DSC_0016

Rzeźby lodowe

Miasteczko Saint-Côme, byłoby jednym z wielu dziesiątek podobnych i nie wyróżniających się miasteczek w całej prowincji More »

_DSC0042

Indiańskie Lato

Wyjątkowo ciepła temperatura w ciągu października wystarczyła, by wszyscy zaczęli mówić o Indiańskim Lecie. Czym rzeczywiście More »

huitre

Boso ale w ostrygach

Od wieków ostrygi są wyszukanym daniem smakoszy dobrej kuchni oraz romantyków. Ostryga od czasów antycznych uchodzi More »

ville-msh1

Góra Świętego Hilarego w kolorze dojrzałej dyni

Góra Św. Hilarego ( fr: Mont St-Hilaire) jest jedną z 8 gór (a raczej wzgórz ze More »

24pazdziernika2016Wojcik1

Henryk Wójcik (1947-2018)

Polonia montrealska pożegnała Henryka Wójcika w piątek 07 grudnia 2018 na uroczystej mszy pogrzebowej w kościele More »

Domestic_Goose

Milczenie Gęsi

Wraz z nastaniem pierwszych chłodów w Kanadzie oczy i uwaga konsumentów jest w wielkiej mierze skupiona More »

rok-ireny-sendlerowej-logo

2018 rok Sendlerowej

Uchwała Sejmu Rzeczpospolitej Polskiej z dnia 8 czerwca 2017 r.w sprawie ustanowienia roku 2018 Rokiem Ireny More »

Parc-Oméga1

Mega przygoda w parku Omega

Park Omega znajduje się w miejscowości Montebello w połowie drogi między Gatineau i Montrealem. Został założony More »

homer-simpson-krzyk-munch

Bliskie spotkanie ze służbą zdrowia.Nowela

Nie tak bardzo dawno temu w wielkiej światowej metropolii na kontynencie północno-amerykanskim w nowoczesnym państwie Kanadzie, More »

Flower-for-mother

Dzień Matki

Dzień Matki obchodzony jest w ponad 40 krajach na świecie. W Polsce mamy świętują 26 maja, More »

DSC_0307

Christo Stefanoff- zapomniany mistrz światła i koloru

W kanadyjskiej prowincji Quebek, znajduje się miasteczko Val David otoczone malowniczymi Górami Laurentyńskimi. W miasteczku tym More »

2970793045_55ef312ed8

Ta Karczma Wilno się nazywa

Rzecz o pierwszych osadnikach polskich w Kanadzie. W kanadyjskich archiwach jako pierwszy Polak imigrant z polski More »

Capture d’écran 2018-04-01 à 20.00.04

Rezurekcja w Parafii Św. Krzyża w Montrealu

W Montrealu oprócz czterech polskich parafii katolickich, zarządzanych przez Franciszkanów jest jeszcze jedna polska parafia należąca More »

Capture d’écran 2018-03-25 à 12.47.16

Wielkanoc w Domu Seniora

W sobotę 24 marca 2018 uczniowie z montrealskiego Szkolnego Punktu Konsultacyjnego przy Konsulacie RP w Montrealu More »

DSC_4819

Gęsie pipki i długi lot do punktu lęgu

Jak się mają gęsie pipki do długiego gęsiego lotu ? A jak się ma piernik do More »

embleme-insecte-montreal

Montrealski admirał

Entomologicznym emblematem prowincji Quebek  jest motyl admirał. W 1998 roku, Quebeckie Stowarzyszenie Entomologów zorganizowało publiczne głosowanie More »

Capture d’écran 2018-03-20 à 15.21.11

XVII Konkurs Recytatorski w Montrealu

W robotę 17 marca 2018 r. odbył  się XVII Konkurs recytatorski w Montrealu. W konkursie brały More »

herb templariuszy

Sekret Templariuszy

Krucjata albigeńska, jaką zorganizował przeciwko heretykom Kościół Katolicki w XIII wieku, zniszczyła doszczętnie społeczność Katarów, dzięki More »

Capture d’écran 2018-03-14 à 17.54.19

IV Edycja Festiwalu Stella Musica

Katarzyna Musiał jest współzałożycielką i dyrektorem Festivalu Stella Musica, promującego kobiety w muzyce. Inauguracyjny koncert odbył More »

800px-August_Franz_Globensky_by_Roy-Audy

Saga rodu Globenskich

August France (Franz) Globensky, Globenski, Glanbenkind, Glaubenskindt, właśc. August Franciszek Głąbiński (ur. 1 stycznia 1754 pod More »

Bez-nazwy-2

Błękitna Armia Generała Hallera

Armia Polska we Francji zwana Armią Błękitną (od koloru mundurów) powstała w czasie I wojny światowej z inicjatywy More »

DSC_4568

Polowanie na jelenia wirginijskiego, czyli jak skrócić zimę w Montrealu

Jest z pewnością wiele osób nie tylko w Montrealu, którym dokuczają niedogodności kanadyjskiej zimy. Istnieje jednak More »

CD-corps-diplomatique

Konsulat Generalny RP w Montrealu-krótki zarys historyczny

Konsulat Generalny w Montrealu jest jednym z trzech pierwszych przedstawicielstw dyplomatycznych powołanych przez rząd polski na More »

Capture d’écran 2018-03-07 à 08.47.09

Spotkania Podróżnicze: Krzysztof Tumanowicz

We wtorek, 06 marca w sali recepcyjnej Konsulatu Generalnego w Montrealu odbyło się 135 Spotkanie Podróżnicze. More »

Capture d’écran 2018-02-24 à 09.30.00

Polsko Kanadyjskie Towarzystwo Wzajemnej Pomocy w Montrealu

Polsko-Kanadyjskie Towarzystwo Wzajemnej Pomocy w Montrealu ( PKTWP) powstało w 1934 roku jako nieformalna grupa. Towarzystwo More »

poutine 2

Pudding Kebecki,czyli gastronomiczna masakra

Poutine jest bardzo popularnym daniem kebeckim. Jest to bardzo prosta potrawa złożona generalnie z trzech składników;frytki,świeże kawałki More »

original.1836

Sir Casimir-rzecz o gubernatorze pułkowniku jej królewskiej mości

Przy okazji 205 rocznicy urodzin przypominamy sylwetkę Kazimierza Gzowskiego (1813 Petersburg-1898 Toronto),najsłynniejszego Kanadyjczyka polskiego pochodzenia – More »

Syrop-klonowy

Kanada miodem płynąca

Syrop klonowy powstaje z soku klonowego. Pierwotnie zbierany przez Indian, dziś stanowi istotny element kanadyjskiego przemysłu More »

Capture d’écran 2018-02-22 à 12.57.23

Nowy Konsul Generalny RP w Montrealu, Dariusz Wiśniewski

Dariusz Wiśniewski jest związany z Ministerstwem Spraw Zagranicznych od roku 1994.  Pracę swą rozpoczął w Departamencie More »

24 marzec 2015

Chronologia sprzedaży budynków Konsulatu Generalnego w Montrealu

20 lutego 2018 roku, środowisko polonijne w Montrealu zostało poinformowane bardzo lapidarną wiadomością rozesłaną do polonijnych More »

Category Archives: Historia

Skarby Krakowa-wystawa w Hali Targowej Bonsecours‏

130-10a

Konsulat Generalny RP w Montrealu zaprasza całą Polonię montrealską a także wszystkich Montrealczyków na wystawę: „Tresors de Cracovie – Skarby Krakowa”. Wystawa rozpoczyna się w sobotę 21 grudnia, w Marché Bonsecours w Starym Montrealu. Wystawa została  zorganizowana przez Konsulat Generalny RP wspólnie z Galerią Medius, Muzeum Historii Miasta Krakowa i oczywiście Marché Bonsecours. Specjalnie na tą wystawę przypłynęło z Polski 25 szopek wybranych przez kustosz szopkarskich zbiorów w Krakowie – Małgorzatę Niechaj. Wystawa będzie otwarta dla publiczności od 21 grudnia do 12 stycznia, na 1 piętrze Marché Bonsecours, przy 350 rue St-Marc Est, codziennie od 10 do 18.

