogawędki i zmian tempa niczym na kolejce górskiej przychodzi czas na popis solowy Błędowskiego. Ten muzyk i kompozytor, najbardziej znany z bluesowego Krzaka, w chwili nagrywania tego materiału miał zaledwie dwadzieścia lat. Jego czterominutowa solówka w pewnym momencie zaczyna przypominać coś znajomego. Po chwili już mamy pewność. Skrzypcowa improwizacja z progresywnego rocka przerodziła się we fragment „Kaprysu nr 24” Paganiniego. Fragment tego arcytrudnego utworu, który skrzypkowie zgłębiają i szlifują latami wyszedł Błędowskiemu dość przyzwoicie, mimo że jakość dźwięku pozostawia do życzenia. Nagranie przeleżało w końcu ponad trzydzieści lat używane sporadycznie, a sam ówczesny sprzęt nagrywający nie był doskonały. Znakiem rozpoznawczym Błędowskiego w okresie grania z Niemenem było wstawianie przeróżnych popularnych tematów do swej gry. Małgorzata Niemen wspomina, że podczas jednego z koncertów młody skrzypek zebrał solidne owacje po tym, jak jego solowa improwizacja nagle płynnie przeszła w… „Wlazł kotek na płotek”.

Po Błędowskim popis umiejętności daje Niemen. A także – zgodnie z zamierzeniem – próbkę możliwości minimooga i jego kompatybilności z innymi „klawiszami”. Charakterystyczne niskie, industrialne brzmienie osiągnięte tu za pomocą instrumentu Synthi AKS przypomina mi ilustracje muzyczne do filmu „Pan Kleks w kosmosie”. Porównanie niegodne mistrza? A przypomnijcie sobie muzykę do tego filmu. Kiedy szala zwycięstwa niebezpiecznie przechylała się na stronę szajki Wielkiego Elektronika, z ekranu dochodziły pełne niepokoju, chropowate i nienaturalnie niskie tony syntezatora. Do tej pory te sceny budzą niepokój właśnie dzięki takiej, a nie innej muzyce, a jako dziecko odczuwałem przed wymysłem dyktatora z Wyspy Wynalazców – robotami piątej generacji – zwyczajny strach. A pamiętajmy, że Niemen produkował te dźwięki na kilkanaście lat przed powstaniem filmu o zabawnym profesorze i w ogóle przed nastaniem mody na muzykę syntezatorową w polskim kinie. Chociaż Czesław Niemen zdecydowanie nie wyglądał tak strasznie, ani tym bardziej nie miał tak niecnych zapędów jak postać odtwarzana przez znakomitego Henryka Bistę, to i tak bardzo jestem ciekaw jakie odczucia wywoływały w ówczesnych słuchaczach pierwsze tego typu zabawy z obdarzonymi sporymi możliwościami syntezatorami. Zresztą skoro mowa o muzyce filmowej – również taką tworzył Niemen – to podczas jego kilkuminutowego solo pojawiają się dźwięki, które swą barwą przypomniały mi inny film: nakręconą kilka lat później „Rodzinę Leśniewskich” z niezapomnianą melodią autorstwa Niemena i słowami Młynarskiego w czołówce.

Zespół Niemen Aerolit, 1974 r. Od l.: Piotr Dziemski (perkusja), Jan Błędowski (skrzypce), Czesław Niemen (śpiew, instr. klawiszowe), Sławomir Piwowar (gitara), Jacek Gazda (bas). Fot.: Leopold Dzikowski.

