DSC_0016

Rzeźby lodowe

Miasteczko Saint-Côme, byłoby jednym z wielu dziesiątek podobnych i nie wyróżniających się miasteczek w całej prowincji More »

_DSC0042

Indiańskie Lato

Wyjątkowo ciepła temperatura w ciągu października wystarczyła, by wszyscy zaczęli mówić o Indiańskim Lecie. Czym rzeczywiście More »

huitre

Boso ale w ostrygach

Od wieków ostrygi są wyszukanym daniem smakoszy dobrej kuchni oraz romantyków. Ostryga od czasów antycznych uchodzi More »

ville-msh1

Góra Świętego Hilarego w kolorze dojrzałej dyni

Góra Św. Hilarego ( fr: Mont St-Hilaire) jest jedną z 8 gór (a raczej wzgórz ze More »

24pazdziernika2016Wojcik1

Henryk Wójcik (1947-2018)

Polonia montrealska pożegnała Henryka Wójcika w piątek 07 grudnia 2018 na uroczystej mszy pogrzebowej w kościele More »

Domestic_Goose

Milczenie Gęsi

Wraz z nastaniem pierwszych chłodów w Kanadzie oczy i uwaga konsumentów jest w wielkiej mierze skupiona More »

rok-ireny-sendlerowej-logo

2018 rok Sendlerowej

Uchwała Sejmu Rzeczpospolitej Polskiej z dnia 8 czerwca 2017 r.w sprawie ustanowienia roku 2018 Rokiem Ireny More »

Parc-Oméga1

Mega przygoda w parku Omega

Park Omega znajduje się w miejscowości Montebello w połowie drogi między Gatineau i Montrealem. Został założony More »

homer-simpson-krzyk-munch

Bliskie spotkanie ze służbą zdrowia.Nowela

Nie tak bardzo dawno temu w wielkiej światowej metropolii na kontynencie północno-amerykanskim w nowoczesnym państwie Kanadzie, More »

Flower-for-mother

Dzień Matki

Dzień Matki obchodzony jest w ponad 40 krajach na świecie. W Polsce mamy świętują 26 maja, More »

DSC_0307

Christo Stefanoff- zapomniany mistrz światła i koloru

W kanadyjskiej prowincji Quebek, znajduje się miasteczko Val David otoczone malowniczymi Górami Laurentyńskimi. W miasteczku tym More »

2970793045_55ef312ed8

Ta Karczma Wilno się nazywa

Rzecz o pierwszych osadnikach polskich w Kanadzie. W kanadyjskich archiwach jako pierwszy Polak imigrant z polski More »

Capture d’écran 2018-04-01 à 20.00.04

Rezurekcja w Parafii Św. Krzyża w Montrealu

W Montrealu oprócz czterech polskich parafii katolickich, zarządzanych przez Franciszkanów jest jeszcze jedna polska parafia należąca More »

Capture d’écran 2018-03-25 à 12.47.16

Wielkanoc w Domu Seniora

W sobotę 24 marca 2018 uczniowie z montrealskiego Szkolnego Punktu Konsultacyjnego przy Konsulacie RP w Montrealu More »

DSC_4819

Gęsie pipki i długi lot do punktu lęgu

Jak się mają gęsie pipki do długiego gęsiego lotu ? A jak się ma piernik do More »

embleme-insecte-montreal

Montrealski admirał

Entomologicznym emblematem prowincji Quebek  jest motyl admirał. W 1998 roku, Quebeckie Stowarzyszenie Entomologów zorganizowało publiczne głosowanie More »

Capture d’écran 2018-03-20 à 15.21.11

XVII Konkurs Recytatorski w Montrealu

W robotę 17 marca 2018 r. odbył  się XVII Konkurs recytatorski w Montrealu. W konkursie brały More »

herb templariuszy

Sekret Templariuszy

Krucjata albigeńska, jaką zorganizował przeciwko heretykom Kościół Katolicki w XIII wieku, zniszczyła doszczętnie społeczność Katarów, dzięki More »

Capture d’écran 2018-03-14 à 17.54.19

IV Edycja Festiwalu Stella Musica

Katarzyna Musiał jest współzałożycielką i dyrektorem Festivalu Stella Musica, promującego kobiety w muzyce. Inauguracyjny koncert odbył More »

