55 lat temu, prawie dzień po dniu, 02 stycznia 1961 roku , nazajutrz po wielkiej burzy śnieżnej w mieście Quebec, przed Muzeum Narodowym stoi gotowy do trasy niezwykły konwój. Były to dwie ciężarówki załadowane opieczętowanymi skrzyniami o niebywałej wartości. Aby ubezpieczyć ten konwój skierowany do Polski potrzebnych było kilkadziesiąt kompanii ubezpieczeniowych z ponad dwudziestu krajów. Wartość przewożonych przedmiotów w tamtych czasach została oceniona przez firmy ubezpieczeniowe na 100 milionów dolarów. Wartość absolutna tego skarbu jest bezcenna. O poranku, 2 stycznia 1961 roku przedstawiciele żandarmerii kanadyjskiej stawiają się przed Muzeum Narodowym prowincji Quebec,. Kierowcy, którzy nie są wtajemniczeni w całą operację, grzeją silniki ciężarówek. W pewnym momencie pada oficjalna komenda skierowana do kierowców ciężarówk : Gentlemans, please follow us, (pol : Panowie, proszę jechać za nami). Konwój wyrusza w swoją podróż, która ma się zakończyć w porcie w Gdyni. Żandarmeria kanadyjska doprowadz ubezpieczając cały konwój na terytorium Stanów Zjednoczonych i już zaraz po przekroczeniu granicy kanadyjsko-amerykańskiej następuje spotkanie w umówionym miejscu, gdzieś być może na bocznej drodze , lub przy jakiejś niepozornej gospodzie z amerykańskimi przedstawicielami w czarnych płaszczach, kapeluszach i ciemnych okularach. Następuje rutynowe spotkanie służb specjalnych; wymiana oficjalnych dokumentów, upoważnień, identyfikacja każdego przedstawiciela służb specjalnych z Kanady i Stanów Zjednoczonych. Następnie sprawdzanie zgodności przesyłki powierzonej w najbardziej wiarygodne ręce. Po tych wszystkich rutynowych czynnościach następują kurtuazyjne wymiany zdań, uściski rąk i przyjazne uwagi. Ostatecznie kanadyjscy i amerykańscy agenci do spraw specjalnych zasalutowali sobie prężnie i rozjechali się w swoje strony. Żandarmeria kanadyjska powróciła do domu, lecz amerykańscy agenci eskortowali tajemniczą przesyłkę aż do portu morskiego w Bostonie. Dalszą podróż, zapieczętowane skrzynie odbyły na polskim statku MS Krynica, który 16 stycznia 1961 r.zawinął do Portu w Gdyni.
Proponuję cofnąć się w czasie o następne 21 lat do Polski w pierwszych dniach po wybuchu II Wojny Światowej we wrześniu 1939 roku.
Widok na Wawel
W przeddzień wybuchu wojny wawelski zamek zamknięto dla zwiedzających. Jego pracownicy, pod wodzą kustosza, dr. Stanisława Świerza-Zaleskiego, zwijali w wielkie rulony sławne arrasy i chorągwie oręża polskiego, w skrzyniach składali zbroje husarskie, hetmańskie buławy, insygnia królewskie, drogocenne eksponaty złotnicze i pamiątkę najcenniejszą: Szczerbiec. W sumie zapakowano: 21skrzyń z dziełami sztuki, 7 rulonów z arrasami i 1 rulon z chorągwiami . Z chwilą ataku III Rzeszy na Polskę w 1939r. zagrożeniu uległo istnienie nie tylko państwa polskiego, lecz również polskiego dziedzictwa narodowego. Muzealnicy w całym kraju zastanawiali się, jak uchronić bezcenne zbiory i zasoby placówek kultury. Jedną z najbardziej znanych akcji ratowania polskiego dziedzictwa narodowego było wywiezienie skarbów zamku na Wawelu do Rumunii. 3 września 1939 r. w godzinach wieczornych przystąpiono do ewakuacji najcenniejszych skarbów Wawelu. Zespół muzealników w składzie: Stanisław Świerz-Zaleski (kustosz zbiorów wawelskich), Adolf Szyszko-Bohusz (kierownik renowacji zamku), Stanisław Taszakowski (kierownik administracji Wawelu) oraz Józef Krzywda-Polkowski (architekt ze służby odnowienia zamku) przystąpił do realizacji planu ewakuacji zbiorów.