Następnie swój solowy popis daje Piotr Dziemski. Z tym młodym perkusistą Niemen wiązał dalekosiężne plany. Najlepiej oddaje to  cytat z felietonu Niemena z pisma „Teraz Rock” (2003 r.): „ Często rozmawialiśmy o muzyce i doskonaleniu formy. Potrafił uchwycić w lot każdą zainicjowaną przeze mnie frazę i rozmieścić akcenty rytmiczne w sposób bezbłędny. Nigdy niczego nie musiałem tłumaczyć. Polimetria i polirytmia nie stanowiły dla niego żadnego problemu. Wielki samorodny talent.” Po rozwiązaniu zespołu, Niemen dalszą współpracę zaproponował właśnie jemu. Niestety plany te pokrzyżowała przedwczesna śmierć Dziemskiego po nieudanej operacji. Miał zaledwie dwadzieścia dwa lata. Jego solo, a także pozostałe partie na tej płycie pokazują dobitnie i dousznie, że był to wielki talent. On, Jerzy Piotrowski z SBB, a także kilku innych muzyków z ówczesnej szkoły perkusji stanowili bazę, na której dzisiaj wzorują się najlepsi polscy bębniarze. Gdyby nie bezsensowne odejście Piotra Dziemskiego kto wie jak potoczyłaby się cała kariera Czesława Niemena, który po tym fakcie zniechęcił się do instytucji zespołu i próbował sam (z różnymi skutkami) zastępować poszczególnych muzyków, korzystając z możliwości elektronicznych instrumentów klawiszowych.

Grupa Niemen, 1973 r. Od l.: multiinstrumentalista Józef Skrzek, Czesław Niemen (śpiew), Apostolis Antymos (gitara), Jerzy Piotrowski (perkusja). Fot.: Leopold Dzikowski, zdjęcie pochodzi z książki Dariusza Michalskiego „Czesław Niemen. Czy go jeszcze pamiętasz?”

A skąd wzięła się tak osobliwa nazwa zarówno utworu jak i płyty? Nie ma chyba potwierdzonej wersji, ale jedną z nich przedstawił nieżyjący już dziennikarz muzyczny i prezenter radiowy Janusz Kosiński, opisując zakończenie prac nad skracaniem i przemontowywaniem suity (pisownia oryginalna): „Czesław długą chwilę siedział zamyślony i nagle zadał mi pytanie: ‘JANIE – jak nazwiemy tę kompozycję, bo ona nie ma jeszcze tytułu?…’ Zwracał się do mnie właśnie ‘Janie’, choć wiedział, że mam na imię Janusz. I popatrzył na konsoletę z siedmioma, może ośmioma potencjometrami, dodając: ‘…a może coś z tej konsoli nam wyniknie… jest na niej co prawda niewiele potencjometrów, sama kompozycja ma około 41 minut, Ty się, Janie, napracowałeś, więc może…’ Tu zawiesił głos, wziął do ręki długopis i na pudełku od taśmy odręcznie napisał:…

I tak już zostało.”

Niezwykłość tej płyty zawiera się niemal we wszystkich jej aspektach. Podsumujmy: zawiera jedno, za to bardzo długie nagranie. Jest pierwszą płytą wydana po śmierci jej autora (do dziś wydano jeszcze dwie). Poza tym – która inna płyta nosiła tak luźny, a jednocześnie tak oryginalny i trafny tytuł? No i po wtóre: osobiście bardzo lubię płyty „live”, bo one – przy założeniu, że nie są zbytnio poprawiane w studio – najlepiej pokazują kunszt muzyków, oczywiście poza koncertami. Niech sobie inżynierowie dźwięku kręcą nosami. Trudno, że utwór nie podobał się Niemenowi-perfekcjoniście. Jest to bez wątpienia świetna uczta dla fanów dobrej muzyki oraz nie lada gratka dla wielbicieli niekonwencjonalnych rozwiązań. No i może jeszcze dla tych, którzy płyty wolą nabywać drogą kupna, a nie klinięciem myszy.