365a-10a

Szopka krakowska to smukła, wielopoziomowa, wieżowa i bogato zdobiona konstrukcja, zrobiona z lekkich, nietrwałych materiałów. Charakteryzuje się ona, zwłaszcza obecnie, nagromadzeniem zminiaturyzowanych elementów zabytkowej architektury Krakowa, fantazyjnie przetworzonych i połączonych. Szopka ma służyć za godne miejsce przedstawienia wielkiej tajemnicy Narodzin Syna Bożego. Powstała w XIX-wiecznym Krakowie, daleko odbiega od wszystkiego, co stworzyła w tej dziedzinie nie tylko Europa, ale i cały świat.
Zwyczaj budowania szopek w okresie świąt Bożego Narodzenia wywodzi się tradycji statycznych szopek świątecznych oraz jasełek, niegdyś wystawianych w kościołach w okresie świąt Bożego Narodzenia. Przeważnie były to stajenki betlejemskie na tle skalistego krajobrazu. Umieszczano w nich figurki Dzieciątka w żłobku, Maryi, Józefa.
Pierwsze szopki powstały w połowie XIX w. Tworzyli je cieśle, murarze z podkrakowskich okolic, głównie ze Zwierzyńca. Było to dla nich dodatkowe zajęcie w czasie martwego sezonu budowlanego. W okresie świąt chodzili ze swymi szopkami po domach. Od 2 poł. XIX w. wśród murarzy i robotników budowlanych w Krakowie zaczął powstawać swego rodzaju odrębny cech szopkarzy.375-10a

368-10aByły dwa rodzaje szopek: małe, bez teatrzyku, przeznaczone do postawienia pod choinki i duże, dochodzące nawet do trzech metrów, przystosowane do odgrywania przenośnego lalkowego widowiska ze specjalnie pisanymi tekstami i muzyką.
Tradycja odgrywania jasełek zanikła w czasie I wojny światowej. Dopiero w 1937 r. zorganizowano I Konkurs na Najpiękniejszą Szopkę Krakowską, który spowodował odrodzenie się tradycji budowania szopek. Co prawda nie udało się wskrzesić zwyczaju odgrywania przedstawień jasełkowych, ale pojawił się zwyczaj budowania szopek specjalnie na Konkurs.
Muzeum Historyczne, organizator Konkursu i Wystawy Pokonkursowej, kolekcjonuje szopki od 1945 r. Obecnie posiadamy najbogatszą w świecie kolekcję szopek krakowskich. Na podstawie tego zbioru bez trudu można prześledzić rozwój i przemiany zachodzące w sztuce szopkarskiej.

375-10a128-10aWyraża się on zarówno w doborze zastosowanego materiału, oświetlenia, konstrukcji, architekturze, sposobie zdobienia, kolorystyce, jak i rozmaitości postaci występujących w szopkach. Postaci symbolizujących czasy, w których żyjemy lub też przypominających o rocznicach i ważnych wydarzeniach z przeszłości. Inspiracja zabytkami Krakowa, reprezentującymi różne style i epoki, owocowała dużą różnorodnością form architektonicznych krakowskich szopek. I właśnie ta wielość form i zgromadzenie różnych stylów w jednym obiekcie, stały się głównym atutem szopki krakowskiej, a zarazem stałym czynnikiem jej rozwoju. Czerpiąc natchnienie z krakowskich budowli, szopkarze budowali szopki przypominające pałace z baśni. W wielu szopkach odnajdujemy renesansowe attyki Sukiennic, szczyty gotyckich kościołów, ostrołukowe okna, kolorowe witraże i wiele innych krakowskich motywów.
Szopka krakowska, będąca fantazją na temat architektury naszego miasta i jego specyficznego klimatu, jest również świetną lekcją historii, działającą na wrażliwość estetyczną i uczucia. Piękna, przemyślana szopka, uczy, bawi i wzrusza. 130-10a

372-10a

Materiały: Muzeum Historyczne Miasta Krakowa

Spotkanie przy chanukii i choince

Capture d’écran 2013-12-18 à 10.23.45

Kanadyjska Fundacja Dziedzictwa Polsko- Żydowskiego w Montrealu zorganizowała po raz pierwszy tego roku wspólne publiczne spotkanie dla Polonii montrealskiej zapraszając wszystkich zainteresowanych na wieczór poświęcony tradycjom świątecznym z kręgu Judaizmu i Chrześcijaństwa. Wieczór odbył się 17 grudnia 2013. Polscy Żydzi mieszkający w Montrealu,którzy obchodzą swoje wielkie święto Chanuka kalendarzowo poprzedzające święta Bożego Narodzenia wyszli z inicjatywą aby zorganizować wspólne spotkanie przy opowieściach o tradycjach Bożego Narodzenia i Chanuka a także przy śpiewaniu pieśni Chanuka i polskich kolęd. Pani Jolanta Duniewicz, szefowa Fundacji Dziedzictwa Polsko-Żydowskiego w swojej mowie powitalnej podkreśliła, że spotkanie zostało zorganizowane w duchu lepszego poznania polsko-żydowskiej spuścizny kulturowej, historii i prawdziwego dialogu. Pani Duniewicz wyraziła nadzieję, że tego rodzaju spotkanie przyczyni sie do wzajemnego zrozumienia i odrzucenia uprzedzeń i stereotypów szkodliwych zarówno dla Polaków, jak i dla Żydów. Pomimo fali kontestacji, braku zrozumienia lub wręcz wrogości w montrealskim środowisku polonijnym w związku z tą inicjatywą Fundacji Dziedzictwa Polsko-Żydowskiego, na tym spotkaniu pojawiła się bardzo liczna grupa osób. Wśród gości na sali w Konsulacie Generalnym RP byli między innymi Konsul Generalny RP w Montrealu pan Andrzej Szydło, prezes Kongresu Polonii Kanadyjskiej na okręg Quebec pan Edward Sliz, prezes Polskiej Fundacji Społeczno-Kulturalnej pan Andrzej Czyżykiewicz,  redaktor polskojęzycznej audycji radiowej w Montrealu; Radio Jedynka pani Bożena Szara. Wieczór zakończył się na wspólnej biesiadzie złożonej z przyniesionych przez organizatorów i zaproszonych gości  smakołyków świątecznych. Dominowała kuchnia żydowska lecz nie zabrakło również smakołyków niekoszernych. Wieczór upłynął w niezwykle serdecznej atmosferze i z ogromnym wzajemnym szacunkiem Żydów i Polaków.

_DSC0011Mowa powitalna p. Jolanty Duniewicz _DSC0014 _DSC0018Paul Kunigis,Montrealczyk,piosenkarz, który z dumą podkreśla swoje polsko-żydowskie pochodzenie. Ojcem Paula był Żyd a matką była Polka. Paul Kunigis zaprezentował 2 pieśni Chanuka w jidysz i jedną polską kolędę po polsku zapamiętaną z dzieciństwa ,śpiewaną przez jego matkę; Lulajże Jezuniu, lulajże lulaj ,a ty Go matuniu w płaszczu utulaj. Tak właśnie Paul zapamiętał tą polską kolędę: w płaszczu utulaj, nie w płaczu utulaj lecz w płaszczu właśnie :)

_DSC0032Stanisław Chylewski,kierownik polskiej szkoły przy Konsulacie RP w Montrealu zaprezentował swoje własne kompozycje oraz kolędy przy akompaniamencie gitary.

_DSC0026O tradycji Chanuka opwiadali członkowie Fundacji Dziedzictwa Polsko-Żydowskiego

_DSC0042Tradycje świąt Bożego Narodzenia przedstawiła pani Chylewska

_DSC0038Choinka

_DSC0036Świecznik chanukija

_DSC0047Na zakończenie głos zabrał Konsul Generalny RP w Montrealu Andrzej Szydło.

Autor: Zbigniew Wasilewski

Foto: Zbigniew Wasilewski

Wokół gwiazdy betlejemskiej

Blue tree

W ubiegły czwartek wieczorem, 12 grudnia w sali Konsulatu Generalnego RP w Montrealu odbył się kolejny Montrealski Salon Poezji. Wybrane wiersze polskich klasyków oraz oprawa muzyczna kręciły się “Wokół Gwiazdy Betlejemskiej ” taki bowiem był tytuł przedświątecznego spotkania z poezją. Organizatorowi,czyli Fundacji Liliany Komorowskiej dla Sztuki udało się wyczarować atmosferę przedświąteczną przed licznie przybyłą publicznością. Wieczór był uświetniony kolędami w wykonaniu chóru Cantate Deo a na koniec jako niespodzianka wieczoru wystąpiła młodziutka śpiewaczka z Polski Martyna Anna Bańczyk z mini-recitalem. Wieczór zakończono na tradycyjnym wspólnym śpiewaniu kolęd.

