DSC_0016

Rzeźby lodowe

Miasteczko Saint-Côme, byłoby jednym z wielu dziesiątek podobnych i nie wyróżniających się miasteczek w całej prowincji More »

_DSC0042

Indiańskie Lato

Wyjątkowo ciepła temperatura w ciągu października wystarczyła, by wszyscy zaczęli mówić o Indiańskim Lecie. Czym rzeczywiście More »

huitre

Boso ale w ostrygach

Od wieków ostrygi są wyszukanym daniem smakoszy dobrej kuchni oraz romantyków. Ostryga od czasów antycznych uchodzi More »

ville-msh1

Góra Świętego Hilarego w kolorze dojrzałej dyni

Góra Św. Hilarego ( fr: Mont St-Hilaire) jest jedną z 8 gór (a raczej wzgórz ze More »

24pazdziernika2016Wojcik1

Henryk Wójcik (1947-2018)

Polonia montrealska pożegnała Henryka Wójcika w piątek 07 grudnia 2018 na uroczystej mszy pogrzebowej w kościele More »

Domestic_Goose

Milczenie Gęsi

Wraz z nastaniem pierwszych chłodów w Kanadzie oczy i uwaga konsumentów jest w wielkiej mierze skupiona More »

rok-ireny-sendlerowej-logo

2018 rok Sendlerowej

Uchwała Sejmu Rzeczpospolitej Polskiej z dnia 8 czerwca 2017 r.w sprawie ustanowienia roku 2018 Rokiem Ireny More »

Parc-Oméga1

Mega przygoda w parku Omega

Park Omega znajduje się w miejscowości Montebello w połowie drogi między Gatineau i Montrealem. Został założony More »

homer-simpson-krzyk-munch

Bliskie spotkanie ze służbą zdrowia.Nowela

Nie tak bardzo dawno temu w wielkiej światowej metropolii na kontynencie północno-amerykanskim w nowoczesnym państwie Kanadzie, More »

Flower-for-mother

Dzień Matki

Dzień Matki obchodzony jest w ponad 40 krajach na świecie. W Polsce mamy świętują 26 maja, More »

DSC_0307

Christo Stefanoff- zapomniany mistrz światła i koloru

W kanadyjskiej prowincji Quebek, znajduje się miasteczko Val David otoczone malowniczymi Górami Laurentyńskimi. W miasteczku tym More »

2970793045_55ef312ed8

Ta Karczma Wilno się nazywa

Rzecz o pierwszych osadnikach polskich w Kanadzie. W kanadyjskich archiwach jako pierwszy Polak imigrant z polski More »

Capture d’écran 2018-04-01 à 20.00.04

Rezurekcja w Parafii Św. Krzyża w Montrealu

W Montrealu oprócz czterech polskich parafii katolickich, zarządzanych przez Franciszkanów jest jeszcze jedna polska parafia należąca More »

Capture d’écran 2018-03-25 à 12.47.16

Wielkanoc w Domu Seniora

W sobotę 24 marca 2018 uczniowie z montrealskiego Szkolnego Punktu Konsultacyjnego przy Konsulacie RP w Montrealu More »

DSC_4819

Gęsie pipki i długi lot do punktu lęgu

Jak się mają gęsie pipki do długiego gęsiego lotu ? A jak się ma piernik do More »

embleme-insecte-montreal

Montrealski admirał

Entomologicznym emblematem prowincji Quebek  jest motyl admirał. W 1998 roku, Quebeckie Stowarzyszenie Entomologów zorganizowało publiczne głosowanie More »

Capture d’écran 2018-03-20 à 15.21.11

XVII Konkurs Recytatorski w Montrealu

W robotę 17 marca 2018 r. odbył  się XVII Konkurs recytatorski w Montrealu. W konkursie brały More »

herb templariuszy

Sekret Templariuszy

Krucjata albigeńska, jaką zorganizował przeciwko heretykom Kościół Katolicki w XIII wieku, zniszczyła doszczętnie społeczność Katarów, dzięki More »

Capture d’écran 2018-03-14 à 17.54.19

IV Edycja Festiwalu Stella Musica

Katarzyna Musiał jest współzałożycielką i dyrektorem Festivalu Stella Musica, promującego kobiety w muzyce. Inauguracyjny koncert odbył More »

800px-August_Franz_Globensky_by_Roy-Audy

Saga rodu Globenskich

August France (Franz) Globensky, Globenski, Glanbenkind, Glaubenskindt, właśc. August Franciszek Głąbiński (ur. 1 stycznia 1754 pod More »

Bez-nazwy-2

Błękitna Armia Generała Hallera

Armia Polska we Francji zwana Armią Błękitną (od koloru mundurów) powstała w czasie I wojny światowej z inicjatywy More »

DSC_4568

Polowanie na jelenia wirginijskiego, czyli jak skrócić zimę w Montrealu

Jest z pewnością wiele osób nie tylko w Montrealu, którym dokuczają niedogodności kanadyjskiej zimy. Istnieje jednak More »

