DSC_0016

Rzeźby lodowe

Miasteczko Saint-Côme, byłoby jednym z wielu dziesiątek podobnych i nie wyróżniających się miasteczek w całej prowincji More »

_DSC0042

Indiańskie Lato

Wyjątkowo ciepła temperatura w ciągu października wystarczyła, by wszyscy zaczęli mówić o Indiańskim Lecie. Czym rzeczywiście More »

huitre

Boso ale w ostrygach

Od wieków ostrygi są wyszukanym daniem smakoszy dobrej kuchni oraz romantyków. Ostryga od czasów antycznych uchodzi More »

ville-msh1

Góra Świętego Hilarego w kolorze dojrzałej dyni

Góra Św. Hilarego ( fr: Mont St-Hilaire) jest jedną z 8 gór (a raczej wzgórz ze More »

24pazdziernika2016Wojcik1

Henryk Wójcik (1947-2018)

Polonia montrealska pożegnała Henryka Wójcika w piątek 07 grudnia 2018 na uroczystej mszy pogrzebowej w kościele More »

Domestic_Goose

Milczenie Gęsi

Wraz z nastaniem pierwszych chłodów w Kanadzie oczy i uwaga konsumentów jest w wielkiej mierze skupiona More »

rok-ireny-sendlerowej-logo

2018 rok Sendlerowej

Uchwała Sejmu Rzeczpospolitej Polskiej z dnia 8 czerwca 2017 r.w sprawie ustanowienia roku 2018 Rokiem Ireny More »

Parc-Oméga1

Mega przygoda w parku Omega

Park Omega znajduje się w miejscowości Montebello w połowie drogi między Gatineau i Montrealem. Został założony More »

homer-simpson-krzyk-munch

Bliskie spotkanie ze służbą zdrowia.Nowela

Nie tak bardzo dawno temu w wielkiej światowej metropolii na kontynencie północno-amerykanskim w nowoczesnym państwie Kanadzie, More »

Flower-for-mother

Dzień Matki

Dzień Matki obchodzony jest w ponad 40 krajach na świecie. W Polsce mamy świętują 26 maja, More »

DSC_0307

Christo Stefanoff- zapomniany mistrz światła i koloru

W kanadyjskiej prowincji Quebek, znajduje się miasteczko Val David otoczone malowniczymi Górami Laurentyńskimi. W miasteczku tym More »

2970793045_55ef312ed8

Ta Karczma Wilno się nazywa

Rzecz o pierwszych osadnikach polskich w Kanadzie. W kanadyjskich archiwach jako pierwszy Polak imigrant z polski More »

Capture d’écran 2018-04-01 à 20.00.04

Rezurekcja w Parafii Św. Krzyża w Montrealu

W Montrealu oprócz czterech polskich parafii katolickich, zarządzanych przez Franciszkanów jest jeszcze jedna polska parafia należąca More »

Capture d’écran 2018-03-25 à 12.47.16

Wielkanoc w Domu Seniora

W sobotę 24 marca 2018 uczniowie z montrealskiego Szkolnego Punktu Konsultacyjnego przy Konsulacie RP w Montrealu More »

DSC_4819

Gęsie pipki i długi lot do punktu lęgu

Jak się mają gęsie pipki do długiego gęsiego lotu ? A jak się ma piernik do More »

embleme-insecte-montreal

Montrealski admirał

Entomologicznym emblematem prowincji Quebek  jest motyl admirał. W 1998 roku, Quebeckie Stowarzyszenie Entomologów zorganizowało publiczne głosowanie More »

Capture d’écran 2018-03-20 à 15.21.11

XVII Konkurs Recytatorski w Montrealu

W robotę 17 marca 2018 r. odbył  się XVII Konkurs recytatorski w Montrealu. W konkursie brały More »

herb templariuszy

Sekret Templariuszy

Krucjata albigeńska, jaką zorganizował przeciwko heretykom Kościół Katolicki w XIII wieku, zniszczyła doszczętnie społeczność Katarów, dzięki More »

Capture d’écran 2018-03-14 à 17.54.19

IV Edycja Festiwalu Stella Musica

Katarzyna Musiał jest współzałożycielką i dyrektorem Festivalu Stella Musica, promującego kobiety w muzyce. Inauguracyjny koncert odbył More »

800px-August_Franz_Globensky_by_Roy-Audy

Saga rodu Globenskich

August France (Franz) Globensky, Globenski, Glanbenkind, Glaubenskindt, właśc. August Franciszek Głąbiński (ur. 1 stycznia 1754 pod More »

Bez-nazwy-2

Błękitna Armia Generała Hallera

Armia Polska we Francji zwana Armią Błękitną (od koloru mundurów) powstała w czasie I wojny światowej z inicjatywy More »

DSC_4568

Polowanie na jelenia wirginijskiego, czyli jak skrócić zimę w Montrealu

Jest z pewnością wiele osób nie tylko w Montrealu, którym dokuczają niedogodności kanadyjskiej zimy. Istnieje jednak More »

CD-corps-diplomatique

Konsulat Generalny RP w Montrealu-krótki zarys historyczny

Konsulat Generalny w Montrealu jest jednym z trzech pierwszych przedstawicielstw dyplomatycznych powołanych przez rząd polski na More »

Capture d’écran 2018-03-07 à 08.47.09

Spotkania Podróżnicze: Krzysztof Tumanowicz

We wtorek, 06 marca w sali recepcyjnej Konsulatu Generalnego w Montrealu odbyło się 135 Spotkanie Podróżnicze. More »