_DSC0034Uroczysty nastrój

_DSC0038Wspomnienia Anny Dymnej;

Pamiętam, że Święty Mikołaj to był dla nas taki dziadziuś, który nie miał za dużo pieniązków. Zawsze przynosił nam więc jakieś drobne rzeczy: kalendarzyk, kredki, nici do haftowania, książeczkę, grzebyk. Zawsze dorzucał też swój wizerunek z piernika, z taką naklejoną buzią z papieru. Zjadaliśmy tego Mikołaja jeszcze przed snem.Natomiast pod choinkę przychodził do nas Aniołek. Przez wiele lat miał pomocnika, drugiego Aniołka z Legnicy. Domyśliliśmy się z czasem, że tym Aniołkiem była nasza ukochana babcia. Przyrządzała dla nas paczki z rzeczami, o których przez cały rok nawet mi się nie śniło. Raz dostałam zielone elastyczne rajstopy. Pierwsze takie w życiu. W ogóle w nich nie chodziłam, bo się bałam, że się zepsują…

_DSC0039 _DSC0044Liliana Komorowska

_DSC0046Chór Cantate Deo

_DSC0055

*Przed zapaleniem choinki*

Podobno jest gdzieś ulica

(lecz jak tam dojść ? którędy ?)

Ulica zdradzonego dzieciństwa,

ulica Wielkiej Kolędy.

Na ulicy tej taki znajomy

w kurzu z węgla, nie w rajskim ogrodzie,

stoi dom jak inne domy,

dom, w którym żeś się urodził.

Ten sam stróż stoi przy bramie.

Przed bramą ten sam kamień.

Pyta stróż: “Gdzieś pan był tyle lat ?”

“Wędrowałem przez głupi świat.”

Więc na górę szybko po schodach.

Wchodzisz. Matka wciąż taka młoda.

Przy niej ojciec z czarnymi wąsami.

I dziadkowie. Wszyscy ci sami.

I brat co miał okarynę.

Potem umarł na szkarlatynę.

Właśnie ojciec kiwa na matkę,

Że czas się dzielić opłatkiem,

więc wszyscy podchodzą do siebie

i serca drżą uroczyście

jak na drzewie przy liściach liście.

K.I. Gałczyński _DSC0068Gospodyni Salonu redaktor Bożena Szara w towarzystwie Liliany Komorowskiej

_DSC0085Gość z Polski Martyna Anna Bańczyk

_DSC0088Reakcja na komplement od gwiazdy filmowej  u przyszłej… gwiazdy estrady ??? :)

_DSC0092Konsul Andrzej Szydło złożył życzenia świąteczne zebranej publiczności

_DSC0096

Opracował:Zbigniew Wasilewski

teksty poezji i wspomnień wybrała: Beata Gołembiowska-Nawrocka

Foto: Zbigniew Wasilewski

Wykład z cyklu Historie imigracji: Polacy

Capture d’écran 2013-12-10 à 12.02.48

Redakcja Kroniki Montrealskiej poleca ogromnie ciekawy wykład na temat imigracji Polaków w Kanadzie. Wykład odbędzie się w audytorium Wielkiej Biblioteki w Montrealu przy 475 bulwar de Maisonneuve Est, dzisiaj 10 grudnia 2013 o godz. 19:00.  Na wykładzie będzie można się dowiedzieć między innymi kim był pierwszy Polak , który wyimigrował do Kanady w 1686 roku i w jakim miejscu się osiedlił. Konferencja poświęcona milionowi Polaków mieszkających w Kanadzie zostanie wygłoszona przez  profesor nauk politycznych Uniwersytetu Montrealskiego (Université de Montréal) ,panią Magdalenę Dembińską. Podczas dzisiejszej konferencji poświęconej historii Polonii kanadyjskiej będzie można posłuchać kompozycji znanego quebeckiego piosenkarza polskiego pochodzenia Bernarda Adamusa, specjalnego gościa zaproszonego na ten wieczór. Wieczór będzie zarejestrowany przez stację telewizyjną Télé-Québec i emitowany na kanale telewizyjnym Canal Savoir. Wstęp wolny.

Polish-Passport-with-canadian-visaredakcja: kronikamontrealska.com

Beata Gołembiowska Nawrocka, spotkanie autorskie

beata-golembiowska

Beata Gołembiowska Nawrocka urodziła się w Poznaniu, w 1957 roku. W 1961 roku rodzice Beaty, pracownicy naukowi Akademi Rolniczej postanowili się przenieść do Puław, gdyż w Poznaniu nie mieli szans na zdobycie mieszkania. W Puławach znaleźli zatrudnienie w Instytucie Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa, mającego siedzibę w pałacu książąt Czartoryskich. Zamieszkali w jego prawym skrzydle, w bardzo obszernym mieszkaniu służbowym. W tak pięknej scenerii jakim był pałac i jego otoczenie Beata spędziła dzieciństwo i lata licealne. W latach 1976 – 1981 studiowała biologię środowiskową na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. W tym okresie zaczęła również działać w Ruchu Młodej Polski, a potem w Niezależnym Zrzeszeniu Studentów. Po ukończeniu studiów w stopniu magistra, ze specjalizacją w ornitologii, wraz z mężem Przemysławem Nawrockim, również biologiem osiedliła się w Radomiu, obejmując posadę w Muzeum Okręgowym w Dziale Przyrody. Do czasu Stanu Wojennego działała w Solidarności Radomskiej prowadząc bibliotekę związkową i wszechnicę, a po jego wybuchu włączyła się w ruch podziemny, roznosząc ulotki oraz paczki dla internowanych i więzionych. W 1984 i 1985 przyszły na świat jej dwie córki, Iwa i Tina. Razem z nimi i z mężem wyemigrowała w 1989 roku do Kanady.

W Montrealu, przez pierwsze dwa lata pracowała jako pomoc domowa. Po uzyskaniu stałego pobytu założyła wraz z mężem przedszkole edukacyjne o profilu biologicznym. Dwa lata później, w Dawson College zaczęła 3 – letnie studia fotografii i po ich ukończeniu pracowała przez kilka lat jako fotograf mody, wystawiając równocześnie swoje prace na wystawach indywidualnych i zbiorowych. Wiele z nich zostało zakupionych przez; Galerię Muzeum Sztuk Pięknych, City of Verdun, Lotto Quebec, Regards du Québec, Groupe SM oraz prywatnych kolekcjonerów. W ramach konkursu zorganizowanego przez Regards du Québec trzy fotografie Beaty zostały włączone do albumu “La famille”. Już w okresie studiów fotograficznych Beata zaczęła pisać artykuły do czasopism polskich i kanadyjskich o tematyce przyrodniczej i fotografii.

W latach 2002 – 2006 Beata Gołembiowska Nawrocka pracowała jako malarka dekoracyjna i dekoratorka dla programu telewizyjnego Debbie Travis. Od 2006 roku aż do chwili obecnej pracuje dla Fundacji Liliany Komorowskiej dla Sztuki oraz QueenArt Films, gdzie zadebiutowała jako reżyser filmem “Raj utracony, raj odzyskany” ( TV Polonia 2012), opowiadającym o ziemiaństwie i arystokracji w Rawdon. Tuż po realizacji filmu zaczęła zbierać materiały do książki – albumu o polskiej arystokracji na emigracji w Kanadzie. W grudniu 2011 roku album pt. “W jednej walizce” został wydany w Polsce przez wydawnictwo Poligraf. W tym samym czasie została również wydana jej powieść “Żółta sukienka” przez wydawnictwo Novaeres. Następna powieść, “Malowanki na szkle” jest w trakcie procesu wydawniczego.

Źródło: http://www.beatagolembiowska.studiobim.ca/o_mnie.htm

w-jednej-walizce-polska-arystokracja-na-emigracji-w-kanadzie-cd-o19109„O meandrach swojego życia, arystokracji, i Polsce z perspektywy życia w Kanadzie opowiada Beata Gołembiowska w rozmowie z Łukaszem Musielakiem”.

Łukasz Musielak: Zanim wydała Pani pierwszą książkę, w szufladzie zgromadziło się już trochę opowiadań, także scenariusze. Kiedy właściwie rozpoczęła się Pani przygoda z pisaniem i co zadecydowało o wyjściu z prozą na zewnątrz?