CD-corps-diplomatique

Konsulat Generalny RP w Montrealu-krótki zarys historyczny

Konsulat Generalny w Montrealu jest jednym z trzech pierwszych przedstawicielstw dyplomatycznych powołanych przez rząd polski na More »

Capture d’écran 2018-03-07 à 08.47.09

Spotkania Podróżnicze: Krzysztof Tumanowicz

We wtorek, 06 marca w sali recepcyjnej Konsulatu Generalnego w Montrealu odbyło się 135 Spotkanie Podróżnicze. More »

Capture d’écran 2018-02-24 à 09.30.00

Polsko Kanadyjskie Towarzystwo Wzajemnej Pomocy w Montrealu

Polsko-Kanadyjskie Towarzystwo Wzajemnej Pomocy w Montrealu ( PKTWP) powstało w 1934 roku jako nieformalna grupa. Towarzystwo More »

poutine 2

Pudding Kebecki,czyli gastronomiczna masakra

Poutine jest bardzo popularnym daniem kebeckim. Jest to bardzo prosta potrawa złożona generalnie z trzech składników;frytki,świeże kawałki More »

original.1836

Sir Casimir-rzecz o gubernatorze pułkowniku jej królewskiej mości

Przy okazji 205 rocznicy urodzin przypominamy sylwetkę Kazimierza Gzowskiego (1813 Petersburg-1898 Toronto),najsłynniejszego Kanadyjczyka polskiego pochodzenia – More »

Syrop-klonowy

Kanada miodem płynąca

Syrop klonowy powstaje z soku klonowego. Pierwotnie zbierany przez Indian, dziś stanowi istotny element kanadyjskiego przemysłu More »

Capture d’écran 2018-02-22 à 12.57.23

Nowy Konsul Generalny RP w Montrealu, Dariusz Wiśniewski

Dariusz Wiśniewski jest związany z Ministerstwem Spraw Zagranicznych od roku 1994.  Pracę swą rozpoczął w Departamencie More »

24 marzec 2015

Chronologia sprzedaży budynków Konsulatu Generalnego w Montrealu

20 lutego 2018 roku, środowisko polonijne w Montrealu zostało poinformowane bardzo lapidarną wiadomością rozesłaną do polonijnych More »

Hans Kloss – Stawka większa niż śmierć

kloss1

Nie wiem czy wiecie, ale Hans Kloss, czyli agent J-23 wraca! Tak, wiem, że tak mówiło się już wiele razy. Wracał (razem z Brunnerem) w reklamie margaryny w latach dziewięćdziesiątych, jako figura woskowa naturalnej wielkości – przedmiot licytacji na rzecz Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, w teledysku disco polo, w komiksie, książkach, sitcomach i innych bardzo potrzebnych, mniej udanych lub w ogóle bezsensownych odsłonach. Tym razem największy szpieg rodzimej popkultury (bo nikt się chyba już nie przejmuje faktem, że taki ktoś istniał naprawdę, ale pracował nie dla Polski tylko obok) wraca do akcji. Wraca tam gdzie jego miejsce, czyli do kin i na ekrany telewizorów! 16 marca odbędzie się premiera filmu „Stawka większa niż śmierć” w reżyserii Patryka Vegi.

O czym będzie ten film, skoro właściwie wojnę mamy już wygraną? Akcja dzieje się w Königsbergu, w 1945 roku. Hans Kloss wpada na trop skarbu zrabowanego przez nazistów. W intrygę zaangażowany jest stary znajomy Klossa – Hermann Brunner. Kloss, próbując pokrzyżować plany wroga, stara się ocalić z wojennej pożogi piękną Elzę, dla której gotów będzie zaryzykować bezpieczeństwo swojej misji. Twórcy „Klossa” nie ukrywają inspiracji klasyką gatunku – filmami „Tylko dla orłów” i „Komandosi z Nawarony”. „Hans Kloss. Stawka większa niż śmierć” to trzymający w napięciu, szpiegowski film wojenny utrzymany w klimacie legendarnego serialu, ale opowiedziany językiem współczesnego kina – ze spektakularnymi efektami specjalnymi i dynamiczną, pełną suspensu akcją. W obsadzie znaleźli się znakomici aktorzy w nowych, zaskakujących wcieleniach, a także niezapomniani serialowi antagoniści Brunner i Kloss – Emil Karewicz oraz Stanisław Mikulski, których spotkanie po latach będzie wstępem do pasjonującej podróży w przeszłość i odkrycia jednej z największych tajemnic III Rzeszy” (cytat z materiałów prasowych).

Co ciekawe, akcja filmu ma się składać z retrospekcji (1945 r.) oraz czasów późniejszych. Dlatego role Hansa Klossa i Hermanna Brunera zagra po dwóch aktorów. W postać bohaterskiego szpiega wcielą się: Tomasz Kot i oczywiście Stanisław Mikulski. Jego odwiecznego przeciwnika zagrają: Piotr Adamczyk i Emil Karewicz. Ponadto wystąpią: Daniel Olbrychski (Werner), Marta Żmuda-Trzebiatowska (Elsa), Wojciech Mecwaldowski (Ringle) i Jerzy Bończak (Erich Koch). Jak wspomniałem, całość reżyseruje Partyk Vega. Dla mnie ten właśnie facet jest nadzieją, że ta wersja Klossa godna będzie uwagi. Potrafi dobrze zrobić film zarówno dające do myślenia („Pitbull”) jak i czysto rozrywkowe (serial „Twarzą w twarz”), nie skąpiąc ciekawej intrygi i spektakularnych akcji. Tylko czy nadzieja przerodzi się w pewność? To okaże się po 16 marca.