800px-August_Franz_Globensky_by_Roy-Audy

Saga rodu Globenskich

August France (Franz) Globensky, Globenski, Glanbenkind, Glaubenskindt, właśc. August Franciszek Głąbiński (ur. 1 stycznia 1754 pod More »

Bez-nazwy-2

Błękitna Armia Generała Hallera

Armia Polska we Francji zwana Armią Błękitną (od koloru mundurów) powstała w czasie I wojny światowej z inicjatywy More »

DSC_4568

Polowanie na jelenia wirginijskiego, czyli jak skrócić zimę w Montrealu

Jest z pewnością wiele osób nie tylko w Montrealu, którym dokuczają niedogodności kanadyjskiej zimy. Istnieje jednak More »

CD-corps-diplomatique

Konsulat Generalny RP w Montrealu-krótki zarys historyczny

Konsulat Generalny w Montrealu jest jednym z trzech pierwszych przedstawicielstw dyplomatycznych powołanych przez rząd polski na More »

Capture d’écran 2018-03-07 à 08.47.09

Spotkania Podróżnicze: Krzysztof Tumanowicz

We wtorek, 06 marca w sali recepcyjnej Konsulatu Generalnego w Montrealu odbyło się 135 Spotkanie Podróżnicze. More »

Capture d’écran 2018-02-24 à 09.30.00

Polsko Kanadyjskie Towarzystwo Wzajemnej Pomocy w Montrealu

Polsko-Kanadyjskie Towarzystwo Wzajemnej Pomocy w Montrealu ( PKTWP) powstało w 1934 roku jako nieformalna grupa. Towarzystwo More »

poutine 2

Pudding Kebecki,czyli gastronomiczna masakra

Poutine jest bardzo popularnym daniem kebeckim. Jest to bardzo prosta potrawa złożona generalnie z trzech składników;frytki,świeże kawałki More »

original.1836

Sir Casimir-rzecz o gubernatorze pułkowniku jej królewskiej mości

Przy okazji 205 rocznicy urodzin przypominamy sylwetkę Kazimierza Gzowskiego (1813 Petersburg-1898 Toronto),najsłynniejszego Kanadyjczyka polskiego pochodzenia – More »

Syrop-klonowy

Kanada miodem płynąca

Syrop klonowy powstaje z soku klonowego. Pierwotnie zbierany przez Indian, dziś stanowi istotny element kanadyjskiego przemysłu More »

Capture d’écran 2018-02-22 à 12.57.23

Nowy Konsul Generalny RP w Montrealu, Dariusz Wiśniewski

Dariusz Wiśniewski jest związany z Ministerstwem Spraw Zagranicznych od roku 1994.  Pracę swą rozpoczął w Departamencie More »

24 marzec 2015

Chronologia sprzedaży budynków Konsulatu Generalnego w Montrealu

20 lutego 2018 roku, środowisko polonijne w Montrealu zostało poinformowane bardzo lapidarną wiadomością rozesłaną do polonijnych More »

Category Archives: Fauna

Po wodzie pływa i bernikla się nazywa

DSC_4551

Park Des Rapides w dzielnicy Lasalle, okazuje się być istnym ogrodem ornitologicznym gdzie można podziwiać kilkanaście rzadkich okazów ptactwa typowego dla Quebecu. Najbardziej zdumiewający jest fakt, że park znajduje się nieopodal ruchliwej arterii miejskiej i prawdopodobnie hałas silników spalinowych jest zagłuszany skutecznie poprzez szum wody z rzeki Św.Wawrzyńca, przelewającej się poprzez skaliste dno. Wiele ptaków obrało sobie ten park jako miejsce lęgu inne jako miejsce postoju w dalszej drodze na północ Kanady.

Drugi tydzień marca każdego roku, charakteryzuje się wzmożonym ruchem migracyjnym gęsi kanadyjskiej, która okres mrozów spędziła na łąkach w Stanach Zjednoczonych. Nad Montrealem w okresie od połowy marca do połowy kwietnia, widać i słychać całą masę rozwrzeszczanych kluczy gęsi zmierzających na północ.

Gęś Kanadyjska (Bernikla Kanadyjska)

Niektóre z tych gęsi pozostaną na okres lata w parku Des Rapides w Lasalle. Latem będzie można obserwować stadka młodych gęsiaków pływających w towarzystwie rodziców.

Gniazda są budowane na niedostępnych dla wycieczkowiczów wysepkach.