Beata Gołembiowska: Już w szkole podstawowej uwielbiałam tworzyć długie wypracowania, wzbudzając tym podziw u swoich rówieśników i u nauczycielki, przyzwyczajonej do krótkich prac uczniów. W szkole średniej miałam szczęście do wspaniałych nauczycieli z polskiego, w odróżnieniu od tych z przedmiotów ścisłych. Nadal byłam chwalona za łatwość przelewania słów na papier, a jednak nie wybrałam polonistyki jako kierunku studiów. Na emigracji pisanie i fotografia stały się dla mnie odskocznią od rzeczywistości, która często przygniatała mnie swoim ciężarem. Zaczęłam tworzyć opowiadania, przybierające formę pamiętnika. Nie myślałam wtedy o ich opublikowaniu, wydawały mi się zbyt osobiste. Jedno z nich przesłałam swojemu przyjacielowi z lat szkolnych, który skończył w Nowym Jorku reżyserię. Jego opinia była wręcz entuzjastyczna i zachęcił mnie do napisania scenariusza. Niestety, po nieudanych próbach zainteresowania nim ludzi ze świata filmu odłożyłam go „do szuflady”. Może kiedyś ujrzy światło dzienne? Praca nad scenariuszem wciągnęła mnie tak dalece w pisanie, że pokusiłam się o stworzenie powieści poruszającej ten sam temat. W tym samym czasie zaczęłam pracować nad “W jednej walizce”, książce -albumie o polskich arystokratach na emigracji w Kanadzie. Pisanie „Żółtej sukienki” zajęło mi dwa lata, praca nad albumem cztery. Poświęcałam tym dwóm projektom każdą wolną chwilę, których nie mam zbyt wiele, pracując zawodowo, często powyżej przepisowych ośmiu godzin. W grudniu 2011 obie książki zostały wydane, a ja byłam w połowie pisania drugiej swojej powieści – “Malowanki na szkle”. Powinna ukazać sie pod koniec tego roku, albo na początku 2013. I oczywiście jestem w trakcie pracy nad następną. Pisanie stało sie dla mnie nieodzowną częścią życia.

ŁM: Wcześniej publikowała Pani teksty o malarstwie, fotografii, przyrodzie. Gdzie można zapoznać się z tymi tekstami?

BG: W latach dziewięćdziesiątych powstał miesięcznik „Zwierzaki”, wydawany przez Prószyńskich. Do współpracy z nim namówił mnie znajomy fotografik, Artur Tabor, który w zeszłym roku zginął tragicznie w Mongolii. Niestety czasopismo już nie istnieje, a artykuły, które napisałam i zilustrowałam swoimi fotografiami chcę zamieścić na stronie internetowej, jak również te o malarstwie i fotografii. O fotografii pisałam do „Photo Life”, kanadyjskiego czasopisma, a o malarstwie – a właściwie o jednej malarce, czyli mojej córce, do „Konia Polskiego” i „Horse Magazine”. Tina jako dwunastoletnia zaczęła jeździć konno i dosyć drogie lekcje opłacała funduszami pochodzącymi ze sprzedaży obrazów. Nauczyła się malować, początkowo kopiując takich polskich mistrzów jak Józef Brandt, a z czasem odważyła się na własne kompozycje. Wygrała kilkakrotne stypendium do Kentucky, gdzie studiowała anatomię konia i malowała konie arabskie. Jej obrazy były wystawione na kilkunastu indywidualnych i zbiorowych wystawach.

ŁM: W Polsce ukończyła Pani biologię środowiskową. Czy w jakiejś formie kontynuowała Pani później to zainteresowanie?

BG: Po studiach, wraz z moim byłym mężem, Przemysławem Nawrockim, podjęłam pracę w Radomiu, w Muzeum Okręgowym w Dziale Przyrody. Oprócz organizowania wystaw prowadziliśmy badania ptaków na Wiśle. Po przyjeździe do Kanady stworzyliśmy przedszkole przyrodnicze i w tym samym czasie rozpoczęła się moja przygoda z fotografią, której głównym tematem stała się przyroda.

ŁM: W Montrealu ukończyła Pani studia fotograficzne…

BG: Jeszcze przed studiami, a potem w ich trakcie fotografowałam wiele impresji przyrodniczych – tak można nazwać moje zbliżenia roślin, kwiatów, kropli rosy, pajęczyn. Przez pewien czas tworzyłam w technice malowania farbami olejnymi na czarno-białych zdjęciach. Poświęciłam jej jeden z artykułów do „Photo Life”. Był to okres mojej intensywnej pracy artystycznej, uwiecznionej wystawami i publikacjami. Szykuję się do stworzenia strony internetowej o sobie jako fotografce, chociaż odeszłam już od tej dziedziny i coraz rzadziej sięgam po aparat, zamieniając go ostatnio na kamerę. Może kiedyś uda mi się wydać album ze swoimi pracami?

ŁM: „Żółta sukienka” – pierwsza książka – jest powieścią autobiograficzną. Opisuje w niej Pani trudną historię swojego życia, m.in. traumatyczne przeżycia z dzieciństwa, emigrację do Kanady, niespełnienie zawodowe, trudną miłość… Napisanie takiej książki wymagało dużej odwagi…

BG: Trudne przeżycia z dzieciństwa, z pozoru zapomniane, potrafią nagle dać o sobie znać ze wzmożoną siłą. Moje odezwały się z chwilą przyjścia na świat córek. Zaczęłam się o nie bać i był to jeden z kilku powodów emigracji, chociaż od zagrożenia gwałtem nie można uciec do innego kraju, zdarza się to wszędzie. Początki emigracji były rzeczywiście ciężkie. Przez dwa lata, czekając na pobyt stały zarabialiśmy – ja opiekując się dziećmi i sprzątaniem, a mój mąż pracując na budowie. W międzyczasie zaczęłam fotografować, a Przemek kontynuował swój doktorat, czyli ten okres nie był pozbawiony swoich plusów. Ponadto prawie wszyscy emigranci zaczynają podobnie i nie dlatego określiłam ten okres jako ciężki. Tuż po przyjeździe zaczęliśmy przeżywać wielkie rozterki związane z naszą decyzją, gdyż jeden z powodów emigracji, reżim komunistyczny, runął tuż po przybyciu do Kanady. Przyjechaliśmy w październiku 1989 roku, a miesiąc później zburzono Mur Berliński. Ponadto mój mąż był przeciwny emigracji i doświadczał szczególnie dotkliwie zmianę statusu socjalnego. Pochłonięta dziećmi i swoją nową pasją do fotografii początkowo tak tego nie odczułam, lecz z czasem frustracja narastała. Pisanie „Żółtej sukienki” było istną drogą przez mękę. Podobnie czują się osoby po sesjach u psychologa.

ŁM: Dlaczego zdecydowała się pani podzielić z innymi swoją historią?

BG: W Polsce od niedawna zaczyna poruszać się temat gwałtu dzieci. Kara za tę zbrodnię jest nadal zbyt mała, zbyt często kończy się jedynie na zawieszeniu. Przez wiele lat nikomu nie wspomniałam o swoich przeżyciach, wręcz wstydziłam się, że „to” mnie spotkało. Nie potrafiłam powiedzieć o tym rodzicom. Ile jest takich dzieci? Jak często boją się do tego przyznać? Ilu bezkarnych pedofilów cieszy się ogólnym szacunkiem z powodu milczenia ich ofiar? Ludzie często nie zdają sobie sprawy, jakie spustoszenia może uczynić gwałt. Mam nadzieję, że moja powieść wyostrzy czujność rodziców, którzy tak często zaganiani w pogoni za dobrami materialnymi znajdą jednak czas, aby wyrobić sobie zaufanie u dziecka. Przecież to dzieci są naszą największą wartością i powinny móc zawsze znaleźć oparcie u najbliższych.

ŁM: Za tę książkę zebrała Pani świetne opinie. Głęboka, prawdziwa do bólu, przejmująca, pozostająca w sercu i umyśle na długo po odstawieniu na półkę… Jest Pani zadowolona z rezonansu wśród czytelników?

BG: Przyznaję, że czytam opinie czytelników z wielkim wzruszeniem. Mam nadzieję, że ich krąg będzie coraz szerszy.

ŁM: Czego symbolem jest żółta sukienka?

BG: Ciosu zadanego niewinności? Kolor żółty kojarzy się tak radośnie, słonecznie. Czyż dziewczynka ubrana w żółtą sukienkę nie jest najpiękniejszym, najbardziej niewinnym stworzeniem? A jednak i kolor żółty i sukienka mogą przybrać tak inne znaczenie.

ŁM: Ma Pani dwie zdolne, świetnie wykształcone córki, które zaczynają odnosić swoje pierwsze poważne sukcesy zawodowe. Włożyła Pani w ich wychowanie dużo zaangażowania…

BG: Moje córy są „moim błogosławieństwem”. Każdy z okresów ich życia, nawet ten nastoletni był dla mnie odkryciem. Dzieci były zawsze dla mnie najważniejsze i nigdy jakakolwiek moja pasja nie zepchnęła je na drugi plan. Odwzajemniły mi się miłością, przyjaźnią, pomocą w trudnych chwilach i to mnie najbardziej cieszy, chociaż jestem też dumna z ich sukcesów zawodowych. Mam poczucie, że zrobiliśmy „dobrą robotę” wychowując je na szlachetnych ludzi. Muszę tu wspomnieć Przemka, mojego eks męża, który był najwspanialszym ojcem. Oboje poświęcaliśmy dzieciom ogrom naszego czasu i to teraz owocuje. Obie dziewczyny, a właściwie już kobiety, nie mają do nas pretensji o ciuchy z Armii Zbawienia i o notoryczny brak pieniędzy. Zarabiały same na swoje marzenia jak podróże czy sporty, od najmłodszych lat uczestniczyły w życiu rodziny wykonując obowiązki, nie buntując się, że inne dzieci z bogatszych rodzin mają „lepsze życie”. Po latach wspominają swoje dzieciństwo jak niemalże bajkę.

Iwa, starsza, robi doktorat z historii na Princeton. Na tym słynnym uniwersytecie zdobyła pięcioletnie stypendium dzięki publikacji „Trójkąt – Solidarność, polski rząd i Kościół”. Moje godzinne czytanie „Trylogii”, „Pana Tadeusza” i „Nad Niemnem” zaowocowało, gdyż znajomość polskiego niezmiernie jej się przydała w zbieraninach materiałów do publikacji. Iwa, w temacie pracy doktorskiej – „ Porównanie podejścia Watykanu do Kościoła Europy Wschodniej i do Kościoła Ameryki Południowej” również częściowo porusza zagadnienia związane z Polską. Kilkakrotnie przyjechała do ojczyzny przesiadując w archiwach, podobnie jak w Brazylii i Nikaragui. W badaniach bardzo pomocna jest znajomość języków; oprócz polskiego Iwa włada biegle angielskim, francuskim, hiszpańskim i portugalskim. Zapamiętałam szczególnie jeden epizod z jej pierwszego wyjazdu do Polski w celu zebrania materiałów w warszawskim archiwum. Początkowo Iwa była przyjęta niezbyt miło przez personel i dopiero po kilku dniach zdobyła jego zaufanie. Z czasem przekształciło się ono w przyjaźń, do tego stopnia, że ostatniego dnia jej pobytu, przy pożegnaniu, strażnik archiwum podszedł do mojej córki, uściskał ją i niemalże ze łzami w oczach wyznał – „Ja to kurwa będę za panią tęsknił”. Młodsza, Tina, bardzo dobrze zapowiadająca się malarka, jest obecnie spełnionym animatorem, pracującym dla dużej firmy produkującej edukacyjne gry komputerowe. Dodatkowo zajmuje się własnymi projektami, z których ostatnim jest gra o amerykańskich lotnikach zrzucających na małych spadochronach cukierki dla dzieci w okupowanym Berlinie.

ŁM: Zapewne cieszy się Pani z decyzji o wyjeździe z Kraju. W Polsce o wiele trudniej zapewnić najbliższym możliwość rozwoju i realną szansę na życiowy sukces…

BG: Często zadaję sobie pytanie, „co by było, gdybym została w kraju?” i nie potrafię udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Znam wielu młodych ludzi, którzy w Polsce odnieśli sukcesy, chociaż zdaję sobie sprawę, że w Kanadzie jest o wiele łatwiej pod wieloma względami. Jestem ciągle rozdarta między Polską, a Kanadą i najidealniejszym rozwiązaniem byłoby życie w dwóch krajach. Moje córki uwielbiają pobyty w Polsce, którą odwiedzają co roku. Oczywiście są to wakacyjne wypady, kiedy widzi się same zalety ojczyzny.

ŁM: Co sądzi Pani o Polsce? Z perspektywy życia w Kanadzie to musi być kraj trudny do życia.

BG: „Kanada pachnąca żywicą” – na takim sloganie zostaliśmy wychowani dzięki książkom Fidlera. W wielu aspektach spełniła moje oczekiwania, nawet żywica pachnie, gdyż od kilku lat jestem (wraz z Mariuszem, moim partnerem życiowym) właścicielką małego domku w lesie. Współczesną Polskę znam z codziennie oglądanych wiadomości na TV Polonia, z artykułów i z wizyt, niestety niezbyt częstych. Obserwuję życie ludzi w Polsce i w Kanadzie. Polacy są bardzo ambitni, starają się „dogonić stracone lata” często wieloma wyrzeczeniami i ciężką pracą. Są bardzo zaangażowani w politykę, krytykują rząd, winiąc go za wszelkie niedociągnięcia. Zapominają, że i inne kraje mają swoje problemy, a ich politycy są często o wiele bardziej groteskowi w swoich zachowaniach i poczynaniach. Podczas pobytów w ojczyźnie widzę świetnie ubranych ludzi (Kanadyjczycy ze swoimi odwiecznymi dżinsami i podkoszulkami mogą się schować), coraz więcej pięknych domów, odnowione miasta, no i te cudowne zabytki, a nie jakieś dziewiętnastowieczne neogotyki. Różnorodne sklepiki, kawiarnie, restauracje to jest to, co rzuca mi się w oczy, szczególnie, gdy przypomnę sobie ojczyznę za czasów komuny. Dokonaliśmy pod tym względem ogromnej przemiany. Oczywiście nie choruję w tym kraju i nie jestem świeżo upieczoną studentką bez widoków na pracę. Nie stoję w korkach na drogach, na których tak łatwo stracić życie. W wielu aspektach Kanada jest łatwiejszym krajem do życia. Tyko nie ma w niej Sukiennic, kościółka w Jaszczurówce, bocianów na łące no i polskiej mowy, czasami może wulgarnej, ale w przeważającej mierze swojskiej, pięknej. Zdaję sobie sprawę, że są to nieobiektywne wynurzenia emigrantki, ale czy w tej kwestii można być obiektywnym?

ŁM: Pierwszą Pani książką były wydane w formie albumu dzieje polskiej arystokracji na emigracji w Kanadzie. Skąd ten temat?

BG: Sześć lat temu, w ramach pracy dla QueenArt Films wyreżyserowałam film dokumentalny ”Raj utracony, raj odzyskany” o polskiej szlachcie w Rawdon, małym miasteczku leżącym koło Montrealu. Film został zakupiony przez TV Polonia. Jeszcze przed jego realizacją nosiłam się z zamiarem napisania książki o polskiej arystokracji na emigracji w Kanadzie. Temat arystokracji i ziemiaństwa nie był mi obcy. Moja babcia, Jadwiga z Maring’ów Gołembiowska opowiadała mi o życiu w majątku Straszków, w którym mieścił się ponad stuletni dwór. Jej bracia, Witold i Tadeusz Maring’owie byli znanymi przedwojennymi ziemianami, a po wojnie, w procesie „rozprawiania się z obszarnikami” Witold otrzymał karę śmierci, zamienioną na dożywocie. Wyszedł w 1956 roku. O latach okupacji spędzonych w zamku hrabiów Tarnowskich w Dzikowie opowiedziała mi moja matka (Janina z Krynickich Gołembiowska). Wysiedlona wraz z rodziną z poznańskiego znalazła bezpieczne schronienie dzięki gościnności Róży hrabiny Tarnowskiej.

Nie tylko wspomnienia bliskich, ale również atmosfera miejsca, w którym spędziłam dzieciństwo, wpłynęły na decyzję opisania przynajmniej cząstki polskiego „przeminęło z wiatrem”. Moi rodzice, pracownicy Instytutu Uprawy i Gleboznawstwa otrzymali mieszkanie służbowe w pałacu książąt Czartoryskich w Puławach. Terenem moich zabaw był rozległy, przypałacowy park, którego budynki, pomniki i rzeźby przypominały dawną świetność arystokratycznego rodu.

Nurtował mnie temat całkowitej utraty wielkich majątków. Jak zachowują się ludzie, którym wszystko się odbiera – mienie, rodzinne, wielopokoleniowe domy, dobre nazwisko i skazuje się na wykpiwaną przez władzę egzystencję w kraju, albo na emigrację, gdzie trzeba wszystko zacząć od zera? Któż z nas nie czytał powieści Margaret Mitchell? Dla mnie losy arystokracji po wojnie stały się polskim „Przeminęło z wiatrem”. Przeprowadzając wywiady z osiemnastoma arystokratami z takich rodzin jak: Czartoryscy, Czetwertyńscy, Komorowscy, Platerowie, Popielowie, Potoccy, Sapiehowie, Siemieńscy, Tarnowscy, Tyszkiewicze i Zamoyscy, spodziewałam się usłyszeć narzekania i nostalgiczne wspomnienia. Tymczasem spotkałam dzielnych, pełnych humoru i pogody ducha Polaków, dla których życie przedwojenne było jednym z epizodów, ważnym, ale nie na tyle istotnym, żeby z powodu jego utraty rozpaczać.

ŁM: Komunizm zrównał arystokrację z resztą społeczeństwa. Może dobrze się stało…

BG: Na pewno źle się stało, że zabrano im wszystko, zresztą nie tylko im. Podobny los spotkał małych i dużych przedsiębiorców, zamożnych chłopów. Jestem za wysokim opodatkowaniem ludzi majętnych, ale nie za bezprawnym pozbawianiem własności. W wyniku poczynań komunistów dobrze prosperujące majątki rolne przestały istnieć, czego efektem był brak żywności i drożyzna. Gdyby jeszcze wykorzystano mądrze przejęte dobra. Tymczasem 80% zniszczeń polskich zabytków – w tym były dwory i pałace, dokonano tuż po wojnie. Oczywiście nie gloryfikuje arystokracji i ziemian. Wśród nich byli i szubrawcy i głupcy no i oczywiście zdrajcy, ale to zdarzało się w każdej warstwie społecznej – wystarczy przeczytać „Chłopów” Reymonta. Wielkie bogactwa nikogo nie uszlachetniają. Odziedziczone, czy nabyte własną pracą powinny służyć nie tylko nam, ale i innym. I w takim duchu byli wychowywani bohaterowie książki „W jednej walizce”. Dzięki posiadanym niegdyś majątkom mogli dać ludziom zatrudnienie, otoczyć ich opieką, zbudować szpitale, kościoły, sierocińce, a w okresie zagrożenia ojczyzny ufundować oddziały wojskowe. Po wojnie wszystkich zamożnych wrzucili do jednego worka obdarzając ich mianem „wroga ludu”. Rzeczywiście społeczeństwo się wyrównało. Wszyscy stali się jednakowo biedni. Czy jest w tym „sprawiedliwość”? Została zbudowana na zbyt wielu krzywdach, zbyt wielu ludzi okupiło to krwią. A jeśli chodzi o zasługi arystokracji, to aktorka Beata Tyszkiewicz podsumowała je bardzo trafnym zdaniem, wpisanym na okładce „W jednej walizce”:

„Tak jak inne narody, powinniśmy być dumni ze swojej arystokracji, z której dziedzictwa materialnego i duchowego korzystamy po dzień dzisiejszy” – książkę tę gorąco polecam. Ten wpis był dla mnie wielką nagrodą za cztery lata mozolnej pracy.

ŁM: Co oznacza dzisiaj „być arystokratą”?

BG: Niestety, to określenie dużo straciło na znaczeniu. Niegdyś, szczególnie w Polsce, było bardziej związane z utytułowanym nazwiskiem, niż z majątkiem, gdyż wielu arystokratów traciło fortuny biorąc udział w powstaniach, czy poprzez wojny. Pozbawieni mienia nie tracili nazwiska, które nadal było rozpoznawane przez elity kraju, pozwalało na korzystne związki małżeńskie i zajęcie wysokich stanowisk. Dlatego ważne było niesplamienie dobrego imienia rodziny. Niekiedy, na zmazanie na nim skazy, pracowało kilka następnych pokoleń. Byłoby pięknie, gdyby obecnie ludzie postępowali podobnie, czując pokoleniową odpowiedzialność za swoje czyny. Może wtedy politycy mieli by bardziej na uwadze dobro obywateli. Niestety już się nie spotyka w Polsce takich gestów, jak zakupienie Morskiego Oka i podarowanie go Narodowi Polskiemu, jak to uczynił Władysław hrabia Zamoyski.

Mam nadzieję, że wartości związane z określeniem „arystokracja ducha” zyskają na znaczeniu i naszym dzieciom od najmłodszych lat będziemy wpajać, że nie tylko liczą się kariera i pieniądze, lecz prawdziwe szczęście leży w dzieleniu się z innymi swoim dorobkiem.

ŁM: Czy młodzi arystokraci jeszcze kultywują swoją „stanową” odrębność? A może urodzenie przestało mieć już dla nich znacznie i stało się po prostu rodzinną tradycją, do której wraca się od święta?

BG: Młodzi arystokraci zachowali pewne cechy swoich dziadków i rodziców. Jedną z nich jest poczucie więzi rodzinnej. I tu nie chodzi o przechwalanie się herbami, chociaż pewnie i to się zdarza, ale bardziej o świadomość posiadania tak wielu kuzynów, bliskich i dalekich. Byłam uczestniczką spotkań arystokracji, na które przychodziło kilkadziesiąt spokrewnionych ze sobą osób. Ci ludzie widzą się czasami po raz pierwszy, ale doskonale wiedzą, kto jest kogo babką, wujkiem czy ciotką, z jakiej rodziny, z jakiej linii i to niekiedy potrafią określić na kilka pokoleń wstecz. Od niedawna powstające związki rodzinne rodów arystokratycznych są często prowadzone przez ludzi młodych. Jak duża jest przyciągająca siła poczucia takiej więzi, świadczy przypadek Krzysztofa i Stefana książąt Czetwertyńskich, którzy urodzeni w Kanadzie przyjechali na pierwszy zjazd rodzinny do Polski i postanowili w niej zostać. Do tej pory mieszkają w Warszawie. Nasz Prezydent, jeszcze jako Marszałek Sejmu wybrał się na zjazd Rodziny Komorowskich, w czasie którego zwiedzano budowle wzniesione przez ród na Litwie. Dawniej arystokracja wchodziła w związki małżeńskie w obrębie swojego kręgu. Miało to znaczenie polityczne i majątkowe. Jest to nadal kultywowane, lecz już nie w takim wymiarze i jest pozbawione wydźwięku z okresu przedwojennego.

ŁM: O czym są „Malowanki na szkle” – kolejna Pani książka, która niebawem ukaże się na rynku?

BG: Jest to osadzona w czasach współczesnych powieść, której akcja toczy się w Poznaniu, w Zakopanem i Murzasichlu. Opowiada o losach ludzi z różnych grup społecznych i wiekowych. Samotni lub w związkach, przeżywający tragedie i chwile szczęścia, szukają zawiłymi drogami miłości, odnajdując ją lub świadomie odrzucając. Jedna z bohaterek, góralka z Murzasichla, tworzy obrazki na szkle. Nie są one takimi zwykłymi, prymitywnymi malunkami. Jest w nich ukryta tajemnica…. Więcej już nie napiszę, mam nadzieję, że niedługo czytelnik będzie mógł sam zapoznać się z losami postaci „Malowanek na szkle”.

ŁM: Gdzie jest większe zainteresowanie Pani książkami, w Polsce czy w Kanadzie?

BG: „W jednej walizce” sprzedaje się dobrze w obu krajach, natomiast „Żółta sukienka” powoli zaczyna być odkrywana w Kanadzie. Dużo osób namawia mnie na przetłumaczenie na język angielski obu książek i w najbliższym czasie postaram się tym zająć. Więcej informacji o mnie i moich książkach można znaleźć na stronie internetowej, która jeszcze nie jest całkowicie skończona: www.beatagolembiowska.studiobim.ca

978-83-7722-198-3

Zaproszenie na spotkanie autorskie z Beatą Gołembiowską Nawrocką w Polskiej księgarni Quo Vadis

W najbliższą sobotę, 7 grudnia, w godzinach od 10 rano do 4 –tej po południu  atrakcją polskiej księgarni Quo Vadis stanie się obecność pisarki, Beaty Gołembiowskiej Nawrockiej, która będzie podpisywać swoje ostanie książki:  książkę – album „W jednej walizce” i powieść „Żółta sukienka.”

O „W jednej walizce” rozpisywała się polska prasa, a ja, żeby zachęcić państwo do kupienia tego przepięknie wydanego albumu, przytoczę fragment z polskiego Newsweeka:    Pięknie wydana książka „W jednej walizce” jest jak stary rodzinny kufer pełen nieznanych zdjęć i pamiątek, które prowokują do wspomnień i anegdot, a tym samym otwierają przed nami świat wielopokoleniowej tradycji polskiej arystokracji i ziemiaństwa. Beata Gołembiowska dotarła do przedstawicieli polskiej arystokracji na emigracji w Kanadzie. Krótkie historie rodów, opisy majątków, pełne humoru i wyczuwalnego smaku opowieści bohaterów przypominają czasy ich świetności.