Autor: Marcin Śmigielski

Fot: www.kloss.pl

San Andres cz. 3 – Kokosy, kwintesencja Karaibów

7

Witam w moim nowym  roboczym stroju fotoreportera. Z całą pewnością; jestem przekonany, że dzięki tej czapce zyskałem sobie przychylność tubylców – nie zostałem okradziony,ani tuż po zachodzie słońca nie oberwałem w mordę. Na San Andres życie  toczy się w tym samym, ustalonym rytmie – rutyna ustalona od wieków z dala od wielkich, politycznych debat.

Stolica San Andres kończy się tam, gdzie pojawiają się krowy na drodze, a droga jest tylko jedna i prowadzi wzdłuż wybrzeża dookoła całej wyspy.

Droga po wschodniej części wyspy jest bardziej cywilizowana i jest większe bezpieczeństwo.

Przewodnicy zdecydowanie nam odradzali, aby się nie przemieszczać po zachodniej części wyspy nawet w biały dzień (sic!). Przejeżdżając po tej jedynej na wyspie drodze, zatrzymaliśmy się jednak przy lesie palm kokosowych i nie mogłem się powstrzymać, aby nie wejść do tego lasu, by wybrać sobie jednego dorodnego orzecha, których tam było w bród.

No i wlazłem tam pod te palmy, uważając, aby jakiś spadający orzech kokosowy nie zrobił mi guza na głowie wielkości orzecha kokosowego. Znalazłem, wydawało mi się, że najdorodniejszy egzemplarz. Przypatrzyłem mu się dokładnie z bliska, oceniłem jakość znaleziska i zacząłem rozprawiać się z tym orzechem. Podejrzewam: Robinson Cruzoe swego czasu musiał sobie nieźle radzić.

W moim przypadku kilka walnięć o asfalt pozwoliło mi dotrzeć do prawdziwego orzecha. Następnie już delikatniej pieprznąłem nim o jakiś kamień i… wreszcie mogliśmy się rozkoszować mleczkiem kokosowym oraz świeżym miąższem kokosowym. Tyle mogę jedynie powiedzieć – delicje – kwintesencja Karaibów.

I jeszcze wspomniana już wyspa – cel mojego marzenia. Wyspa, o której już pierwszego dnia powiedziałem „ja tam po obiedzie muszę kajakiem popłynąć i żadna ulewa mnie nie powstrzyma!”. Jak już nadmieniałem ulewa powstrzymywała mnie przez 4 dni, lecz wreszcie tam dotarłem i o tym właśnie w następnym odcinku. CDN


Zdjęcia:  Mariola Czech-Wasilewska, Z. P. Wasilewski

San Andres cz. 2 – Walki kogutów (wpis tylko dla dorosłych)

5

Na wakacjach zawiera się znajomości nadzwyczaj łatwo, pomaga w tym rum, piwo, dobre pozytywne nastawienie i relaks oraz fakt, że turysta na wakacjach przynależy do tej samej kategorii społecznej – nie ma tam adwokatów, lekarzy, dentystów, polityków, piekarzy ani sprzątaczek – wszyscy są turystami. A zatem któregoś razu: – Hi, are you comming from Montreal? – zapytała nas ta skośnooka beauty. – Yes, and you? – odpowiedziałem pytaniem na pytanie. – We came from Toronto, my name is Fanny – kontynuowała kanadyjska Filipinka. – Nice to meet you Fanny, you have a really funny name Fanny – zaczepiłem, starając się przetestować ich poczucie humoru. W odpowiedzi usłyszałem chichotanie. – Hi, hi ,hi – odpowiedziała Fanny. Pomyślałem sobie „OK, zdali egzamin na poczucie humoru podobne do mojego, zatem możemy razem wybrać się nawet na… walkę kogutów. Dlaczego? Z żoną nigdy byśmy sami na to nie poszli, jednak Funny jest obeznana z tym, ponieważ na Filipinach te walki również są popularne. Jej mąż, potomek ukraińskich emigrantów o imieniu Roman, kazał nazywać się Ron (co w języku Cortazara znaczy: rum. I które to miano, wierzcie mi, nosił z wielką godnością i miłością do tego trunku!)

Jednak zanim wybrałem się na ten spektakl, poszedłem do przewodnika w hotelu z zapytaniem, czy ten mój szalony pomysł jest dobry, to znaczy, czy idąc tam, nie narażam bezpieczeństwa mojego i nowo poznanych znajomych. Mój przewodnik powiedział, że najlepszym rozwiązaniem będzie, abym zaangażował taryfiarza jako przewoźnika na miejsce tej koguciej rzezi, a przy okazji jako osobistego przewodnika, który jest znany na wyspie (oni wszyscy się tam znają). Poza tym może nam wytłumaczyć na czym polega to całe wydarzenie.

