DSC_0016

Rzeźby lodowe

Miasteczko Saint-Côme, byłoby jednym z wielu dziesiątek podobnych i nie wyróżniających się miasteczek w całej prowincji More »

_DSC0042

Indiańskie Lato

Wyjątkowo ciepła temperatura w ciągu października wystarczyła, by wszyscy zaczęli mówić o Indiańskim Lecie. Czym rzeczywiście More »

huitre

Boso ale w ostrygach

Od wieków ostrygi są wyszukanym daniem smakoszy dobrej kuchni oraz romantyków. Ostryga od czasów antycznych uchodzi More »

ville-msh1

Góra Świętego Hilarego w kolorze dojrzałej dyni

Góra Św. Hilarego ( fr: Mont St-Hilaire) jest jedną z 8 gór (a raczej wzgórz ze More »

24pazdziernika2016Wojcik1

Henryk Wójcik (1947-2018)

Polonia montrealska pożegnała Henryka Wójcika w piątek 07 grudnia 2018 na uroczystej mszy pogrzebowej w kościele More »

Domestic_Goose

Milczenie Gęsi

Wraz z nastaniem pierwszych chłodów w Kanadzie oczy i uwaga konsumentów jest w wielkiej mierze skupiona More »

rok-ireny-sendlerowej-logo

2018 rok Sendlerowej

Uchwała Sejmu Rzeczpospolitej Polskiej z dnia 8 czerwca 2017 r.w sprawie ustanowienia roku 2018 Rokiem Ireny More »

Parc-Oméga1

Mega przygoda w parku Omega

Park Omega znajduje się w miejscowości Montebello w połowie drogi między Gatineau i Montrealem. Został założony More »

homer-simpson-krzyk-munch

Bliskie spotkanie ze służbą zdrowia.Nowela

Nie tak bardzo dawno temu w wielkiej światowej metropolii na kontynencie północno-amerykanskim w nowoczesnym państwie Kanadzie, More »

Flower-for-mother

Dzień Matki

Dzień Matki obchodzony jest w ponad 40 krajach na świecie. W Polsce mamy świętują 26 maja, More »

DSC_0307

Christo Stefanoff- zapomniany mistrz światła i koloru

W kanadyjskiej prowincji Quebek, znajduje się miasteczko Val David otoczone malowniczymi Górami Laurentyńskimi. W miasteczku tym More »

2970793045_55ef312ed8

Ta Karczma Wilno się nazywa

Rzecz o pierwszych osadnikach polskich w Kanadzie. W kanadyjskich archiwach jako pierwszy Polak imigrant z polski More »

Capture d’écran 2018-04-01 à 20.00.04

Rezurekcja w Parafii Św. Krzyża w Montrealu

W Montrealu oprócz czterech polskich parafii katolickich, zarządzanych przez Franciszkanów jest jeszcze jedna polska parafia należąca More »

Capture d’écran 2018-03-25 à 12.47.16

Wielkanoc w Domu Seniora

W sobotę 24 marca 2018 uczniowie z montrealskiego Szkolnego Punktu Konsultacyjnego przy Konsulacie RP w Montrealu More »

DSC_4819

Gęsie pipki i długi lot do punktu lęgu

Jak się mają gęsie pipki do długiego gęsiego lotu ? A jak się ma piernik do More »

embleme-insecte-montreal

Montrealski admirał

Entomologicznym emblematem prowincji Quebek  jest motyl admirał. W 1998 roku, Quebeckie Stowarzyszenie Entomologów zorganizowało publiczne głosowanie More »

Capture d’écran 2018-03-20 à 15.21.11

XVII Konkurs Recytatorski w Montrealu

W robotę 17 marca 2018 r. odbył  się XVII Konkurs recytatorski w Montrealu. W konkursie brały More »

herb templariuszy

Sekret Templariuszy

Krucjata albigeńska, jaką zorganizował przeciwko heretykom Kościół Katolicki w XIII wieku, zniszczyła doszczętnie społeczność Katarów, dzięki More »

Capture d’écran 2018-03-14 à 17.54.19

IV Edycja Festiwalu Stella Musica

Katarzyna Musiał jest współzałożycielką i dyrektorem Festivalu Stella Musica, promującego kobiety w muzyce. Inauguracyjny koncert odbył More »

800px-August_Franz_Globensky_by_Roy-Audy

Saga rodu Globenskich

August France (Franz) Globensky, Globenski, Glanbenkind, Glaubenskindt, właśc. August Franciszek Głąbiński (ur. 1 stycznia 1754 pod More »

Bez-nazwy-2

Błękitna Armia Generała Hallera

Armia Polska we Francji zwana Armią Błękitną (od koloru mundurów) powstała w czasie I wojny światowej z inicjatywy More »

DSC_4568

Polowanie na jelenia wirginijskiego, czyli jak skrócić zimę w Montrealu

Jest z pewnością wiele osób nie tylko w Montrealu, którym dokuczają niedogodności kanadyjskiej zimy. Istnieje jednak More »

CD-corps-diplomatique

Konsulat Generalny RP w Montrealu-krótki zarys historyczny

Konsulat Generalny w Montrealu jest jednym z trzech pierwszych przedstawicielstw dyplomatycznych powołanych przez rząd polski na More »

Capture d’écran 2018-03-07 à 08.47.09

Spotkania Podróżnicze: Krzysztof Tumanowicz

We wtorek, 06 marca w sali recepcyjnej Konsulatu Generalnego w Montrealu odbyło się 135 Spotkanie Podróżnicze. More »