Powieść „Żółta sukienka” podbiła serca czytelników i zabrało by mi zbyt wiele czasu, aby przytoczyć wiele entuzjastycznych opinii na jej temat, przeczytam tylko tę z ostatniej chwili: „Czytałam jednym tchem, z przerażeniem myśląc o nieprzygotowanych do piątkowej wystawy obrazach. Książka jest fascynująca, uwielbiam rytm i wrażliwość tekstu. Czyta sie łatwo i z ogromnym zaciekawieniem. Z takim samym zapałem i uwielbieniem czytałam wszystkie książki Nurowskiej. Już tęsknie za następną książką.”

Więcej informacji o książkach znajdziecie państwo na stronie internetowej autorki

www.beatagolembiowska.studiobim.ca

Spotkanie z autorką, Beatą Gołembiowską Nawrocką , 7 grudnia, w sobotę , w godzinach od 10-siątej do 4- tej po południu,  do księgarni Quo Vadis, mieszczącej się na  6335 Boul.Monk ,  numer telefonu 514 762 9669

Materiały nadesłane do redakcji: Beata Gołembiowska Nawrocka

ROK LUTOSŁAWSKIEGO W MONTREALU

witold-lutoslawski_200zl-r

Dobiega końca proklamowany przez Sejm R.P. Rok Lutosławskiego- światowej sławy polskiego kompozytora XX wieku, którego 100 rocznica urodzin przypadła w 2013 roku. W licznych Filharmoniach  i na estradach koncertowych  całego świata słuchano z powagą jego muzyki. Przypominano ją włączając do  programów  festiwalowych w Polsce i za granicą. Muzyka  Witolda Lutosławskiego głośno zabrzmiała także  w naszym mieście Montrealu, słynącym z bogatego życia artystycznego. W ramach rocznicowych obchodów  zorganizowane zostały cztery imprezy: w Konsulacie R.P. i  w siedzibie Uniwersytetu Mc Gill.   Sfinalizowanie ich  umożliwiła  współpraca Polskiej Akademii Umiejętności, Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Uniwersytetu Mc Gill oraz Polskiego Instytutu Naukowego i Konsulatu R.P. w Montrealu.

  W koncertach z okazji Roku Lutosławskiego czynnie uczestniczyły trzy młode polskie artystki zamieszkałe w Montrealu: pianistka Justyna Gabzdyl oraz skrzypaczki Katarzyna Fraj i Ewa Sas. Na pierwszym koncercie, który odbył   się  w  czerwcu w Konsulacie R.P., wystąpił Kwartet smyczkowy ,, Auriolus”  w skład którego wchodzi  Katarzyna Fraj. Czwórka instrumentalistów- smyczkowców wykonała wspaniały Kwartet smyczkowy W.Lutosławskiego oraz  Kwartet smyczkowy C.Debussy’ego. Katarzyna jest absolwentką Akademii Muzycznej im.F.Chopina w Warszawie i ma na swoim koncie uczestnictwo w licznych koncertach i festiwalach jako solistka i kameralistka. Była członkiem Filharmonii Białostockiej i solistką warszawskiej Spring Orkiestra.

1376710_10153384954655654_217270760_n

   Justyna Gabzdyl, koncert w Pollack Hall,Uniwersytet McGill

27 pazdziernika miał miejsce kolejny koncert zorganizowany tym razem w  Pollack Hall  Uniwersytetu Mc Gill. W programie znalazły się m.in.dzieła na instrumenty solowe z orkiestrą Lutosławskiego: Koncert na fortepian dedykowany Krystianowi Zimermanowi oraz Partita na skrzypce i orkiestrę, którą kompozytor  dedykował  Annie-Sophii Mutter. Piękny i atrakcyjny brzmieniowo  Koncert fortepianowy utrzymany w stylu modernistycznym z pewnymi elementami tradycyjnymi został  dawno uznany przez krytykę za jedno z najwspanialszych dzieł Lutosławskiego. Za jedno z największych dokonań  kompozytora uchodzi też 5-częściowa Partita z ,,płomienną” częścią środkową.  Bohaterkami wieczoru stały się solistki Justyna Gabzdyl (fortepian) i Ewa Sas (skrzypce), którym towarzyszyła ,,L’Orchestre 21e siecle” pod dyrekcją Paolo Bellomia. J.Gabzdyl zaimponowała nieskazitelną techniką i pięknym  perlistym dzwiękiem,  wyjątkowo  dopasowanym do tego rodzaju muzyki.  Pianistka jest absolwentką Akademii Muzycznej im.F.Chopina w Warszawie, a w 2012 r. obroniła doktorat w dziedzinie interpretacji na Uniwersytecie Montrealskim. Mimo młodego wieku może poszczycić się wieloma osiągnięciami. Zdobyła I nagrodę w Ecole Normale de Musique w Paryżu (2006), I nagrodę na Międzynarodowym Konkursie Muzyki i Sztuki Dramatycznej  Leopolda Bellan’a w Paryzu (2007) i II nagrodę na Narodowym  Konkursie Pianistycznym Lagny-Sur-Marne we Francji (2007). Pianistka koncertowała w wielu krajach (Kanada, Belgia, Francja, Holandia, Polska), brała udział w licznych festiwalach i kursach mistrzowskich. Występowała też z Międzykulturową Orkiestrą Montrealską pod dyrekcją Sylvii Tabor. Często wprowadza do programów koncertowych narodowe akcenty, podkreślając swoją polską tożsamość.

1379406_10153405998845621_41313140_n

 Ewa Sas koncert w Pollack Hall,Uniwersytet McGill

Równie wspaniale wypadła druga solistka,  wiolinistka Ewa Sas. Grała pewnie i swobodnie, naturalnym nieprzeforsowanym dzwiękiem, wydobywając cały wachlarz emocji zawarty w partyturze. Skrzypaczka  ukończyła Akademię Muzyczną w Krakowie, a w 2008 r. na Uniwersytecie British Columbia uzyskała II stopień magisterski w dziedzinie interpretacji. Występowała z wieloma orkiestrami w Polsce, Niemczech, Szwajcarii, Francji, Hiszpanii, Włoszech i Kanadzie. W Vancouverze była koncertmistrzem orkiestry  Armonia i członkiem zespołu Erato Ensemble. Obecnie mieszka w Montrealu, współpracuje z O.S.M. i zespołem smyczkowym Pieta. Gra również w torontońskim Trio Strega. W przeddzień koncertu w siedzibie Uniwersytetu Mc Gill odbyła się konferencja naukowa poświęcona Lutosławskiemu i jego spuściznie ,,Lutoslawski-Music and Legacy” na której wystąpili prelegenci z Kanady, USA, Australii i Polski. _DSC0142Koncert w konsulacie RP w Montrealu,od lewej stoją; Katarzyna Fraj, Stefan Władysiuk bibliotekarz Biblioteki Polskiej im. Wandy Stachiewicz, Justyna Gabzdyl, Ewa Sas, Stanisław Latek prezes Polskiego Instytutu Naukowego w Kanadzie

Wszystkie trzy artystki pojawiły się razem na ostatnim bardzo udanym listopadowym koncercie  w Konsulacie R.P.  Grając w różnych składach (solo, duet, trio)  zaprezentowały utwory Lutosławskiego ( Subito, Kołysanka dla Anny-Sophie, Bukoliki, Recitativo e arioso) i innych polskich kompozytorów: G. Bacewicz ( Łatwe duety na tematy ludowe, Kaprys polski), K.Szymanowskiego ( Zródło Aretuzy) , M.Moszkowskiego ( Suita na 2 skrzypiec z fortepianem). Usłyszeliśmy też-co było niespodzianką- Duet na 2 skrzypiec zainspirowany atmosferą Tatr,  skomponowany przez Katarzynę Fraj.

 W imieniu Polonii  montrealskiej należy wyrazić podziękowanie wszystkim organizatorom i uczestnikom  tych obchodów upamiętniających postać jednego z najwybitniejszych  polskich kompozytorów jakim był bez wątpienia Witold Lutosławski. 