Tak też zrobiłem. Dogadałem się o cenę z taksówkarzem Octavio i wsiedliśmy do jego taxi, by po 15-tu minutach być już na miejscu. Byliśmy świadkami przygotowań kogutów do walki, bo oprócz tego, że te koguty są trenowane, to przed samą walką doczepia się im dodatkowy metalowy kolec na łapy, aby jeszcze bardziej mogły poranić przeciwnika.

W tym samym czasie jakiś facet  – menadżer danego koguta -  zbiera zakłady. Odbywa się to bez żadnych papierów, żadnych kwitów. Ktoś daje komuś do łapy pewną kwotę pieniędzy i odchodzi.

Później się dowiedziałem, że zakłady są rzędu 50 $ US za jedną walkę. W walce kogutów nie ma remisów – jest tylko wygrana lub przegrana. Tak więc jest łatwość w wypłacaniu wygranych lub nie ma wątpliwości co do pogodzenia się z przegraną.

Uwagi na marginesie: W  osobistym odczuciu spektakl uczyniony z tej walki jest jak najbardziej barbarzyńskim szczytem bestialstwa. Lecz dla rdzennych tubylców, którzy wyrośli przecież w tej kulturze takie wydarzenie jest jak najbardziej na porządku dziennym. Poza tym jeszcze kilka wieków temu ich potomkowie traktowani byli  bardzo podobnie – jak najgorszej kategorii bydło.

Powstrzymując się jednak od komentarza  poniżej zdjęcia, które  chyba są bardziej wymowne:

 

Ludzie na arenie zdają się być bardzo skoncentrowani na walce nie zawracając sobie zbytnio głowy intruzami z aparatem fotograficznym, skoro z pensji ok. 250 US $ na miesiąc,  stawiają na jedną walkę ok  50-ciu dolarów, to ja się wcale nie dziwię, że ich emocje są skierowane w całkiem inną niż turysta stronę. Kogut tresowany do walki jest wart ok. 1500 $ – 2500$.

Dobry kogut potrafi stoczyć ok.10-15 zwycięskich walk, (walka trwa 15 minut) po czym nadchodzi ta ostatnia, gdzie przegrywa, bardzo często zadziobany na śmierć. W przypadku naszej walki, kogut został zadeklarowany przez sędziów jako znokautowany i walka została przerwana. Octavio powiedział nam, że ten kogut jeśli zostanie wykurowany i dojdzie do siebie zostanie wykorzystany jako reproduktor w kurniku kogucich Rambo  – całkiem zasłużona emerytura, jak na weterana koguciej areny!

Na koniec pozostaje mi tylko realizacja mojego marzenia – wyspa, którą zobaczyłem pierwszego dnia z okna mojego hotelu. Powiedziałem wtedy „ja tam po obiedzie muszę kajakiem popłynąć i żadna ulewa mnie nie powstrzyma!”. Ulewa powstrzymywała mnie przez 4 dni, lecz w dniu, gdy tam dotarłem… ale o tym następnym razem.
CDN

Zdjęcia i tekst: Z. P. Wasilewski

Montreal – muzyka w Domach Kultury

394533_329540513731227_137432109608736_1284181_1989746616_n

Montreal znany jest z bogatego życia kulturalnego. Niektórzy uważają to miasto za stolicę kulturalną Kanady. Obok « Maisons des Arts », Centrow Sztuki i Centrow Socjo-kulturalnych, doniosłą rolę w krzewieniu kultury spełniają w nim miejskie domy kultury. Stanowią one centrum życia kulturalnego prawie w każdej większej dzielnicy. Pierwszy dom  kultury został otwarty w 1981 roku przez mera Montrealu Jeana Drapeau.

Dom Kultury: Verdun

Obecnie  na wielkim obszarze naszej metropolii takich domów jest kilkanaście. Przyjęły one nazwy dzielnic lub ulic: Cote-des-Neiges, Rosemont, Plateau Mont-Royal, Ahuntsic, Notre Dame de Grace, Villeray, Mercier, Pointe-aux-Trembles, Marie-Uguay, Langelier, Frontenac.

Dom Kultury: Plateau-Mont-Royal

Poza bibliotekami, salami kinowymi, centrami informacji, salami wystaw, posiadają   sale prób i sale koncertowe przeznaczone na imprezy muzyczne. Spośród różnych form muzykowania  największe pole przyznaje się tam   muzyce wokalnej.

Dom Kultury: Marie-Uguay

Od pierwszych lat istnienia placówki te angażowały młodych wokalistów, którzy zyskiwali później szerszy rozgłos. Ci młodzi, zapaleni artyści, szukający konfrontacji z publicznością i doświadczenia korzystali więc chętnie z możliwości występu na estradzie. Taka prezentacja uwieńczona sukcesem pozwalała im szybciej i pewniej wkroczyć na rynek koncertowy. Dlatego w ramach promocji talentów domy kultury angażują  często śpiewaków-stażystów z Atelier Opery. Popularnością cieszą  się też koncerty jazzowe. Niektóre placówki zawarły  porozumienie z Conservatoire de musique w Montrealu, które rekomenduje bardziej utalentowanych uczniów. W ten sposób publiczność ma okazję  do odkrycia nowych talentów.