Bernikla Kanadyjska




Dla urozmaicenia i cieszenia wzroku, pojawia się od czasu do czasu para kaczek Krzyżówek.

Samiczka Krzyżówki.

Widok na wpół jesienny  – to już coraz bardziej wiosna, pomimo suchych liści na drzewie z tamtego roku oraz wielkich plam topniejącego śniegu.

W parku tego dnia pojawiła się cała armia domorosłych i profesjonalnych fotografów ze sprzętem. Fotografującym z telefonu, kompaktowymi aparacikami aż do potężnych teleobiektywów na trójnogach. Największe zagęszczenie tych ornitologicznych paparazzi zauważyłem na mostku, wszyscy z aparatami skierowanymi w jedną stronę gotowi do oddania serii strzałów z aparatu.

Gwiazda dzisiejszego dnia: Czapla Modra (łac: ardeas herodias). To właśnie na tego ptaka wyczekiwali dzisiejsi paparazzi. W sferach miłośników fauny poszła fama, że od wczoraj pojawiła się pierwsza para Czapli Modrej w parku Des Rapides. Skorzystałem z nadarzającej się okazji aby po kwadransie wyczekiwania stać się posiadaczem powyższego trofeum.

Bardzo płochliwy i kolorystyczny Kapturnik (łac;lophodytes cucullatus) z rodziny kaczkowatych.

Epoletnik, bardzo ruchliwy, skrywający się w konarach drzew.

Gotowe gniazdo nad brzegiem rzeki w mokradłach, które już niedługo zostanie zajęte przez jeden z kilkunastu rzadkich okazów ptactwa wodnego.

Gorąco polecam odwiedzenie tego parku, jest doskonale zagospodarowany, a alejki do spacerowania są interesująco zaprojektowane. Jest to zarazem miejsc na piknik, oraz na kontemplację  natury przy szumie przewalających się fal majestatycznej rzeki Św. Wawrzyńca.

Adres: Dzielnica Lasalle, przy skrzyżowaniu 7-mej Avenue i bulwaru Lasalle. Parking bezpłatny, wstęp do parku bezpłatny, zakaz wstępu z psami i rowerami.

Zdjęcia i tekst:  Z. P. Wasilewski

Johnny Cay – wyspa marzeń

25

Wyspa, którą ujrzałem z okna mojego hotelu już pierwszego dnia, i na  którą chciałem popłynąć nawet kajakiem, okazała się odległą aż o 1,5 km od wyspy San Andres. A poza tym, i tak ulewne deszcze nie pozwalały przez całe 4 dni na realizację tego przedsięwzięcia. Posłuchaliśmy rad przewodników, aby wykupić sobie wycieczkę po morzu.

Dzięki temu zobaczyliśmy o wiele więcej, bo opłynęliśmy cały archipelag – łącznie cztery wysepki – a wyspa Johnny Cay, okazała się tą najpiękniejszą.

Pogoda tego jednego jedynego dnia dopisała nam, lecz przez to był okropny nawał turystów, spragnionych podobnie jak ja jakichkolwiek atrakcji. Mimo wszystko szczęśliwie udało mi się zrobić kilka fotek, unikając tych tłumów.

Zaraz po dopłynięciu, serwowany był koktajl lokalny zwany Coco Loco (Zwariowany Kokos). Przewodnik uprzedzał nas, żeby nie nadużywać tego wynalazku, ponieważ nie gwarantuje, że po takim drinku wszyscy będą się zachowywać normalnie. Drink ten jest komponowany z mleczka kokosowego, do którego dolewa się mieszankę alkoholi takich jakie akurat są pod ręką. Ja sobie przypomniałem, że kiedyś w moich czasach nazywało się to koktajlem Mołotowa. No, ale nic, trzeba było koniecznie skosztować tej mikstury podawanej w świeżym orzechu kokosowym. Po jakimś czasie zaczepiłem jednego z turystów:
- Hi, any sympton after your Coco Loco drink?
- Well, it taste strange and it’s very strong, and what about you?
- Well, in my case doesn’t make any difference because i’m born crazy.
- Oh, I see… – uśmiechnął się znacząco ten jegomość i chyba naprawdę uwierzył w to co powiedziałem, a zresztą, kto wie…?