 Autor: Radosław Rzepkowski

Fot: Zbigniew Wasilewski

 

QV 5 Wieczór podziękowań dla sponsorów

_DSC0091

W czwartek 21 listopada 2013 odbyło sie przyjęcie przygotowane  przez organizatorów Międzynarodowej Konferencji Polonijnej Quo Vadis 5 . Przyjęcie odbyło sie w polskim Wydziale Promocji Handlu i Inwestycji (WPHI) w Montrealu przy 3501 Avenue du Musée.  Na spotkanie przybyli zaproszeni sponsorzy konferencji. Organizatorzy konferencji wyrazili swoje podziekowanie wszystkim sponsorom  za pomoc w realizacji wielkiego i nad wyraz udanego przedsięwzięcia. Podczas wieczoru został wyświetlony film dokumentalny poświęcony konferencji. Zaproszeni goście zostali obdarowani upominkami upamiętniającymi tegoroczną konferencję Quo Vadis 5.

_DSC0056_DSC0065Od lewej:Prezydent QV5 Tamara Sztorc,Konsul generalny RP w Montrealu Andrzej Szydło

_DSC0091Tamara Sztorc

_DSC0085Ewa Chmura-Golonka,Konsul WPHI

_DSC0069_DSC0066Paulina Pędziwiatr,Stefan Władysiuk

_DSC0071Michał Korczak,vice-konsul WPHI, Dorota Kowalska, Ewa Chmura-Golonka konsul WPHI

_DSC0075Państwo Rzewuccy

_DSC0076_DSC0078_DSC0081_DSC0082Państwo Brylewicz, Nicolas Koronkiewicz

_DSC0096_DSC0099_DSC0103Amanda Chalupa

_DSC0106_DSC0109Kinia Adamczyk

_DSC0112Jonathan Durand

_DSC0117Dobromir Jastrzębski

_DSC0116Diana Skaya

_DSC0093

Autor,fot: Zbigniew Wasilewski

Zaduszki

vente-bougie

W dzień Zaduszek na montrealskim cmentarzu Notre-Dame-des-Neiges odbyła się uroczystość zorganizowana tradycyjnie jak co roku przez Polską Fundację Społeczno-Kulturalną w polskim sektorze przy kwaterze zasłużonych dla Fundacji. Uroczystość odbyła się przy udziale uczniów ze Szkolnego Punktu Konsultacyjnego im. Mikołaja Kopernika przy Konsulacie Generalnym RP w Montrealu. Gości przybyłych na cmentarz przywitał kierownik Punktu Konsultacyjnego P. Stanisław Chylewski. Spotkanie zostało poprowadzone przez księdza franciszkanina OFC Dariusza Szurko,który jest również nauczycielem religii w tej szkole. Młodzież szkolna przyniosła znicze na polskie groby oraz własnoręcznie zrobione polskie chorągiewki. Na spotkanie przybył również obecny Prezes Fundacji P. Andrzej Czyżykiewicz.

_DSC0082_DSC0075

Brama wjazdowa na cmentarz Notre-Dame-des-Neiges_DSC0108

Stefan Władysiuk,Bibliotekarz w Bibliotece Polskiej w Montrealu,pełniący także funkcję sekretarza Fundacji wygłosił uroczystą mowę dla zebranych:

…. Każde miasto, każda większa wioska posiada swój cmentarz, swoją nekropolię. Często jest to miejsce w środku miasta, tak jakby chciano powiedzieć, że ci, którzy odeszli są ważni, kto wie, czy nie najważniejsi Niektóre z nich sa słynne na całym świecie tak jak cmentarz wojskowy Arlington w stolicy Stanów Zjednoczonych Waszyngtonie, Père Lachaise w Paryżu, czy Powązki w Warszawie.   W Montrealu takim cmentarzem jest cmentarz Notre-Dame-des-Neiges, na którym sie znajdujemy, największy cmentarz w Kanadzie. Założony został on w 1855 roku i pochowanych jest tutaj ponad 900 tysięcy osób. Spoczywają tu znane osoby które znacie z podręcznika historii Kanady: Calixa Lavallée twórca hymnu narodowego « O Canada »,założyciele Konfederacji Kanady; Thomas D’Arcy McGee oraz Sir George-Étienne Cartier także znany quebecki poeta Émile Nelligan czy inne znane osobistości z dziedziny kultury ekonomii czy polityki.


Niektóre, zakony czy związki artystów a także grupy etniczne mają swoje wydzielone sektory. Polski sektor powstał w roku 1988 z inicjatywy Polskiej  Fundacji Społeczno Kulturalnej. Jest to jedyna tego rodzaju inicjatywa wsród Polonii kanadyjskiej i amerykanskiej. Odwiedzając polską kwaterę na podstawie życiorysów leżących tutaj osób możemy zapoznać się z historią Polski ostatnich 90 lat.

Bohaterowie ci po drugiej wojnie światowej szukali schronienia poza Polską aby nie być prześladowanymi przez reżim komunistyczny. Trafili na gościnną kanadyjską ziemię.

Powstanie Wielkopolskie wybuchło w 1918 roku w momencie odzyskiwania przez Polskę niepodleglości wybuchło Powstanie Wielkopolskie.  Pochowany w pierwszym grobie Boleslaw Lewandowski brał czynny udział w jedynym w historii Polski Powstaniu które zakończyło się zwycięstwem Polaków.

Nastepna grupa osób to bedą uczestnicy kampanii wrześniowej w 1939 roku
Kazimierz Czerkawski, Franciszek Krakowski, Jan Tesiorowski.

Inna grupa to osoby które w czasie wojny służyły jako lotnicy na przyklad Antoni Jakimik ,leży tutaj także pochowany żołnierz z Bitwy o Monte Cassino Stanisław Ostrowiecki.

Są tutaj więźniowie niemieckich obozów koncentracyjnych; Bolesław Lewandowski czy Adam Juryk więzień Oświęcimia, spośród osób wywiezionych przez Sowietów na Syberię na tak zwaną nieludzką ziemię: Janina Jakimik

Edward Kemnitz członek organizacji ŻEGOTA która w czasie okupacji niemieckiej ratowała Żydów.

Spoczywa tutaj duża grupa żołnierzy Powstania Warszawskiego, m.in. : Jerzy Gonerko, Władysław i Agrypina Stępień, Stanley Ofrecht

W drugim rzędzie stoi pomnik Ojcow Franciszkanów którym to Fundacja odstąpiła działkę. Na pomniku tym widnieje symbol skrzyżowanych rąk i widniej napis „ Pokój i Dobro,  zasada według której franciszkanie postepują.

Niepodal Kwatery znajduje sie duzo polskich grobow. Najstarszy z nich to grób Pierre Dominika Debartcha, który w 1809 roku został wybrany do parlamentu prowincji Quebec. Niepodal znajdują się groby znanej w quebecu rodziny Globenski. Nieco dalej znajduje sie grób znanej pisarki Alicji Poznanska-Parizeau,żony byłego Premiera Quebecu Jacques Parizeau czy malarza Rafala Malczewskiego.

Na pomnikach Fundacji wyrty jest napis :  Pamięć o nich nie zaginie.
Dba o to Polska Fundacja,  nadając stypendia studenckie  i dotacje dla organizacji polonijnych imienia pochowanych tu osób. Odprawiane sę co roku specjalne modlitwy dla uczczenia ich pamięci.

Dbajmy i my wszyscy żeby pamięć o pochowanych tu bohaterach walki o wolność Polski przetwała na zawsze w naszych sercach.
Cześć ich pamieci.
_DSC0131 _DSC0123 _DSC0116Zaproszony gość Kajetan Bieniecki, weteran kampanii wrześniowej podzielił się swoimi wspomnieniami

_DSC0106 Nauczycielka w polskiej szkole, P. mgr Barbara Seguin wyglosiła odczyt następnie uczniowie zaprezentowali krótki program złożony z wierszy polskich poetów

_DSC0102 _DSC0098 OFC Dariusz Szurko

_DSC0094 _DSC0093 _DSC0090 _DSC0084 Kierownik Szkolnego Punktu Konsultacyjnego P.Stanisław Chylewski

_DSC0126

Nagrobek Zbigniewa Małeckiego byłego prezesa Fundacji

_DSC0133
Nagrobek Wandy Malatyńskiej de Roussan prezeski Fundacji zmarłej w maju tego roku.

Autor zamieszczonej powyżej mowy : Stefan Władysiuk

Bibliotekarz Polskiej Biblioteki w Montrealu

Sekretarz Polskiej Fundacji Społeczno-Kulturalnej

Foto: Zbigniew Wasilewski

http://polskafundacja.org/