 Dom Kultury: Pierrefonds-Roxboro

Każdy dom kultury  stanowi samodzielną jednostkę, ale wszystkie utrzymywane są przez władze miasta. Obok koncertów muzyki wokalnej organizują one  koncerty muzyki instrumentalnej, recitale fortepianowe, wieczory poetycko-muzyczne, spektakle dla dzieci i inne imprezy. Rolę domu kultury spełnia też słynna Chapelle historique du Bon Pasteur która może pochwalić się posiadaniem wspaniałego fortepianu koncertowego firmy Fazioli. Rozpowszechnioną  metodą rezerwacji miejsc są tzw. laissez-passez (przepustki) o które można starać się na tydzień przed imprezą. W przypadku braku potwierdzenia rezerwacji do 10 minut przed rozpoczęciem imprezy, miejsce anuluje się. Ta formuła przyjęła się zresztą i w innych salach koncertowych, wydaje się dobrze funkcjonować i sale są zwykle pełne.

Dom Kultury: Montreal-Nord

Ażeby wystąpić na koncercie artysta musi zgłosić się do dyrekcji domu kultury lub Wydziału Kultury miasta Montreal. Powinien przedłożyć podanie i projekt programu, przedstawić swoje  dotychczasowe osiągnięcia i nagrania. Wymagana jest również  obecność zainteresowanego na audycji kwalifikacyjnej.

Dom Kultury: Mercier

Sale koncertowe w domach kultury są raczej intymne, liczą 150-300 miejsc. Nie są więc przystosowane do organizowania wielkich imprez. Często koncertowi towarzyszy słowo wiążące konferansjera.  Wprowadza on w epokę, przybliża sylwetki kompozytorów, co  stanowi ważny element koncertu. Zapowiedzi imprez można odnaleźć w prasie codziennej, tygodniku « Voir » i w « La Scena Musicale » a także w biuletynach informacyjnych poszczególnych placówek. Imprezy są finansowane z budżetu miasta, niekiedy dotowane przez prywatnych sponsorów. Dlatego są one w większości bezpłatne co sprzyja szerszemu upowszechnianiu kultury muzycznej wśród mieszkańców Montrealu.  W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat domy kultury utrwaliły swe ważne miejsce w życiu i sercach montrealczyków. Wykonują one doskonałą pracę w krzewieniu kultury wychodząc na przeciw oczekiwaniom społeczeństwa. Obliczono że w sumie  organizują 1000 spektakli i setki wystaw rocznie!  Należy im życzyć dalszych sukcesów w pracy na tym polu.

Dom Kultury: Cote-des-Neiges

Autor: Radosław Rzepkowski

Zdjęcia: internet

Karaibskie San Andres i Providencia w porze deszczowej cz. 1

16

Na archipelag San Andres i Providencia, przypuszczalnie odkryty przez Krzysztofa Kolumba podczas jego pierwszej ekspedycji w 1492 roku, wybraliśmy się w porze deszczowej. Wybór ten był podyktowany wypadającym wolnym tygodniem pracy, ale również bardzo niskimi cenami. Pora deszczowa na Karaibach wcale nie oznacza, że będzie lało cały czas, lecz że istnieje możliwość gwałtownych opadów. Generalnie są to deszcze tropikalne i ciągle jest bardzo gorąca temperatura jak dla Kanadyjczyka.

Niestety w naszym konkretnym przypadku lało jak cholera i to prawie przez cały nasz pobyt, z wyjątkiem jednego całego dnia i dwóch razy po pół dnia. Mimo wszystko udało nam się wyciągnąć maksimum z tej podróży, skupiając się na poznawaniu tej wyspy oraz ludzi na niej mieszkających, skoro o kąpieli w morzu ani o opalaniu nie było mowy.

W czasie naszego pobytu wyspiarze przygotowywali się powoli do Świąt Bożego Narodzenia. w sklepach choinki z dekoracjami a na ulicach dekoracje o tematyce bożonarodzeniowej a także… kiczowate, szkaradne, plastikowe żółte palmy:

Ludność jest w przeważającej części potomkami afrykańskich niewolników pracujących na plantacjach kokosów. Posługują się dwoma językami: część mówi angielsko-kreolskim, a część hiszpańsko-kreolskim.

Pierwotnie wyspa słynęła z zasobów palmy kokosowej, która była uprawiana masowo i eksportowana do Stanów Zjednoczonych. Dzisiaj już na kokosach nikt kokosów nie zbija. Najważniejszym źródłem dochodów jest turystyka i strefa wolnocłowa, gdzie nie płaci się podatków i ceny na luksusowe artykuły takie jak odzież, kosmetyki, wyroby tytoniowe i alkohol są bardzo niskie.