Capture d’écran 2018-02-24 à 09.30.00

Polsko Kanadyjskie Towarzystwo Wzajemnej Pomocy w Montrealu

Polsko-Kanadyjskie Towarzystwo Wzajemnej Pomocy w Montrealu ( PKTWP) powstało w 1934 roku jako nieformalna grupa. Towarzystwo More »

poutine 2

Pudding Kebecki,czyli gastronomiczna masakra

Poutine jest bardzo popularnym daniem kebeckim. Jest to bardzo prosta potrawa złożona generalnie z trzech składników;frytki,świeże kawałki More »

original.1836

Sir Casimir-rzecz o gubernatorze pułkowniku jej królewskiej mości

Przy okazji 205 rocznicy urodzin przypominamy sylwetkę Kazimierza Gzowskiego (1813 Petersburg-1898 Toronto),najsłynniejszego Kanadyjczyka polskiego pochodzenia – More »

Syrop-klonowy

Kanada miodem płynąca

Syrop klonowy powstaje z soku klonowego. Pierwotnie zbierany przez Indian, dziś stanowi istotny element kanadyjskiego przemysłu More »

Capture d’écran 2018-02-22 à 12.57.23

Nowy Konsul Generalny RP w Montrealu, Dariusz Wiśniewski

Dariusz Wiśniewski jest związany z Ministerstwem Spraw Zagranicznych od roku 1994.  Pracę swą rozpoczął w Departamencie More »

24 marzec 2015

Chronologia sprzedaży budynków Konsulatu Generalnego w Montrealu

20 lutego 2018 roku, środowisko polonijne w Montrealu zostało poinformowane bardzo lapidarną wiadomością rozesłaną do polonijnych More »

Category Archives: Obieżyświat

Kanada z bardzo bliska, czyli wypad do Ottawy na długi spacer i łyk dobrej kawy

2

Spacer był długi – przeszliśmy wzdłuż kanału tylko w jedną stronę ok. 8 km. Z powrotem już wracaliśmy do auta autobusem. Kawa była wyśmienita a zmęczenie konstruktywne. Ottawa ma swój urok i czar. Jest zadbanym i czystym miastem. Ludzie są tutaj dwujęzyczni – doskonale radzą sobie we francuskim jak i angielskim. Ponadto są bardzo życzliwi.  Stolica Kanady jest miastem urzędników i urzędów. To miasto, pretendujące do symbolu współczesnej demokracji.

Parlament Kanadyjski:

Migawki z ulicy w pobliżu Parlamentu:


 I jeszcze jedno spojrzenie na ulicę stolicy:

Spacerujący Kanadyjczycy:


Ambasada naszych potężnych sąsiadów. W Kanadzie się mówi, że gdy ekonomia amerykańska kichnie, to natychmiast ekonomia kanadyjska ma potężną grypę…

Ottawa – miasto w Kanadzie, stolica kraju. Położone we wschodniej części prowincji Ontario na południowym brzegu rzeki Ottawa. Ludność 859 704 (2005) daje Ottawie status 4 pod względem wielkości miasta Kanady.

Na terenach obecnej Ottawy i Gatineau zamieszkiwały pierwotnie plemiona Algonquinów, a pierwsza osada europejska powstała dopiero w roku 1800; budowa była koordynowana przez handlarza brytyjskiego Philemona Wrighta. Ottawa stała się szybko ważnym ośrodkiem i punktem transportowym. Pierwszą nazwą osady było Bytown, jednakże nazwa została zmieniona na obecną w 1855 roku. 31 grudnia 1857 roku Królowa Wiktoria była konsultowana aby wybrać nową stolicę Kanady i wybrała Ottawę. Głównym argumentem za jej wyborem był fakt że inne miasta kandydujące Kingston, Montreal, Québec i Toronto miały wizerunek zbyt angielski lub zbyt francuski, a nie relatywnie dwukulturowy jakim dysponowała Ottawa. Ponadto, Ottawa była kompromisem pomiędzy dwoma największymi miastami Kanady, Montrealem i Toronto i była położona relatywnie daleko od dużych, przemysłowych miast USA.

Dalszy rozwój Ottawy był szybki i koncentrował się na sukcesie rozwoju całego kraju i rozwoju administracji raczej niż przemysłu. Ministerstwa, agencje rządowe i tak zwane Crown Corporations oferowały duże możliwości na rynku pracy. W 1916 roku miał miejsce pożar parlamentu w Ottawie. Jak się okazało konieczna była budowa nowej struktury. Ów budynek był zbudowany w 1922 roku na wzgórzu nad rzeką Ottawa i nazywa się go Parliament Hill (po angielsku) lub Colline du Parlement (po francusku).

Miasto rozwinęło się po II wojnie światowej i wiele gałęzi przemysłu stymulowało ten rozwój. W 1998 rząd Ontario zdecydował dołączyć do liczącej wówczas około 350 000 mieszkańców Ottawy jej zachodnie i wschodnie przedmieścia Nepean, Kanata, Gloucester, Rockcliffe Park, Vanier, Cumberland i wsie West Carleton, Osgoode, Rideau and Goulbourn tworząc w ten sposób jedno z największych powierzchniowo miast Świata. Ludność wzrosła o ponad 150% a koszty administracji lokalnej i biurokracja się zmniejszyły.
Kanał Rideau – kanał wodny łączący stolicę Kanady – Ottawę z miastem Kingston nad jeziorem Ontario. Kanał został otwarty w roku 1832 na wypadek wojny zeStanami Zjednoczonymi i pozostaje w użytku aż po dzień dzisiejszy, z niemal nietkniętymi strukturami pierwotnymi[1]. System kanałowy wykorzystuje odcinki rzek Rideau i Cataraqui, jak również fragmenty jezior. Jest to najstarszy pozostający w użytkowaniu kanał w Ameryce Północnej, a w 2007 roku został zarejestrowany na liście światowego dziedzictwa UNESCO.