Na wyspie nikt nie mieszka na stałe. Jest jedynie jedna restauracja prowadzona przez syna wiekowego pana z siwą brodą, z którym pogawędziłem sobie chwileczkę. Mianowicie zdradził mi on, sekret swojej długowieczności – 86 lat  – tylko i wyłącznie w jego mniemaniu dzięki popijaniu codziennie wina z owocu noni, którą widać na mej dłoni:

Na obiad zaserwowano pieczoną rybę z ryżem i pieczonym owocem chlebowca. To takie jeżopodobne, kolczaste i w zielonym kolorze – sporych rozmiarów zwisające z drzewa.

W ogóle cała wyspa obfituje w bujną roślinność. Oprócz chlebowca są przecież jeszcze wspomniane kokosy i banany. Morze natomiast obfituje  mnóstwem ryb i owoców morza, na jednym ze zdjęć widać np. kalmara. Natura na wyspie jest przyjazna, więc i ryby nie są bojaźliwe – nawet udało mi się podejść Krabika Kolumbika.

Sam archipelag San Andres y Providencia chlubi się tym, że okala je morze o siedmiu odcieniach błękitu. Ja sam doliczyłem się bez cienia wątpliwości ok. 5-ciu. Zatem nie wątpię, że jest to prawdą. Oprócz tego jest to  jedno z niewielu miejsc na świecie, posiadające tak idealne warunki na uprawianie windsurfingu.

Spacer dookoła wyspy zabrał nam dosłownie 18 minut i to było genialne uczucie – dookoła Morze Karaibskie, dal, przestrzeń a pośrodku taka mała kropka piasku obficie porośnięta palmami. Tam miało się uczucie wolności, tej Nieznośnej Lekkości Bytu…

Na tej niewielkiej, mającej tylko 5 hektarów wyspie, rosną nie tylko wszędobylskie palmy kokosowe, ale i żyją… kolorowe iguany! Jeszcze wcześniej dowiedziałem się, o żyjącej tam, sporych rozmiarów pomarańczowej. Jest ona wegetarianką uwielbiającą marchewkę, i dlatego właśnie posiada ten nietypowy kolor skóry. Zabrało mi około godziny, aby ją wreszcie wypatrzyć i zrobić przepiękny portret:

Archipelag San Andres jest miejscem, do którego powrócę, ponieważ nie nasyciłem się nim do woli. Muszę jeszcze zobaczyć wyspę Providencia, która znajduje się znacznie dalej od San Andres, i na którą można się dostać małymi avionetkami i gdzie nie ma hoteli, lecz istnieje „agroturystyka”, bowiem można przenocować u wyspiarzy – spędzić tam dzień lub dwa i powrócić do bazy, czyli do hotelu na San Andres.

Nazajutrz po tych niezapomnianych wrażeniach, szybkie pakowanie walizek i wyjazd na lotnisko. Rzut oka z okna samolotu na San Andres, którą opuszczaliśmy z prawdziwym żalem. I  widziany z góry obraz wyspy w  kształcie serca -   Johnny Cay, porównywana do Bora Bora Karaibów.

Na Bora Bora nigdy nie byłem, lecz skoro mówią, że podobna, to w takim razie jest więcej niż jedno rajskie miejsce na ziemi. A potem  już tylko białe chmury – jak kanadyjski śnieg…

Zdjęcia i tekst: Z. P. Wasilewski

Zobacz również:
- SAN ANDRES – Z. P. Wasilewski  film

San Andres cz. 2 – Walki kogutów (wpis tylko dla dorosłych)

5

Na wakacjach zawiera się znajomości nadzwyczaj łatwo, pomaga w tym rum, piwo, dobre pozytywne nastawienie i relaks oraz fakt, że turysta na wakacjach przynależy do tej samej kategorii społecznej – nie ma tam adwokatów, lekarzy, dentystów, polityków, piekarzy ani sprzątaczek – wszyscy są turystami. A zatem któregoś razu: – Hi, are you comming from Montreal? – zapytała nas ta skośnooka beauty. – Yes, and you? – odpowiedziałem pytaniem na pytanie. – We came from Toronto, my name is Fanny – kontynuowała kanadyjska Filipinka. – Nice to meet you Fanny, you have a really funny name Fanny – zaczepiłem, starając się przetestować ich poczucie humoru. W odpowiedzi usłyszałem chichotanie. – Hi, hi ,hi – odpowiedziała Fanny. Pomyślałem sobie „OK, zdali egzamin na poczucie humoru podobne do mojego, zatem możemy razem wybrać się nawet na… walkę kogutów. Dlaczego? Z żoną nigdy byśmy sami na to nie poszli, jednak Funny jest obeznana z tym, ponieważ na Filipinach te walki również są popularne. Jej mąż, potomek ukraińskich emigrantów o imieniu Roman, kazał nazywać się Ron (co w języku Cortazara znaczy: rum. I które to miano, wierzcie mi, nosił z wielką godnością i miłością do tego trunku!)