Dlatego na całej wyspie jest wszechobecna policja turystyczna (tak o niej na tej wyspie mówią tubylcy). W czasie niskiego sezonu funkcjonariuszy jest około 200, a w czasie wysokiego sezonu turystycznego rząd Kolumbii wysyła następnych 200 policjantów, do pilnowania porządku. Bo turysta jest takim stworzeniem naiwnym, który czasami nie zdaje sobie sprawy z zagrożenia jakie na niego czyha. Jest potulną istotką, która przyjeżdża na wyspę, wszystko fotografuje, wszystkiemu się dziwi, wszystko kupuje, ma dużo kasiory więc można go bardzo łatwo oskubać. Ja sam dałem się ponieść tej iluzji, widząc te małe dziewczynki handlujące na wybrzeżu muszelkami. Takie śliczne i trzęsące się z zimna, i na pewno głodne, którym rodzice kazali pracować, aby zarobić parę groszy na chleb. I sam wzruszony dogłębnie tym obrazkiem już miałem ochotę kupić od nich cały ten kram, przeznaczając zarobione przez nie pieniądze na ich szkołę. Lecz w pewnym momencie pewna turystka zadała pytanie przewodnikowi czy szkolnictwo na wyspie jest obowiązkowe i otrzymała odpowiedź, że nie!

I olśniło mnie, ponieważ zapomniałem, że rząd czasami ingeruje w sprawy edukacji zmuszając rodziców, aby posyłali swe dzieci do szkoły. Mnie się zawsze wydawało, że to rodzice instynktownie mają pragnienie, aby dać własnemu dziecku jak najlepsze wykształcenie. Okazuje się, że rodzice sami niewyedukowani nie mają absolutnie takiej potrzeby. Zrezygnowałem zatem z mojego szlachetnego zamiaru, ponieważ prawdopodobnie tatuś tych dziewczynek przegrywa zarobione przez nie pieniądze na walkach kogutów (o których będzie mowa w następnym odcinku). Bardzo popularnych walk kogutów, organizowanych w weekendy. Iluzoryczność w takich egzotycznych miejscach jest wprost fenomenalna i ulec jej można bardzo szybko. Wynika to z tego, że fizycznie wchodzi się w inny wymiar. Dlatego turystykę należy raczej traktować jak film, do którego akcji nie można wejść i pomóc go polepszyć lub poprawić. A sprzedawcy na ulicach stolicy tej wyspy są wszechobecni i handlują dosłownie wszystkim – owocami na straganie zmontowanym z taczki, lub wypiekami własnej domowej roboty noszonymi na swej głowie.

Sprzedać starają się wszystko co tylko mogą. Mnie przechadzającego się z żoną pierwszego dnia po wybrzeżu, zaczepił mężczyzna proponując cygara, rum, marihuanę, kokainę i nawet dziewczynę (sic!) w razie potrzeby. Odpowiedziałem mu grzecznie, że na razie wszystko jest OK, i że dzisiaj niczego mi do szczęścia nie brakuje. Dla niego to znaczyło tyle,  że jestem potencjalnym klientem i że skoro dzisiaj jest OK to jutro może być inaczej. Dlatego nazajutrz jak nas tylko ponownie zauważył, to znów podszedł i zaczął ten sam refren. Zatem powiedziałem mu, że nie jesteśmy zwolennikami narkotyków, ani innych odurzających substancji i że moja żona działa aktywnie w organizacji międzynarodowej zwalczającej narkotyki. Na co nasz dealer odpuścił… Spytałem go tylko jak mu na imię. I odpowiedział mi… Jesus (fonetycznie Chesus). Powiedziałem „jesteś pierwszym Jezusem, który proponuje mi kokainę”. Chyba nie zrozumiał dowcipu być może dlatego, że nie wiedział czyim imieniem ochrzcili go rodzice. Na koniec sprzedawca mango:

To było nad wyraz interesujące doświadczenie. Otóż ten traktujący bardzo poważnie swój business, właściciel maszyny na korbę do robienia spaghetti z owocu mango, sprzedawał je ulicznym przechodniom. Więc i ja zamarzyłem również popróbować tych lokalnych przysmaków. Podszedłem do biznesmena i rozegrał się dialog:
- Poproszę o jedną porcję, por favor.
- With pleasure  – odpowiedział szef i zaczął kręcić, aż nakręcił całą miseczkę tego owocu, po czym zapytał:
- What do I put on it Sir?
- Put everything, I’d’like a kind of all dressed mango spaghetti please.
- Are you sure sir?
- A hundred percent sur, no doubt!!! – odpowiedziałem.
Więc facet z całym impetem zaczął polewać i posypywać te pyszności octem, pieprzem, solą, dorzucał tobasco, wciskał majonezu tyle ile tylko się  dało i ketchupu, i jeszcze całą tą resztę przypraw, o których nawet mi się nie śniło, i na koniec z uśmiechem powiedział:
- Have fun!
- I certainely will – odpowiedziałem cwaniaczkowi  nie wiedząc co czynię. Bo jak tylko spróbowałem pierwszy kęs, zrozumiałem swój błąd:

O Panno święta, co Jasnej bronisz Częstochowy
I w Ostrej świecisz Bramie! Ty, co gród zamkowy
Nowogródzki ochraniasz z jego wiernym ludem!
Jak mnie dziecko do zdrowia powróciłaś cudem,
(Gdy od płaczącej matki pod Twoją opiekę
Ofiarowany, martwą podniosłem powiekę
I zaraz mogłem pieszo do Twych świątyń progu
Iść za wrócone życie podziękować Bogu),
Tak nas powrócisz cudem na Ojczyzny łono….