Nad Kanałem Rideau – Bateau Mouche:


Ta dziwaczka na kanale…


Pliszka? Sroka? Kawka? I właśnie od tego ptaka nie mogłem obyć się od natrętnej myśli wypicia jakiegoś espresso:

Kos (fr:Merle Noir )


Trafił się nawet drozd wędrowny (Merle d’Amerique):


No i rybitwa oczywiście, bo tam gdzie trochę wody i drzewa, zawsze pojawi się jakaś wyniosła mewa:

Tekst i zdjęcia. Z. P. Wasilewski Ottawa, Canada

POŻEGNANIE IRENEUSZA BOGAJEWICZA

bogajewiczs

18 kwietnia 2012 roku, zmarł w Montrealu Ireneusz Bogajewicz znany nam wszystkim wirtuoz skrzypiec i aranżer. Był osobą dobrze znaną w świecie muzycznym.

Urodzony w 1921 roku w Pniewach koło Poznania ukończył Państwową Wyższą Szkołę Muzyczną w Poznaniu w klasie skrzypiec wybitnego profesora Zdzisława Jankhe. Już zaraz po wojnie został członkiem Orkiestry Polskiego Radia w Poznaniu i Poznańskiego Kwartetu Smyczkowego (1945), a następnie w roku 1947 wszedł w skład Państwowej Filharmonii w Poznaniu gdzie został koncertmistrzem w sekcji II skrzypiec.

W 1950 roku artysta założył Kwartet Rytmiczny Polskiego Radia w Poznaniu, który oprócz koncertów publicznych prezentował się w cotygodniowych audycjach radiowych na fali ogólnopolskiej.  Współpracował też z legendarną, rozrywkową ,,Poznańską 15-ką Radiową’’ Zygmunta Mahlika. W 1956 r.  I. Bogajewicz przeniósł się do Warszawy  zostając członkiem Filharmonii Narodowej i solistą Estrady Kameralnej przy tej instytucji.  W rok później stał się współzałożycielem bardzo znanego zespołu ,,Warszawskie smyczki’,, który specjalizował się –oprócz koncertów publicznych-w nagraniach płytowych i koncertach radiowo-telewizyjnych. Dla tego zespołu dostarczał własne kompozycje i liczne aranżacje. Obok wykonawstwa, tworzenie muzyki i aranżacje stały się jego drugą pasją. Oprócz pracy w ,,Warszawskich smyczkach’’ artysta występował na recitalach muzyki klasycznej w Polskim Radio ze wspaniałymi akompaniatorami Jerzym Lefeldem i Tatianą Woytaszewską. W roku 1958 wraz z kontrabasistą Zdzisławem Marczyńskim stworzył jedyny w swoim rodzaju duet: skrzypiec i kontrabasu. Jedyny chyba w Europie tego typu duet występował m.in. w Filharmonii Narodowej, w Instytucie F.Chopina w Warszawie , w Pałacu Działyńskich w Poznaniu itd. wykonując wiele kompozycji, z których upamiętnione zostały w archiwalnych nagraniach Sonaty M.K.Ogińskiego i Z.Wysockiego.  Będąc koncertmistrzem orkiestry Teatru Wielkiego w Warszawie  występował pod dyr.Jana Krenza jako solista-skrzypek na koncertach telewizyjnych. Interpretacje Bogajewicza cechowała znakomita technika, wyczucie stylów, pewność i ogromna muzykalność.

Kolejny okres życia, już na ziemi kanadyjskiej, rozpoczął  w 1965 r. Początkowo artysta przebywał  na kontrakcie występując w sławnej rosyjskiej restauracji ,,Trojka’ w Montrealu. W międzyczasie  wygrał konkurs  na stanowisko skrzypka w Orkiestrze Symfonicznej Montrealu. Doświadczenie muzyczne i organizacyjne wyniesione z Polski zaowocowały w pełni za Oceanem. Bogajewicz rozpoczął pracę jako muzyk sekcji I skrzypiec w OSM, z którą związany był aż do 1985 roku.  Równocześnie występował  jako solista  w cyklach koncertów szkolnych przy Estradzie Kameralnej tej instytucji. Wykonywał tam-obok rozmaitych utworów- również własne aranżacje. W latach siedemdziesiątych był także członkiem Orkiestry Kameralnej Mc Gill oraz konsultantem  muzycznym montrealskiego chóru MRC. W tym czasie zorganizował ,,Cygański Kwartet’’-  oryginalny zespół, który dał się poznać w licznych szkołach, na uniwersytetach, w klubach kultury, w Radio i Telewizji, na Międzynarodowym Festiwalu w Orford itd.  Ale jako Polak nie zapominał Bogajewicz o muzyce z nad Wisły i wykonywał ją nie tylko na koncertach muzyki polskiej ale wplatał ją do programów innych koncertów   w Radio i TV, w Ambasadzie polskiej w Ottawie,w Konsulacie polskim w Montrealu i w wielu salach koncertowych. Interpretacje Bogajewicza, również własnych jego utworów, zostały uwiecznione na płytach Polskich Nagrań ,,Muza’’ i na CD ,,Le Canari’, z aranżacją orkiestrową E.Domańskiego.

