DSC_0016

Rzeźby lodowe

Miasteczko Saint-Côme, byłoby jednym z wielu dziesiątek podobnych i nie wyróżniających się miasteczek w całej prowincji More »

_DSC0042

Indiańskie Lato

Wyjątkowo ciepła temperatura w ciągu października wystarczyła, by wszyscy zaczęli mówić o Indiańskim Lecie. Czym rzeczywiście More »

huitre

Boso ale w ostrygach

Od wieków ostrygi są wyszukanym daniem smakoszy dobrej kuchni oraz romantyków. Ostryga od czasów antycznych uchodzi More »

ville-msh1

Góra Świętego Hilarego w kolorze dojrzałej dyni

Góra Św. Hilarego ( fr: Mont St-Hilaire) jest jedną z 8 gór (a raczej wzgórz ze More »

24pazdziernika2016Wojcik1

Henryk Wójcik (1947-2018)

Polonia montrealska pożegnała Henryka Wójcika w piątek 07 grudnia 2018 na uroczystej mszy pogrzebowej w kościele More »

Domestic_Goose

Milczenie Gęsi

Wraz z nastaniem pierwszych chłodów w Kanadzie oczy i uwaga konsumentów jest w wielkiej mierze skupiona More »

rok-ireny-sendlerowej-logo

2018 rok Sendlerowej

Uchwała Sejmu Rzeczpospolitej Polskiej z dnia 8 czerwca 2017 r.w sprawie ustanowienia roku 2018 Rokiem Ireny More »

Parc-Oméga1

Mega przygoda w parku Omega

Park Omega znajduje się w miejscowości Montebello w połowie drogi między Gatineau i Montrealem. Został założony More »

homer-simpson-krzyk-munch

Bliskie spotkanie ze służbą zdrowia.Nowela

Nie tak bardzo dawno temu w wielkiej światowej metropolii na kontynencie północno-amerykanskim w nowoczesnym państwie Kanadzie, More »

Flower-for-mother

Dzień Matki

Dzień Matki obchodzony jest w ponad 40 krajach na świecie. W Polsce mamy świętują 26 maja, More »

DSC_0307

Christo Stefanoff- zapomniany mistrz światła i koloru

W kanadyjskiej prowincji Quebek, znajduje się miasteczko Val David otoczone malowniczymi Górami Laurentyńskimi. W miasteczku tym More »

2970793045_55ef312ed8

Ta Karczma Wilno się nazywa

Rzecz o pierwszych osadnikach polskich w Kanadzie. W kanadyjskich archiwach jako pierwszy Polak imigrant z polski More »

Capture d’écran 2018-04-01 à 20.00.04

Rezurekcja w Parafii Św. Krzyża w Montrealu

W Montrealu oprócz czterech polskich parafii katolickich, zarządzanych przez Franciszkanów jest jeszcze jedna polska parafia należąca More »

Capture d’écran 2018-03-25 à 12.47.16

Wielkanoc w Domu Seniora

W sobotę 24 marca 2018 uczniowie z montrealskiego Szkolnego Punktu Konsultacyjnego przy Konsulacie RP w Montrealu More »

DSC_4819

Gęsie pipki i długi lot do punktu lęgu

Jak się mają gęsie pipki do długiego gęsiego lotu ? A jak się ma piernik do More »

embleme-insecte-montreal

Montrealski admirał

Entomologicznym emblematem prowincji Quebek  jest motyl admirał. W 1998 roku, Quebeckie Stowarzyszenie Entomologów zorganizowało publiczne głosowanie More »

Capture d’écran 2018-03-20 à 15.21.11

XVII Konkurs Recytatorski w Montrealu

W robotę 17 marca 2018 r. odbył  się XVII Konkurs recytatorski w Montrealu. W konkursie brały More »

herb templariuszy

Sekret Templariuszy

Krucjata albigeńska, jaką zorganizował przeciwko heretykom Kościół Katolicki w XIII wieku, zniszczyła doszczętnie społeczność Katarów, dzięki More »

Capture d’écran 2018-03-14 à 17.54.19

IV Edycja Festiwalu Stella Musica

Katarzyna Musiał jest współzałożycielką i dyrektorem Festivalu Stella Musica, promującego kobiety w muzyce. Inauguracyjny koncert odbył More »

800px-August_Franz_Globensky_by_Roy-Audy

Saga rodu Globenskich

August France (Franz) Globensky, Globenski, Glanbenkind, Glaubenskindt, właśc. August Franciszek Głąbiński (ur. 1 stycznia 1754 pod More »

Bez-nazwy-2

Błękitna Armia Generała Hallera

Armia Polska we Francji zwana Armią Błękitną (od koloru mundurów) powstała w czasie I wojny światowej z inicjatywy More »

DSC_4568

Polowanie na jelenia wirginijskiego, czyli jak skrócić zimę w Montrealu

Jest z pewnością wiele osób nie tylko w Montrealu, którym dokuczają niedogodności kanadyjskiej zimy. Istnieje jednak More »

CD-corps-diplomatique

Konsulat Generalny RP w Montrealu-krótki zarys historyczny

Konsulat Generalny w Montrealu jest jednym z trzech pierwszych przedstawicielstw dyplomatycznych powołanych przez rząd polski na More »

Capture d’écran 2018-03-07 à 08.47.09

Spotkania Podróżnicze: Krzysztof Tumanowicz

We wtorek, 06 marca w sali recepcyjnej Konsulatu Generalnego w Montrealu odbyło się 135 Spotkanie Podróżnicze. More »

Capture d’écran 2018-02-24 à 09.30.00

Polsko Kanadyjskie Towarzystwo Wzajemnej Pomocy w Montrealu

Polsko-Kanadyjskie Towarzystwo Wzajemnej Pomocy w Montrealu ( PKTWP) powstało w 1934 roku jako nieformalna grupa. Towarzystwo More »

poutine 2

Pudding Kebecki,czyli gastronomiczna masakra

Poutine jest bardzo popularnym daniem kebeckim. Jest to bardzo prosta potrawa złożona generalnie z trzech składników;frytki,świeże kawałki More »

original.1836

Sir Casimir-rzecz o gubernatorze pułkowniku jej królewskiej mości

Przy okazji 205 rocznicy urodzin przypominamy sylwetkę Kazimierza Gzowskiego (1813 Petersburg-1898 Toronto),najsłynniejszego Kanadyjczyka polskiego pochodzenia – More »

Syrop-klonowy

Kanada miodem płynąca

Syrop klonowy powstaje z soku klonowego. Pierwotnie zbierany przez Indian, dziś stanowi istotny element kanadyjskiego przemysłu More »