Tfu, tfu, tfuuuuuuu! Co za świństwo szkaradne, ohydna maszkarada… Trzeba jednak czasami słuchać przewodników (mango jest dobre, ale tylko z jedną przyprawą i zawsze smakuje inaczej).

Reasumując, miasto jest dziwne, ponieważ tak naprawdę nie wiadomo gdzie jest miasto, a gdzie wieś. W pewnym momencie to zrozumiałem, ale o tym w następnej części opowieści, do której sprawiłem  sobie barwy ochronne w postaci beretu rastamana z dredami, aby ułatwić swoje życie fotoreportera i zintegrować się z krajanami.
CDN

Tekst i zdjęcia: Z. P. Wasileski

Peleas i Melizanda

1329316923

Dramat o nieszczęśliwej miłości Peleasa i Melizandy, przepełniony jest smutkiem i melancholią stanowiącymi nieodłączne elementy życia. Świat w dramacie Maurice’a Maeterlincka jest odrealniony, tajemniczy, a reakcje i zachowania bohaterów pozostają w ścisłym związku z wszechwładnym „przeznaczeniem” panującym nad losem każdego człowieka. Dzieło to miało wskazywać odbiorcom istnienie pozazmysłowej sfery rzeczywistości.

Prapremiera 5-aktowego dramatu lirycznego “Peleas i Melizanda”, na podstawie dramatu Maeterlincka pod tym samym tytułem, odbyła się 30 kwietnia 1902 r. na scenie paryskiej Opera Comiquena i zakończyła… wielkim skandalem. Dochodziło do rękoczynów między zwolennikami nowej muzyki i jej przeciwnikami, przy czym ci drudzy byli w zdecydowanej większości. Kilka razy zanosiło się na to, że trzeba będzie opuścić kurtynę, ale powoli, powoli opera zaczęła zdobywać serca słuchaczy i ostatniego aktu wysłuchano we względnej ciszy. Nie przeszkodziło to jednak przeciwnikom, by zakończyli premierę głośną manifestacją niezadowolenia. Następnego dnia dyskusja przeniosła się na łamy paryskiej prasy.


Co takiego jest w muzyce “Peleasa”, że budziła tak skrajne reakcje? Debussy, uciekając w swoim dziele od potęgi brzmień wagnerowskich dramatów i ich patosu, skupił się bardziej na subtelności i finezji oddania uczuć i nastrojów, przypisując przy tym szczególne znaczenie barwie dźwięku. Feeria barw orkiestry przekraczała wszystko, co w tym czasie było znane w tym względzie. Uczucia w tej muzyce wyrażane są “półgłosem”, miłość i śmierć bez krzyku – obrazuje je jedynie delikatne falowanie linii melodycznej.

W sobotę 03 marca 2012 w sali Claude-Champagnie odbędzie się montrealskie przedstawienie tej Opery, gdzie będzie można w głównej roli tytułowej zobaczyć i posłuchać polskiego tenora mieszkającego w Montrealu, Andrzeja Steca.

Andrzej Stec
Fot: Z. P. Wasilewski

Montrealskie przedstawienie Peleasa i Melizandy można uważać za historyczne ze względu na gościnny udział w niej samego 82-letniego śpiewaka lirycznego (bas), Josepha Rouleau, założyciela Ruchu Dla Sztuki Lirycznej w Quebecu z którego wywodzi się Opera Montrealska.

Miejsce:
Uniwersytet Montrealski, sala Claude-Champagne
220, ave.Vincent-d’Indy
Data:
Sobota, 03 marca 2012
Początek godz. 19:30
Bilety: 25 $

Metrowi muzycy

logo

 Nierzadko jesteśmy zachwyceni melodiami, które wyłaniają się na stacjach metra. Odurzeni tą muzyką, która budzi w nas dawne i nowsze wspomnienia rzucamy  w podziękowaniu drobne. Muzyka w metrze służy ludziom czyli nam wszystkim, przywołuje emocje zbyt często tłumione pracą, gonitwą za pieniędzmi. Jest to muzyka żywa i autentyczna. Ale kim są grający w metrze, których spotykamy na co dzień? Są to zarówno amatorzy jak i profesjonaliści w różnym wieku i różnych narodowości.
Jedni grają tylko dla pieniędzy, inni dla przyjemności praktykowania lub w nadziei że zostaną « odkryci » przez przechodzącego impressario. Dwa lata temu muzycy ukonstytuowali się w ,,Regroupement des Musiciens du Metro de Montreal. ” Zgrupowanie to zastąpiło dawniejsze ,,Association des Musiciens Independants du Metro”.  Jego  celem jest reprezentowanie muzyków wobec STM i obrona  ich interesów. Jest nim także dążenie do harmonijnego współdziałania muzyków z dyrekcją metra, pracownikami i handlowcami. Jeszcze w latach 70-tych muzycy byli « przepędzani » z metra. Na początku lat 80-tych w dalszym ciągu uważano  ich grę za nielegalna. Wówczas to dwunastu  z nich zadecydowało bronić swych praw w sądzie. Dla poparcia swych dążeń zebrali 10 tysięcy podpisów od użytkowników metra i w końcu sąd przyznał im racje, tzn. uznał że nie ma żadnych obiekcji  by uniemożliwiać im granie.


