DSC_0016

Rzeźby lodowe

Miasteczko Saint-Côme, byłoby jednym z wielu dziesiątek podobnych i nie wyróżniających się miasteczek w całej prowincji More »

_DSC0042

Indiańskie Lato

Wyjątkowo ciepła temperatura w ciągu października wystarczyła, by wszyscy zaczęli mówić o Indiańskim Lecie. Czym rzeczywiście More »

huitre

Boso ale w ostrygach

Od wieków ostrygi są wyszukanym daniem smakoszy dobrej kuchni oraz romantyków. Ostryga od czasów antycznych uchodzi More »

ville-msh1

Góra Świętego Hilarego w kolorze dojrzałej dyni

Góra Św. Hilarego ( fr: Mont St-Hilaire) jest jedną z 8 gór (a raczej wzgórz ze More »

24pazdziernika2016Wojcik1

Henryk Wójcik (1947-2018)

Polonia montrealska pożegnała Henryka Wójcika w piątek 07 grudnia 2018 na uroczystej mszy pogrzebowej w kościele More »

Domestic_Goose

Milczenie Gęsi

Wraz z nastaniem pierwszych chłodów w Kanadzie oczy i uwaga konsumentów jest w wielkiej mierze skupiona More »

rok-ireny-sendlerowej-logo

2018 rok Sendlerowej

Uchwała Sejmu Rzeczpospolitej Polskiej z dnia 8 czerwca 2017 r.w sprawie ustanowienia roku 2018 Rokiem Ireny More »

Parc-Oméga1

Mega przygoda w parku Omega

Park Omega znajduje się w miejscowości Montebello w połowie drogi między Gatineau i Montrealem. Został założony More »

homer-simpson-krzyk-munch

Bliskie spotkanie ze służbą zdrowia.Nowela

Nie tak bardzo dawno temu w wielkiej światowej metropolii na kontynencie północno-amerykanskim w nowoczesnym państwie Kanadzie, More »

Flower-for-mother

Dzień Matki

Dzień Matki obchodzony jest w ponad 40 krajach na świecie. W Polsce mamy świętują 26 maja, More »

DSC_0307

Christo Stefanoff- zapomniany mistrz światła i koloru

W kanadyjskiej prowincji Quebek, znajduje się miasteczko Val David otoczone malowniczymi Górami Laurentyńskimi. W miasteczku tym More »

2970793045_55ef312ed8

Ta Karczma Wilno się nazywa

Rzecz o pierwszych osadnikach polskich w Kanadzie. W kanadyjskich archiwach jako pierwszy Polak imigrant z polski More »

Capture d’écran 2018-04-01 à 20.00.04

Rezurekcja w Parafii Św. Krzyża w Montrealu

W Montrealu oprócz czterech polskich parafii katolickich, zarządzanych przez Franciszkanów jest jeszcze jedna polska parafia należąca More »

Capture d’écran 2018-03-25 à 12.47.16

Wielkanoc w Domu Seniora

W sobotę 24 marca 2018 uczniowie z montrealskiego Szkolnego Punktu Konsultacyjnego przy Konsulacie RP w Montrealu More »

DSC_4819

Gęsie pipki i długi lot do punktu lęgu

Jak się mają gęsie pipki do długiego gęsiego lotu ? A jak się ma piernik do More »

embleme-insecte-montreal

Montrealski admirał

Entomologicznym emblematem prowincji Quebek  jest motyl admirał. W 1998 roku, Quebeckie Stowarzyszenie Entomologów zorganizowało publiczne głosowanie More »

Capture d’écran 2018-03-20 à 15.21.11

XVII Konkurs Recytatorski w Montrealu

W robotę 17 marca 2018 r. odbył  się XVII Konkurs recytatorski w Montrealu. W konkursie brały More »

herb templariuszy

Sekret Templariuszy

Krucjata albigeńska, jaką zorganizował przeciwko heretykom Kościół Katolicki w XIII wieku, zniszczyła doszczętnie społeczność Katarów, dzięki More »

Capture d’écran 2018-03-14 à 17.54.19

IV Edycja Festiwalu Stella Musica

Katarzyna Musiał jest współzałożycielką i dyrektorem Festivalu Stella Musica, promującego kobiety w muzyce. Inauguracyjny koncert odbył More »

800px-August_Franz_Globensky_by_Roy-Audy

Saga rodu Globenskich

August France (Franz) Globensky, Globenski, Glanbenkind, Glaubenskindt, właśc. August Franciszek Głąbiński (ur. 1 stycznia 1754 pod More »

Bez-nazwy-2

Błękitna Armia Generała Hallera

Armia Polska we Francji zwana Armią Błękitną (od koloru mundurów) powstała w czasie I wojny światowej z inicjatywy More »

DSC_4568

Polowanie na jelenia wirginijskiego, czyli jak skrócić zimę w Montrealu

Jest z pewnością wiele osób nie tylko w Montrealu, którym dokuczają niedogodności kanadyjskiej zimy. Istnieje jednak More »

CD-corps-diplomatique

Konsulat Generalny RP w Montrealu-krótki zarys historyczny

Konsulat Generalny w Montrealu jest jednym z trzech pierwszych przedstawicielstw dyplomatycznych powołanych przez rząd polski na More »

Capture d’écran 2018-03-07 à 08.47.09

Spotkania Podróżnicze: Krzysztof Tumanowicz

We wtorek, 06 marca w sali recepcyjnej Konsulatu Generalnego w Montrealu odbyło się 135 Spotkanie Podróżnicze. More »

Capture d’écran 2018-02-24 à 09.30.00

Polsko Kanadyjskie Towarzystwo Wzajemnej Pomocy w Montrealu

Polsko-Kanadyjskie Towarzystwo Wzajemnej Pomocy w Montrealu ( PKTWP) powstało w 1934 roku jako nieformalna grupa. Towarzystwo More »

poutine 2

Pudding Kebecki,czyli gastronomiczna masakra

Poutine jest bardzo popularnym daniem kebeckim. Jest to bardzo prosta potrawa złożona generalnie z trzech składników;frytki,świeże kawałki More »

original.1836

Sir Casimir-rzecz o gubernatorze pułkowniku jej królewskiej mości

Przy okazji 205 rocznicy urodzin przypominamy sylwetkę Kazimierza Gzowskiego (1813 Petersburg-1898 Toronto),najsłynniejszego Kanadyjczyka polskiego pochodzenia – More »

Syrop-klonowy

Kanada miodem płynąca

Syrop klonowy powstaje z soku klonowego. Pierwotnie zbierany przez Indian, dziś stanowi istotny element kanadyjskiego przemysłu More »

Capture d’écran 2018-02-22 à 12.57.23

Nowy Konsul Generalny RP w Montrealu, Dariusz Wiśniewski

Dariusz Wiśniewski jest związany z Ministerstwem Spraw Zagranicznych od roku 1994.  Pracę swą rozpoczął w Departamencie More »

24 marzec 2015

Chronologia sprzedaży budynków Konsulatu Generalnego w Montrealu

20 lutego 2018 roku, środowisko polonijne w Montrealu zostało poinformowane bardzo lapidarną wiadomością rozesłaną do polonijnych More »

Category Archives: Polska

Ja Jestem

Capture d’écran 2012-11-06 à 22.36.11

Redaktor naczelny dwumiesięcznika “Michael” Jacek Morawa PSM zaprasza na projekcję filmu i spotkanie z wyjątkowym świadkiem wiary Lechem Dokowiczem, reżyserem filmów: “Egzorcyzmy Annelise Michel”, “Duch”. “Ja Jestem”. Rekolekcjonistą, który podzieli się refleksjami o swoim nawróceniu, walce duchowej we współczesnym świecie i niezwykłej obecności Boga pośród nas. Czas trwania filmu 70 min.