Capture d’écran 2018-02-22 à 12.57.23

Nowy Konsul Generalny RP w Montrealu, Dariusz Wiśniewski

Dariusz Wiśniewski jest związany z Ministerstwem Spraw Zagranicznych od roku 1994.  Pracę swą rozpoczął w Departamencie More »

24 marzec 2015

Chronologia sprzedaży budynków Konsulatu Generalnego w Montrealu

20 lutego 2018 roku, środowisko polonijne w Montrealu zostało poinformowane bardzo lapidarną wiadomością rozesłaną do polonijnych More »

Fleur-de-Lys – na tropie kebeckiej lilijki

220px-Fleur_de_lys_(or).svg

Kwiat lilii, jest bardzo często wykorzystywany w organizacjach harcerskich i skautowskich jako stylizowana figura heraldyczna. Inspiracją do stworzenia tego symbolu jest najbardziej prawdopodobnie pospolity kwiat irys,  z rodziny liliowatych, bardziej znany pod nazwą kosaćca żółtego (iris pseudacorus). Ten kwiat jako swój symbol wybrali Frankowie, którzy pochodzili z Flandrii, gdzie nad rzeką Leie (fr:Lys) rosły całe masy tego kwiecia. Fleur-de-lys jest jedną z najpopularniejszych figur heraldycznych na świecie oprócz takich symboli jak krzyż, orzeł i lew. Pozłacana lilijka na lazurowym tle, począwszy od Średniowiecza, staje się symbolem królestwa francuskiego. Lilijka jest również jednym z najstarszych emblematów na świecie.

Lilia biała (łac: lilium candidum)

Lilie są wieloletnimi roślinami cebulkowymi, dziko rosnącymi w różnych strefach półkuli północnej. Ta roślina była ceniona przez starożytnych jako środek leczniczy a dla chrześcijan, w szczególności lilia biała stanowi od wieków symbol czystości i niewinności.

Kosaciec żółty (łac: iris pseudacorum)

To właśnie ten irys z rodziny liliowatych stał się inspiracją do stworzenia symbolu francuskiej rodziny królewskiej Bourbonów.


Fleur-de lys z kebeckiej flagi – forma graficzna jest bardzo zbliżona do bourbońskiej lilijki, jedynie kolor jest odmienny, tło pozostało zbliżone i jest w kolorze jasnego błękitu.

 

Tak wyglądała korona Ludwika XIV. Niestety nie przetrwała ona do naszych czasów – została jak wiele innych cennych pamiątek monarchii francuskiej przetopiona podczas Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Jedynie korona Ludwika XV przetrwała i jest przechowywana w Luwrze w galerii Apollona.

 

Za władcę, który wprowadził symbol lilijki uważa się Chlodwiga, w V wieku n.e władcę frankijskiego.

 

Herb byłego prezydenta RP Lecha Wałęsy, który został mu przydzielony przez Urząd Heraldyczny Królestwa Szwecji z okazji nadania Królewskiego Orderu Serafinów. Tarcza herbowa nawiązuje do herbu Gdańska, gdzie jeden z krzyży został zastąpiony  białą lilią symbolizującą Matkę Boską Częstochowską.

 

Przykład herbu Rawicz II, gdzie wykorzystana jest symbolika lilii, bardzo rzadkiego elementu występującego w polskiej heraldyce.

 

Jeden z nielicznych przykładów wykorzystania lilii w herbach polskich miast – powyżej herb miasta Bielska-Białej. Herb miasta składa się z dwóch tarcz, co jest dozwolone w heraldyce municypalnej jedynie w przypadku połączenia dwóch miast. W przypadku Bielska-Białej nastąpiło to w 1951 roku. Na lewej tarczy widnieją trzy lilie, nawiązujące do godła biskupów wrocławskich.

 

Flaga kanadyjskiej prowincji Quebec.

Flaga Quebecu w obecnej formie, została po raz pierwszy wciągnięta na maszt przed parlamentem prowincjalnym w stolicy prowincji, mieście Quebec w dniu 21 stycznia 1948 roku o godz. 15:00. Ten dzień jest uważany jako Dzień Flagi w prowincji Quebec i czczony ze zmiennym entuzjazmem – w zależności od tego która partia jest u władzy  – prokonfederacyjna czy separatystyczna, która sama się określa w zgrabny i dyplomatyczny sposób jako partia suwerennościowa.

Autor:  Zbigniew Paweł Wasilewski herbu – Rogala po mieczuIlustracje: internet

Montrealska Orkiestra Symfoniczna we własnym gmachu

OSM Hall

Założona w 1934 roku przez grupę melomanów i przy poparciu władz Quebecu. Orkiestra Symfoniczna Montrealu dawała początkowo koncerty w szkole Le Plateau i parkach miejskich. Dziś jest jednym z głównych organizmów kulturalnych miasta i nosi z dumą jego nazwę. Jednym z jej pierwszych szefów był zasłużony muzyk Wilfried Pelletier. Wielki rozwój artystyczny orkiestry w  latach powojennych  dokonał się  przy poparciu państwa oraz dzięki nowo przybyłym muzykom pochodzenia europejskiego.  Jednym z głównych architektów restrukturyzacji orkiestry był Igor Markevitch, który w latach pięćdziesiątych stworzył z niej stabilny zespół. Podczas kadencji dyrektora Zubina Mehty (1961-67), orkiestra odbyła w 1962 roku swe pierwsze zagraniczne tournee obejmujące Moskwę, Leningrad, Paryż i Wiedeń. Rok później otrzymała do dyspozycji wielką salę koncertową w centrum miasta na Place des Arts.  Mehta zapoczątkował współpracę orkiestry z Operą Montrealską, wystawiając liczne opery, z których szereg odniosło ogromny sukces. Do rozwoju O.S.M.  przyczynili się także inni dyrygenci którzy czasowo lub okazjonalnie ją prowadzili. : Charles Munch, Otto Klemperer, Bruno Walter, Igor Strawiński, Leopold Stokowski, Leonard Bernstein. W latach  1978-2002 roku dyrygentem i dyrektorem artystycznym był Charles Dutoit, którego zasługi dla  orkiestry są niepodważalne.

Kent Nagano, obecny szef OSM.

Orkiestra daje rocznie (łącznie z festiwalami) około 100 koncertów, ściągając ponad 500 tysięcy melomanów. .