Autor: Marcin Śmigielski

Fot.: Internet, z wyjątkiem podpisanych

Fleur-de-Lys – na tropie kebeckiej lilijki

220px-Fleur_de_lys_(or).svg

Kwiat lilii, jest bardzo często wykorzystywany w organizacjach harcerskich i skautowskich jako stylizowana figura heraldyczna. Inspiracją do stworzenia tego symbolu jest najbardziej prawdopodobnie pospolity kwiat irys,  z rodziny liliowatych, bardziej znany pod nazwą kosaćca żółtego (iris pseudacorus). Ten kwiat jako swój symbol wybrali Frankowie, którzy pochodzili z Flandrii, gdzie nad rzeką Leie (fr:Lys) rosły całe masy tego kwiecia. Fleur-de-lys jest jedną z najpopularniejszych figur heraldycznych na świecie oprócz takich symboli jak krzyż, orzeł i lew. Pozłacana lilijka na lazurowym tle, począwszy od Średniowiecza, staje się symbolem królestwa francuskiego. Lilijka jest również jednym z najstarszych emblematów na świecie.

Lilia biała (łac: lilium candidum)

Lilie są wieloletnimi roślinami cebulkowymi, dziko rosnącymi w różnych strefach półkuli północnej. Ta roślina była ceniona przez starożytnych jako środek leczniczy a dla chrześcijan, w szczególności lilia biała stanowi od wieków symbol czystości i niewinności.

Kosaciec żółty (łac: iris pseudacorum)

To właśnie ten irys z rodziny liliowatych stał się inspiracją do stworzenia symbolu francuskiej rodziny królewskiej Bourbonów.


Fleur-de lys z kebeckiej flagi – forma graficzna jest bardzo zbliżona do bourbońskiej lilijki, jedynie kolor jest odmienny, tło pozostało zbliżone i jest w kolorze jasnego błękitu.

 

Tak wyglądała korona Ludwika XIV. Niestety nie przetrwała ona do naszych czasów – została jak wiele innych cennych pamiątek monarchii francuskiej przetopiona podczas Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Jedynie korona Ludwika XV przetrwała i jest przechowywana w Luwrze w galerii Apollona.

 

Za władcę, który wprowadził symbol lilijki uważa się Chlodwiga, w V wieku n.e władcę frankijskiego.

 

Herb byłego prezydenta RP Lecha Wałęsy, który został mu przydzielony przez Urząd Heraldyczny Królestwa Szwecji z okazji nadania Królewskiego Orderu Serafinów. Tarcza herbowa nawiązuje do herbu Gdańska, gdzie jeden z krzyży został zastąpiony  białą lilią symbolizującą Matkę Boską Częstochowską.

 

Przykład herbu Rawicz II, gdzie wykorzystana jest symbolika lilii, bardzo rzadkiego elementu występującego w polskiej heraldyce.

 

Jeden z nielicznych przykładów wykorzystania lilii w herbach polskich miast – powyżej herb miasta Bielska-Białej. Herb miasta składa się z dwóch tarcz, co jest dozwolone w heraldyce municypalnej jedynie w przypadku połączenia dwóch miast. W przypadku Bielska-Białej nastąpiło to w 1951 roku. Na lewej tarczy widnieją trzy lilie, nawiązujące do godła biskupów wrocławskich.

 

Flaga kanadyjskiej prowincji Quebec.

Flaga Quebecu w obecnej formie, została po raz pierwszy wciągnięta na maszt przed parlamentem prowincjalnym w stolicy prowincji, mieście Quebec w dniu 21 stycznia 1948 roku o godz. 15:00. Ten dzień jest uważany jako Dzień Flagi w prowincji Quebec i czczony ze zmiennym entuzjazmem – w zależności od tego która partia jest u władzy  – prokonfederacyjna czy separatystyczna, która sama się określa w zgrabny i dyplomatyczny sposób jako partia suwerennościowa.