Lech Dokowicz – producent i operator filmowy. Ojciec pięciorga dzieci. W latach 1986-88 pracował jako oświetleniowiec w Bawarskiej Operze i Teatrze Narodowym w Monachium. W 1988 założył i do 1990 prowadził grupę teatralną Anton-Fingerle-Zentrum w Monachium. W latach 1991-94 był asystentem Chrisa Karpa, szwajcarskiego operatora filmowego. Od 1995 pracuje jako niezależny producent oraz operator filmowy. Produkował dla niemal wszystkich niemieckich stacji telewizyjnych: ARD, ZDF, PRO 7, BR, SAT 1, VIVA. Filmy dokumentalne, reportaże, seriale TV. W 1999-2001 Chefoperator Media AG. Od 2001 produkcja filmów dokumentalnych dla polskiej telewizji Polsat a od 2006 produkcja i realizacja filmów dla TVP1 oraz TVP2. Jako operator i producent filmowy współtworzył niemiecką scenę techno. Porzucił działalność po tym, jak – według jego relacji – odkrył związki elity środowiska z praktykami okultystycznymi i satanistycznymi oraz ich podświadomym propagowaniem wśród uczestników imprez.

Twórczość Lecha Dokowicza w dziedzinie filmowej:

Ja Jestem                                                2012 – produkcja, scenariusz, reżyseria, zdjęcia

Syndrom                                                 2012 – produkcja, scenariusz, reżyseria, zdjęcia

Duch                                                       2009 – scenariusz, reżyseria, zdjęcia

Egzorcyzmy Anneliesa Michel            2007 – scenariusz, realizacja, zdjęcia

Boskie Oblicze                                      2006 – scenariusz, zdjęcia

Śmierć na życzenie                              2004 ;zdjęcia

Narkotyk                                               2004;zdjęcia

Cywilizacja aborcji                              2004  zdjęcia

Spotkanie z Lechem Dokowiczem:9 listopad 2012  piątek – Parafia M. B. Częstochowskiej  Montreal QC, spotkanie po Mszy św. o godz. 19:00.

Opracował:Krzysztof Lipiński

2012 rok Księdza Piotra Skargi

1

Piotr Skarga herbu Pawęża, inna forma nazwiska: Piotr Powęski,  (ur. 2 lutego 1536 w Grójcu,zm.27 września 1612 w Krakowie) – polski jezuita,teolog,pisarz i kaznodzieja, czołowy polski przedstawiciel kontrreformacji,kaznodzieja nadworny Zygmunta III Wazy,rektor Kolegium Jezuitów w Wilnie, pierwszy rektor Uniwersytetu Wileńskiego.

Rok 2012 mocą uchwały Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej, ubiegłej kadencji, został ustanowiony Rokiem Księdza Piotra Skargi.W uzasadnieniu do tej uchwały posłowie piszą, że w roku 2012 przypada czterechsetna rocznica śmierci kapłana, który „ dzielnie, słowem i czynem, zabiegał o szacunek dla Ojczyzny i lepszy byt dla rodaków. Sejm Rzeczypospolitej Polskiej, w uznaniu Jego zasług, postanawia oddać hołd ks. Piotrowi Skardze”. Parlamentarzyści w swej uchwale zwracają również uwagę na to, iż kaznodzieja ten „ zapisał się na kartach historii jako czołowy polski przedstawiciel kontrreformacji, filantrop oraz ten, który w trosce o Ojczyznę miał odwagę nazwać po imieniu polskie przywary. Nawoływał do zmian postaw rządzących, do reform, by nie dopuścić Rzeczypospolitej do upadku”.

Piotr Skarga to polski gorliwy kapłan, jezuita,twórca dzieł dobroczynnych, wybitny kaznodzieja, wielki patriota, niekwestionowany mistrz języka polskiego to tylko niektóre z jego przymiotów. Był złotoustym kaznodzieją, chciał wzmocnienia monarchii w Rzeczypospolitej, bo wiedział, że to poprawi sytuację międzynarodową Polski. Uważał też, że w warunkach polskich nie należy nawracać nikogo przemocą, bo mogłoby to wywołać wojnę domową. Ponadto był filantropem. Założył Bank Pobożny, który miał uchronić chrześcijan od lichwy, był również pomysłodawcą skrzynek mikołajkowych – w święta Bożego Narodzenia ubogim pannom zostawiał pieniądze na posag. Odwiedzał też szpitale i warto pamiętać, że nie miały one takiego charakteru jak obecnie, przypominały raczej domy starców. Jak mówił Skarga obrazowo o takich miejscach: „leżą na kupach gnoju i czekają opatrzenia”.

Z kazań o miłosierdziu:

W drugim domu wszyscy zaraz chorzeją, i mąż, i żoną i dzieci, i czeladka. Nie masz kto opatrząc, rozkradną, jeśli co jest, głodem i smrodem zarażeni umierać muszą.

Trafisz taki dom, w którym gospodarz wszytkie domowniki ręką swoją żywił; zachorzał, i długo leży bez roboty, zaraz dom wszytek w nędzy i w wielkim niedostatku zostaje. Izali tam nie ciężej niżli w szpitalu?

Najdziesz taki dom, w którym rzemieślniczek to, co dziś zarobi, dziś strawi z żoną i z dziećmi; trafi mu się rana abo ułomność na ręku, abo się sam obrazi, abo spadnie z czego, abo rękę złamię zaraz dom w nędzy zostaje. Dziś nie robi, a jutro nie ma co jeść. Izali to nie wielki szpital nad wszytkie żebraki?

Najdziesz ubogiego kmiecia i poddanego, a ono mu jedno bydło pozdychało, drugie żołnierz pobrał, ostatek Pan zajął, abo na długi rozebrano; król poboru chcę pan czynszu, robić potrzeba, nie masz czym co dzień chleba nabywać. O niewysłowiona żebranino. O jako wielkie nad takim miłosierdzie i pierwsze niżli nad innemi.

Z kazań o lichwie:

Jest jeszcze jedna wielka nędza i częste utrapienie ludzkie gdy ubodzy i potrzebni nie mają gdzie na czas pożyczyć pieniędzy: a jeśli jest kto pożyczający, tedy darmo bez lichwy i wielkiej a okrutnej czasami nic nie uczyni. Żydowie na tym są, u których ubogim wiele zastaw w lichwie ginie. Lecz chrześcianie drudzy gorszy są i łakomszy, i zmów wiele mają z Żydami, na ciężkie łupiestwo braciej swojej. Wielki a przeklęty to grzech i w Piśmie ś. zakazany, i u pogaństwa niesławny i brzydki. Widzim, niestety, jako się dziś rozmnożył, jako się go już panowie i szlachtą barziej niżli Żydowię nie wstydzą. Jako wiele domów i familij potracił i pożarł. Pożyczyć darmo bez lichwy Pan Bóg rozkazał, i jest wielkie miłosierdzie, i miedzy przedniejszemi uczynnościami pobożnego Chrześcianina ten się dobry uczynek kładzie. Zabiegając tym tak okrutnym drapiestwom i grzechom w lichwię a ludzkim potrzebam, są u ludzi pobożnych i miłosiernych, zwłaszcza we Włoszech, Montes pietatis abo komory potrzebnych, na którą się też bractwo miłosierdzia tu w Krakowie, za boską i wiela miłosiernych Prelatów i Panów szczodrobliwością, zdobywa.

Na sławnym obrazie Jana Matejki ks. Skarga wygląda bardziej na biblijnego proroka niż na kaznodzieję. Podnosi w górę ręce, ale usta ma zamknięte. Pewno zrobił dramatyczną pauzę w przemówieniu do elity państwa. Zygmunt III, król Polski ze szwedzkiego rodu Wazów, sprawia wrażenie nieobecnego myślami. Na kobiercu leży rękawica. Czyżby na znak wyzwania na pojedynek? Ale kogo z kim? Może przeciwników polityki królewskiej z jej zwolennikami? Skarga raz należał do jednych, innym razem – do tych drugich.

Wyszedł z rodziny młynarza, a doszedł na dwór królewski. Rodzina podawała się za szlachecki ród Powęskich. Czy Piotr, urodzony w 1536 r. w podwarszawskim Grójcu, był rzeczywiście szlachcicem, czy młynarczykiem, dla nas nie ma znaczenia, ale w jego czasach miało. Szlachta nie poważała bezherbowych. Ród Skargów-Powęskich otrzymał jednak herb od Zygmunta III, gdy kaznodzieja znalazł się w otoczeniu króla.

Żył długo i zdziałał wiele. Na wielu polach: kościelnym, politycznym, edukacyjnym, literackim. Sława – ale niejednoznaczna – otaczała go już za życia. Po śmierci w 1612 r. trwała dalej i rozwijała się w kult. Skarga został pochowany w kościele św.Piotra i Pawła w Krakowie gdzie jego płyta grobowa znajduje się przed wielkim ołtarzem, a krypta została udostępniona dla zwiedzających.

Opracował:  Z.P.Wasilewski

 

Polonia w Haiti,czyli biali murzyni europy

haiti-1

Grupa ludzi w Haiti określana w języku kreolskim jako Lapologne (fonet: lapoloń)  jest odmienną grupą Haitańczyków polskiego pochodzenia, będącą potomkami legionistów przysłanych przez Napoleona na wyspę do stłumienia powstania czarnej ludności. Spośród przysłanych na Haiti żołnierzy polskich, część zdecydowała się przejść na stronę powstańców.

Na zdjęciu powyżej przykład architektury całkowicie obcy kulturze karaibskiej,bardziej przypominający małopolski dworek.

Po zwycięstwie niewolników i ogłoszeniu niepodległości Haiti, w rasistowskiej konstytucji z 1805 roku zabroniono białym (bez względu na narodowość) osiedlania się i posiadania jakichkolwiek własności ziemskich w kraju. Zapis ten jednak nie dotyczył Polaków. Jean-Jacques Dessalines( haitański polityk, w latach 1804-1806 jako Jakub I był cesarzem Haiti) wydał rozkazy, by nie tylko nie zabijać polskich żołnierzy (nawet tych służących po stronie francuskiej), ale wręcz nadać im haitańskie obywatelstwo. Motywował to tym, że Polacy, podobnie jak Haitańczycy, charakteryzują się umiłowaniem wolności i musieli o nią wielokrotnie walczyć, także w okresie rewolucji na Haiti. 

Z żołnierzy polskich w służbie haitańskiej utworzono dwa bataliony piechoty, które miały za zadanie pilnowanie więzień z Francuzami. Tylko 160 Polaków zwróciło się z prośbą do Dessalinesa o możliwość opuszczenia Haiti, do czego ten się przychylił. Udali się na Jamajkę, gdzie gubernator Nugent zobowiązał ich do zaciągnięcia się do brytyjskiego wojska, czemu odmówili. W związku z tym zostali odesłani na Haiti, z listem, w którym gubernator doradza ich wypędzenie. Dessalines oświadczył jednak, że Polacy są wolnymi obywatelami, wolnego kraju Haiti, i nie mogę ich wypędzić. W ten sposób powstała polska społeczność na Haiti, z czasem coraz bardziej zapomniana, nie tylko przez Polskę, ale także przez rząd haitański. Powoli zanikała znajomość języka polskiego, na rzecz francuskiego, a potem kreolskiego haitańskiego.

W 1957 r. prezydentem Haiti został Francois Duvalier, który zyskał przydomek Papa Doc. Duvalier był zwolennikiem rasy afrykańskiej, za to darzył niechęcią Mulatów i dążył do rasowego ujednolicenia Haitańczyków. Ożywił tradycje vodou i – aby umocnić swoją władzę – ogłosił się hounganem, czyli kapłanem. Od 1959 r. Pap Doc tworzył prywatne oddziały policji, Tonton Macoute, których zadaniem było ściganie podejrzanych o nielojalność Mulatów. Ci szukali schronienia w polskim Cazales, gdzie wśród potomków legionistów ich jaśniejszy kolor skóry nie wyróżniał się tak, jak w innych częściach kraju. W 1965 r. szwadrony śmierci Tonton Macout dotarły do Cazales dokonując prawdziwej rzezi. Drugi atak przypuścili cztery lata później: palili domy, zabili dziesiątki mieszkańców i przez wiele dni gwałcili jasnoskóre kobiety. Terror i etniczne czystki miały być – zdaniem Duvaliera – drogą powrotu Haiti do afrykańskich korzeni. Po masakrach liczba potomków polskich legionistów, którzy zachowali typowo europejskie cechy wyglądu, drastycznie spadła. Zniknęły też materialne pamiątki po Polakach, przede wszystkim większość drewnianych domów o stylu z polskich kresów. Za rządów Duvaliera wykreślono też z konstytucji artykuł gwarantujący Polakom możliwość otrzymania obywatelstwa. Iskry polskiej tradycji tlą się jednak nadal w Cazales i nie zatarł ich ani Francois Duvalier, ani jego syn, Jean-Claude, zwany Baby Doc. W czasie pielgrzymki na Haiti w 1983 r., dzieci z Cazales witały papieża Jana Pawła II tradycyjnymi polskimi piosenkami.