L’AMIM dostosował się do zarzadzeń STM, a biegiem czasu sam opracował własny regulamin funkcjonowania i rezerwacji stanowisk do grania. Niebieskie tabliczki z białą lirą oznaczają miejsca dostępne do grania. Pozwalają one pierwszemu muzykowi pojawiającemu się rano w metrze wsunąć tam kartkę ze swoją rezerwacją. Kolejni chętni dopisują się na kartce. Dziś na czele RMMM  stoi Rada administracyjna która pracuje nad ulepszeniem warunków  pracy muzyków, zwiększenia ilości stanowisk itd. Swego czasu Rada zorganizowala « bank artystów » z myślą o tych,  którzy pragnęliby grać na przyjęciach, weselach, w restauracjach itd. RMMM spełnia rolę pośrednika między muzykami a użytkownikami metra. Co  więcej, pracuje nad ulepszeniem systemu rezerwacji ponieważ zdarza się, że muzycy czekają znaczną część ranka na zewnątrz metra aby zarezerwować najlepsze godziny. Wśród grających przeważają mężczyźni.  Mniejszą aktywność kobiet można wytłumaczyć koniecznością długiego nieraz oczekiwania  na mrozie na otwarcie  metra.


Na niektórych stacjach większym powodzeniem cieszy się muzyka klasyczna, na innych – rozrywkowa. Na jednych stacjach ludzie są bardziej hojni, na innych- mniej. Niektórzy muzycy grają po kilka razy w tygodniu, ale są tacy którzy pojawiają się  codziennie. Można też zarezerwować kilka miejsc w tym samym dniu. Zarobki równają się godzinowemu minimum, nie jest to więc « kopalnia złota ». Generalnie najlepszymi dniami są czwartki, piątki i soboty. Owocne są też okresy przedświąteczne. Liczy się też pogoda. Śnieg i deszcz sprzyjają muzykom, gdyż więcej ludzi przewija się w metrze. RMMM  opracowało przewodnik, w którym zaznaczone są wszystkie miejsca przeznaczone do grania. Zrealizowano w końcu projekt weryfikacji muzyków.


Każdy kandydat musi przejść audycje i po pomyślnej prezentacji otrzymuje pozwolenie w formie legitymacji ze zdjęciem. W ten sposób pozbyto się zwykłych żebraków którzy podszywali się pod muzyków.  Doceniając wszakże wysiłek muzyków grających w metrze bądźmy dla nich bardziej hojni!

Autor: Radosław Rzepkowski
Zdjęcia: internet

Leszek Balcerowicz on Future of Europe – Konferencja w Montrealu

DSC_4580

W środę, 29 lutego 2012 roku, odbyła się konferencja w Faculty Club uniwersytetu McGill w Montrealu z udziałem prof. Leszka Balcerowicza. Konferencja została zorganizowana przez The Polish Institute of Arts and Sciences in Canada oraz The European Centre of Excellence i sponsorowana przez Ambasadę Polską w Ottawie wraz z Konsulatem RP w Montrealu.

Prof. Balcerowicz, polski ekonomista i polityk, przedstawiciel szkoły ekonomicznej zwanej monetaryzmem, był wicepremierem i ministrem finansów w rządach Tadeusza Mazowieckiego, Jana Krzysztofa Bieleckiego i Jerzego Buzka. Był również posłem na Sejm III kadencji (1997-2001), oraz prezesem Narodowego Banku Polskiego (2001-2007). Profesor Balcerowicz jest kawalerem Orderu Orła Białego.

Wykład prof. Balcerowicza.

Część konferencji, w której zaproszeni goście mogli zadawać pytania.


Logo Polskiego Instytutu Naukowego w Kanadzie.

Zebrana publiczność to ok 70 zaproszonych gości ze świata naukowego, studenci i pracownicy naukowi.

Przedstawiciel polskiej placówki dyplomatycznej w Montrealu, konsul RP p. Tadeusz Żyliński.

Konferencja odbyła się w języku angielskim i miała na celu przybliżenie problematyki ekonomicznej w europejskiej strefie euro. Prof. Balcerowicz od 2008 jest członkiem grupy roboczej Unii Europejskiej mającej szukać sposobów wyjścia z kryzysu ekonomicznego.

Opracował: Z. P. Wasilewski

Fot: Z. P. Wasilewski