Autor:  Zbigniew Paweł Wasilewski herbu – Rogala po mieczuIlustracje: internet

Montrealska Orkiestra Symfoniczna we własnym gmachu

OSM Hall

Założona w 1934 roku przez grupę melomanów i przy poparciu władz Quebecu. Orkiestra Symfoniczna Montrealu dawała początkowo koncerty w szkole Le Plateau i parkach miejskich. Dziś jest jednym z głównych organizmów kulturalnych miasta i nosi z dumą jego nazwę. Jednym z jej pierwszych szefów był zasłużony muzyk Wilfried Pelletier. Wielki rozwój artystyczny orkiestry w  latach powojennych  dokonał się  przy poparciu państwa oraz dzięki nowo przybyłym muzykom pochodzenia europejskiego.  Jednym z głównych architektów restrukturyzacji orkiestry był Igor Markevitch, który w latach pięćdziesiątych stworzył z niej stabilny zespół. Podczas kadencji dyrektora Zubina Mehty (1961-67), orkiestra odbyła w 1962 roku swe pierwsze zagraniczne tournee obejmujące Moskwę, Leningrad, Paryż i Wiedeń. Rok później otrzymała do dyspozycji wielką salę koncertową w centrum miasta na Place des Arts.  Mehta zapoczątkował współpracę orkiestry z Operą Montrealską, wystawiając liczne opery, z których szereg odniosło ogromny sukces. Do rozwoju O.S.M.  przyczynili się także inni dyrygenci którzy czasowo lub okazjonalnie ją prowadzili. : Charles Munch, Otto Klemperer, Bruno Walter, Igor Strawiński, Leopold Stokowski, Leonard Bernstein. W latach  1978-2002 roku dyrygentem i dyrektorem artystycznym był Charles Dutoit, którego zasługi dla  orkiestry są niepodważalne.

Kent Nagano, obecny szef OSM.

Orkiestra daje rocznie (łącznie z festiwalami) około 100 koncertów, ściągając ponad 500 tysięcy melomanów. .

Doskonałość  zespołu została potwierdzona w czasie 40  tournee krajowych i zagranicznych, w tym 30 pod dyrekcją Ch. Dutoit . Orkiestra wyjeżdżała wielokrotnie do Europy i Azji. Niejednokrotnie grała w Nowym Yorku w  Carnegie Hall. W Polsce występowała w roku 1994 dając koncerty w Warszawie i Poznaniu. Oprócz regularnych abonamentowych koncertów  orkiestra oferowała mieszkańcom Montrealu koncerty niedzielne, galowe, w ramach festiwalu Mozart-Plus (w Katedrze Notre-Dame), serie tematyczne (np.Beethoven, muzyka fortepianowa) oraz poranki dla dzieci. Występowała także z koncertami muzyki popularnej w Arenie Maurice-Richard, a w okresie letnim w parkach miejskich. Orkiestra dokonała dotychczas 100  nagrań (Decca, Emi, Philips, CBC),  z których ponad połowa otrzymała nagrody krajowe bądż międzynarodowe. W grudniu 1984 roku   przyznano jej « Disque de Platine » za sprzedaż ponad 100 tys. kopii « Bolero » – Ravela. W  lutym 1996 roku zdobyła nagrodę « Grammy » za « Trojanie » – Berlioza. W  2004 roku otrzymała nagrodę « Juno » za nagranie 5 i 9 Symfonii Szostakowicza.W 2008 otrzymała Grand Prix za wykonanie opery O.Messieana ,,Św.Franciszek z Asyżu”. Zbiegło się to z 75 rocznicą istnienia zespołu. W kwietniu 2002 roku Charles Dutoit ustąpił z funkcji dyrektora artystycznego wskutek nieporozumień z orkiestrą. Na jego miejsce mianowano Kenta Nagano, dyrygenta japońskiego pochodzenia.

U ubiegłym roku orkiestra doczekała się wreszcie po 30 latach oczekiwania, własnej sali koncertowej ,,Maison symphonique.” Gmach ten usytuowany przy rogu ulic Maisonneuve i St-Urbain stał się 6-tą salą kompleksu Place-des-Arts. Może ona może pomieścić 1900 słuchaczy, jest też 200 dodatkowych miejsc za orkiestrą przeznaczonych dla chórzystów lub  słuchaczy.  W trakcie budowy zastosowano najnowsze technologie dla całkowitego wyizolowania  zewnętrznego hałasu, a 70% powierzchni wykonano z drzewa bukowego, co wspaniale wpływa na akustykę.