Po odwiedzinach papieża izolacja i zapomnienie społeczności polskiej nasiliły się. Odkrył ją ponownie i upamiętnił włoski reporter Riccardo Orizio w 1996 roku. Rozdział o Lepologne znalazł się w jego książce “Zapomniane białe plemiona”, wydanej w roku 2000, w której szczegółowo opisał losy Polaków na Karaibach.

Polacy mieszkają obecnie w mocno izolowanych wioskach górskich w Montaigne Noire, w północno-zachodniej części kraju, przede wszystkim w Cazale, posiadając silną świadomość bycia Polakami (są nazywani Lapologne), ale pojęcie to ma dla nich wartość mocno abstrakcyjną, stając się raczej powodem do dumy z odmienności, a nie do realnych związków z Polską. Haitańska polonia składa się z dwóch grup: Mulatów, cechujących się jaśniejszą od innych mieszkańców karnacją, oraz osób o zupełnie jasnym odcieniu skóry.

Społeczność nie posiada żadnych książek, dokumentów, czy zdjęć z przeszłości. Nie przetrwały nawet bardziej znaczące opowieści przekazywane z pokolenia na pokolenie. W szczątkowych formach dochowały się niektóre zwyczaje, np. taniec nazywany polką, czy też zaplatanie warkoczy na słowiański sposób, nieznany na Karaibach (wiele dziewcząt ma jasne włosy). Istnieją też powiedzenia, np. Lá-bas en Pologne (Tam w Polsce), M-ap Fe Krakow (robię, jak w Krakowie, czyli bardzo porządnie), Chajé kou Lapologn (szarżować jak Polska, czyli w dużej liczbie, skutecznie, np. gdy uczniowie są dobrze przygotowani do egzaminu, to mogą powiedzieć mouin chajé kou Lapologn). Mieszkańcy Cazale mówią o sobie nie inaczej, jak My Polacy. Najczęściej spotykane nazwisko to Belno, pochodzące od Belnowski.

Do haitańskiego voodoo przeniknęła także tradycja polskiego katolicyzmu. Popularna na wyspie Czarna Madonna to nic innego jak kopia portretu Matki Boskiej Częstochowskiej, przywiezionego w początkach XIX wieku na Haiti przez polskich żołnierzy w napoleońskich mundurach. Jasnogórski obraz, przedstawiający Matkę Boską o wyjątkowo ciemnej skórze, szybko przyjął się wśród przesądnych haitańskich niewolników i Kreoli, którzy ponad 200 lat temu walczyli z napoleońską armią o niepodległość wyspy. Blizny, które ma na twarzy Matka Boska Częstochowska, pasowały do wojowniczych nastrojów panujących wśród rebeliantów. Do dziś kreolska odmiana haitańskiego voodoo, czerpiąca z tradycji walki o niepodległość, jest znacznie gwałtowniejsza w obrzędach niż jej rdzennie afrykańska odmiana. Czarna Madonna, znana także pod nazwą Ezili Dantor, jest centralną postacią kultu voodoo.

Wojownicza proweniencja Ezili Dantor przekłada się także na liturgię. Haitańskiej wersji Matki Boskiej Częstochowskiej składa się w ofierze wyborny miejscowy rum Barbancourt i świeżą wieprzowinę. Dziś mało który z mieszkańców Cazale pamięta, skąd wzięła się na wyspie Czarna Madonna Ezili Dantor.

Foto:Światosław Wojtkowiak

www.swiatoslaw.com

www.blog.swiatoslaw.com

Opracował:Z.P.Wasilewski

Sztos 2: właśnie zostałeś zrobiony.

kino-k-7

Olaf Lubaszenko pochodzi z artystycznej rodziny. Jest synem aktorki, plastyczki i poetki, Asji Łamtiuginy oraz uznanego aktora, Edwarda Linde-Lubaszenki. Sam jest między innymi aktorem, reżyserem i producentem. Kiedy obejrzałem jego debiut reżyserski z 1997 roku, film Sztos, długo szukałem szczęki na podłodze. Polska początku lat siedemdziesiątych, dwaj cinkciarze-oszuści, Eryk (Jan Nowicki) i Synek (Cezary Pazura) udają się na „gościnne występy” na Mazury, do pełnych cudzoziemców ośrodków turystycznych. Chcą zebrać fortunę na wielki numer, który pozwoli im odegrać się na koledze. Ten film przywodził wówczas na myśl porównanie z klasykiem gatunku – Vabank Juliusza Machulskiego (notabene, również będącym debiutem reżyserskim). Chociaż poziomem suspensu i scenariuszem nie dorównywał wielkiemu poprzednikowi, to i tak zabawa była przednia. Potem Lubaszenko nakręcił Chłopaki nie płaczą - film okrzyknięty mianem kultowego chyba tylko z braku lepszych kandydatów do tego tytułu. Lekki, łatwy i przyjemny, przyciągał rzesze widzów. Następnie światło dzienne ujrzał Poranek kojota, produkt podobny do Chłopaków…, tylko z większym nagromadzeniem popularnych powiedzonek. Potem gdzieś przemknął hit jednego sezonu, E=mc², po drodze zdarzyło się kilka mniejszych filmów i seriali. Cały czas pocieszałem się, że reżyser który tak udanie przeniósł na ekran tak dobrze napisaną historyjkę jak Sztos, w końcu zaskoczy mnie czymś podobnym. Kiedy wreszcie usłyszałem, że powstaje Sztos 2, nadzieja odżyła we mnie, niczym w kibicach polskiej reprezentacji na Euro 2012. I niestety, z podobnym hukiem upadła. Jedyny wspólny mianownik obydwu części to tytuł, aktorzy i tytułowy „sztos”, czyli – w żargonie przestępczym – „numer”.

       Zupełnie jak podczas występu naszych piłkarzy na Euro, tak i w Sztosie 2, pierwsza połowa filmu jest nawet wciągająca. Jest grudzień 1981 roku, starszy o dziesięć lat Synek (Cezary Pazura) nadal zajmuje się cinkciarstwem wysokiego ryzyka, czyli oszukiwaniem przy transakcjach. Wraz z Jankiem (Borys Szyc) przebywają na „tournée” w Zakopanem. Właśnie puścili z torbami jednego z gości zawodów w skokach narciarskich między armiami zaprzyjaźnionymi  i wracają do Sopotu. Po drodze wpadają do Krakowa, gdzie zobowiązują się podrzucić do Warszawy Ludwika – poszukiwanego listem gończym działacza Solidarności (Bartłomiej Topa). Wyruszają w dzień wprowadzenia stanu wojennego. O dziwo, patrol wojskowy przepuszcza ich bez problemu. Kłopoty zaczną się, gdy zatrzyma ich zwykła drogówka. Koniec końców lądują w milicyjnym areszcie wraz z warszawskimi kumplami i muzykami z lokalu, w którym się zasiedzieli. Tu mniej więcej kończy się ta bardziej wartościowa część filmu.