Wielkim zaszczytem dla artysty był występ w filmie ,, Le violon rouge’, w reżyserii Francoisa Girarda (1998). I.Bogajewicz zagrał tam rolę Ruselskiego, usiłującego zdobyć ten cenny instrument.

 W imię zasług Ireneusz Bogajewicz, otrzymał z rąk Ministra Sprawiedliwości Kanady Martina Cauchona, Medal Sztuki nadany przez ,,Carrefour des Communautes du Quebec’’

Autor: Radosław Rzepkowski

zdjęcia: internet,2008moviescreenshots.blogspot.com

Fortepian

yamaha_fortepian_s6_s

W  piątek, 20 kwietnia  o godzinie 19:00, w sali koncertowej Konsulatu Generalnego RP w Montrealu odbył się happening fortepianowy pod tytułem: „ Konsulat, fortepian i artyści…”. Ten wieczór muzyczny został zorganizowany przez sekretariat p. Konsulam w związku z inauguracją nowo nabytego fortepianu, daru polskiego MSZ dla Polonii  montrealskiej. Program został przygotowany i poprowadzony przez znakomitego konferansjera i jazzmana Jana Jarczyka.

Jan Jarczyk rozpoczął wieczór wykładem o… puzonie.

Znakomite poczucie humoru p. Jarczyka zostało docenione nie tylko przez pana Konsula.

Oficjalne odkrycie instrumentu.

Oficjalne otwarcie instrumentu. Jako pierwszy artysta zagrał na fortepianie Jan Jarczyk kompozycję własną pod tytułem… Fortepian.

Na prawdziwą próbę ognia fortepian został wystawiony podczas utworu Danse Macabre F.Liszta w porywającym wykonaniu Justyny Gabzdyl.

Mikołaj Warszyński zagrał już nieco spokojniejszą kompozycję F. Chopina Barkarolę.

Wszyscy artyści otrzymali upominki  – panie czekoladki z konterfektem Chopina a panowie po butelce… Chopina.

Wieczór zakończył się rautem w hallu konsulatu.

Jan Jarczyk przy pamiątkowym dokumencie z autografami artystów biorących udział w historycznym wydarzeniu.

Autor: Z.P. Wasilewski

fot: Z.P. Wasilewski

Hans Kloss. Stawka większa niż śmierć – wrażenia po wyjściu z kina

654384

Pierwsze wrażenie wypowiedział głos serca: to już nie ten Kloss. Ale że nie lubię zrzędów, to zaraz zgasił go głos rozsądku: trudno, żeby to był ten sam Kloss, co czterdzieści pięć lat temu. Wszak od tego czasu zmieniło się chyba wszystko, włącznie z ustrojem. Technika filmowa, metody prowadzenia aktorów, sposoby grania, aktorzy grający głównych bohaterów też wyglądają już inaczej. Inne jest wszystko, ale jednak film „Hans Kloss. Stawka większa niż śmierć” ma jeden punkt, który sprawił, że po jego obejrzeniu mam jak najbardziej pozytywne wrażenia. Ten punkt nazywa się Patryk Vega i jest reżyserem całego zamieszania.

Patryk Vega zdobył moje serce filmem i serialem „Pitbull”. Pokazał, że potrafi nakręcić serial kryminalny inny niż wszystkie. Ciekawie zaakcentował w nim nie tylko mocne wydarzenia z półświatka kryminalnego, ale i przedstawił bohaterów, czyli policjantów z wydziału zabójstw, a później ds. terroru, jako normalnych ludzi z właściwymi dla swego fachu problemami i słabościami. O roli Andrzeja Grabowskiego (aspirant Jacek Goc, ps. „Goebbels”) w filmie pełnometrażowym, nakręconym na podstawie pierwszej, pięcioodcinkowej serii, mówiło się wręcz: oscarowa. Później, po mniej ważnych serialach, w CV Patryka Vegi pojawił się film „Ciacho”, który spowodował całkowicie przeciwne reakcje. Film był jedną z tych polskich komedyjek, przy których mózg ma wolne. Jednak z założenia właśnie taki miał być. Bo skoro powstał, to znaczyło, że miał odbiorców. Dlatego nie bardzo rozumiałem obawy niektórych krytyków filmowych, że z nowego Klossa może powstać takie właśnie „Ciacho”. Ja byłem zupełnie spokojny wiedząc, kto będzie tym projektem dowodził. Co więcej, jednym z autorów scenariusza jest twórca „Psów”, „Demonów wojny”, czy znakomitego serialu „Glina” – Władysław Pasikowski.