Szczerbiec
Odyseja skarbów Wawelskich rozpoczyna się na barcę węglowej, na którą załadowano wawelskie zbiory. Kierownictwo muzeum na Wawelu planowało przetransportować skrzynie do Sandomierza, skąd miały zostać przetransportowane samochodami do Jarosławia i dalej na wschód. Samą barkę dobrze zamaskowano gałęziami, tak aby nie stała się celem nalotów lotnictwa niemieckiego. Od początku swej podróży skarby z zamku na Wawelu były o krok od wpadnięcia w niemieckie ręce. Kiedy barka dopłynęła do Sandomierza miasto było celem ataku Luftwaffe, toteż postanowiono płynąć dalej w dół rzeki. Po dopłynięciu do wsi Mięćmierz Stanisław Świerz-Zaleski oraz Józef Krzywda-Polkowski przybyli do pobliskiego Kazimierza Dolnego z prośbą o pomoc w dalszym transporcie. Dzięki naczelnikowi tamtejszej poczty uzyskano łączność z dowództwem wojsk polskich, które obiecało transport ciężarówek do ewakuacji. Niestety, obiecany transport ciężarówek został zbombardowany, jednak z pomocą przyszli miejscowi chłopi, którzy furmankami przewieźli skarby Wawelu do Kazimierza Dolnego, a następnie do Karmanowic. Tam znowu nawiązano kontakt z dowództwem polskich oddziałów walczących w tym rejonie, jednak ciężarówki wciąż nie przyjeżdżały…
Znowu z pomocą przyszli miejscowi chłopi, którzy ciężkie skrzynie ze skarbami przewieźli do Wojciechowa, a następnie Tomaszowic, gdzie ujrzano wreszcie obiecane ciężarówki. Trasa miała przebiegać przez Lublin-Zamość-Lwów i opiekę wojskową nad skarbem powierzono płk. Krukowi-Szusterowi. Ostatecznie transport skarbów pojechał z Zamościa do Włodzimierza Wołyńskiego skąd trafił do Rumunii. Tam skarby Wawelu załadowano na statek ,,Adreal’’, który 7 stycznia 1940r. zawinął do Francji, następnie został ukryty w Państwowym Składzie Mebli w Aubusson. Jeszcze tego samego roku w związku z zagrożoną sytuacją wojenną we Francji skarby zostają przewione do Wielkiej Brytanii.
We Francji opiekę na skarbami przejął Karol Estreicher, słynny polski historyk sztuki. 20 czerwca 1940 r., po wkroczeniu wojsk niemieckich do Paryża, skarby załadowano na pokład statku “Chorzów”. “W małej luce pod pokładem, gdzie zwykle składają węgiel, złożono 74 pak i skrzyń żelaznych ze skarbami kultury polskiej. Cit. “Śpimy na nich w kilka osób, pilnujemy rzeczy jak oka w głowie. Szczerbiec wyjęliśmy ze skrzyni i jedzie z nami. W razie czego podamy go na desce tym, którzy wsiądą do szalupy. We flaszce zanotowana jest historia i wartość szczerbca, zakorkowana, zalana smołą. Tak jak w powieściach podróżniczych” – zanotował Karol Estreicher. Inne źródła podają inną, nieoficjalną i odmienną wersję tej przeprawy do Anglii. Jerzy Petrus powołując się na wspomnienia samego Estraichera podaję, że pogoda podczas tej przeprawy była paskudna, statek ledwo płynął, prowadzony przez zalanego w sztok szypra. Panowie czuli, że mogą nie przeżyć tej wyprawy, otworzyli więc jeden z pakunków, wyjęli Szczerbiec, miecz koronacyjny królów polskich, opisali i przymocowali go do kawałka drewna. Stwierdzili, że jeśli całość utonie, słynny zabytek może wypłynie wraz z deską.