Capture d’écran 2018-02-24 à 09.30.00

Polsko Kanadyjskie Towarzystwo Wzajemnej Pomocy w Montrealu

Polsko-Kanadyjskie Towarzystwo Wzajemnej Pomocy w Montrealu ( PKTWP) powstało w 1934 roku jako nieformalna grupa. Towarzystwo More »

poutine 2

Pudding Kebecki,czyli gastronomiczna masakra

Poutine jest bardzo popularnym daniem kebeckim. Jest to bardzo prosta potrawa złożona generalnie z trzech składników;frytki,świeże kawałki More »

original.1836

Sir Casimir-rzecz o gubernatorze pułkowniku jej królewskiej mości

Przy okazji 205 rocznicy urodzin przypominamy sylwetkę Kazimierza Gzowskiego (1813 Petersburg-1898 Toronto),najsłynniejszego Kanadyjczyka polskiego pochodzenia – More »

Syrop-klonowy

Kanada miodem płynąca

Syrop klonowy powstaje z soku klonowego. Pierwotnie zbierany przez Indian, dziś stanowi istotny element kanadyjskiego przemysłu More »

Capture d’écran 2018-02-22 à 12.57.23

Nowy Konsul Generalny RP w Montrealu, Dariusz Wiśniewski

Dariusz Wiśniewski jest związany z Ministerstwem Spraw Zagranicznych od roku 1994.  Pracę swą rozpoczął w Departamencie More »

24 marzec 2015

Chronologia sprzedaży budynków Konsulatu Generalnego w Montrealu

20 lutego 2018 roku, środowisko polonijne w Montrealu zostało poinformowane bardzo lapidarną wiadomością rozesłaną do polonijnych More »

Category Archives: Historia

Regaty, Polonia Rendez-Vous 2014

tableau2

To był bardzo udany weekend ( 29 sierpień- 01 wrzesień 2014)w naszym Klubie Żeglarskim na brooklyńskiej, morskiej rubieży, choć tym razem spędziliśmy go na gościnnych występach w malowniczym miasteczku Essex, w stanie Connecticut. Właśnie w Essex Marcin Malicki zorganizował największą, doroczną polonijną imprezę żeglarską pod zawsze intrygującą nazwą: Polonia RendezVous, która odbyła się już po raz dwudziesty pierwszy. Polonijną żeglarską randkę wymyślił ponad dwadzieścia lat temu Jurek Kołakowski – legendarny żeglarz i jeden z pierwszych członków naszego młodego wówczas klubu. Jurek z perwersyjną pieczołowitością zadbał o to, aby zlot Polonia RendezVous był wolny od wszelkich organizacyjnych i politycznych nacisków i stał się wyłącznym świętem polonijnego żeglarstwa. Oznacza to, że ta powtarzana każdego roku impreza nie tylko nie posiada żadnej wpływowej afiliacji, ale jednocześnie sama także nie tworzy osobnej organizacji. Każdego roku spośród polskich armatorów (właścicieli jachtów) wybierany jest komodor, który własnym sumptem, wysiłkiem i zdolnościami organizuje zlot polskich żeglarzy w wybranym przez siebie zakątku Wschodniego Wybrzeża. Dzięki temu randka zachowała specyficzny, niesiony falą entuzjazmu charakter, bo nie podlega żadnym zewnętrznym wpływom i interesom. Jest ona czymś w rodzaju randki w ciemno, bo do ostatniej chwili nie bardzo wiadomo nie tylko ile osób zamierza wziąć w niej udział, ale też jaki charakter i energię będzie posiadała impreza.

Jurek Kołakowski zorganizował swoją pierwszą, historyczną Polonia RendezVous w Mystic – także w Connecticut – w przepięknym wiktoriańskim miasteczku o długich związkach z morzem. Do dziś wielu uczestników tamtej imprezy uważa, że ta pierwsza – jak pierwszy pocałunek na randce – smakowała im najbardziej. Potem było już różnie. Niektóre zloty były okazałe i efektowne, jak choćby ten w Greenport, w Baltimore czy na lotniskowcu¨”Intrepid”. Inne były skromniejsze, co nie znaczy wcale, że gorsze – jednak za każdym razem swoją skalą i rozmachem precyzyjnie wskazywały poziom entuzjazmu wśród polskich żeglarzy. A z entuzjazmem różnie bywa i np. w zeszłym roku XX, rocznicowa RVP odbyła się niemalże cudem, w Port Jefferson kiedy to w ostatniej chwili jej honorowym komodorem został nieżyjący już nasz kolega klubowy – Arek Ziółkowski. Pokazało to wyraźnie kryzys w naszym polonijnym środowisku żeglarskim i zapewne istnieje wiele przyczyn takiej właśnie sytuacji, która jak w konradowskiej “Smudze cienia”, ewoluuje i dojrzewa szukając własnej definicji.

Dlatego z ciekawością i niepokojem patrzono jak poradzi sobie z organizacją PRV Marcin Malicki, polski żeglarz z Connecticut, który wybrał na miejsce spotkania urokliwe Essex, przytulone do rozlewającej się w tym miejscu szeroko rzeki Connecticut.To, co dla Jurka Kołakowskiego stanowiło o sile i niezależnym charakterze tej imprezy ma – jak chyba wszystko w życiu – także swoją słabą stronę. Cała odpowiedzialność spada tak naprawdę na barki jednej osoby, która także ponosi ryzyko finansowe, pokrywając wszelkie koszty organizacji zlotu z własnej kieszeni. Jest wspaniale jeśli impreza zwróci się i jej komodor wyjdzie na przysłowiowe zero (PRV nie zarabia ani też nie akumuluje pieniędzy, nie posiada także konta w banku), ale w przeszłości zdarzały się już przypadki, gdy trzeba było przełknąć gorzką pigułkę organizacyjnej porażki i dołożyć do imprezy z własnej kieszeni. Tak więc długi Labor Day weekend miał pokazać nie tylko sprawność Komodora XXI RVP, ale także stan ducha polonijnego żeglarstwa na Wschodnim Wybrzeżu USA.