Podejrzewam, że dalej w zamyśle twórców miało zacząć się budowanie napięcia, które ciężarem suspensu wgniotłoby każdego widza w fotel, a błysk eksplodującej puenty oszołomiłby największego filmowego sceptyka. Niestety, z wielkiej napinki – małe pierdnięcie. Eksplozja przypomina szum zefirku nad jeziorem. Widz zastanawia się cały czas, czy to już. W drugiej połowie filmu siada wszystko. Pomysł, scenariusz, dynamika, nawet montaż. Niektóre sceny są przydługie i nudne. Jedynie grze aktorskiej nie można za dużo zarzucić. Taki np. Bogusław Linda, aktor nieprzeciętny, charakterystyczny, z ogromnym warsztatem i talentem, tutaj wypada świetnie grając upalonego trawką i właśnie robionego w bambuko oficera SB. Szczególnie w momencie, gdy zaśmiewa się z przygód agenta Stirlitza w nudnym jak flaki z olejem serialu „Siedemnaście mgnień wiosny”. Za partnera ma  Michała Pielę – nierozgarniętego policjanta-grubaska z Ojca Mateusza, co akurat jest udanym nawiązaniem ze strony twórców. Pojawia sie też Jan Nowicki jako nobliwy, emerytowany cinkciarz, cieszący się szacunkiem nawet wśród milicyjnych „krawężników”. Niestety, aktorzy podczas pracy na planie nie mają pojęcia jak będzie wyglądała zmontowana całość. Podejrzewam, że gdyby tak było, to Olaf Lubaszenko sam grałby z połowę postaci.

Sztos był o czymś. O przyjaźni, zemście, oszustwie, zdradzie. I mówił o tym w piękny, wyważony, ale interesujący sposób. Sztos 2 jest do bólu wtórny. Stanowi zbiór powtarzanych z pierwszej części zabawnych powiedzonek i sytuacji. Równie dobrze mógłby nazywać się Sztos 18. Pod względem artystycznym ani trochę nie przypomina udanego poprzednika. Co może być tego przyczyną? Zupełnie zdezorientowany wskażę Olafa Lubaszenkę jako współscenarzystę oraz Cezarego Pazurę jako producenta. W Sztosie nie brali się za te odpowiedzialne funkcje i było dobrze. A najbardziej mierzi popisywanie się przez bohaterów swoim starym numerem, czyli podmianą pieniędzy podczas jakiejkolwiek transakcji (np. uiszczania rachunku w restauracji – Eryk i Synek płacili uczciwie, nawet nabici w butelkę przez kelnera), czy też pojawienie się znowu tych samych bokserów, którzy w każdym filmie Lubaszenki wcielają się w inne postacie.

Ale, jako że doceniam pracę wykonaną przez twórców, nie będę go Wam całkowicie odradzał. Są też zabawne momenty, np. gdy nasi bohaterowie wychodzą z kanału na terenie warszawskiej Cytadeli (jak przepchnęli się przez ten wąski właz z kołem zapasowym?), albo podczas intymnych igraszek Synka z nowo poznaną koleżanką, gdy za oknem pokazuje się przejeżdżający czołg. Poza tym, dla niepoprawnych wielbicieli polskiej motoryzacji, czy historii też się coś znajdzie: ciekawa scenka leśnego pościgu milicji za głównymi bohaterami, czy też pięknie odtworzone umundurowanie, wyposażenie i pojazdy milicyjne. Film ratuje też muzyka i zawarte w nim utwory: Byłaś serca biciem Andrzeja Zauchy, Czas nas uczy pogody Krzesimira Dębskiego i Jacka Cygana, Pamiętam ciebie z tamtych lat Krzysztofa Krawczyka, czy Nie poganiaj mnie bo tracę oddech Maanamu. Niestety, brakuje tego najlepszego utworu: tytułowego Sztosu w wykonaniu Kazika.

Ogólnie – film nadaje się najbardziej na polonijną imprezę wśród rodaków, przy muzyce z laptopowych głośniczków, po którejś flaszce, na zasadzie: „Ej, ściągnąłem za****sty polski film!”.

Autor: Marcin Śmigielski

80 milionów:najbardziej amerykański polski film

z8871017Q,Tylko-do-konca-2010-mozna-bylo-wymienic---stare-pieniadze---

Grudzień ’70, strajki, „Solidarność”, stan wojenny. O wydarzeniach tego okresu polska kinematografia wydała na świat już kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt filmów. W większości udanych, a niektóre są w dodatku interesujące. Kolejny, Wałęsa w reżyserii Andrzeja Wajdy, właśnie znajduje się w fazie postprodukcji. Niektóre z nich, jak np.: Człowiek z żelaza Wajdy, Śmierć jak kromka chleba Kazimierza Kutza, czy Czarny czwartek. Janek Wiśniewski padł Antoniego Krazue, traktują o tych wydarzeniach bardzo dosłownie. Ocierają się o dokument, a główny bohater zostaje wrzucony w centrum właśnie tworzącej się historii. Inne, takie jak: Wszystko co kocham Jacka Borcucha, Dom zły Wojciecha Smarzowskiego, czy bodaj jedyna udana komedia w tym temacie, Rozmowy kontrolowane Sylwestra Chęcińskiego, to z kolei luźne nawiązania do tamtych wydarzeń, które są jedynie tłem dla fabuły i głównych bohaterów. W tym kontekście dość trudno mi sklasyfikować powstały niecały rok temu 80 milionów Waldemara Krzystka. Bo jest tu co prawda dokumentacja wydarzeń na krótko przed wprowadzeniem stanu wojennego, ale jest i przygoda, i niezła intryga, i można się też pośmiać. A co najlepsze – wszystko to podane jest w dobrze wyważonych proporcjach. Jeszcze raz potwierdza się, że najciekawsze historie pisze samo życie. Cała fabuła jest bowiem oparta na faktach.

Wrocław, grudzień 1981 roku. Życie wygląda tu jak w każdym tego typu mieście w ówczesnej Polsce. Ludzie stoją w niekończących się kolejkach, wstaja o świcie do pracy, niektórzy prowadzą działalność antykomunistyczną. Nasilają się prowokacje Służby Bezpieczeństwa. Nieuchronnie zbliża się konfrontacja władzy z opozycją. Czując wiszącą w powietrzu wojnę, Zarząd Regionu Dolny Śląsk NSZZ „Solidarność” postanawia wycofać z banku związkowe pieniądze, zanim konto zostanie zablokowane przez władze. Dalej fortunę trzeba przechować, a i samemu nie dać się złapać. Uwierzcie mi, oglądając ten film, trudno uwierzyć, że to działo się naprawdę. Oprócz klasycznego antagonizmu na linii milicja-opozycja, w filmie swój udział mają także: SB, kontrwywiad wojskowy, księża, cinkciarze, a nawet… „cichociemni”, których losy po wojnie i przetrwaniu okresu stalinizmu potoczyły się różnie, a którzy teraz mają okazję służyć młodszym kolegom radą i wsparciem. Osią całej fabuły jest oczywiście sprzątnięcie fortuny sprzed nosa „esbecji”. Wokół niej umiejętnie umieszczone są wątki poboczne: małżeństwo Staszka z Anią, niepokojący związek Maksa z francuską dziennikarką, czy  – o czym dowiadujemy się dopiero w drugiej połowie filmu – zaskakująca relacja między dwoma wysokiej rangi oficerami.