Sala ma być wykorzystywana  240 dni w ciągu roku. Około 20% budżetu orkiestry pochodzi ze źródeł  rządowych i miejskich,  ale prawie połowa to wpływy z nagrań (radio, TV) i ze sprzedaży biletów. Pozostała część wpływów pochodzi z corocznej kampanii subskrypcji, dotacji różnych firm  (Air Canada, Esso, Bell Canada) oraz od osób prywatnych. Dzięki swym osiągnięciom, uznaniu publiczności i krytyki, Orkiestra Symfoniczna  Montrealu stała się pierwszoplanową instytucją muzyczną i ambasadorem kulturalnym  całej Kanady. Jest wizytówką i chlubą Montrealu.

Autor: Radosław Rzepkowski

Zdjęcia: internet

Kanada z bardzo bliska, czyli klonami wiosna w Kanadzie się zaczyna

8

Zanim Białe Skóry zaczęły zasiedlać kontynent Siedzącego Byka, Czerwonoskórzy mieli się tutaj bardzo dobrze, niczym zbytnio nie niepokojeni. Mieli swoje tradycje, wierzenia, małe kłótnie międzyplemienne, które skutecznie były rozwiązywane wykopanym toporem wojennym, lub po prostu zasiadali dookoła ogniska i wypalali fajkę pokoju – coś w rodzaju negocjacji lub pertraktacji. Prowadzili żywot szczęśliwy, zgodny z rytmem natury, której byli nieodłącznym elementem i której hołdowali wiedząc, że ich egzystencja uzależniona jest właśnie od łaskawości tej natury. Szanowali wszystkie elementy otaczające ich: rzeki, wodę, drzewa, las i  zwierzynę w niej żyjącą. Brali od natury tylko tyle ile im do życia starczy, nie troskając się o handel lub zysk.

I wtedy przyszedł Białoskóry i zburzył całą tę harmonię. Po pierwsze nauczył ich pić, handlować, oszukiwać, kłamać, niszczyć, wyzyskiwać, a przy tym narzucił im z całą bezwzględnością swoją religię, przemianował ich godność – ponazywał ich francuskimi lub angielskimi imionami.

Dzisiaj polityka oficjalna Kanady szanuje i respektuje różnorodność kulturową, która jest zagwarantowana przez Kartę Praw i Wolności (konstytucji tutaj nie mamy ponieważ ciągle jesteśmy kolonią brytyjską i wszyscy jesteśmy poddanymi brytyjskiej koronie). Lecz jeśli chodzi o Indian, to pomimo tego, że posiadają wielkie przywileje, tendencja jest taka, aby ich pozostawić samym sobie: to znaczy, aby po prostu z czasem zanikła ich tożsamość, aby zintegrowali się z całym tym amalgamatem kanadyjskim i by tym samym pozbyć się raz na zawsze Indian i kwestii indiańskiej, ponieważ jest to nacja, która prawie zawsze sprzeciwia się wszystkim projektom rządowym, które z ekologią nie mają nic wspólnego. Indianie są dzisiaj katalizatorem najbardziej szalonych pomysłów Białoskórego i stoją na straży Matki-Natury. Dzisiaj Indianie mieszkają w rezerwatach (słowo, którego nie cierpię, ponieważ kojarzy mi się ze zwierzętami, ogrodem zoologicznym lub parkiem pod szczególną ochroną, co w ich wypadku jest szczególną hipokryzją ze strony rządu kanadyjskiego).

Dziś proponuję wspólny wypad do tych bardzo gościnnych Indian, do ich rezerwatu i historii o klonach, które oprócz liścia na fladze kanadyjskiej, dają też miód.