W sobotę z naszego klubu dotarły do Essex cztery jachty: “Aqua Sound” Mirka Popławskiego, “Czarna Inessa” Leszka Szczepkowskiego, “V&P” Marka Kurka i “Lady” pod Anzelmem Krysą. Znacznie więcej osób dojechało wieczorem samochodami – w tym nasz komandor Sierant ze świtą instruktorek obozu żeglarskiego dla dzieci, z sukcesem zakończonego kilka godzin wcześniej. Essex – senne zazwyczaj – zatętniło intensywnym życiem i polską mową, którą słychać było we wszystkich tawernach miasta. Niestety tylko kilka jachtów z całej polskiej flotylli znalazło miejsce w marinie przy pomoście i większość z nich zakotwiczyla na boi, zdana na łaskę obsługi portu. Z pewnością nie sprzyjało to kontaktom pomiędzy załogami, które są przecież integralną częścią polonijnej randki. Niewielka łódeczka launch service dwoiła się i troiła wożąc polskich żeglarzy z jachtów na brzeg i z powrotem. Serwis działał do 11 wieczorem, ale do pierwszej nad ranem woził wszystkich swoim pontonem niezawodny Andrzej Gruszka.

_DSC0002 _DSC0004 _DSC0012 _DSC0022 _DSC0025 _DSC0028 _DSC0029 _DSC0032 _DSC0037 _DSC0041 _DSC0042 _DSC0063 _DSC0081 _DSC0092 _DSC0097 _DSC0103 _DSC0108 _DSC0110 _DSC0112 _DSC0113 _DSC0114 _DSC0118 _DSC0119 _DSC0127 _DSC0139 _DSC0162 _DSC0172 _DSC0179 _DSC0181 _DSC0202 _DSC0206 _DSC0210

Być może te kłopoty komunikacyjne z brzegiem sprawiły, że przewidziane na drugi dzień, rozpoczynające zlot regaty wystartowały z dużym opóźnieniem. Essex nie leży nad samym morzem i trzeba płynąć w dół rzeki conajmniej godzinę aby dotrzeć do Long Island Sound. Minęło zatem sporo czasu zanim wszyscy regatowcy spotkali się w wyznaczonym punkcie na morzu i można było wystartować wyścig. Początkowo wszystko szło dobrze, bo wiatr wiał rześki, zapowiadając interesującą walkę. Jednak wraz z upływem czasu wiatr gwałtownie osłabł aż wreszcie rozpłynął się w powietrzu nasiąkniętym jak gąbka tropikalną wilgocią. Atmosfera sauny była tak dojmująca, że miało się wrażenie, że żółte od upału powietrze da się pokroić nożem… Jachty ze sflaczałymi żaglami kołysały się żałośnie zdane na łaskę palącego słońca. Widmowe emblematy apatii i zniechęcenia zaczęły pojawiać się w głowach znużonych żeglarzy. Wzmagał się za to ruch w eterze. Komisja Regatowa w akcie rozpaczy próbowała skrócić regaty do minimum, aby tylko wyłonić zwycięzcę i przyznać nagrody. Pogoda była jednak nieubłagana i w końcu podjęto decyzję o rozwiązaniu regat i powrocie na silnikach do portu. Dla niektórych było to wybawienie od udręki morskiej flauty, ale byli też tacy, którzy zdecydowani byli walczyć do końca – niezależnie od pogody. Tymczasem słońce coraz szybciej kryło się za horyzontem a na wieczór zapowiedziano opady deszczu.

Na wspólnym obiedzie w lewiatanowym wnętrzu Dauntless Shipyard nie było więc zwycięzców ani pokonanych. Aby nagrody nie poszły na marne organizatorzy postanowili rozdać je drogą losowania. Uczestnicy zlotu usiedli do obiadu, dodając do wylosowanych nagród oklaski dla tych, którzy do końca opierali się kaprysom pogody. W części oficjalnej przemówili wszyscy, którzy powinni w takiej sytuacji przemowy wygłosić i podziękowano przybyłym za udział w zlocie. Do pulpeta z fasolką zagrała grupa “Gipsy Dream”, którą jednak od innych sławnych Cyganów: tych z “Gipsy Kings” dzielił cały ocean . “Dziś – niestety – prawdziwych Cyganów już nie ma……” Z czasem jednak ruch na parkiecie wzrastał, zaczęły się tańce i nocne Polaków rozmowy – nie tylko o żeglarstwie. A noc była gorąca i duszna. Wilgotność powietrza nie spadała nawet po kilku rundach rzęsistego deszczu. Niż baryczny i zmęczenie powoli zaczęło brać górę a ostatni dzwonek na wodną taksówkę przyspieszył koniec imprezy. Niektórzy czuli z tego powodu niedosyt, dla innych był to właściwy moment aby wrócić na jacht lub do hotelu i odpocząć po trudach dnia. Każda randka ma swój koniec i XXI Polonia RendezVous przeszła tym samym do historii. Jeszcze na koniec Komodor Malicki rozdał na drogę pozostałe po imprezie jedzenie i dzbanki z kawą jeśli ktoś miał takie życzenie. Mógł też wreszcie odetchnąć z ulgą, bo impreza mimo wszystko była udana. Wzięło w niej udział kilkanaście jachtów i niewątpliwie mogło być ich więcej bo mimo, że armatorów z polskim pochodzeniem przybywa, to nie garną się oni do zrzeszania się w polskich klubach żeglarskich, wybierając żeglowanie w pojedynkę lub we własnym gronie – czego oczywiście nie można mieć im za złe. Jurek Kołakowski wiele lat temu przytomnie zauważył, że kiedyś na drewnianych łódkach żeglowali ludzie ze stali a w dzisiejszych czasach jest odwrotnie. Nie znaczy to jednak że jest źle. Cieszy, że kolejna Polonia RendezVous w ogóle sie odbyła i fakt, że przyciagnęła ponad sto osób trzeba uznać za niewątpliwy sukces. Chwała Marcinowi Malickiemu za to, że wziął na siebie odpowiedzialność za powodzenie zlotu. Jest on z pewnością dobrym przykładem dla następnych komodorów tej pięknej i chyba wciąż potrzebnej imprezy. Randka już dawno przekroczyła symboliczną smugę cienia i dojrzalsza jest o doświadczenia tych co organizowali ją wcześniej.