Cały pierwszy plan filmu obstawiony jest aktorami młodszego pokolenia. W roli Władysława Frasyniuka występuje Filip Bobek, szerszej publiczności znany z serialu Barwy szczęścia. Również serialową twarzą jest grający Józefa Piniora Krzysztof Czeczot. W jego kolegę, który wspomaga go w podejmowaniu i transporcie pieniędzy, Piotra Bednarza, wciela się Maciej Makowski. Ostatniego z bohaterów najbardziej spektakularnej akcji stanu wojennego, Stanisława Huskowskiego gra Wojciech Solarz, który – mam wrażenie – ma najwięcej znaczących ról na koncie z wymienionej czwórki. Choćby policjanta-ofermę Cielęckiego z trylogii U pana Boga za piecem, czy Juniora z serialu Oficer. Narzeczoną Józka odtwarza znana m.in. z Wszystko co kocham Olga Frycz. Ale prawdziwym strzałem w dziesiątkę było obsadzenie Piotra Głowackiego w roli chamowatego kapitana SB, Stanisława Sobczaka. To właśnie ta postać wprowadza do filmu duży element humoru. Jego zacietrzewienie i imponujący repertuar „łaciny” wyglądają dość groteskowo w zestawieniu z jego wysokim głosem, a cyniczny uśmiech od razu przypomina Jacka Nicholsona w Batmanie. Jego podwładnych grają m.in.: Sonia Bohosiewicz (Czerniak), użyczający głosu Maślanie w Włatcach móch Adam Cywka (Zubek) i aktor o twarzy idealnej do odtwarzania negatywnych postaci, Mirosław Haniszewski („Gapa”). Patrząc na ich poczynania w pracy operacyjnej widzimy, że wulkanami intelektu raczej nie są, podobnie zresztą jak ich przełożony. Można zadać sobie więc pytanie: dlaczego to akurat Sobczak kieruje ich zespołem? Odpowiedź znajdziecie w filmie, obserwując jego zachowanie, zwłaszcza wobec przesłuchiwanych. Nie zabrakło oczywiście starszych i uznanych aktorów: Jana Frycza w roli majora Bagińskiego z Wojskowej Służby Wewnętrznej, Mirosława Baki jako komendanta miejscowej Komendy Wojewódzkiej, czy Krzysztofa Stroińskiego wcielającego się w postać księdza „Żegoty”. Na szczególną uwagę zasługują jednak: Adam Ferency w epizodycznej roli arcybiskupa Gulbinowicza oraz Mariusz Benoit jako tajemniczy sprzymierzeniec młodych solidarnościowców. To są te role, o których mówi się: mistrz drugiego planu. Filmowa wersja autentycznego wydarzenia jest oczywiście wzbogacona o sytuacje i postaci fikcyjne, jak np. Maks (Marcin Bosak) i jego perypetie z oszałamiającej urody reporterką francuskiej telewizji (Emilia Komarnicka). Notabene, puenta ich związku warta jest głównego wątku.

Dobry film to taki, który jeszcze nazajutrz nie pozwala o sobie zapomnieć. I takim jest dla mnie 80 milionów. Nawet mimo pewnych niedociągnięć. Po dziś dzień niepojętym dla mnie jest, dlaczego potrafię zrozumieć wszystko, co wypowiadają starsi i doświadczeni aktorzy, a problemy następują, gdy na ekranie pojawiają się młodsi. A przecież grają w tym samym filmie, więc nie jest to wina dźwiękowców. No i główna bolączka wieloletniego wielbiciela serialu 07 zgłoś się. W 80 milionach następuje scena pościgu samochodowego oficerów SB za chwilowo najbogatszymi ludźmi w Polsce, czyli naszymi bohaterami, którzy przed chwilą podjęli pieniądze. A czym mieliby się ścigać po ulicach Wrocławia na początku lat osiemdziesiątych? Syrenkami, warszawami, wartburgami? To mieliśmy okazję oglądać w przygodach kapitana Sowy, w latach sześćdziesiątych. Teraz wyglądałoby to co najmniej groteskowo. W miarę wtedy szybkim i najbardziej odpowiednim do tego celu samochodem był fiat 125p. Nie ma bardziej urzekającej sceny dla wielbiciela polskiej motoryzacji (zwłaszcza takiego, który pamięta czasy, gdy na polskich ulicach widać było głównie polskie pojazdy), niż pościgi w wykonaniu tej polsko-włoskiej myśli technicznej. We wszystkich najnowszych filmach tego rodzaju, te samochodowe zabytki raczej widzimy odchuchane, nienagannie nawoskowane (nawet zimą…), a w całym filmie przejeżdżają raptem kilkadziesiąt metrów. 80 milionów miał wielką szansę zaistnienia w polskiej kinematografii jako film z najlepszą od czasów 07 zgłoś się sceną pościgu samochodowego z udziałem legendarnych produktów polskiej motoryzacji. Miał… ale jej nie wykorzystał. Niczym u „Orłów Engela, Janasa, Beenhakkera, Smudy”, szansa była nieprzeciętna, możliwości spore, a wyszło jak zawsze. Scena jest rozpaczliwie krótka. Wprawdzie twórcy filmu dysponowali kwotą dziesięć razy mniejszą niż 80 milionów, ale nie wierzę, że nie wystarczyłoby na dodatkowych kilka godzin dla dwóch kaskaderów, bądź kierowców rajdowych i serwis zasłużonych fiacików. Dlaczego…?  :(

Na otarcie łez pozostaje – jak zawsze – muzyka. Tej w 80 milionach nie można nic zarzucić. W tle wydarzeń brzmią nieśmiertelne szlagiery tamtego okresu: Psalm stojących w kolejce Krystyny Prońko, Jestem kobietą Maanamu, Dorosłe dzieci Turbo, Przeżyj to sam Lombardu, czy świetna ilustracja finałowej sceny bitwy z milicją – Chcemy być sobą Perfectu (często wówczas śpiewane przez fanów jako: „Chcemy bić ZOMO”). No i plenery! Akcja filmu zahacza o najpiękniejsze punkty Wrocławia – m. in. Most Grunwaldzki i okolice Katedry św. Jana Chrzciciela. Warto je odwiedzić osobiście.

Kogo, poza emigrantami i ludźmi, którzy to przeżyli, obchodzi dziś stan wojenny i skłócona „Solidarność”? Młodzież interesuje się tym tematem tylko tyle, ile potrzebuje do odfajkowania na ocenę. Tymczasem od wielu moich młodszych przyjaciół słyszałem wiele pochlebnych słów pod adresem tego filmu. To znaczy, że nie tylko obejrzeli go do końca, ale także im się podobał. Niektórzy recenzenci nazywają 80 milionów najbardziej amerykańskim polskim filmem. Nie sposób się z nimi nie zgodzić. Zawiera wszystko to, czego nie powstydziłaby się przyzwoita, hollywoodzka produkcja. Jest intryga głównych bohaterów i ich antagonistów – wygrywa sprytniejszy i odważniejszy. Jest wiele momentów zaskoczenia i emocji; jest humor, romans, szczypta erotyzmu, przemoc, radość i w końcu efektowne zakończenie. A wszystko w naszych, polskich realiach i scenerii. I można zrobić historyczny film ciekawie? Można!