Klasztor Sióstr zgromadzenia Précieux-Sang w Ottawie
Na początku lipca 1940 roku, gdy Niemcy rozpoczęli bombardowanie Wielkiej Brytanii , skarby polskiej kultury wyruszają do Kanady na pokładzie MS Batory aby 12 lipca dotrzeć do Halifaksu. Od tego czasu opiekę nad transportem sprawowali Stanisław Świerz-Zaleski, kustosz zbiorów wawelskich oraz Józef Krzywda-Polkowski, architekt, również pracownik na Wawelu. Dzieła sztuki, które ewakuowano w czasie wojny do Kanady, będące pod opieką kustoszy w obawie przed roszczeniami do skarbu rządu PKWN ( Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego- tak się nazywał komunistyczny rząd polski),zostały przez nich po 1944 roku ukryte w ottawskiej filii Bank of Montreal oraz w klasztorach w Précieux-Sang w Ottawie i w Sainte-Anne-de-Beaupré w pobliżu miasta Quebec a później w klasztorze Hôtel-Dieu Hospital w Quebeku i w zamieszkałej przez Polonię osadzie Wilno w prowincji Ontario. Następnie stały się elementem antykomunistycznej gry politycznej premiera prowincji Quebek, Maurice Duplessi, który skutecznie blokował starania władz Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej o zwrot depozytu. On też postarał się, aby skarby z domów zakonnych umieścić w Muzeum Prowincji Quebec, gdzie trafiły w 1948 roku. Po wielu perypetiach związanych z problemami prawnymi i dyplomatycznymi regalia powróciły do Warszawy i Krakowa partiami w 1959 r. mniejsza ich część w której znajdował się m.in. miecz koronacyjny królów polskich- Szczerbiec, oraz oryginalna biblia pelplińska Gutenberga . W 1961 roku, 16 stycznia MS Krynica dobija do portu w Gdyni przywożąc większą pozostałą część polskich skarbów narodowych, w tym największą na świecie kolekcję arrasów.
Premier Quebeku Maurice Duplessis
I tutaj można by było zakończyć piękną opowieść, tego wielkiego koła historii pełnego poświęcej ludzkich, trwającej ponad 21 lat odysei polskich skarbów narodowych , gdyby…. Gdyby w tej historii na podobieństwo innych niesamowitych historii nie pojawiła się teoria konspiracji czyli dziura , lub mówiąc inaczej gdyby w tym zatoczonym kole histori nie zabrakło kilku grubych szprych.
Poniżej kilka historycznych zdjęć z pierwszych dni po powrocie skarbów narodowych do Polski, styczeń 1961
Być może z faktu, że skrzynie z polskimi skarbami narodowymi były ukrywane w różnych miejscach i w różnej ilości narodziła się teoria spiskowa. Według tej teorii 7 lub 8 skrzyń nigdy nie dotarło do Polski lecz spoczywają ciągle gdzieś ukryte w Kanadzie. Punktem spornym staje się 8 skrzyń, które były pod pieczą sióstr zakonnych z Klasztoru Cennej Krwi Jezusa ( fr: Monastère du Précieux Sang ) przy 774 Echo Drive w Ottawie. Prawdopodobnie Józef Polkowski, który był odpowiedzialny za bezpieczeństwo skarbów wraz z byłym ministrem Rządu RP na uchodźstwie w Ottawie panem Wacławem Babińskim w maju 1946 roku uzyskują dostęp do tych skrzyń dzięki umownemu i znanemu hasłu jedynie osobom upoważnionym oraz siostrom zakonnym. Hasłem tym były słowa : Matka Boska Częstochowska. Babiński i Polkowski wywożą te skrzynie z klasztoru aby je ukryć w sekretnym miejscu gdzieś w okolicach miasta Hull obok Ottawy. Oczywiście w oficjalnych przekazach jest wzmianka o tym ,że ówczesny Premier prowincji Quebek, Maurice Duplessis zadbał aby ta część skarbów Narodowych dotarła do reszty rozproszonych skarbów w jedno bezpieczne miejsce jakim stało się Muzeum Narodowe w Mieście Quebec. To właśnie ta część skarbów wzbudza najwięcej emocji i rozpala wyobraźnię poszukiwaczom sensacji. Nigdy bowiem nie pokazano ani opublikowano listy przedmiotów, które zostały zdeponowane u sióstr zakonnych z tymi , które z tej części za sprawą Premiera Duplessis dotarły do Muzeum.
Wacław Babiński
Minister Wacław Babiński nie powrócił do Polski, zmarł w Montrealu w 1957. Józef Polkowski również pozostał na emigracji w Kanadzie. Działał w organizacjach polonijnych w Ottawie: w Klubie Polsko-Kanadyjskim, w Stowarzyszeniu Polskich Inżynierów w Kanadzie, oraz w Kongresie Polonii Kanadyjskiej. Był odznaczony szeregiem odznaczeń za wierną służbę dla Rzeczypospolitej. Zmarł w 1981 r. i jest pochowany na cmentarzu Notre-Dame w Ottawie-Vanier w sekcji polskich generałów. Jedynie Stanisław Świerz-Zaleski powrócił do Polski gdzie był wykładowcą historii sztuki w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Zmarł w 1951 r. tamże.
Autor : Zbigniew Wasilewski
Fot : materiały prasowe
Korzystano z materiałów : Kresowiacy.com