Nie dla wszystkich powrót do Gateway Marina był łatwy. W “Czarnej Inessie” nie tylko zepsuł się silnik, ale i urwało się koło sterowe. Wspaniale i po żeglarsku zachował się Mirek Popławski, który ze swojego “Aqua Sound” rzucił pechowcom cumę i zaholował aż do Port Jefferson, gdzie mogli naprawić łódkę i już o własnych siłach – sterując śrubokrętem – popłynąć w dalszą drogę do domu

XXII Polonia RendezVous już za rok i mam nadzieję spotkać tam nie tylko tych, którzy w zeszły weekend dotarli do Essex, ale także tych, którzy nigdy na takim zlocie nie byli, bo nigdy nie jest za późno aby rozpocząć swoją żeglarską przygodę.

Od redakcji. Notka o autorze : Chris Miekina jest utalentowanym grafikiem i erudytą, od ponad 20-tu lat mieszkającym w Stanach Zjednoczonych, jest bardzo dobrze znanym i cenionym blogerem , redaktor naczelny portalu Nowa Atlantyda. Żeglarz, podróżnik, odkrywca. Chris Miekina jest sekretarzem Polskiego Klubu Żeglarskiego w Nowym Jorku. Zaprzyjaźniony redaktor Kroniki Montrealskiej, oraz prywatnie wielki przyjaciel  redaktora naczelnego tejże.

Autor: Krzysztof Miękina

Fot: Zbigniew Wasilewski

Zapiski z wakacyjnej walizki. Bachus z Zielonej Góry

Bachus

Zielona Góra to miasto umiejętnie łączące nowoczesność z tradycją. Na podwalinach skomplikowanej historii, która zdecydowała o wielokulturowości regionu, i wielowątkowej tradycji buduje się tu nowa jakość. Gdy zawitamy do Zielonej Góry, zobaczymy adaptowane na galerie i centra handlowe poniemieckie fabryczne budynki, eklektyczne budowle noszące znamiona wielu epok i stylów oraz malownicze parki. Zielona Góra to także prężnie rozwijający się ośrodek przemysłowy, naukowy i kulturalny. Stolica polskiego żużla, centrum przemysłu winiarskiego, unikatowego na skalę Polski, organizator słynnych festiwali muzycznych, a zarazem miejsce o niebywałych walorach przyrodniczych. Zielona Góra to miasto znane z Winobrania. Święto to stało się sztandarową imprezą promującą miasto. Dla uczczenia święta odsłonięto w dniu 2 września 2010 r. pomnik boga winorośli i urodzaju Bachusa. A oto co zaobserwował obiektyw Kroniki Montrealskiej podczas spaceru po tym uroczym mieście…

_DSC0796 Sylwetki z brązu mini Bachusa w różnych zakątkach starówki w rozmaitych pozach

_DSC0798 Zabytkowe centrum_DSC0802 _DSC0809 Bachus-filozof

_DSC0810 Piwiarnia ,oraz….. winiarnia w czasie winobrania

_DSC0814 Bachus internauta

_DSC0817 _DSC0821 Bachus piszący poezję

_DSC0822 Panorama centrum historycznego Zielonej Góry

_DSC0824Bachus diagnozujący markę wina z dębowej beczki

_DSC0825

Najbardziej imponujący pomnik Bachusa ,odsłonięty w 2010 roku na zielonogórskiej starówce

_DSC0832 Najpiękniejsza polska dziewczyna (pstryknięte na deptaku w Zielonej Górze) :)

_DSC0836 Bachus na beczce

_DSC0840 Bachus ze skarbonką

_DSC0852 Bachus fotoreporter

_DSC0855

Bachus przy palmiarni zielonogórskiej.

Zielona Góra, stutysięczne miasto w województwie lubuskim,z siedzibą władz samorządu województwa robi zachwycające wrażenie na turyście. Miasto jest nad wyraz nowoczesne, przyjazne, logiczne, czyste, ze swoją autentyczną i niepowtarzalną duszą oraz klimatem.

Autor: Zbigniew Wasilewski

Fot: Zbigniew Wasilewski

Zapiski z wakacyjnej walizki. Wrocławska republika krasnali

1dd39b4ecc37fa4da20286416e08293e 2

Jest ich wprost pełno,są wszędzie, w najmniej spodziewanych zakątkach Wrocławia: na słupach latarń, na chodnikach, za kratami okien, w wejściach do urzędów, na murach,placach publicznych i w parkach. Krasnale wrocławskie wrosły w pejzaż tego miasta i stały się osobliwą atrakcją. Stały się zjawiskiem społecznym obejmującym swoim zasięgiem Wrocław i okoliczne gminy, a wywierające wpływ na działania artystyczne realizowane w całej Polsce.

_DSC0130 _DSC0134 Wrocław,Ratusz_DSC0136

Krasnale posiadają swoją krótką historię,oraz swoje imiona, na powyższym zdjęciu dwa Syzyfki z ulicy Świdnickiej.