Doskonałość  zespołu została potwierdzona w czasie 40  tournee krajowych i zagranicznych, w tym 30 pod dyrekcją Ch. Dutoit . Orkiestra wyjeżdżała wielokrotnie do Europy i Azji. Niejednokrotnie grała w Nowym Yorku w  Carnegie Hall. W Polsce występowała w roku 1994 dając koncerty w Warszawie i Poznaniu. Oprócz regularnych abonamentowych koncertów  orkiestra oferowała mieszkańcom Montrealu koncerty niedzielne, galowe, w ramach festiwalu Mozart-Plus (w Katedrze Notre-Dame), serie tematyczne (np.Beethoven, muzyka fortepianowa) oraz poranki dla dzieci. Występowała także z koncertami muzyki popularnej w Arenie Maurice-Richard, a w okresie letnim w parkach miejskich. Orkiestra dokonała dotychczas 100  nagrań (Decca, Emi, Philips, CBC),  z których ponad połowa otrzymała nagrody krajowe bądż międzynarodowe. W grudniu 1984 roku   przyznano jej « Disque de Platine » za sprzedaż ponad 100 tys. kopii « Bolero » – Ravela. W  lutym 1996 roku zdobyła nagrodę « Grammy » za « Trojanie » – Berlioza. W  2004 roku otrzymała nagrodę « Juno » za nagranie 5 i 9 Symfonii Szostakowicza.W 2008 otrzymała Grand Prix za wykonanie opery O.Messieana ,,Św.Franciszek z Asyżu”. Zbiegło się to z 75 rocznicą istnienia zespołu. W kwietniu 2002 roku Charles Dutoit ustąpił z funkcji dyrektora artystycznego wskutek nieporozumień z orkiestrą. Na jego miejsce mianowano Kenta Nagano, dyrygenta japońskiego pochodzenia.

U ubiegłym roku orkiestra doczekała się wreszcie po 30 latach oczekiwania, własnej sali koncertowej ,,Maison symphonique.” Gmach ten usytuowany przy rogu ulic Maisonneuve i St-Urbain stał się 6-tą salą kompleksu Place-des-Arts. Może ona może pomieścić 1900 słuchaczy, jest też 200 dodatkowych miejsc za orkiestrą przeznaczonych dla chórzystów lub  słuchaczy.  W trakcie budowy zastosowano najnowsze technologie dla całkowitego wyizolowania  zewnętrznego hałasu, a 70% powierzchni wykonano z drzewa bukowego, co wspaniale wpływa na akustykę.

Sala ma być wykorzystywana  240 dni w ciągu roku. Około 20% budżetu orkiestry pochodzi ze źródeł  rządowych i miejskich,  ale prawie połowa to wpływy z nagrań (radio, TV) i ze sprzedaży biletów. Pozostała część wpływów pochodzi z corocznej kampanii subskrypcji, dotacji różnych firm  (Air Canada, Esso, Bell Canada) oraz od osób prywatnych. Dzięki swym osiągnięciom, uznaniu publiczności i krytyki, Orkiestra Symfoniczna  Montrealu stała się pierwszoplanową instytucją muzyczną i ambasadorem kulturalnym  całej Kanady. Jest wizytówką i chlubą Montrealu.

Autor: Radosław Rzepkowski

Zdjęcia: internet

POŻEGNANIE EMILII DRĄŻYK

Pani Mila

24 lutego odeszła od nas Emilia Drążyk, znany  i szanowany działacz polonijny w Montrealu. Przybyła do Kanady w 1986 roku i przez lata służyła społeczności polonijnej pełniąc różne funkcje w wielu organizacjach. Była szefową komisji rewizyjnej Kongresu Polonii Kanadyjskiej (okręg Quebec), członkiem zarządu Centrali PKTWP, wiceprezesem i wieloletnim sekretarzem Stowarzyszenia Polskich Kombatantów koła nr 7, członkiem Rady administracyjnej Polsko-Kanadyjskiego Instytutu Dobroczynności, członkiem Związku Weteranów Polskich im.J.Piłsudskiego i przez ostatnich 6 lat  prezesem X Grupy PKTWP. Praca społeczna  i organizacyjna dawała jej wiele satysfakcji i zadowolenia. Była wyczulona na krzywdę ludzką i jak matka wyczuwała potrzeby  członków swojej X Grupy. Dla nich zainicjowała ćwiczenia gimnastyczne i tańce liniowe, dzięki jej wysiłkom powstała też biblioteka i klub filmowy. Była niezmiernie pracowita i pomysłowa w inicjatywach dla Polonii. Jako osoba ciepła i przyjazna,  o wielkim autorytecie, potrafiła spokojnie rozwiązywać wszelkie problemy i zażegnywać konflikty.  Jej głos liczył się zawsze na zebraniach organizacji polonijnych.  Za swą działalność została odznaczona Srebrnym i Brązowym Krzyżem Kombatanckim SPK, srebrną odznaką honorową Federacji Światowej SPK oraz pośmiertnie Złotym Krzyżem SPK. Od Kongresu Polonii Kanadyjskiej (okręg Quebec) otrzymała dyplom uznania za zachowanie polskiej tradycji,  pielęgnowanie kultury narodowej i czynny udział w pracy społecznej w X Grupie PKTWP.  Pożegnaliśmy ją z bólem serca. Będzie nam wszystkim Jej bardzo brakowało.

                       Cześć Jej pamięci!

                                                                         Przyjaciele i członkowie X Grupy PKTWP

Kanada z bardzo bliska, czyli klonami wiosna w Kanadzie się zaczyna

8

Zanim Białe Skóry zaczęły zasiedlać kontynent Siedzącego Byka, Czerwonoskórzy mieli się tutaj bardzo dobrze, niczym zbytnio nie niepokojeni. Mieli swoje tradycje, wierzenia, małe kłótnie międzyplemienne, które skutecznie były rozwiązywane wykopanym toporem wojennym, lub po prostu zasiadali dookoła ogniska i wypalali fajkę pokoju – coś w rodzaju negocjacji lub pertraktacji. Prowadzili żywot szczęśliwy, zgodny z rytmem natury, której byli nieodłącznym elementem i której hołdowali wiedząc, że ich egzystencja uzależniona jest właśnie od łaskawości tej natury. Szanowali wszystkie elementy otaczające ich: rzeki, wodę, drzewa, las i  zwierzynę w niej żyjącą. Brali od natury tylko tyle ile im do życia starczy, nie troskając się o handel lub zysk.

I wtedy przyszedł Białoskóry i zburzył całą tę harmonię. Po pierwsze nauczył ich pić, handlować, oszukiwać, kłamać, niszczyć, wyzyskiwać, a przy tym narzucił im z całą bezwzględnością swoją religię, przemianował ich godność – ponazywał ich francuskimi lub angielskimi imionami.