Na wiosnę klony się budzą, i soki zaczynają krążyć w ich konarach. W nocy jest mróz, w ciągu dnia temperatura osiąga ok. 15 Cº i wówczas  soki, które podeszły na górne partie klonu, opadają siłą grawitacji w dół, a wtedy wystarczy tylko podstawić w umiejętny sposób wiadereczko i zbierać ten sok. Dlaczego? Dlatego, że jest słodki:


Szopa, w której odparowuje się sok klonowy, gdy zima jeszcze i śniegi zalewają lasy:


Kadzie z sokiem klonowym zawieszone nad ogniem – gotujący się sok staje się syropem o wyższym stężeniu cukru:


Kadź z gotującym się sokiem klonowym z bardzo bliska:


Nowoczesne tipi:


Tipi czekające na generalny remont?


Struktura nowego tipi już stoi. Skóry łosia na nim zawisną czy brezent?


Najbardziej stężona forma syropu klonowego wylana na śnieg, małym patyczkiem nawija się zżelowany syrop i robi w ten sposób lizaka – doskonały deser po posiłku:


Stara Indianka, Abenaki, opowiadająca o ich stylu życia:


Na koniec mały Indianin Abenaki, wnuczek babci Abenaki, która tak interesująco opowiadała o ich tradycjach:


Nie sądzę, aby ten dzieciak zamieszkał kiedykolwiek w Montrealu, gdzie życie jest regulowane regulaminami, prawami, paragrafami, gdzie wszystko jest kontrolowane z aptekarską dokładnością: wywózka śmieci, parkowanie samochodów, wywieszanie prania, instalacja anteny satelitarnej, przebywanie w parku, dokarmianie wiewiórek, spacer z pieskiem, prace remontowe od tej do tej godziny, te śmieci miasto zabierze tamte musisz sam zawieźć gdzieś tam dalej i zapłacić za zdeponowanie ich. A jak chcesz kupić dom (tipi w ich wypadku), to ci podsuną pod nos całą litanię restrykcji, zaostrzeń, przeciwwskazań, zakazów, nakazów, obowiązków itp. itd. Taki mały Abenaki niegłupi przecież jest i powie sobie pod nosem: „Jakie te Białe Skóry prymitywne są” i powróci na klonową polanę, gdzie wszystko  jest takie proste, harmonijne, łagodne, pogodne i godne… Howgh!

Tekst i zdjęcia: Z. P. Wasilewski

Ludwik XX Burbon

h-20-2596485-1316731708

W stolicy Wenezueli, Caracas, znajduje się bank – Banco Occidental de Descuento, którego vice-prezesem od 2005 roku,  jest Luis Alfonso de Borbon Martinez-Bordiu. Luis Alfonso poznał swoją żonę, córkę prezesa banku w którym pracuje, podczas studiów w Hiszpanii, która jest jego ojczyzną par excellence. W 2004 roku, 06 listopada, zakochani w sobie – wenezuelska córka hiszpańskich konkwistadorów, Maria Margarita Santaella oraz Luis Alfonso de Borbon Martinez-Bordiu biorą ślub w małym kościółku pod wezwaniem Św. Stanisława z Krakowa (Saint Stanislas de Cracovie), w Dominikańskiej miejscowości La Romana.


Ślub Jego Królewskiej Wysokości Ludwika XX z Księżną Marią Margaritą.

Od 2005 roku, zamieszkali w Caracas, wenezuelskiej metropolii, uważanej za jedną z najniebezpieczniejszych na świecie. Małżeństwo doczekało się trójki potomstwa: Eugenie, urodzona w 2007 oraz dwóch bliźniaków, Luis i Alfonso urodzeni w 2010 roku. Urodzony w 1974 roku Luis Alfonso, posiada oprócz obywatelstwa hiszpańskiego również francuskie. Ogólnie znane jest zamiłowanie Hiszpanów we wpisywaniu sobie po kilka imion i co najmniej dwóch nazwisk w metryce urodzenia.


Tarcza herbowa rodu Burbonów.