Niewielkie rzeźby krasnali , w liczbie stale rosnącej, są umieszczane we Wrocławiu sukcesywnie od 2005. Wywodzą się od malowanych w latach 80. XX wieku graffiti, a następnie happeningów organizowanych przez ruch „Pomarańczowej Alternatywy” ośmieszających w sposób pokojowy system komunistyczny. Po upadku PRL-u krasnale uległy zapomnieniu aż do sierpnia 2005, kiedy to wrocławski rzeźbiarz Tomasz Moczek ustawił pięć pierwszych krasnali.

_DSC0048 Opiłek i Ogorzałek_DSC0129 Pomnik hrabiego Aleksandra Fredry przywieziony przez repatriantów z Lwowa, który pozostał w granicach Związku Radzieckiego po II Wojnie Światowej

_DSC0217_2

Rejent

Figurki krasnali stały się integralną częścią przestrzeni miejskiej oraz zjawiskiem społecznym. Nowe postacie tworzone są przez artystów z całej Polski, a ich opiekunami są instytucje publiczne, firmy oraz osoby prywatne. Organizowane są specjalne wycieczki szlakiem krasnali, gry plenerowe, spektakle teatralne oraz wydawane mapy dla turystów chcących połączyć odnajdywanie kolejnych figurek ze zwiedzaniem Wrocławia.

_DSC0001 _DSC0004 _DSC0057

Manifest malarstwa dialektycznego został ogłoszony przez Waldemara “Majora” Fydrycha, który to w duchu marksistowskiej metody dialektycznej, bazującej na engelsowsko-heglowskiej spirali rozwoju, zminimalizował manifest do jednego zdania: “Tezą jest napis,antytezą-plama, a syntezą krasnoludek”. :) Manifest został wygłoszony przez jego autora na  posterunku milicji w obecności podejrzewam, zbaraniałych stróżów prawa z nadmiaru ładunku intelektualnego przesłania. :)

_DSC0050 _DSC0056 _DSC0065 _DSC0071

Swoje istnienie w przestrzeni miejskiej wrocławskie krasnale zawdzięczają działaczom antykomunistycznym, którzy umieszczali je na plamach farby na murach powstałych po zamalowywaniu przez władze PRL-u napisów i haseł „antysocjalistycznych”. Pierwsze dwa krasnale zostały namalowane w nocy z 30 na 31 sierpnia 1982 we Wrocławiu: pierwszy na transformatorze na Sępolnie, drugi na bloku na Biskupinie przez Waldemara Fydrycha oraz Wiesława Cupałę. W latach 1982-1983 powstało ponad 1000 krasnali w sześciu polskich miastach.

_DSC0394_2 _DSC0404_2 _DSC0405_2

Oczywiście nie zabrakło również krasnali w hallu nowoczesnego portu lotniczego im. Mikołaja Kopernika we Wrocławiu.

Krasnale masowo powróciły na ściany wrocławskich budynków w drugiej połowie lat 80. wraz z działalnością ruchu „Pomarańczowej Alternatywy”. Jego uczestnicy malowali krasnale techniką graffiti szablonowego na murach Wrocławia lub na plakatach zapowiadających happeningi organizowane przez ruch w tym mieście. 1 czerwca 1987 symbolika krasnala powróciła na czwartym happeningu „Pomarańczowej Alternatywy” – Krasnoludki na Świdnickiej. Międzynarodowy rozgłos „Pomarańczowej Alternatywy” rozpoczął się od nieplanowanego udziału w happeningu Precz z U-Pałami  i osiągnął szczyt 1 czerwca 1988 podczas happeningu Rewolucja Krasnoludków. Udział w którym wzięło według różnych źródeł od 10 000 do 20 000 uczestników, którzy w czapkach krasnali przeszli ulicami Wrocławia, a opisywała go międzynarodowa prasa. Po wyjeździe Waldemara „Majora” Fydrycha za granicę po nieudanym starcie w wyborach parlamentarnych w 1989, krasnoludki uległy zapomnieniu, aż do czerwca 2003 kiedy to Agencja Reklamowa Wanilia zaproponowała dla Biura Promocji Miasta Wrocław strategię wykreowania krasnoludka jako symbolu miasta.

Tendencja krasnalowa we Wrocku ( jak mawiają sympatycy tego miasta) jest jak najbardziej pozytywna i demograficznie kontrolowana, akceptowana oraz niczym nie zagrożona. W obecnej chwili jest tych krasnali dokładnie 300, rozsianych po całym mieście.

Autor: Zbigniew Wasilewski

Fot. Zbigniew Wasilewski

Źródła; Wikipedia,krasnale.pl, krasnale

Fort na Wyspie Św. Heleny w Montrealu

_DSC0044

Fort na Wyspie Św. Heleny w Montrealu (fr: Île Sainte-Helene) jest historycznym zabytkiem architektury militarnej. Obiekt został zbudowany na przestrzeni 1820/24 w celu ochrony kraju przed ewentualnym najazdem ze strony Stanów Zjednoczonych. Obecnie w zabudowaniach dawnego fortu,  mieści się Muzeum Stewart.

Fortyfikacja powstała ze  względu na konflikt między USA i Wielkiej Brytanii w Ameryce Północnej w latach 1812 – 1814. Władze brytyjskie postanowiły wzmocnić punkty obronne wzdłuż Rzeki Świętego Wawrzyńca od miasta Quebec aż do Wielkich Jezior. Plan systemu obronnego jest pomysłem gubernatora brytyjskiego w Ameryce Północnej z 1818 roku, księcia Richmond, który pragnął stworzyć infrastrukturę militarną w celu lepszej ochrony komunikacji pomiędzy Górną i Dolną Kanadą.

_DSC0015 _DSC0016 _DSC0020 _DSC0023 _DSC0024 _DSC0028 _DSC0030 _DSC0032 _DSC0033 _DSC0036 _DSC0039 _DSC0040 _DSC0041 _DSC0042 _DSC0044 _DSC0045

Chronologia
1818: Wyspa Świętej Heleny zostaje przejęta przez rząd Jej Królewskiej Mości do realizacji projektu opracowanego przez księcia Wellington, Sir Arthura Wellesleya, wielkiego mistrza brytyjskiej artylerii w czasie wojen napoleońskich.
1820-1824: Budowa zostaje powierzona ppłk  Durnfordowi. Wszystkie materiały do realizacji tego projektu są przytransportowane za wyjątkiem kamienia łatwo dostępnego  na wyspie. Ze względów militarno-strategicznych nawet wyrąb drzew jest zakazany.
1832-1834: fort przekształca się w szpital w czasie epidemii cholery, której ofiarą padło ok 3,000 osób w Quebeku.
1848: koszary wojskowe są przekształcone w więzienie wojskowe. W tym samym roku, pożar zdewastował główny budynek.
1870: wojska brytyjskie ostatecznie opuściły koszary i Anglia przekazuje wyspę rządowi kanadyjskiemu.
1874: Po raz pierwszy, Montrealczycy mogą odwiedzać wyspę. Montreal uzyskał pozwolenie na budowę parku. Strefa wojskowa pozostała zarezerwowana wokół fortu.
1875: pożar zniszczył znaczną część koszar.
1914-1918:Koszary ponownie służą jako magazyn amunicji podczas I Wojny Światowej.

W 1955 roku ,montrealski biznesmen i kolekcjoner zafascynowany historią Kanady, David Macdonald Stewart założył w miejscu dawnego fortu , Muzeum Wojskowe w Montrealu. Muzeum początkowo  zajmuje lokal dawnego Blokhauzu. Następnie, rośnie i sukcesywnie zajmuje koszary, mały magazyn i wreszcie arsenał zajezdni wojskowej. W 1963 roku, Muzeum organizuje bezpłatny program pokazów wojskowych z epoki świetności fortu.

Instytucja ,początkowo dostępna dla zwiedzających jedynie w porze letniej od 1975 roku jest otwarta w ciągu całego roku.

Autor: Zbigniew Wasilewski

Fot: Zbigniew Wasilewski

Fleur-De-Lys,rzecz o początkach kolonizacji w Quebeku

471px-Coat_of_arms_of_Québec.svg

W herbie kanadyjskiej prowincji Quebec, znajduje się sześć bardzo ważnych elementów. Sama tarcza herbowa jest  podobna do współczesnej, francuskiej tarczy herbowej, korona nad tarczą jest stylizowaną koroną brytyjską, trzy lilie burbońskie odnoszące się do królów Francji oraz ich liczba zwracająca uwagę na Trójcę Przenajświętszą. Następnie widnieje na herbie sylwetka lwa, charakterystycznego dla heraldyki brytyjskiej i na samym dole trzy liście klonu, mające symbolizować Kanadę. Na spodzie tarczy herbowej znajduje się dewiza Quebecu – JE ME SOUVIENS – PAMIĘTAM.

 

Herb króla Franciszka I Walezjusza 1494-1547

Obraz przedstawiający moment postawienia krzyża w Gaspe. Z obrazu wynika, że autor tego dzieła niezbyt zdawał sobie sprawę z formy herbu króla francuskiego, lilijki na tarczy herbowej są trzy lecz w niewłaściwym szyku.

Pierwsza wyprawa Jacques Cartiera 1534 rok.

Po 20 dniach przeprawy przez Ocean (20 kwiecień -10 maj), Jacques Cartier dociera do wybrzeży Nowej Funlandii (fr: Terre Neuve ) wyposażony w dwa statki oraz 61 członków załogi. W lipcu tego roku załoga Cartiera w chodzi po raz pierwszy w kontakt z tubylczą ludnością z plemienia Mikmaków. W piątek, 24 lipca, załoga Cartiera stawia 10-cio metrowy krzyż w miejscowości Gaspe ,oznaczając w ten sposób przynależność regionu do króla Francji. Podczas pierwszej wyprawy na tereny Nowej Francji następuje również spotkanie Francuzów z Irokezami, których Wielki Wódz Donnacona niezbyt przychylnie odnosi się do nowych gości.

Replika krzyża postawionego przez Cartiera na zdobytym terytorium w Saint-Malo, Francja.


Tarcza herbowa Bourbonów.

Dewiza prowincji Quebec – JE ME SOUVIENS (pol: PAMIĘTAM), jest dewizą, która do dzisiaj nastręcza wiele trudności historykom w jej interpretacji. W 1883 roku, Eugene-Etienne Tache, architekt, kazał wykuć nad portykiem głównego wejścia do Parlamentu w mieście Quebec te trzy słowa, od tego czasu stają się one dewizą prowincji zaakceptowaną przez rząd prowincjonalny. Współcześni architektowi Tache nie mieli problemów z interpretacją tej dewizy, podaje się za historykiem Thomas Chapais (1858-1946), że należy pamiętać o lekcjach z przeszłości, minionych nieszczęściach oraz chwale.

W 1919 historyk, Pierre-Georges Roy zauważa w tej dewizie charakter symboliczny jako: przeszłość, teraźniejszość oraz przyszłość jedynej prowincji francuskiej należącej do konfederacji kanadyjskiej.

W 1978 roku, w odpowiedzi na artykuł opublikowany w The Montreal Star,  na temat dewizy Quebecu, do redakcji nadszedł list otwarty od niejakiej pani Helene Paquet, mieszkającej w podmontrealskim miasteczku St-Lambert, która wyjaśnia: Szanowny p. Redaktorze, pragnę wyjaśnić zamieszanie wokół dewizy JE ME SOUVIENS, otóż jest to tylko pierwsza część całości . Cała dewiza jest w takiej formie:

Je me souviens,Que né sous le lys, Je croîs sous la rose.

I remember,That born under the lily, I grow under the rose

Jestem wnuczką architekta Eugene-Etienne Tache. Moja ciotka, Clara Tache-Fragasso z miasta Quebec, jest jedyną z żyjących córek E-E Tache. Mam nadzieję, że te informacje pozwolą lepiej zrozumieć tą dewizę pana czytelnikom.

H. Paquet, St-Lambert.

Polskie tłumaczenie pełnej dewizy PAMIĘTAM, ŻE URODZONY POD LILIĄ, DORASTAM POD RÓŻĄ,  kwiat lilii jest tutaj symbolem francuskich Bourbonów a kwiat róży – symbolem brytyjskiego rodu Tudorów.

 

Obecna zwierzchniczka brytyjskiej kolonii, Kanady, Królowa Elżbieta II. Oprócz godności królowej Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej jest również głową 15-tu innych państw: Antigui i Barbudy, Australii, Bahamów, Barbadosu, Belize, Grenady, Kanady, Jamajki, Nowej Zelandii, Papui-Nowej Gwinei, Saint Kitts i Nevis, Saint Lucia, Saint-Vincent i Grenadin, Tuvalu i Wyspy Salomona, które razem z Wielką Brytanią mają status tzw. Commonwealth realm.

Opracował:  Z.P. Wasilewski

Koniec Roku Szkolnego

Vacation 2014

Sobota, 14 czerwiec 2014 roku. Sala bankietowa Konsulatu generalnego RP w Montrealu. Godzina 10:00.  W tym roku miało miejsce historyczne wydarzenie w naszym montrealskim środowisku polonijnym a mianowicie ;po 35-cio letniej historii istnienia Szkolnego Punktu Konsultacyjnego  przy konsulacie RP w Montrealu,znanego w naszym środowisku jako sobotnia szkoła przy konsulacie odbyło się uroczyste zakończenie roku szkolnego. Pan kierownik SzPK, Stanisław Chylewski oznajmił,że jest to ostatnie spotkanie w tej placówce z racji zamknięcia polskiego konsulatu w Montrealu. Historia polskiej szkoły przy konsulacie nie kończy się jednak wraz z zamknięciem tej historycznej placówki dyplomatycznej ponieważ Wydział Promocji Handlu i Inwestycji przejmie rolę mecenasa tej jednostce dydaktycznej. Pan Chylewski zapewnił o ciągłości edukacji dla polonijnej młodzieży i dzieci oraz zapowiedział rozpoczęcie nowego roku szkolnego 2014-2015 na dzień 06 września 2014 roku w WPHI. Poniżej fotoreportaż z zakończenia ostatniego roku szkolnego w polskiej szkole przy konsulacie RP;

_DSC0013 _DSC0015 Konsul Generalny RP Andrzej Szydło

_DSC0017 Kwiaty wdzięczności…

_DSC0018 Kierownik SzPK, pan Stanisław Chylewski

_DSC0025 Hymn polski odśpiewany przy akompaniamencie jednego z rodziców dzieci uczęszczających do polskiej szkoły przy konsulacie

_DSC0028 Mini spektakl przygotowany przez uczniów z okazji zakończenia roku szkolnego . Temat przewodni ?…. Wakacje,podróże ,bilety, pociągi, samoloty, walizki…. itd :) _DSC0029 _DSC0032 _DSC0035 …jedzie pociąg z daleka… na nikogo nie czeka…konduktorze łaskawy… zawieź nas do Warszawy…

_DSC0063 Wzruszające pożegnanie klasy licealnej; absolwentów opuszczających szkołę, przez panią profesor…

_DSC0067 Klasa licealna absolwetów ( niekompletna, ponieważ kilkoro absolwentów wyjechało już na wakacje) w pamiątkowych kaszkietach z logo polskiej szkoły sobotniej._DSC0077 Powód do dumy władz polskiej szkoły przy konsulacie; absolwentki Karolina Roman,Kamila Fedorowicz, laureatki konkursu ” Być Polakiem”

_DSC0086 Jeszcze jeden powód do dumy; uczeń polskiej szkoły przy kosulacie RP w Montrealu ,zdobywca złotego medalu w olimpiadzie matematycznej prowincji Quebec oraz zdobywca tytułu Kangura Matematycznego, Maksymilian Paciorek._DSC0093 _DSC0110 Budynek Konsulatu Generalnego RP w Montrealu

_DSC0116

Uczennica i jej nauczycielka.. zdjęcie pamiątkowe…

Autor: Zbigniew Wasilewski

Fot: Zbigniew Wasilewski

Spotkanie z Panią Marią

pani-maria-zac59bcic584ska-fot-wspc3b3c582czesna

W całym moim życiu – dość długim, bo skończyłam 92 lata i można mnie nazwać jeszcze nie staruszką, ale osobą wiekową – nigdy nie straciłam wiary w człowieka. Nawet podczas mojego dwuletniego pobytu w łagrze na Syberii nie zaznałam upokorzenia i lęku przed drugim człowiekiem, wręcz przeciwnie, byłam świadkiem wielkiej więzi międzyludzkiej. Ludzie mi mówią: „Marysiu, jak ty możesz tak łagodnie opowiadać o Syberii.” A gdy przyjaciele mnie przestrzegają przed nadmiernym pomaganiem innym, zawsze przypomina mi się łagier i mama, która zaniosła garnek kaszy rodzinie biedniejszej od nas. Wzruszeni jej dobrocią protestowali słowami – „Wandziu, przecież ty masz trójkę dzieci”, a ona powiedziała – „dzisiaj ja mam i mogę się z wami podzielić, a jutro może być odwrotnie”. I tak było w tym obozie, gdzie zostali zesłani Żydzi z Polakami – wspomagaliśmy się, przyjaźniliśmy. Pomagali też nam Rosjanie.”

pani-maria-zac59bcic584ska-fot-wspc3b3c582czesna

Tak zaczęła swoja opowieść Pani Maria, Sybiraczka, wieloletnia Prezeska Komitetu Pomocy Dzieciom, który został założony tuż po wojnie przez kilka pań. Postanowiły wyrabiać i sprzedawać pierogi i w ten sposób zbierać fundusze na rzecz dzieci. Corocznie przekazują 20 tys. dolarów kanadyjskich na instytucje zajmujące się kalekimi dziećmi.

„Stąd powstał mój przydomek – „Marysia od pierogów” – gdyż przez wiele lat pełniłam funkcję prezeski tej organizacji. To było coś wspaniałego – praca na rzecz dotkniętych chorobą dzieci i to razem z osobami ideowymi, które robiły wszystko z poświęceniem, jako ochotnicy. Komitet zrzeszał ludzi po przejściach wojennych i może dlatego byli tak wyczuleni na krzywdę ludzką.”

02 22 14 Pierogi

Pani Maria ciągnęła swoją opowieść, a ja wsłuchiwałam się w historie o ludziach, którzy bez rozgłosu chcą coś robić dla innych. Ilu takich jest jak Pani Maria? Pogodnych, skromnych, pełnych poświęcenia? Dlaczego świat o nich nic nie mówi i nie ukazują się ich fotografie na pierwszych stronach kolorowych czasopism, o tytułach Sukces, Twój styl  i innych? Czyżby potrzeba na tego typu ideały już wymarła? Dlaczego dopiero po ich śmierci, albo tuż przed śmiercią – jak w przypadku Ireny Sendlerowej – dowiadujemy się o cichym heroizmie, który powinien być dla nas wzorcem postępowania?

Autor: Beata Gołembiowska Nawrocka

 

Puma Punku

pp logo

Puma Punku-dowód z przeszłości na istnienie bardzo rozwiniętej cywilizacji lub ingerencja kosmitów w starożytności. Kompleks Puma Punku znajduje się w dzisiejszej Boliwii, w ośrodku archeologicznym Tiahuanaco.Całość ośrodka składa się z dwóch zespołów ruin połączonych ze sobą na powierzchni ponad 3km. kwadratowych. Pierwszy zespół złożony jest ze struktury architektonicznej zwanej Kalasassaya – monumentalnej budowli o powierzchni: 120 x 130 metrów (ponad 2 hektary powierzchni !!!) oraz z innej zwanej piramidą Akapana.Całość tej częsci dopełnia ośrodek architektoniczny pod nazwą Putuni.

Puma-Punku_2

Drugą częścią jest Puma Punku;niewiarygodny zespół ruin,który wprawia w osłupienie i spędza sen z oczu niejednemu ekspertowi od archeologii. Budowle w Puma Punku wykonane były z granitu oraz diorytu o twardości odpowiednio 7 i 6 w 10-cio stopniowej skali twardości minerałów (Measurement of hardness). Gdybyśmy mieli do czynienia z jakimś małym przedmiotem wykonanym w przeszłości o bardzo precyzyjnych kształtach z pewnością umknęło by to uwadze archeologów lub po prostu zbanalizowano by ten przedmiot. Lecz w przypadku Puma Punku mamy do czynienia z ogromną masą gotowych elementów budowlanych ,od bardzo małych aż do kolosalnych wręcz płyt i bloków ważących po 400 ton i więcej.Wszystkie te kamienne elementy zostały przycięte z zaskakującą precyzją , montowane bez zaprawy oraz idealnie dopasowane przy pomocy systemu zakładek jak na przykładzie geometrycznej układanki puzzle.Wszystkie płaszczyzny,kąty proste,odległości pomiędzy wierceniami są są wykonane z niesłychaną dokładnością.

P-Punku_block

To co zdumiewa najbardziej dzisiejszych inżynierów to jest fakt,że w dzisiejszych czasach do takiej obróbki granitu lub diorytu potrzebne są urządzenia wiertnicze jak;wiertarki oraz piły wyposażone w końcówki diamentowe ponieważ jedynie diament o twardości :10 MH może ciąć lub piłować granit. Oprócz tego dzisiejsi specjaliści są zgodni co do jednego, że aby móc zrealizować budowle w Puma Punku potrzebne są plany,obliczenia,oraz znajomość conajmniej matematyki i fizyki. Niestety nic takiego nie przetrwało do naszych czasów.

pumapunku_2

Istnieje jeszcze jedna zagadka: otóż jak można wytłumaczyć transport tych kolosalnych,obrobionych bloków skalnych z kopalni granitu znajdującej się ok. 60 kilometrów od miejsca budowy.Dziś wiadomo,że przynajmniej granit znajdujący się w Puma Punku był niegdyś wydobywany w Cerro de Scapia koło dzisiejszej Zepity w Peru,odległej o ponad 50 km. od ruin budowli.

Puma-Punku_3

Polski inżynier odkrywca; Arthur Posnansky (1873-1946) poświęcił pół wieku na badaniach archeologicznych Tiahuanaco. Według prof. Posnansky’ego budowle w Puma Punku zostały skonstruowane 15 000 lat temu.Swoją ocenę wieku tego miejsca Prof. Posnansky opiera na zbieżności kilku danych fizycznych i astronomicznych tego zadziwiającego kompleksu.

Pumapunku

Do czasu gdy nauka nie udowodni, że to ludzka cywilizacja dokonała robotę w Puma Punku na najwyższym poziomie technologicznym, przewyższającym nawet tę naszą współczesną to należy się zgodzić z faktem, że kosmici nam to zbudowali lub co najmniej pomogli nam to zrealizować.

Zainteresowanych tym tematem odsyłam do prac Briena Foerstera,który poświęcił wiele czasu nad badaniem tej zdumiewającej budowli.

Autor: Zbigniew Wasilewski

Grafika: materiały prasowe