Dzisiaj polityka oficjalna Kanady szanuje i respektuje różnorodność kulturową, która jest zagwarantowana przez Kartę Praw i Wolności (konstytucji tutaj nie mamy ponieważ ciągle jesteśmy kolonią brytyjską i wszyscy jesteśmy poddanymi brytyjskiej koronie). Lecz jeśli chodzi o Indian, to pomimo tego, że posiadają wielkie przywileje, tendencja jest taka, aby ich pozostawić samym sobie: to znaczy, aby po prostu z czasem zanikła ich tożsamość, aby zintegrowali się z całym tym amalgamatem kanadyjskim i by tym samym pozbyć się raz na zawsze Indian i kwestii indiańskiej, ponieważ jest to nacja, która prawie zawsze sprzeciwia się wszystkim projektom rządowym, które z ekologią nie mają nic wspólnego. Indianie są dzisiaj katalizatorem najbardziej szalonych pomysłów Białoskórego i stoją na straży Matki-Natury. Dzisiaj Indianie mieszkają w rezerwatach (słowo, którego nie cierpię, ponieważ kojarzy mi się ze zwierzętami, ogrodem zoologicznym lub parkiem pod szczególną ochroną, co w ich wypadku jest szczególną hipokryzją ze strony rządu kanadyjskiego).

Dziś proponuję wspólny wypad do tych bardzo gościnnych Indian, do ich rezerwatu i historii o klonach, które oprócz liścia na fladze kanadyjskiej, dają też miód.

Na wiosnę klony się budzą, i soki zaczynają krążyć w ich konarach. W nocy jest mróz, w ciągu dnia temperatura osiąga ok. 15 Cº i wówczas  soki, które podeszły na górne partie klonu, opadają siłą grawitacji w dół, a wtedy wystarczy tylko podstawić w umiejętny sposób wiadereczko i zbierać ten sok. Dlaczego? Dlatego, że jest słodki:


Szopa, w której odparowuje się sok klonowy, gdy zima jeszcze i śniegi zalewają lasy:


Kadzie z sokiem klonowym zawieszone nad ogniem – gotujący się sok staje się syropem o wyższym stężeniu cukru:


Kadź z gotującym się sokiem klonowym z bardzo bliska:


Nowoczesne tipi:


Tipi czekające na generalny remont?


Struktura nowego tipi już stoi. Skóry łosia na nim zawisną czy brezent?


Najbardziej stężona forma syropu klonowego wylana na śnieg, małym patyczkiem nawija się zżelowany syrop i robi w ten sposób lizaka – doskonały deser po posiłku:


Stara Indianka, Abenaki, opowiadająca o ich stylu życia:


Na koniec mały Indianin Abenaki, wnuczek babci Abenaki, która tak interesująco opowiadała o ich tradycjach:


Nie sądzę, aby ten dzieciak zamieszkał kiedykolwiek w Montrealu, gdzie życie jest regulowane regulaminami, prawami, paragrafami, gdzie wszystko jest kontrolowane z aptekarską dokładnością: wywózka śmieci, parkowanie samochodów, wywieszanie prania, instalacja anteny satelitarnej, przebywanie w parku, dokarmianie wiewiórek, spacer z pieskiem, prace remontowe od tej do tej godziny, te śmieci miasto zabierze tamte musisz sam zawieźć gdzieś tam dalej i zapłacić za zdeponowanie ich. A jak chcesz kupić dom (tipi w ich wypadku), to ci podsuną pod nos całą litanię restrykcji, zaostrzeń, przeciwwskazań, zakazów, nakazów, obowiązków itp. itd. Taki mały Abenaki niegłupi przecież jest i powie sobie pod nosem: „Jakie te Białe Skóry prymitywne są” i powróci na klonową polanę, gdzie wszystko  jest takie proste, harmonijne, łagodne, pogodne i godne… Howgh!

Tekst i zdjęcia: Z. P. Wasilewski

Muniek czyli najmniejszy koncert świata

muniek1

Na scenie jeden (dwóch) z dziarskich weteranów polskiego rocka i alternatywy. Koncert trwa. Lecą najlepsze kawałki, jakie ci muzycy kiedykolwiek stworzyli razem. Oprócz dających do myślenia słów, ze sceny płyną też nie każące podpierać ścian nuty. Za nimi zespół złożony z młodych muzyków. Przed nimi szaleje… Zaraz, coś tu, nie przymierzając, nie gra. Publika, która powinna rozsadzać salę liczy zaledwie… dwadzieścia osób! Czyżby to była jedna z imprez kulturalnych montrealskiej Polonii, koncert zamknięty dla pracowników którejś z wielkich korporacji, czy po prostu artyści do chrzanu? Nic z tych rzeczy. Wszystko jest od początku do końca zaplanowane. Tak właśnie wyglądają imprezy z cyklu „Najmniejszy koncert świata”.

Jest to cykl koncertów organizowanych przez radio Roxy FM dla swoich słuchaczy. Liczy się szybkość. Zadzwonić do redakcji, podać odpowiednie hasło i zainkasować wejściówkę na koncert. Cykl zapoczątkowany został w 2006 roku. Pierwotnie miał miejsce w kamienicy przy ul. Złotej w Warszawie. Grano dla dziesięciu osób. Od października 2009 r. koncerty odbywają się w studiach filmowych Alvernia Studios w Alwerni, koło Krakowa. Ten kompleks budynków wyglądający jak żywcem wyjęty z sagi „Gwiezdne wojny” jest pierwszą w powojennej Polsce prywatną wytwórnią filmową.

Alvernia Studios przy autostradzie A4, niedaleko Krakowa.

Chociaż aż się prosi, żeby skrobnąć przy okazji oddzielny artykuł o  tym niezwykłym miejscu, to póki co wróćmy do bohaterów tekstu niniejszego, czyli: Zygmunta „Muńka” Staszczyka i Jana Benedeka. Chociaż tak naprawdę główną gwiazdą wieczoru jest sam Muniek. Obecny na polskiej scenie muzycznej od 1982 roku, chociaż przez niemal całą pierwszą dekadę znany był tylko fanom punk rocka, a to wtedy oznaczało prawie całkowitą nieobecność w mediach… przepraszam, w środkach masowego przekazu. Założyciel, wokalista, lider i autor tekstów zespołu T.Love Alternative, a od 1987 roku T.Love. W 1989 r. Muniek wyjechał na kilka miesięcy do Anglii, będąc w pewnym sensie prekursorem fali emigracji na Wyspy, która nastąpiła kilkanaście lat później. Zatrudnił się w jednej z londyńskich restauracji i to właśnie tam, na skrawku papieru toaletowego powstał tekst do „Warszawy”. Numeru, dzięki któremu zespół zaistniał ponownie, w nowej polskiej rzeczywistości.

Od lewej: Anna Maria Jopek, Jan Benedek, Muniek Staszczyk

W 1990 roku reaktywował T.Love wraz z Janem Benedekiem. Benedek – wówczas dwudziestodwuletni, utalentowany i zakochany w Rolling Stonesach gitarzysta, zajął się pisaniem muzyki. Teksty od zawsze były domeną Muńka, dla którego właśnie wtedy nadeszła szczytowa autorska forma. Z tamtego okresu pochodzą nieśmiertelne hity grupy: „Warszawa”, „Na bruku”, „Dzikość serca” czy „King”. Grane z łatwo rozpoznawalnym stonesowsko-benedekowym riffem. Po trzech latach Benedek odszedł z T.Love. Muniek zajęty był swoim zespołem oraz występami z innymi artystami tak alternatywnymi, jak i popularnymi (m.in. nagrał z Krzysztofem Krawczykiem piosenkę „Lekarze dusz”).

I dopiero po niemal trzydziestu latach od scenicznego debiutu… zadebiutował ponownie. W 2010 roku wydał pierwszą w karierze solową płytę. Było to wydarzenie tym bardziej szczególne, że do współpracy zaprosił właśnie Jana Benedeka – wróciły na chwilę wspomnienia złotych lat zespołu. Muniek na swej autorskiej płycie rozlicza się z własną przeszłością. W końcu w życiu każdego człowieka, nie tylko artysty, przychodzi wiek, w którym warto dokonać pewnego bilansu dotychczasowych postępowań, osiągnięć i strat. Zawiedzie się więc ten, kto po płycie będzie oczekiwał muzyki umilającej wiosenne trzepanie dywanów. A skoro o brzmieniu mowa, to wyraźnie słyszalne są tu fascynacje obu panów największymi postaciami punk rocka (Sex Pistols i The Clash, o którym nawet mowa w jednym utworze) i rock and rolla (Rolling Stones). Od tego przecież wszystko się zaczęło… Z okazji wydania i promocji płyty, na krótki czas powstał zespół nazywający się tak jak i sam krążek – Muniek. Jednym z jego występów był właśnie „Najmniejszy koncert świata”. Trzon grupy, jak za dawnych dobrych lat stworzyli niegdyś skłóceni, a dzisiaj przyjaciele: Muniek i Benedek. Wspomagani przez nieco młodszych muzyków: Michała Mareckiego (na co dzień klawiszowiec T.Love), Jacka Szafrańca (bas) i Marcina Ulanowskiego (perkusja). DVD z zapisem koncertu ukazało się w październiku 2010 roku.

Zespół Muniek w komplecie,od lewej: Marcin Ulanowski, Jan Benedek, Zygmunt Staszczyk, Michał Marecki, Jacek Szafraniec

Spektakl zaczyna się widokiem zażywnego jegomościa w koszulce z napisem „Pokonałem anoreksję”, z uśmiechem wkraczającego do studia koncertowego. Wśród fanów T.Love i samego Muńka próżno szukać ponuraków i ludzi bez poczucia humoru. Koncert startuje od razu z kopyta, bo utworami (jednymi z wielu), którymi T.Love zdobył sobie serca nowych rzesz słuchaczy – „Pocisk miłości” i „Dirty Streets of London”. I to zagranymi z takim samym czadem jak dwadzieścia lat temu, kiedy Muniek na wyścigi zmywał naczynia w Londynie oraz jak nieco wcześniej trafił go pocisk miłości gdy poznał swą żonę. Chłopcy w znakomitej formie, Benedek jak zwykle skupiony na grze, nie popisuje się przesadnymi wygibasami. Muniek też już się chyba wyszalał i teraz ogranicza ruch sceniczny do swego ulubionego wieszania się na statywie mikrofonu (wykonanym specjalnie dla niego). Dziwić może nieco ubiór Muńka. Zamiast tradycyjnych kolorowych i zawsze przedstawiających ciekawe motywy koszulek, szanowną osobę Zygmunta zdobi dziś elegancka koszula. No tak, to przecież nie jest koncert T.Love, ale występ dojrzałego już pana Staszczyka, który na solowej płycie wyjątkowo dosadnie uzewnętrznia swoje troski i przemyślenia.

Po tym energetycznym wstępie przychodzi czas na pierwszy utwór z solowej płyty: „Georgie Brown”:

„Oh Georgie Brown / mą ukochaną byłaś więc / za to co złe / dziś bardzo chcę przeprosić cię. (…) Przepraszam was / dziś jeszcze raz / przepraszam was / dziś jeszcze raz.”

Taki tekst na początku zarówno CD jak i DVD, chociaż zagrany bardzo energetycznie, nie pozostawia wątpliwości, że jest to poważne podejście Muńka do rozliczenia z pewnym rozdziałem w życiu. Jednak już fragment kolejnego utworu „Hot hot hot”:

„Nostradamus mówi, że / kredyt nie opyla się / grubas w banku szczerzy chytre kły / ta oferta jest ok / I don’t wanna be your slave / po angielsku wszystko fajnie brzmi.”

…pokazuje, że na płycie będzie nie tylko o własnych życiowych rozterkach, ale znajdą się tu także komentarze do codziennego życia szarego człowieka w dobie bezlitosnego kapitalizmu. I coraz bardziej zaśmiecanej polszczyzny. „Don’t Go Paul” i „Mad Love” to niemal archiwalne, ale nie tracące na fajności kawałki z „Pocisku miłości” – pierwszej nagranej przez T.Love z Benedekiem płyty. Po nich następuje seria nowych: „Stary Boy”, „Ring Dong”, „Dzieje grzechu” i „Tina”. Na uwagę szczególnie zasługują dwa ostatnie. „Dzieje grzechu” zarówno na swej płycie, jak i na DVD Muniek śpiewa w duecie z Anną Marią Jopek. Jest to zatem znakomita okazja do zobaczenia i posłuchania w jednej piosence dwojga ciekawych wykonawców z dość różnych przecież nurtów muzycznych. Na kompakcie jest jeszcze jeden duet. Jest to utwór „Njutella Marcella”, którego zabrakło na DVD, a w którym gościnnie wystąpiła Kora. „Tina” to z kolei jakże współczesna opowieść o młodej dziewczynie, która w samotności przyzwyczaja się do życia w wielkim mieście i usiłuje znaleźć w nim swoje miejsce:

„Oh Tina / pada śnieg / a twoja gwiazdka nie chce przyjść (…) Choć wszyscy mówią, że musi być pięknie / straciłaś wiarę w prezenty i w sny / gapisz się w sufit na swojej kozetce / w torebce masz receptę na łzy.”

Po refleksyjnej serii następuje kolejny zastrzyk energii „oldies but goldies”, czyli pochodzących z dwóch pierwszych płyt nowego T.Love: „Dzikości serca”, „Na bruku” i „Stanów”. Koncert kończą utwory dość szczególne. „Święty” widnieje w solowym projekcie Muńka. Wybrany został na jeden z singli (oprócz „Tiny”), a więc jest jednym z dwóch najbardziej znanych z całej płyty. „Pretty Vacant” to tzw. cover prekursorów punka – kapeli Sex Pistols. „Nabrani” natomiast jest najbardziej czadowym kawałkiem nie tylko z całego DVD, ale również ze swej macierzystej płyty czyli „King” z 1992 roku. Ostre, wręcz punkowe brzmienie i tekst traktujący o realiach polskiego showbusinessu, śpiewany specyficznym stylem ocierającym się o dadaizm daje piorunujące połączenie. Zarówno obaj twórcy płyty, jak i reżyser koncertu Xawery Żuławski, zasłużyli na głębokie ukłony. Nie tylko za świetne, przeplatane żywiołowymi animacjami przedstawienie, ale i za ten mały drobiazg w postaci wymiatających „Nabranych” na zakończenie.

Okładka CD

Na DVD ponadto znajdziemy materiał pokazujący kulisy przygotowań do koncertu oraz wypowiedzi kilkorga szczęśliwców, którzy otrzymali zaproszenia na koncert. Nawiasem mówiąc, trzeba przyznać, że Muniek i T.Love mają najpiękniejsze fanki w Polsce. Całość jest estetycznie i kolorowo wydana przez firmę Agora S.A., której znakiem rozpoznawczym są płyty CD i DVD wydawane w formie małych książeczek. Co tu dużo filozofować – zapraszam do oglądania i słuchania.

Autor: Marcin Śmigielski

Johnny Cay – wyspa marzeń

25

Wyspa, którą ujrzałem z okna mojego hotelu już pierwszego dnia, i na  którą chciałem popłynąć nawet kajakiem, okazała się odległą aż o 1,5 km od wyspy San Andres. A poza tym, i tak ulewne deszcze nie pozwalały przez całe 4 dni na realizację tego przedsięwzięcia. Posłuchaliśmy rad przewodników, aby wykupić sobie wycieczkę po morzu.

Dzięki temu zobaczyliśmy o wiele więcej, bo opłynęliśmy cały archipelag – łącznie cztery wysepki – a wyspa Johnny Cay, okazała się tą najpiękniejszą.

Pogoda tego jednego jedynego dnia dopisała nam, lecz przez to był okropny nawał turystów, spragnionych podobnie jak ja jakichkolwiek atrakcji. Mimo wszystko szczęśliwie udało mi się zrobić kilka fotek, unikając tych tłumów.

Zaraz po dopłynięciu, serwowany był koktajl lokalny zwany Coco Loco (Zwariowany Kokos). Przewodnik uprzedzał nas, żeby nie nadużywać tego wynalazku, ponieważ nie gwarantuje, że po takim drinku wszyscy będą się zachowywać normalnie. Drink ten jest komponowany z mleczka kokosowego, do którego dolewa się mieszankę alkoholi takich jakie akurat są pod ręką. Ja sobie przypomniałem, że kiedyś w moich czasach nazywało się to koktajlem Mołotowa. No, ale nic, trzeba było koniecznie skosztować tej mikstury podawanej w świeżym orzechu kokosowym. Po jakimś czasie zaczepiłem jednego z turystów:
- Hi, any sympton after your Coco Loco drink?
- Well, it taste strange and it’s very strong, and what about you?
- Well, in my case doesn’t make any difference because i’m born crazy.
- Oh, I see… – uśmiechnął się znacząco ten jegomość i chyba naprawdę uwierzył w to co powiedziałem, a zresztą, kto wie…?

Na wyspie nikt nie mieszka na stałe. Jest jedynie jedna restauracja prowadzona przez syna wiekowego pana z siwą brodą, z którym pogawędziłem sobie chwileczkę. Mianowicie zdradził mi on, sekret swojej długowieczności – 86 lat  – tylko i wyłącznie w jego mniemaniu dzięki popijaniu codziennie wina z owocu noni, którą widać na mej dłoni:

Na obiad zaserwowano pieczoną rybę z ryżem i pieczonym owocem chlebowca. To takie jeżopodobne, kolczaste i w zielonym kolorze – sporych rozmiarów zwisające z drzewa.

W ogóle cała wyspa obfituje w bujną roślinność. Oprócz chlebowca są przecież jeszcze wspomniane kokosy i banany. Morze natomiast obfituje  mnóstwem ryb i owoców morza, na jednym ze zdjęć widać np. kalmara. Natura na wyspie jest przyjazna, więc i ryby nie są bojaźliwe – nawet udało mi się podejść Krabika Kolumbika.

Sam archipelag San Andres y Providencia chlubi się tym, że okala je morze o siedmiu odcieniach błękitu. Ja sam doliczyłem się bez cienia wątpliwości ok. 5-ciu. Zatem nie wątpię, że jest to prawdą. Oprócz tego jest to  jedno z niewielu miejsc na świecie, posiadające tak idealne warunki na uprawianie windsurfingu.

Spacer dookoła wyspy zabrał nam dosłownie 18 minut i to było genialne uczucie – dookoła Morze Karaibskie, dal, przestrzeń a pośrodku taka mała kropka piasku obficie porośnięta palmami. Tam miało się uczucie wolności, tej Nieznośnej Lekkości Bytu…

Na tej niewielkiej, mającej tylko 5 hektarów wyspie, rosną nie tylko wszędobylskie palmy kokosowe, ale i żyją… kolorowe iguany! Jeszcze wcześniej dowiedziałem się, o żyjącej tam, sporych rozmiarów pomarańczowej. Jest ona wegetarianką uwielbiającą marchewkę, i dlatego właśnie posiada ten nietypowy kolor skóry. Zabrało mi około godziny, aby ją wreszcie wypatrzyć i zrobić przepiękny portret:

Archipelag San Andres jest miejscem, do którego powrócę, ponieważ nie nasyciłem się nim do woli. Muszę jeszcze zobaczyć wyspę Providencia, która znajduje się znacznie dalej od San Andres, i na którą można się dostać małymi avionetkami i gdzie nie ma hoteli, lecz istnieje „agroturystyka”, bowiem można przenocować u wyspiarzy – spędzić tam dzień lub dwa i powrócić do bazy, czyli do hotelu na San Andres.

Nazajutrz po tych niezapomnianych wrażeniach, szybkie pakowanie walizek i wyjazd na lotnisko. Rzut oka z okna samolotu na San Andres, którą opuszczaliśmy z prawdziwym żalem. I  widziany z góry obraz wyspy w  kształcie serca -   Johnny Cay, porównywana do Bora Bora Karaibów.

Na Bora Bora nigdy nie byłem, lecz skoro mówią, że podobna, to w takim razie jest więcej niż jedno rajskie miejsce na ziemi. A potem  już tylko białe chmury – jak kanadyjski śnieg…

Zdjęcia i tekst: Z. P. Wasilewski

Zobacz również:
- SAN ANDRES – Z. P. Wasilewski  film

Ludwik XX Burbon

h-20-2596485-1316731708

W stolicy Wenezueli, Caracas, znajduje się bank – Banco Occidental de Descuento, którego vice-prezesem od 2005 roku,  jest Luis Alfonso de Borbon Martinez-Bordiu. Luis Alfonso poznał swoją żonę, córkę prezesa banku w którym pracuje, podczas studiów w Hiszpanii, która jest jego ojczyzną par excellence. W 2004 roku, 06 listopada, zakochani w sobie – wenezuelska córka hiszpańskich konkwistadorów, Maria Margarita Santaella oraz Luis Alfonso de Borbon Martinez-Bordiu biorą ślub w małym kościółku pod wezwaniem Św. Stanisława z Krakowa (Saint Stanislas de Cracovie), w Dominikańskiej miejscowości La Romana.


Ślub Jego Królewskiej Wysokości Ludwika XX z Księżną Marią Margaritą.

Od 2005 roku, zamieszkali w Caracas, wenezuelskiej metropolii, uważanej za jedną z najniebezpieczniejszych na świecie. Małżeństwo doczekało się trójki potomstwa: Eugenie, urodzona w 2007 oraz dwóch bliźniaków, Luis i Alfonso urodzeni w 2010 roku. Urodzony w 1974 roku Luis Alfonso, posiada oprócz obywatelstwa hiszpańskiego również francuskie. Ogólnie znane jest zamiłowanie Hiszpanów we wpisywaniu sobie po kilka imion i co najmniej dwóch nazwisk w metryce urodzenia.


Tarcza herbowa rodu Burbonów.

W przypadku Luisa Alfonso, w jego francuskiej metryce urodzenia widnieje: Louis Alphonse de Bourbon.  Jest on jedynym obywatelem Francji, który ma dopisany tytuł ratyfikowany przez rząd francuski – Jego Królewska Wysokość. Zwracając się do tego obywatela należy zawsze wymienić jego tytuł. Jego Królewska Wysokość Louis de Bourbon – ponieważ pod takim imieniem i nazwiskiem jest znany we Francji odziedziczył wszystkie tytuły po ojcu Alphonsie Bourbon, zmarłym tragicznie w Beaver Creek w Colorado, kiedy to podczas zjazdu narciarskiego 30 stycznia 1989 roku stalowa lina odcięła mu głowę. Historia rodu Burbonów zanotowała przypadek, kiedy to król rozstaje się z tym światem poprzez ścięcie głowy. Odbyło się to w nieco bardziej dramatycznych okolicznościach dokładnie 204 lata wcześniej, kiedy to podczas Wielkiej Rewolucji Francuskiej, król Ludwik XVI został pozbawiony tytułów przez Zgromadzenie Narodowe, oskarżony o zdradę stanu i skazany na śmierć. Wyrok na tym królu został wykonany 21 stycznia 1793 roku, kiedy to Ludwik Kapet, został zgilotynowany jak prosty obywatel. Syn Alphonsa, Louis, po tragicznej śmierci ojca w wieku zaledwie 15-tu lat, odziedziczył wszystkie tytuły po nim wraz z pretensją do tronu.

Herb królewski rodu Burbonów.

Ludwik XX Bourbon, jest 10-tym pokoleniem w prostej linii wywodzącej się od Ludwika XIV. Obecny król Hiszpanii Jan Karol I, jest kuzynem w prostej linii Ludwika XX-tego. Warto przy okazji przypomnieć, że żyjący w Anglii polski arystokrata Adam Karol Czartoryski, jest kuzynem w prostej linii króla hiszpańskiego Jana Karola I-szego, poprzez swoją matkę Marię de los Dolores Bourbon. Obecnie królewska rodzina Francji miewa się bardzo dobrze i posiada spadkobiercę w linii męskiej, starszego z dwojga bliźniaków Ludwika Bourbon, niespełna dwuletniego Księcia Burgundii.

Dlaczego wspominam o tej rodzinie na Kronice Montrealskiej? Ponieważ ród ten jest ściśle związany z historią Quebecu oraz z jego heraldyką, o czym będzie już wkrótce.

Autor: Z. P. Wasilewski

 

Sylwetki Polonii: Edward Domański – dyrygent, kompozytor, oboista

inmystudio

Kompozytor, aranżer, szef chórów, organista, pedagog, kierownik studia nagrań – tak można scharakteryzować postać znanego w środowisku montrealskim muzyka Edwarda Domańskiego. Ukończył on Akademię Muzyczną w Warszawie z wyróżnieniem. Laureat konkursu młodych muzyków w Gdańsku, wieloletni pierwszy oboista Teatru Wielkiego w Warszawie. Od lat związany z parafią św. Michała w Montrealu, w której posługują franciszkanie; on sam i jego twórczość doskonale znane są w kręgach Polonii.

Fot. E. Domański

Jako solista koncertował z orkiestrami symfonicznymi w Poznaniu i w Gdańsku, a ze swoim Triem Stroikowym koncertował w wielu miastach Europy. Następnie przez szereg lat działał w Wenezueli na wielu płaszczyznach sztuki muzycznej. Był tam oboistą oraz dyrygentem gościnnym Orkiestry Symfonicznej w Maracaibo, szefem chóru w prowincji Zulia i dyrektorem artystycznym festiwalu,,El Zulia Canta”, dyrektorem generalnym Centrum Muzycznego ,,Lamas” i profesorem Uniwersytetu Belloso Chacin w Maracaibo.
W 1987 roku osiedlił się w Kanadzie. W swojej twórczości szczególne zamiłowanie wykazuje do muzyki wokalnej. Od najmłodszych lat kierował chórami młodzieżowymi w Poznaniu i Warszawie. Obecnie jest szefem zespołu ,,Ensemble Vocal Universalis.’’
Wcześniej prowadził też ,,Ensemble International de Montreal”-grupę wokalną z którą odbył m.in. tournee do Polski (1993). Znając doskonale możliwości głosu ludzkiego wykorzystuje je w swojej twórczości w pełni w zakresie faktury i artykulacji. Równie biegle posługuje się bogatą paletą orkiestrową. Wiele jego utworów opartych jest na wyszukanych tekstach poetyckich – polskich, francuskich, hiszpańskich, łacińskich. Teksty te o wysokiej wartości literackiej stanowią podstawę dla muzycznej ilustracji. Aby nie zatracić ich wartości semantycznych kompozytor często wprowadza śpiew recytacyjny. Klimat emocjonalny i język poezji rzutuje na ogólny wyraz utworów.

Wielkim wydarzeniem w okresie wenezuelskim była premiera jego ,,Requiem a Bolivar” w Maracaibo(1982). Odbyła się ona w 200 rocznicę urodzin tego wielkiego bohatera w walce o wyzwolenie Ameryki Południowej spod dominacji Hiszpanów. Requiem utrzymane w stylu operowym napisane jest na solistów, narratora , chór mieszany i wielka orkiestrę symfoniczną. Przejmujący i nasycony dramatyzmem utwór odmalowuje życie Bolivara. Służą temu rytmy marszowe zwiększona rola blachy i perkusji oraz bogata kolorystyka. Sukces tej premiery zmobilizował kompozytora do dalszej pracy twórczej.


Większość jego kolejnych utworów powstała w Kanadzie. Wśród nich znajdują się dzieła symfoniczne, wokalne a cappella jak i wokalno-instrumentalne, balety, komedia muzyczna, muzyka filmowa, i wiele aranżacji . W niektórych utworach łączy elementy wokalne, wizualne i taśmę dźwiękowa. Inspirację jego twórczości stanowią problemy ogólnoludzkie, kult przyrody, tematyka religijna , legendy.
Szeroki wachlarz treści i form – mimo niezbyt obfitej twórczości- świadczy o wszechstronności kompozytora. Daleki od radykalizmu posługuje się zapisem tradycyjnym, a jego język harmoniczny mieści się w skali od tradycyjnej harmoniki aż po atonalizm. Nieobce w jego muzyce są efekty sonorystyczne zarówno w warstwie wokalnej jak i instrumentalnej. Chętnie posługuje się też polirytmią dla urozmaicenia przebiegu dźwiękowego. Mniejsze formy wokalne a cappella stanowią majstersztyk w sensie doskonałości formalnej i fakturalnej. Należą tu m.in: Ave Maria de Montreal, Uwertura de Quat sous, Gigue de St.Valentin, Adeste 92, Cantate Ridentes, Michaele Archangele, Tous les jours sont Noel i inne. Każdy z tych utworów posiada swój indywidualny charakter. Natomiast w szerzej rozbudowanych formach wokalno-instrumentalnych (Śpiewogra chrześcijańska, Clamour a la paix, Sonety słowiańskie, Les couleurs de nos saisons, Rondeau) kompozytor wprowadza zróżnicowane środki wyrazowe, które jednakże nie podważają jedności konstrukcyjnej całości.
Na szczególne wyróżnienie zasługują ,,Sonety słowiańskie’’ do poezji Karola Wojtyły. Kompozytor wykorzystał 4 spośród 17 sonetów zawartych w ,,Księdze słowiańskiej” z 1939 r. Każdy sonet posiada niepowtarzalną atmosferę. W ,,Sobótkach” przewijają się motywy góralskie, w ,,Litaniach” zadziwiają nowatorskie rozwiązania harmoniczne, nad ,,Misterium” wznosi się tajemniczy nastrój, a ostatni sonet ,,Pokój idzie” cechuje powaga, nad którą dominuje solo barytonu zbliżone do recytacji. Sporo tu też efektów sonorystycznych.

Ciekawym, nieco teatralnym utworem jest ,,Clamour a la paix” na 4 solistów, 3 chóry i orkiestrę symfoniczną. Powstał on w Wenezueli w 1985 r., a jego wymową ideową jest sprzeciw wojnie i gloryfikacja pokoju. Ukazaniu grozy wojennej służą rytmy marszowe, glissanda orkiestrowe i zwiększona rola perkusji. Motywy arabskie nawiązują do konfliktu bliskowschodniego. Występujące tu śpiewy solowe i chóralne, o podniosłym hymnicznym charakterze, symbolizują wiarę w utrzymanie pokoju.
Przykładem doskonałej synchronizacji muzyki z tekstem jest ,,Śpiewogra chrześcijańska” na solistów, chór i orkiestrę. Utwór składa się z 18 numerów zawartych w 3 częściach. Osnowę tematyczną stanowią problemy współczesnej ludzkości z jej nieszczęściami i upadłością. Filozoficzno-moralizatorską treść ilustruje muzyka o szerokiej skali wyrazowej od powagi do groteski, śmiały język harmoniczny i częste zmiany agogiczne. Autorem tekstu i scenariusza jest Bożena Jankowska. W balecie ,,Leyenda del Lago’’ wprowadza kompozytor chór, a wielce emocjonalna muzyka odpowiada ściśle rozwojowi treści rodem z indiańskiej legendy. W balecie tym na uwagę zasługuje mistrzowskie operowanie wszystkimi grupami instrumentów.

Jednym z bardziej interesujących dzieł wokalnych jest cykl ,,Les couleurs de nos saisons”(Vert, Gris, Blanc, Jaune-Blue). Poszczególne części odmalowują środkami muzycznymi kolejne pory roku. Bardzo zręcznie napisane, pełne polotu i ciekawych współbrzmień dzieło to zaprezentowane zostało w ubiegłym roku na festiwalu zespołów chóralnych w Montrealu. Uroczym utworem jest ,,Rondeau” do poezji A.Moszczyńskiej. Utwór napisany na sopran i taśmę składa się z 4 zróżnicowanych części przeplatanych refrenem: Tworzenie- Fantazja wiosenna-Tworzenie-Zegar-Litania-Tworzenie-Taniec.

Fot. Z. P. Wasilewski

Fot. Anna Ronij Od lewej: Edward Domański, Jan Porowski, Hanna Moszczyńska, Bożena Szara, Barbara Szarek, Krystyna Rzepkowska, Jerzy Adamuszek

Bardzo interesujące są aranżacje Domańskiego. Najczęściej opracowuje on znane utwory klasyczne (Schubert, Bach, Chopin, Kurt Weil etc.) nadając im świeży koloryt. Ogólną cechą muzyki Edwarda Domańskiego jest przystępność, przejrzystość konstrukcji i całkowity brak monotonii. Bogata kolorystyka oraz głęboki emocjonalizm to wyjątkowe walory tej muzyki. Motywiczno-rytmiczne elementy polskiej muzyki ludowej, pojawiające się w niektórych utworach, potwierdzają tożsamość narodową kompozytora. Świadectwem tego jest też czerpanie tekstów z literatury polskiej (Słowacki, Wojtyła, Wysocki, Moszczyńska).

Autor: Radosław Rzepkowski