W przypadku Luisa Alfonso, w jego francuskiej metryce urodzenia widnieje: Louis Alphonse de Bourbon.  Jest on jedynym obywatelem Francji, który ma dopisany tytuł ratyfikowany przez rząd francuski – Jego Królewska Wysokość. Zwracając się do tego obywatela należy zawsze wymienić jego tytuł. Jego Królewska Wysokość Louis de Bourbon – ponieważ pod takim imieniem i nazwiskiem jest znany we Francji odziedziczył wszystkie tytuły po ojcu Alphonsie Bourbon, zmarłym tragicznie w Beaver Creek w Colorado, kiedy to podczas zjazdu narciarskiego 30 stycznia 1989 roku stalowa lina odcięła mu głowę. Historia rodu Burbonów zanotowała przypadek, kiedy to król rozstaje się z tym światem poprzez ścięcie głowy. Odbyło się to w nieco bardziej dramatycznych okolicznościach dokładnie 204 lata wcześniej, kiedy to podczas Wielkiej Rewolucji Francuskiej, król Ludwik XVI został pozbawiony tytułów przez Zgromadzenie Narodowe, oskarżony o zdradę stanu i skazany na śmierć. Wyrok na tym królu został wykonany 21 stycznia 1793 roku, kiedy to Ludwik Kapet, został zgilotynowany jak prosty obywatel. Syn Alphonsa, Louis, po tragicznej śmierci ojca w wieku zaledwie 15-tu lat, odziedziczył wszystkie tytuły po nim wraz z pretensją do tronu.

Herb królewski rodu Burbonów.

Ludwik XX Bourbon, jest 10-tym pokoleniem w prostej linii wywodzącej się od Ludwika XIV. Obecny król Hiszpanii Jan Karol I, jest kuzynem w prostej linii Ludwika XX-tego. Warto przy okazji przypomnieć, że żyjący w Anglii polski arystokrata Adam Karol Czartoryski, jest kuzynem w prostej linii króla hiszpańskiego Jana Karola I-szego, poprzez swoją matkę Marię de los Dolores Bourbon. Obecnie królewska rodzina Francji miewa się bardzo dobrze i posiada spadkobiercę w linii męskiej, starszego z dwojga bliźniaków Ludwika Bourbon, niespełna dwuletniego Księcia Burgundii.

Dlaczego wspominam o tej rodzinie na Kronice Montrealskiej? Ponieważ ród ten jest ściśle związany z historią Quebecu oraz z jego heraldyką, o czym będzie już wkrótce.

Autor: Z. P. Wasilewski

 

Leszek Balcerowicz on Future of Europe – Konferencja w Montrealu

DSC_4580

W środę, 29 lutego 2012 roku, odbyła się konferencja w Faculty Club uniwersytetu McGill w Montrealu z udziałem prof. Leszka Balcerowicza. Konferencja została zorganizowana przez The Polish Institute of Arts and Sciences in Canada oraz The European Centre of Excellence i sponsorowana przez Ambasadę Polską w Ottawie wraz z Konsulatem RP w Montrealu.

Prof. Balcerowicz, polski ekonomista i polityk, przedstawiciel szkoły ekonomicznej zwanej monetaryzmem, był wicepremierem i ministrem finansów w rządach Tadeusza Mazowieckiego, Jana Krzysztofa Bieleckiego i Jerzego Buzka. Był również posłem na Sejm III kadencji (1997-2001), oraz prezesem Narodowego Banku Polskiego (2001-2007). Profesor Balcerowicz jest kawalerem Orderu Orła Białego.

Wykład prof. Balcerowicza.

Część konferencji, w której zaproszeni goście mogli zadawać pytania.


Logo Polskiego Instytutu Naukowego w Kanadzie.

Zebrana publiczność to ok 70 zaproszonych gości ze świata naukowego, studenci i pracownicy naukowi.

Przedstawiciel polskiej placówki dyplomatycznej w Montrealu, konsul RP p. Tadeusz Żyliński.

Konferencja odbyła się w języku angielskim i miała na celu przybliżenie problematyki ekonomicznej w europejskiej strefie euro. Prof. Balcerowicz od 2008 jest członkiem grupy roboczej Unii Europejskiej mającej szukać sposobów wyjścia z kryzysu ekonomicznego.

Opracował: Z. P. Wasilewski

Fot: Z. P. Wasilewski