Jednak zanim wybrałem się na ten spektakl, poszedłem do przewodnika w hotelu z zapytaniem, czy ten mój szalony pomysł jest dobry, to znaczy, czy idąc tam, nie narażam bezpieczeństwa mojego i nowo poznanych znajomych. Mój przewodnik powiedział, że najlepszym rozwiązaniem będzie, abym zaangażował taryfiarza jako przewoźnika na miejsce tej koguciej rzezi, a przy okazji jako osobistego przewodnika, który jest znany na wyspie (oni wszyscy się tam znają). Poza tym może nam wytłumaczyć na czym polega to całe wydarzenie.

Tak też zrobiłem. Dogadałem się o cenę z taksówkarzem Octavio i wsiedliśmy do jego taxi, by po 15-tu minutach być już na miejscu. Byliśmy świadkami przygotowań kogutów do walki, bo oprócz tego, że te koguty są trenowane, to przed samą walką doczepia się im dodatkowy metalowy kolec na łapy, aby jeszcze bardziej mogły poranić przeciwnika.

W tym samym czasie jakiś facet  – menadżer danego koguta -  zbiera zakłady. Odbywa się to bez żadnych papierów, żadnych kwitów. Ktoś daje komuś do łapy pewną kwotę pieniędzy i odchodzi.

Później się dowiedziałem, że zakłady są rzędu 50 $ US za jedną walkę. W walce kogutów nie ma remisów – jest tylko wygrana lub przegrana. Tak więc jest łatwość w wypłacaniu wygranych lub nie ma wątpliwości co do pogodzenia się z przegraną.

Uwagi na marginesie: W  osobistym odczuciu spektakl uczyniony z tej walki jest jak najbardziej barbarzyńskim szczytem bestialstwa. Lecz dla rdzennych tubylców, którzy wyrośli przecież w tej kulturze takie wydarzenie jest jak najbardziej na porządku dziennym. Poza tym jeszcze kilka wieków temu ich potomkowie traktowani byli  bardzo podobnie – jak najgorszej kategorii bydło.

Powstrzymując się jednak od komentarza  poniżej zdjęcia, które  chyba są bardziej wymowne:

 

Ludzie na arenie zdają się być bardzo skoncentrowani na walce nie zawracając sobie zbytnio głowy intruzami z aparatem fotograficznym, skoro z pensji ok. 250 US $ na miesiąc,  stawiają na jedną walkę ok  50-ciu dolarów, to ja się wcale nie dziwię, że ich emocje są skierowane w całkiem inną niż turysta stronę. Kogut tresowany do walki jest wart ok. 1500 $ – 2500$.

Dobry kogut potrafi stoczyć ok.10-15 zwycięskich walk, (walka trwa 15 minut) po czym nadchodzi ta ostatnia, gdzie przegrywa, bardzo często zadziobany na śmierć. W przypadku naszej walki, kogut został zadeklarowany przez sędziów jako znokautowany i walka została przerwana. Octavio powiedział nam, że ten kogut jeśli zostanie wykurowany i dojdzie do siebie zostanie wykorzystany jako reproduktor w kurniku kogucich Rambo  – całkiem zasłużona emerytura, jak na weterana koguciej areny!

Na koniec pozostaje mi tylko realizacja mojego marzenia – wyspa, którą zobaczyłem pierwszego dnia z okna mojego hotelu. Powiedziałem wtedy „ja tam po obiedzie muszę kajakiem popłynąć i żadna ulewa mnie nie powstrzyma!”. Ulewa powstrzymywała mnie przez 4 dni, lecz w dniu, gdy tam dotarłem… ale o tym następnym razem.
CDN

Zdjęcia i tekst: Z. P. Wasilewski

Quebec – prowincja kanadyjska wszystkich świętych, czyli łyk przejrzystego powietrza