Polecam.

 

Autor: Marcin Śmigielski

Fot.: materiały prasowe

Zabójcza Ambrozja

exploding_head

Ambrozja bylicolistna  ( Ambrosia artemisiifolia ) jest gatunkiem rośliny należący do rodziny astrowatych. Pochodzi z Ameryki Północnej, ale aktualnie ma kosmopolityczny zasięg. W Polsce występuje jedynie na południowym zachodzie. W języku francuskim ta roślina jest znana pod nazwą : herbe a poux ,anglofoni nazywają ją :ragweed. Pyłek tej rośliny jest silnym alergenem powodującym u niektórych osób katar sienny, zapalenie zatok przynosowych a nawet może prowadzić do astmy.Według Światowej Organizacji Zdrowia alergia plasuje się na trzecim miejscu na liście najczęściej występujących schorzeń przewlekłych.

Dane szacunkowe pokazują, że różnego rodzaju objawy  wykazuje od 15 do 25 procent populacji na świecie (częściej w dużych miastach, niż na wsiach).  Według opracowań naukowych liczba  doświadczających problemów na tle alergicznym stale się zwiększa. Niektórzy chorują na nią od dziecka. Inni pierwsze objawy zauważają w wieku dorosłym. I jak dotąd lekarzom nie udało się wynaleźć skutecznego leku. Przede wszystkim należy unikać alergenów.

Alergen pyłku ambrozji jest najczęstszą przyczyną pyłkowicy w Ameryce Północnej i przez wiele lat uważano, że nie stanowi problemu w Europie. Od końca lat 60. ambrozja obecna jest we Francji, północnych Włoszech, w krajach bałkańskich, południowej Austrii, na Węgrzech i na Ukrainie, a ostatnio także na terenie Polski.

Rodzaj ambrozja należy do rodziny astrowatych i obejmuje około 40 gatunków. Większość gatunków pochodzi z Ameryki Północnej. Za objawy alergiczne przede wszystkim odpowiedzialne są alergeny pyłku dwóch gatunków ambrozji: ambrozji bylicolistnej i ambrozji trójdzielnej. Pozostałe gatunki ambrozji, jak np. ambrozja zachodnia czy ambrozja nadmorska, mają mniejsze znaczenie w wywoływaniu objawów alergicznych. Ambrozja jest rośliną zielną, jednoroczną lub byliną.

Chwast o boskiej nazwie

Nie wiadomo, dlaczego tak dumnie nazywa się ta jednoroczna, wyglądająca zupełnie niepozornie, roślina.Jej niewinnie brzmiąca nazwa nie jest jednak w stanie zmylić alergików na całym świecie, którzy na samą myśl o sezonie jej pylenia dostają gęsiej skórki. Pylenie zaczyna się w połowie sierpnia i trwa aż do października. Pyłek ambrozji jest bardzo mocno uczulający i wywołuje przede wszystkim reakcje ze strony układu oddechowego. Objawy, choć typowe, bywają bardzo nasilone. Zwykły katar nie jest zwykły, a wydzielina z nosa bardziej obfita. Bóle głowy i zatok to rzecz w tym czasie normalna. Piekąca i swędząca skóra, piekący nos i gardło, zapalenie zatok, napady kichania i kaszel również.

To jednak nie koniec niespodzianek związanych z ambrozją. Możemy źle się poczuć po zjedzeniu banana, arbuza, ziaren słonecznika, rumianku lub echinacei. Pieczenie, swędzenie, a nawet obrzęk w ustach to objawy tzw. reakcji krzyżowej. Wszystkie te objawy powinny ustąpić – albo przynajmniej stracić na intensywności po zakończeniu pylenia. Problem w tym, że pylenie trwa przecież długo.

Na dodatek możemy odczuwać jego skutki nawet wtedy, kiedy ambrozja nie rośnie w najbliższej okolicy. Odnotowywano przypadki uczuleń nawet w miejscach oddalonych o setki kilometrów od miejsca jej kwitnienia. Pyłek tego chwastu jest wyjątkowo obfity i wyjątkowo lotny.

Opracował: Z.P.Wasilewski

foto:internet

“Piękne i Bestia”: Jak wygrać z rakiem piersi ?

AfficheFFM2012

Aktorka Liliana Głąbczyńska-Komorowska podczas tegorocznego Światowego Festiwalu Filmowego w Montrealu, zaprezentuje swój debiut reżyserski – “Piękne i Bestia” (“Beauty and the Breast”) – pełnometrażowy film dokumentalny przedstawiającym piękne kobiety, między innymi artystki i modelki, zmagające się z rakiem piersi.”Piękne i Bestia” – to zbiorowy portret dziewięciu kobiet, które próbują wygrać walkę z rakiem piersi. Film przedstawia specyficzny obraz tej strasznej choroby poprzez prawdziwe, wzruszające losy bohaterek, które walczą o przeżycie z zaskakującą dozą siły i humoru, mieszając często śmiech i łzy.

- Podjęłam wyzwanie stworzenia prawdziwego świadectwa kobiet napiętnowanych rakiem piersi, mimo, że nie jestem jedną z nich. Temat mnie pochłonął a inspiracją stały się dla mnie słowa słynnej kanadyjskiej dokumentalistki, Alanis Obomsawin: “Prawdziwy dokument można stworzyć wtedy, kiedy jego twórca jest obiektywnym obserwatorem, zdolnym do słuchania historii ludzkich. To bohaterowie  filmu, a nie reżyser dzielą się swoimi doświadczeniami z widzem” – tłumaczy Głąbczyńska-Komorowska.

- Starałam się nawiązać bliską więź z kobietami, które znalazły w sobie dosyć odwagi, aby podzielić się ze mną swoimi przeżyciami. Z czasem zbliżyły się do mnie na tyle, że czułam się niemalże jedną z nich. (…) Dogłębnie poruszające zwierzenia, wypowiedziane często po raz pierwszy, dopiero przed kamerą, stały się dla nich początkiem procesu wyzwolenia i niezwykłym przeżyciem dla mnie – dodaje autorka “Pięknych i Bestii”.

Liliana Głąbczyńska-Komorowska jest nie tylko reżyserem  filmu, ale także jego producentem. Jej firma QueenArt Films, wyprodukowała wcześniej film dokumentalny o losach polskiej arystokracji na emigracji w Kanadzie “Raj utracony, raj odzyskany” (2011).

Polska aktorka od ponad dwudziestu lat mieszka w Ameryce Północnej, gdzie z powodzeniem realizuje swoje plany życiowe i artystyczne. Karierę rozpoczęła w 1979 roku, w warszawskim Teatrze Dramatycznym, u boku takich sław polskich scen jak Gustaw Holoubek, Zbigniew Zapasiewicz, Piotr Fronczewski, Marek Kondrat i Janusz Gajos. Przed wyjazdem z Polski zagrała wiele znaczących ról teatralnych, telewizyjnych i filmowych. Za rolę Abigail w Czarownicach z Salem, (1980, Teatr Telewizji) otrzymała Nagrodę za Debiut Aktorski.

W Stanach Zjednoczonych i w Kanadzie Liliana wystąpiła m.in. u boku Telly Savalasa, Donalda Sutherlanda, Aidana Quinna, Westleya Snipesa i wielu innych. W 2005, w Teatrze Prospero w Montrealu, Liliana wyreżyserowała, wyprodukowała i zagrała główną rolę w sztuce teatralnej “Biesiada u Hrabiny Kotłubaj” na podstawie opowiadania Witolda Gombrowicza. Ostatnio gra w języku francuskim w teatrze, telewizji i w filmach fabularnych.

W ramach założonej przez nią w 2004 roku Fundacji Liliany Komorowskiej dla Sztuki, od lat jest zaangażowana w działalność na rzecz szerzenia polskiej kultury w środowisku kanadyjskim, za którą została odznaczona Srebrnym Medalem Zasługi.

Liliana Głąbczyńska-Komorowska mieszka obecnie na stałe w Montrealu.

Premiera “Beauty and the Breast” odbędzie się 28 sierpnia 2012 o godz 19:00 w Cinema Imperial : 1432 Rue de Bleury  Montréal, QC H3B 2W4
(514) 848-7187

Odbędą się jeszcze dwie dodatkowe prezentacje tego filmu ;

29-08,godz. 15:00 w Cinema Quartier Latin 11

30-08,godz. 14:40 w Cinema Quartier Latin 11

Autor: Liliana Głąbczyńska-Komorowska

2012 rok janusza korczaka

Janusz_Korczak

Janusz Korczak (prawdziwe nazwisko – Henryk Goldszmit),z pochodzenia Żyd. Urodził się 22 lipca 1878 lub 1879 roku w Warszawie. Jego ojciec adwokat zmarł, gdy ten był jeszcze młodym chłopcem. Z wykształcenia był pedagogiem i lekarzem, ale swoje życie w całości poświęcił dzieciom i ich problemom. Był także pisarzem. Jego debiut miał miejsce na łamach tygodnika satyrycznego pod tytułem “Kolce”. Stworzył i był kierownikiem żydowskiego Domu Sierot w Warszawie (działał od 1911 do 1942 roku) i sierocińca Nasz Dom (do 1926 roku).Był zagorzałym obrońcą Praw Dziecka. Zginął 6 sierpnia 1942 roku wraz z wychowankami sierocińców i pracownikami w obozie zagłady w Treblince. Do końca pozostał z dziećmi, dla których był jak prawdziwy ojciec…


Janusz Korczak był pedagogiem i pisarzem dla dzieci i młodzieży. Urodził się w zamożnej rodzinie inteligenckiej żydowskiego pochodzenia, ale na skutek choroby i śmierci ojca wcześnie zetknął się z niedostatkiem. Studiował medycynę na Uniwersytecie Warszawskim, później studia uzupełnił w Berlinie i Paryżu. W 1903 roku objął posadę lekarza w szpitalu dziecięcym w Warszawie. Podczas wojny rosyjsko-japońskiej i I wojny światowej był lekarzem wojskowym. Pracę literacką zaczął od dramatu “Którędy”, wyróżnionego w 1898 roku na konkursie Kuriera Warszawskiego. W 1900 roku zaczął współpracować z pismem humorystycznym Kolce. W 1901 roku wyszła pierwsza książka Korczaka “Dzieci Ulicy”, wskazująca już na jego przyszłe zainteresowania. W latach 1902-1905 Korczak współpracował z Głosem J.W.Dawida. Rozgłos przyniosła mu nie wolna od młodopolskich naleciałości powieść “Dziecko salonu”, wydana w 1906 roku. Zawarł w niej krytykę mieszczańskiej rodziny i jej metod wychowawczych. Owocem pierwszej bezpośredniej pracy z dziećmi na koloniach są “Jośki”, “Mośki” i “Srule” (1910) oraz “Józki”, “Jaśki” i “Franki” (1911). W książkach tych, zdradzających charakterystyczne dla całej twórczości Korczaka znakomite wyczucie i znajomość psychiki dziecięcej, zarysowuje się już pełen szacunku i zaufania stosunek do dzieci, który stanie się podstawą jego systemu pedagogicznego. System ten realizował praktycznie jako kierownik Domu Sierot (1911-1942) i najbliższy współpracownik Naszego Domu, prowadzonego przez Marię Falską. Oba te zakłady przekształcił w małe społeczeństwa dziecięce o szeroko rozwiniętym samorządzie. Swoje zasady wychowawcze Korczak wyłożył w pismach pedagogicznych, z których najważniejszy jest cykl “Jak kochać dziecko” (1919-1921). Był również wykładowcą Instytutu Pedagogiki Specjalnej i Wolnej Wszechnicy.

Pomnik Korczaka w Warszawie

W latach 1926-1930 redagował Mały Przegląd – eksperymentalne pismo dziecięce, którego był jedynym dorosłym współpracownikiem. W latach 1935-1936 prowadził jako Stary Doktor gawędy radiowe. Jego książki dla dzieci, m.in. “Sława”, “Bankructwo małego Dżeka”, “Kajtuś czarodziej”, “Król Maciuś Pierwszy” i “Król Maciuś na bezludnej 0wyspie” należą do arcydzieł gatunku. Łączą w sobie harmonijnie walory artystyczne i wychowawcze. W 1942 roku Korczak zostaje zamknięty w getcie z wychowankami Domu Sierot. Odrzuca propozycję ocalenia i w sierpniu 1942 roku zostaje wywieziony wraz z dziećmi do obozu zagłady w Treblince, gdzie zginął. Janusz Korczak był prekursorem walki o prawa dziecka. Zwracał szczególną uwagę na nierównoprawną pozycję dzieci w społeczeństwie, ich niewolniczą zależność od dorosłych. Domagał się uznania dziecka za pełnowartościowego człowieka od chwili narodzin i na każdym etapie swego istnienia. Uważał, że dziecko ma prawo być sobą, być takim, jakim jest. Poglądy te znalazły odbicie w nowoczesnym antyautorytarnym systemie wychowania, który respektował potrzeby i dążenia dziecka, a zarazem skłaniał dziecko do pracy nad sobą.

“Bądź sobą – szukaj własnej drogi,
poznaj siebie, zanim dzieci zechcesz poznać.
Zdaj sobie sprawę z tego do czego sam jesteś zdolny
zanim dzieciom poczniesz wykreślać
zakres ich praw i obowiązków”   Op. cit. J.Korczak

Opracował:Z.P.Wasilewski

źródła:internet