Od czasu powstania serialu sensacyjnego o polskim (czyli sowieckim) arcyszpiegu wojennym pojawiły się filmy, które już dawno weszły do klasyki gatunku. Takie obrazy jak: „Tylko dla orłów” (1968), „Komandosi z Navarony” (1978), seria o Indianie Jonesie (lata 80), saga o Jamesie Bondzie, przeżywająca szczyty popularności równolegle z Klossem i później – wszystkie te produkcje stanowią niewyczerpane źródło inspiracji dla dzisiejszych filmowców. I wpływy tych wszystkich filmów widać w – chyba mogę to powiedzieć – kontynuacji przygód Klossa i Brunnera. Kloss odczytujący szyfr prowadzący do miejsca ukrycia Bursztynowej Komnaty, a następnie otwierający schowek, to wypisz, wymaluj Harrison Ford pokonujący kolejne, sprytne pułapki Inków. Sceny batalistyczne to najlepsze fragmenty z „Komandosów Navarony”, czy „Złota dla zuchwałych”. Współpraca STASI i Służby Bezpieczeństwa, która werbuje byłego szpiega wojennego, Stanisława Kolickiego, to jak nic misterna sieć intrygi z przygód agenta 007. Tak, to zdecydowanie już nie ten Kloss sprzed prawie pół wieku, który był nowatorskim pomysłem. Który laserowym spojrzeniem i nieprzeciętną inteligencją burzył mury obronne kobiecych serc, a muzyka rozsadzająca drewniane obudowy „Rubinów” i „Beryli” decydowała o ciśnieniu widza lepiej niż najlepsze lekarstwa. Tu jest zupełnie inaczej, ale wcale nie gorzej.

Na akcję filmu składają się dwie płaszczyzny czasowe. Początek filmu to 1975 rok i scena pogrzebu jednego z czołowych oficerów III Rzeszy. Zjeżdża się nań cała siwa i pomarszczona czołówka pozostałych przy życiu nazistów. Wśród nich jest porucznik Hans Kloss z Abwehry i major Hermann Brunner z SS. To nie może skończyć się dobrze. Gdy dochodzi do konfrontacji obydwu dżentelmenów, rozpoczyna się przeplatanie fabuły retrospekcjami z 1945 roku, kiedy to Kloss i Brunner spotkali się po raz ostatni w Koenigsbergu (obecny Kaliningrad). I tu kolejne wrażenie dotyczące aktorów: wreszcie doczekałem chwili, gdy Stanisław Mikulski i Emil Karewicz spotkali się jako Kloss i Brunner w sensownym projekcie. Nie mogłem już patrzeć na tych dwóch bohaterów kultowego serialu w różnego rodzaju sitcomikach, serialikach, reklamach, festynach czy teledyskach disco polo. Trzeba przyznać, że obaj panowie, mimo pięknego wieku, nadal świetnie wyglądają w mundurach, nie tylko Abwehry i SS, ale także… NRD-owskiej policji. Wspomagają ich inni zasłużeni aktorzy, m.in.: Daniel Olbrychski, Jerzy Bończak, Janusz Chabior czy – uwaga! – Maciej Ferlak w roli Martina Bormana, który wg scenarzysty przeżył koniec wojny. W scenach z 1945 roku natomiast postacie głównych bohaterów zagrali: Tomasz Kot i Piotr Adamczyk. Zestawienie o tyle zabawne, że Kot (prywatnie brunet) wcielił się w blondwłosego Klossa, a blondyn Adamczyk musiał się przefarbować (i zapuścić wąsy!) do roli Brunnera. Wyszło bardzo przyzwoicie, tym bardziej, że Piotr Adamczyk bardzo starał się swą grą upodobnić do Brunnera-Karewicza. Tonacja głosu, cyniczny uśmieszek, a nawet niezapomniane kwestie z serialu to bardzo miły ukłon w stronę starej „Stawki…”. I nie jedyny, bo również Stanisław Mikulski częstuje w taksówce Emila Karewicza bardzo znanym ostrzeżeniem: „Schowaj broń, dopóki chce mi się z tobą rozmawiać”. Jedynie Tomasz Kot nie stara się naśladować swego wielkiego poprzednika. W ogóle jego postać nie przypomina oryginalnego Klossa. Tutaj jest bardziej komandosem, który biega po zamarzniętym jeziorze, skacze z wysokich przeszkód i wprawnie kosi z działka przeciwlotniczego dużą część obsługi konwoju, wywożącego wielki skarb. Jest inny, ale czy gorszy?

Warto też zwrócić uwagę na role drugoplanowe. Jako gauleiter Prus Wschodnich i główny winowajca zniknięcia legendarnej Bursztynowej Komnaty – Erich Koch – występuje niezawodny Jerzy Bończak. Intryganta Riglego zagrał rewelacyjny aktor młodego pokolenia, Wojciech Mecwaldowski. Jako Elsa, nastoletnia córka doktora Krause, wystąpiła piękna Marta Żmuda-Trzebiatowska. Pełnomocnika Kocha, bezwzględnego nazistę i oficera STASI,  gra – uwaga – odtwórca roli księdza Jerzego Popiełuszki, Adam Woronowicz. To już drugi aktor w jednym filmie, kojarzony z wielkim duchownym (bo jeszcze Piotr Adamczyk – Karol Wojtyła). I można zrobić dobry film bez dyżurnych komediantów Polski, wywracając image aktorów do góry nogami i jeszcze na lewą stronę? Można!

Fabuła nie jest przesadnie skomplikowana, za to bardzo bogata w zaskakujące zwroty akcji, no i w akcenty merytoryczne. I tu, jak zwykle w przypadku nowych polskich produkcji wojennych, moje wielkie wyrazy uznania i głębokie ukłony dla grup rekonstrukcyjnych. Jestem pewien, że gdyby nie ich wydatna pomoc i udział w filmach w roli konsultantów i statystów, takie produkcje jak: „Hans Kloss…”, „Czas honoru”, „Twierdza szyfrów” itp. byłyby pełne błędów merytorycznych (jak to się zdarzało w przypadku oryginalnej „Stawki…”) i o wiele uboższe o piękne mundury oraz sprzęt w postaci broni i pojazdów z epoki. Zwróćcie na to uwagę podczas oglądania! Gdy zakotwiczę na dłużej w Polsce, to na pewno do jednej z takich grup wstąpię.

Tyle superlatyw, czas na wady. Są oczywiście, nie da się ich uniknąć. Przede wszystkim aktorstwo. W polskiej kinematografii, tam gdzie pojawiają się młodzi aktorzy, zawsze jest ryzyko natknięcia się na jakiś kwas. Najgorzej moim zdaniem wypada w tym przypadku Anna Szarek, która nie tyle gra, co recytuje tekst i robi miny. Przypomina okolicznościowe akademie w podstawówce, ale na pewno nie postać Ingrid, w którą ma się wcielać. No i muzyka. Jerzy „Duduś” Matuszkiewicz, kompozytor chyba najsłynniejszego polskiego motywu filmowego, nie zgodził się na wykorzystanie jego muzyki do nowych przygód Klossa. Film przez to dużo traci i jest to jego widoczną wadą. Nie ma bowiem Klossa bez poruszającego, tętniącego zestawu dźwięków, który znakomicie podnosi poziom suspensu. Oczywiście użycie archiwalnego nagrania do nowego filmu nie miałoby sensu, ale myślę, że znakomicie brzmiałoby w nowej aranżacji. Co z tego, skoro nie ma go w ogóle? Natomiast muzyka użyta w „Hansie Klossie…” właściwie jest niezauważalna i nie ma zbytniego wpływu na emocje widza.

Czy warto iść na ten film do kina? Lub – dla rodaków mieszkających poza Polską – czy warto go kupić na DVD? Nie odpowiem „tak” lub „nie”, bo sam nie lubię zadawać tego typu pytań. Byłem na tym filmie w kinie, bo lubię Klossa-Kolickiego, nie nastawiałem się na „Stawkę większą niż życie czterdzieści pięć lat później”, za to byłem ciekaw jak Vega przedstawił słynnego agenta w nowoczesnej technologii i powojennych czasach. Jestem otwarty na zmiany (byle nie za duże w przypadku takiej legendy) i dobre, przygodowe kino, zwłaszcza traktujące o skarbach III Rzeszy. Jeżeli Wy również, to z pełną odpowiedzialnością mogę ten film Wam polecić.

Autor: Marcin Śmigielski

Montreal – manifestacje studenckie

classe

Edukacja w  Kanadzie, według artykułu 93 Kanadyjskiego Prawa Konstytucyjnego z 1867 roku, pozostaje w wyłącznej kompetencji rządów prowincjonalnych. W Quebeku, to właśnie rząd prowincjonalny jest odpowiedzialny za zarządzanie i finansowanie uniwersytetów. W latach 60-tych ub. wieku, zostało powołane w Quebecu Ministerstwo Edukacji. W maju 1976 roku, Kanada podpisała Międzynarodowy Pakt Praw Gospodarczych, Społecznych i Kulturalnych, którego 13 artykuł ustanawia: prawo każdego do nauki, która powinna być obowiązkowa, bezpłatna i dostępna dla wszystkich na poziomie podstawowym, powszechnie dostępna dla wszystkich na poziomie średnim i w równym stopniu dostępna dla wszystkich na zasadzie zdolności (przy czym dostępność nauczania na poziomie średnim i wyższym ma być realizowana między innymi przez stopniowe wprowadzanie bezpłatnej nauki); czy wreszcie do udziału w życiu kulturalnym, korzystania z postępu naukowego.

Od 13 lutego 2012 roku, studenci w całej prowincji Quebec strajkują przeciwko próbom wprowadzenia przez rząd podwyżek na opłaty szkolne. 22 marca tego roku, odbył się marsz protestactyjny na ulicach Montrealu, gromadząc około 200 000 osób.

W ubiegły piątek, 20 kwietnia, w Montrealu odbył się Kongres na temat planu zagospodarowania Dalekiej Północy, na którym miał odczyt Premier Quebecu, Jean Charest. W tym samym czasie manifestujący studenci zgromadzili się przed Pałacem Kongresów, domagając się swoich praw skandowaniem i pukaniem dłońmi w szklane witryny budynku. Żart, na który sobie pozwolił Premier w czasie otwarcia kongresu  z pewnością przejdzie do historii Quebecu.

Cytat Jean Charest: Kongres, który otworzymy dzisiaj jest już bardzo popularny, ludzie zbiegają się zewsząd aby się tutaj dostać. Jest to doskonała okazja, szczególnie dla tych, którzy szukają pracy. Zatem można zaoferować pracę na Dalekiej Północy tym wszystkim, którzy walą do naszych drzwi  tak szybko jak tylko to jest możliwe.

Niestety taka aluzja nie tylko nie spodobała się manifestującym lecz przerodziła się w rozruchy. Środowiska studenckie uważają, że Jean Charest splamił honor instytucji Premiera Quebecu i jest niegodny tego stanowiska. Na Facebooku w ciągu doby na stronie Démission de Jean Charest pojawiło się 70 000 podpisów postulujących jego dymisję.

Fotorelacja z przebiegu sobotniej manifestacji:

Opracował: Z.P. Wasilewski

Zdjęcia:  Z.P. Wasilewski

 

 

Tulum

20060815223945_tulum

Tulum na Półwyspie Jukatańskim w Meksyku jest magicznym miejscem przyciągającym każdego dnia tysiące turystów, przyjeżdżających na wakacje nad Morze Karaibskie. Niegdysiejsze miasto portowe Majów, w dzisiejszych czasach jest doskonałym muzeum pod odkrytym niebem, materialnym śladem po znakomicie zorganizowanej cywilizacji, która do dzisiaj zdumiewa i stawia wiele pytań historykom i archeologom.

Nasz przewodnik, dumny potomek Majów, doskonale władający językiem angielskim i francuskim, opowiadał nam z wielką pasją i nieukrywaną dumą o swoich przodkach.

Otóż plemiona Majów były ludem bardzo pokojowym, który nie ma nic wspólnego z przedstawionym obrazem przez Mela Gibsona w jego filmie Apocalypto. O czym z wielkim ubolewaniem wspomniał nasz przewodnik, twierdząc, że ten film jest bardzo krzywdzący dla Majów i bezpodstawnie deformuje prawdę historyczną. Majowie różnili się fizycznie od Tolteków, Olmeków i Azteków tym, że mieli spłaszczone i wydłużone czaszki, aby upodobnić się do boga kukurydzy - Centeotla. Osiągano ten efekt zakładając noworodkowi dwie deski – od czoła do potylicy – związane u góry, aby czaszka mogła nabrać tej wydłużonej formy (takie modelowanie trwało około roku). Innym elementem odróżniającym ich od pozostałych plemion był lekki zez, co było widziane jako symbol urody, osiągany również sztucznie poprzez zawieszanie dziecku blisko przed oczyma jakiegoś przedmiotu.

Portowe miasto Tulum ogrodzone jest z trzech stron murami na planie kwadratu, czwartą naturalną ochronę zapewniała 14-to metrowa skarpa. Miasto zostało tak skonstruowane, aby chronić się przed atakami innych plemion, nadchodzących z głębi Meksyku. Archeolodzy twierdzą, że początki budowli w Tulum pochodzą z IV wieku naszej ery, lecz dzisiejsze pozostałości pochodzą z okresu pomiędzy XII-XV wiekiem. Gdy Hiszpanie odkryli to miasteczko w 1518 roku (opuszczone już w tamtych czasach), byli zachwyceni jego urokiem i podobieństwem Tulum do architektury andaluzyjskiej i nawet nazwali to miejsce Sewilla. Dzisiaj można podziwiać pozostałości tych budowli, na których wyraźnie widać ich bogów, napisy, a nawet odbite ślady rąk umazanych w czerwonej farbie. Centralna budowla została nazwana Castillo - Pałacyk. Jest ona całkowicie odgrodzona i niedostępna dla turystów. Istnieje cała masa hipotez dotyczących końca tej cywilizacji – tłumaczono je wojnami, głodem, chorobami, czy nawet przepowiednią końca świata. Żadna z tych teorii nie została ostatecznie potwierdzona.

Cała dokumentacja poziomu wiedzy, która była skrzętnie zapisywana przez Majów na korze, została z całą zawziętością spalona jako symbol bałwochwalstwa przez franciszkanina Diego de Landę (XVI).  Do naszych czasów przetrwały tylko trzy dokumenty spisane przez Majów, m. in. Kodeks Drezdeński. Alfabet Majów został rozszyfrowany w 1952 roku, przez rosyjskiego lingwistę Jurija Knorozowa i dzisiaj poznanych jest już ok. 80% wszystkich skatalogowanych znaków.

Podczas mojego pierwszego pobytu w Tulum w 2006 roku, byłem tak ogłupiały przez piękno i zachwycony stanem zakonserwowania, że latałem po całym miasteczku i pstrykałem fotki, i mając ograniczony czas nie zdążyłem się nawet wykąpać w morzu, mimo, że na dole skarpy znajduje się miniaturowa plaża. Udało mi się to zrealizować dopiero podczas kolejnych wakacji, lecz niestety nie udało mi się już obejrzeć spektaklu Los voladores de Papantla latających, przywiązanych za nogi na szczycie masztu Majów, dlatego będę zmuszony z całą przyjemnością raz tam jeszcze zawitać.

Autor: Z.P. Wasilewski

Chrzciny w Konsulacie

logoKonsulatBig

W tym roku, dzięki staraniom  konsula R.P. w Montrealu p. Tadeusza Żylińskiego został zakupiony fortepian marki Yamaha do konsularnej sali widowiskowej.Jest to dar od polskiego MSZ dla Polonii montrealskiej. W marcu tego roku, była już okazja usłyszeć dźwięki tego instrumentu, podczas wieczoru z cyklu: Są Wśród Nas, gdy zagrała na tym instrumencie Suzana Simurdova. Dzisiaj w  piątek, 20 kwietnia  o godzinie 19:00, Polonia montrealska jest zaproszona do Konsulatu generalnego RP w Montrealu na happening fortepianowy w konsulacie : „ Konsulat, fortepian i artyści…”

Ten swoisty chrzest koncertowy instrumentu poprowadzi Jan Jarczyk.

Wśród wykonawców usłyszymy:

Justynę Gabzdyl

Katarzynę Musiał

Mikołaja Warszyńskiego

Wstęp wolny, wszyscy są mile widziani.

Fot: Z.P. Wasilewski

 

Koncert: Eastern European Musical Gems

DSC_4989

W sobotę 14-tego kwietnia,  odbył się w Montrealu koncert zorganizowany przez Konsulat R.P. w Chapelle Historique du Bon Pasteur. Wykonawcami byli polsko-kanadyjska pianistka Katarzyna Musiał oraz brytyjski skrzypek Thomas Gould. W programie można było usłyszeć kompozycje  europejskich kompozytorów takich jak Alfred Shnittke (1934-1998), Henryk Mikołaj Górecki (1933-2010), Karol Szymanowski (1882-1937), Henryk Wieniawski (1835-1880 ) oraz żyjący estoński kompozytor Arvo Part, ur. 1935 r. Program został starannie dobrany i każdy ze słuchaczy mógł znaleźć coś interesującego. W przeważającej większości na koncert przybyła polonijna publiczność. Na sali koncertowej wszystkie miejsca były zajęte.


Wspaniałym odkryciem artystycznym, było wysłuchanie przeze mnie kompozycji Arvo Parta na fortepian i skrzypce pod tytułem Spiegel im Spiegel. Doskonała harmonia i dialog obojga wirtuozów oraz instrumenty, na których wykonano tą kompozycję sprawiły, że wydarzanie artystyczne było jedyne w swoim rodzaju i na najwyższym światowym poziomie.

Arvo Pärt (ur. 1935 w Paide) – estoński kompozytor muzyki chóralnej i instrumentalnej. Studiował w konserwatorium w Tallinie pod kierunkiem Heino Ellera.

Początkowo komponował w stylu neoklasycystycznym, następnie eksperymentował z awangardą. Twórczość Arvo Pärta nie reprezentuje (jak niektórzy uważają błędnie) nurtu zwanego minimalizmem. Nawiązuje natomiast do hezychii (z gr. uciszenie), praktyk medytacyjno-ascetycznych mnichów ze Świętej Góry Athos. Twórczość ta oparta jest na redukcjonizmie mającym na celu stworzenie atmosfery kontemplacji właściwej dla tekstów, którymi kompozytor się posługuje czyli najczęściej należącymi do religii i liturgii rzymsko-katolickiej. Jak sam kompozytor mówi, muzyka ta ma więcej wspólnego z wielowiekową tradycją chorału gregoriańskiego i polifonii renesansowej, niż z twórczością minimalistów amerykańskich, takich jak Steve Reich. Jednocześnie w warstwie estetycznej bliska jest założeniom koncepcji minimalistycznych, obecnych w nurcie XX-wiecznego nurtu “minimalizmu duchowego” (Sofia Gubajdulina, John Taverner, Henryk Mikołaj Górecki), także pojawiających się w twórczości kompozytorów amerykańskich (Morton Feldman). Najprostsze formy muzyczne i skromne instrumentarium tworzą muzykę pełną pokory, a zarazem czystą i szlachetną. Dzieło Estończyka przeniknięte jest na wskroś subtelną metafizyką, stając się źródłem doznań mistycznych.

Thomas Gould grający na zabytkowym instrumencie Gennaro Gagliano rocznik 1754.  Rodzina Gagliano uchodzi za jedną z najlepszych lutników na świecie. Sam Gennaro, uważany jest za najlepszego w rodzinie Gagliano, jego styl jest bardzo zbliżony do  Szkoły Kremońskiej z dużymi wpływami Stradivariusa i Amatiego. Po koncercie na pytanie ile jest wart jego instrument, Thomas odpowiedział bardzo rzeczowo, że mniej więcej tyle ile jedno szybkie Ferrari.

Katarzyna Musiał przy fortepianie z firmy Fazioli. Ta renomowana dzisiaj marka fortepianów ma swoją siedzibę w Sacile ok. 60 km na północ od Wenecji w pobliżu Val di Fiemme, gdzie swego czasu Stradivarius wyszukiwał najpiękniejsze świerki do produkcji swoich skrzypiec. Obecnie Fazioli produkuje 6 modeli fortepianu, jest również producentem największego fortepianu na rynku F308 o długości 3,08 m. Wszystkie fortepiany marki Fazioli są produkowane ręcznie i każdy jest weryfikowany przez założyciela firmy Paolo Fazioli. Skoro Thomas Gould porównał swoje skrzypce do Ferrari, to ja śmiało mogę porównać Fazioli do Rolce Royce’a. Nowe fortepiany tej marki sprzedają się między 100 000-200 000 $.


Thomas Gould, Konsul R.P. p.Tadeusz Żyliński, Prezes Kongresu Polonii Kanadyjskiej p. Edward Śliz.

Thomas Gould, Katarzyna Musiał, Beata Czyżykiewicz (sekretariat Konsula R.P.), p.Konsul R.P.w Montrealu oraz prezes KPK oddział Quebec.

Ciekawostka: Kebecka skrzypaczka Angele Dubeau, gra na Stradivariusie rocznik 1733, skrzypce nazywają się Des Rosiers. Angele Dubeau otrzymała te skrzypce w darze od poprzedniego właściciela Arthura Leblanc,  w 1976 roku po tym jak on usłyszał jej grę na skrzypcach. Ten Stradivarius został sklasyfikowany przez byłego Premiera Quebecu, Rene Levesque jako własność narodowa .

Serdeczne dzięki Katarzynie Musiał za prezentację tego koncertu, za program, dzięki za Thomasa, dzięki Katarzyno za Twoją obecność na koncercie, dzięki za Twoje oddanie sztuce, uwierz, że to jest wszystko zarejestrowane i docenione. Twój bandaż na nadgarstku… życzę Ci z całego serca aby na następnym koncercie ten bandaż znalazł się na głowie…  fotoreportera. Dzięki za prezentację Arvo Parta…

Foto: Z.P. Wasilewski

Tekst:  Z.P. Wasilewski