2

Quebec, wraz z Ontario jest jedną z dwóch prowincji, które są zaczątkiem federacji kanadyjskiej. Dwie odrębne kultury, dwa odrębne języki angielski i francuski, dwie odrębne religie protestantyzm i katolicyzm oraz animozje historyczne przeniesione ze starego kontynentu Anglików i Francuzów. Quebec ma swoją historię nierozłącznie związaną z religią katolicką. Do lat 70-tych ubiegłego wieku wiele instytucji, jak szpitale, sierocińce, szkoły, były pod zwierzchnictwem kościoła katolickiego. Od roku 1970 wprowadzono całkowitą laicyzację tej prowincji lecz nazwy ulic, parków, gór i miejscowości zostały nietknięte. Dlatego dzisiaj wiele małych osad posiada takie nazwy jak: Saint-Tite, Saint-Zotique, Sainte-Eulalie (Święta-Eulalia), Sainte-Justine, Sainte-Anne i tak dalej aż do kompletnego wyczerpania całej listy świętych. Dlatego ja tę prowincję nazywam prowincją wszystkich świętych.

W Montrealu istnieje ogromna ilość parków, gdzie zimą można spotkać całą masę wiewiórek, pomimo tego montrealczycy bardzo chętnie opuszczają to miasto chociaż na kilka chwil w czasie weekendu, aby poobcować z naturą, z dala od miejskiego smrodu, zgiełku i brudu.

Pierwszym napotkanym zwiastunem, baaardzo powoli zbliżającej się wiosny, jest właśnie ta niemiłosiernie wygłodzona wiewiórka, której głód pokonał strach i kazał jej podejść do fotoreportera z nadzieją, że dostanie coś do jedzenia. Niestety nie byłem przygotowany na tak niezręczną sytuację. Następnym razem, zabiorę ze sobą worek orzeszków ziemnych.

W Parku Narodowym Saint-Bruno, jest kilka posiadłości znaczących lub debilnie bogatych ludzi. Między nimi Guy Laliberté, twórca Cirque du Soleil, człowiek, którego fortunę ocenia się na miliardy dolarów. Idąc dalej wypielęgnowaną dróżką, mijamy stary młyn wodny; dzisiaj zamieniony na muzeum przyrody.

Mijamy zamarznięty o tej porze roku Żurawinowy Strumyk i ten pejzaż, taki typowy dla kanadyjskiej zimy – późna zima lub bardzo wczesna wiosna – czas kiedy klony budzą się do życia…

A klony te, tą bardzo wczesną wiosną, puszczają tak szybko soki, które są tak bardzo bardzo bogate w cukier, że Kanadyjczykom pozostaje tylko wyrabiać z nich syrop klonowy o konsystencji miodu – naleśniki zatopione w tym syropie są tutaj prawdziwym rarytasem. Wreszcie dotarliśmy do posiadłości właściciela Cirque du Soleil, brama była otwarta, lecz nie pytałem się przez domofon zamontowany w obumierającym drzewie, czy Guy ma świeżo zaparzoną kawę.

Po kilku minutach spaceru, ciągle w pobliżu posiadłości tego oligarchy, następna brama tym razem otwarta, lecz doszedłem do wniosku, że to była tylko służba w służbowych BMW, która przyjechała, aby posprzątać i doglądnąć posesję. Później minęliśmy amatorów zimowych sportów, których było bardzo wielu…

A poprzez murowany mostek, wobec zamarzniętego Książęcego Jeziora, bardzo szybkim truchtem udaliśmy się na parking. Dotlenieni i wygłodniali spojrzeliśmy sobie w oczy z rozpaczą w oczach – co jemy? Oczywiście pierogi!!!

fot.  Z. P. Wasilewski Canada

Panama – fauna

6

I gdy tak sobie podziwialiśmy tam tą faunę, pstrykając zdjęcia na prawo i lewo, i na oślep, aby niczego nie stracić, w pewnym momencie nasz przewodnik, stojąc na pirodze, wskazuje palcem w oddali i poważnie mówi:
- A to jest koń!
I nagle poruszenie: co? gdzie koń? jaki koń? co to za koń? Na co przewodnik ciągle bardzo poważnie tłumaczy:
- Koń to jest czteronożny ssak z rodziny nieparzystokopytnych, przywieziony z Europy do Ameryki…
I w tym momencie wszyscy jak jeden zaczęli mu bić brawa akceptując jego niewinny żart z chłonnych egzotyki turystów. Zabawa była obopólna.

Rzeka Chagres, Panama. Ponoć w głębi tego zdjęcia widać krokodyli łeb: