DSC_0016

Rzeźby lodowe

Miasteczko Saint-Côme, byłoby jednym z wielu dziesiątek podobnych i nie wyróżniających się miasteczek w całej prowincji More »

_DSC0042

Indiańskie Lato

Wyjątkowo ciepła temperatura w ciągu października wystarczyła, by wszyscy zaczęli mówić o Indiańskim Lecie. Czym rzeczywiście More »

huitre

Boso ale w ostrygach

Od wieków ostrygi są wyszukanym daniem smakoszy dobrej kuchni oraz romantyków. Ostryga od czasów antycznych uchodzi More »

ville-msh1

Góra Świętego Hilarego w kolorze dojrzałej dyni

Góra Św. Hilarego ( fr: Mont St-Hilaire) jest jedną z 8 gór (a raczej wzgórz ze More »

24pazdziernika2016Wojcik1

Henryk Wójcik (1947-2018)

Polonia montrealska pożegnała Henryka Wójcika w piątek 07 grudnia 2018 na uroczystej mszy pogrzebowej w kościele More »

Domestic_Goose

Milczenie Gęsi

Wraz z nastaniem pierwszych chłodów w Kanadzie oczy i uwaga konsumentów jest w wielkiej mierze skupiona More »

rok-ireny-sendlerowej-logo

2018 rok Sendlerowej

Uchwała Sejmu Rzeczpospolitej Polskiej z dnia 8 czerwca 2017 r.w sprawie ustanowienia roku 2018 Rokiem Ireny More »

Parc-Oméga1

Mega przygoda w parku Omega

Park Omega znajduje się w miejscowości Montebello w połowie drogi między Gatineau i Montrealem. Został założony More »

homer-simpson-krzyk-munch

Bliskie spotkanie ze służbą zdrowia.Nowela

Nie tak bardzo dawno temu w wielkiej światowej metropolii na kontynencie północno-amerykanskim w nowoczesnym państwie Kanadzie, More »

Flower-for-mother

Dzień Matki

Dzień Matki obchodzony jest w ponad 40 krajach na świecie. W Polsce mamy świętują 26 maja, More »

DSC_0307

Christo Stefanoff- zapomniany mistrz światła i koloru

W kanadyjskiej prowincji Quebek, znajduje się miasteczko Val David otoczone malowniczymi Górami Laurentyńskimi. W miasteczku tym More »

2970793045_55ef312ed8

Ta Karczma Wilno się nazywa

Rzecz o pierwszych osadnikach polskich w Kanadzie. W kanadyjskich archiwach jako pierwszy Polak imigrant z polski More »

Capture d’écran 2018-04-01 à 20.00.04

Rezurekcja w Parafii Św. Krzyża w Montrealu

W Montrealu oprócz czterech polskich parafii katolickich, zarządzanych przez Franciszkanów jest jeszcze jedna polska parafia należąca More »

Capture d’écran 2018-03-25 à 12.47.16

Wielkanoc w Domu Seniora

W sobotę 24 marca 2018 uczniowie z montrealskiego Szkolnego Punktu Konsultacyjnego przy Konsulacie RP w Montrealu More »

DSC_4819

Gęsie pipki i długi lot do punktu lęgu

Jak się mają gęsie pipki do długiego gęsiego lotu ? A jak się ma piernik do More »

embleme-insecte-montreal

Montrealski admirał

Entomologicznym emblematem prowincji Quebek  jest motyl admirał. W 1998 roku, Quebeckie Stowarzyszenie Entomologów zorganizowało publiczne głosowanie More »

Capture d’écran 2018-03-20 à 15.21.11

XVII Konkurs Recytatorski w Montrealu

W robotę 17 marca 2018 r. odbył  się XVII Konkurs recytatorski w Montrealu. W konkursie brały More »

herb templariuszy

Sekret Templariuszy

Krucjata albigeńska, jaką zorganizował przeciwko heretykom Kościół Katolicki w XIII wieku, zniszczyła doszczętnie społeczność Katarów, dzięki More »

Capture d’écran 2018-03-14 à 17.54.19

IV Edycja Festiwalu Stella Musica

Katarzyna Musiał jest współzałożycielką i dyrektorem Festivalu Stella Musica, promującego kobiety w muzyce. Inauguracyjny koncert odbył More »

800px-August_Franz_Globensky_by_Roy-Audy

Saga rodu Globenskich

August France (Franz) Globensky, Globenski, Glanbenkind, Glaubenskindt, właśc. August Franciszek Głąbiński (ur. 1 stycznia 1754 pod More »

Bez-nazwy-2

Błękitna Armia Generała Hallera

Armia Polska we Francji zwana Armią Błękitną (od koloru mundurów) powstała w czasie I wojny światowej z inicjatywy More »

DSC_4568

Polowanie na jelenia wirginijskiego, czyli jak skrócić zimę w Montrealu

Jest z pewnością wiele osób nie tylko w Montrealu, którym dokuczają niedogodności kanadyjskiej zimy. Istnieje jednak More »

CD-corps-diplomatique

Konsulat Generalny RP w Montrealu-krótki zarys historyczny

Konsulat Generalny w Montrealu jest jednym z trzech pierwszych przedstawicielstw dyplomatycznych powołanych przez rząd polski na More »

Capture d’écran 2018-03-07 à 08.47.09

Spotkania Podróżnicze: Krzysztof Tumanowicz

We wtorek, 06 marca w sali recepcyjnej Konsulatu Generalnego w Montrealu odbyło się 135 Spotkanie Podróżnicze. More »

Capture d’écran 2018-02-24 à 09.30.00

Polsko Kanadyjskie Towarzystwo Wzajemnej Pomocy w Montrealu

Polsko-Kanadyjskie Towarzystwo Wzajemnej Pomocy w Montrealu ( PKTWP) powstało w 1934 roku jako nieformalna grupa. Towarzystwo More »

poutine 2

Pudding Kebecki,czyli gastronomiczna masakra

Poutine jest bardzo popularnym daniem kebeckim. Jest to bardzo prosta potrawa złożona generalnie z trzech składników;frytki,świeże kawałki More »

original.1836

Sir Casimir-rzecz o gubernatorze pułkowniku jej królewskiej mości

Przy okazji 205 rocznicy urodzin przypominamy sylwetkę Kazimierza Gzowskiego (1813 Petersburg-1898 Toronto),najsłynniejszego Kanadyjczyka polskiego pochodzenia – More »

Syrop-klonowy

Kanada miodem płynąca

Syrop klonowy powstaje z soku klonowego. Pierwotnie zbierany przez Indian, dziś stanowi istotny element kanadyjskiego przemysłu More »

Capture d’écran 2018-02-22 à 12.57.23

Nowy Konsul Generalny RP w Montrealu, Dariusz Wiśniewski

Dariusz Wiśniewski jest związany z Ministerstwem Spraw Zagranicznych od roku 1994.  Pracę swą rozpoczął w Departamencie More »

24 marzec 2015

Chronologia sprzedaży budynków Konsulatu Generalnego w Montrealu

20 lutego 2018 roku, środowisko polonijne w Montrealu zostało poinformowane bardzo lapidarną wiadomością rozesłaną do polonijnych More »

Category Archives: Muzyka

Luxtorpedą na Woodstock !

0

Wielbiciele dobrej muzyki alternatywnej będą zachwyceni (co najmniej tak jak ja) jednym z najnowszych woodstockowych produktów Złotego Melona: DVD z koncertem kapeli Luxtorpeda z 2011 roku. Jego wydanie jest trafieniem w samo „sedno tarczy”.

To swoisty ewenement, ponieważ Luxtorpeda powstała ledwie w 2010 roku, a już niecały rok później zagrała na największym plenerowym festiwalu w Europie, czyli na Przystanku Woodstock, i to na dużej scenie. Liderem Luxtorpedy jest Robert Friedrich „Litza”, od lat znany z takich projektów jak choćby Acid Drinkers i Arka Noego. Formacja jest bardzo młoda, ale już zyskała sobie grono wiernych fanów. Jest laureatem kilku nagród miesięczników: „Gitarzysta” i „Teraz rock” za rok 2011, a także najważniejszych nagród muzycznych w Polsce, Fryderyków, w kategorii: rockowy album roku. Nic dziwnego. Grają muzykę ostrą i porywającą, która oscyluje pomiędzy hardrockiem, metalem i punkiem. To wszystko doprawione jest szczyptą hip-hopu, głównie za sprawą wokalisty, Przemysława Frencela „Hansa”, który na co dzień rapuje w formacji 52 Dębiec.

To bardzo przyjemna i potrzebna alternatywa dla nieznośnego, wiercącego dziury w czaszce szumu, połączonego z wyciem, czym karmi nas większość stacji radiowych. Do tego muzyka Luxtorpedy jest po prostu mądra. Słowa, pisane przez Litzę i Hansa opierają się na przesłaniach bibilijnych. Teksty są jednak łatwo przyswajalne. Zmuszają do myślenia, ale nie nużą, nie irytują i dlatego Luxtorpeda zyskała spory szacunek wśród młodzieży. Jej teksty są przystępne nawet dla osób niezwiązanych z religią katolicką.

Koncert rozpoczyna się charakterystycznym riffem ze wstępu do Autystycznego, jednego ze sztandarowych numerów Luxtorpedy oraz widokiem biegnących ku scenie woodstockowiczów. Wcześniej jednak mamy do czynienia z – jak zwykle w przypadku Złotego Melona – kolorowym, pełnym życia i porywającej muzyki, przejrzystym „jadłospisem”. Tradycyjnie mamy do wyboru cztery opcje: start całości, ustawienia dźwięku dla posiadaczy kina domowego, wybór poszczególnych utworów i dodatki, w których w tym przypadku mieści się wywiad z muzykami i fotoprezentacja z koncertu. Zanim rozpoczną swój występ, zapowie ich kierownik zamieszania, Jurek Owsiak. Podkreśla fakt, że dżentelmeni z Luxtorpedy nie grają tu po znajomości, tylko jak wszystkie zespoły, zgłosili się, przysłali płytę do przesłuchania i wzięli udział w eliminacjach w Fabryce Zespołów. To jeszcze bardziej zjednuje im sympatię publiczności, przeważnie znajdującej się w pierwszym ćwierćwieczu życia, ponieważ dobrze świadczy o ich pokorze i braku oznak tzw. gwiazdorstwa.

Po tym krótkim wstępie – wreszcie grają. Zaczynają od razu z kopyta, zresztą „Luksi” nie mieli wtedy w swoim repertuarze innych, spokojniejszych utworów. Podczas siedemnastej edycji Woodstocku zagrali niemal wyłącznie kawałki ze swej debiutanckiej, świeżo wówczas wydanej płyty Luxtorpeda. Zaczęli utworem Jestem głupcem, by po nim przejść do mojego ulubionego Niezalogowanego. Numer ten zaczyna się zadziornym jak drzazga riffem i komendami z klawiatury komputera: enter, delete, error, escape, control. Znakomity pomysł na protest-song przeciw wszechogarniającemu kultowi konsumpcji i kupczenia czym się da. I dalej, naprzód, niczym prawdziwa przedwojenna „Luxtorpeda”. Nie zwalniają tempa przez niemal pięćdziesiąt minut.

Czy to krócej niż trwały inne koncerty uwiecznione przez Złotego Melona, czy to tylko mi się tak wydaje? Możliwe, że zaczarowany dźwiękami i przesłaniem zaserwowanym przez Luxtorpedę, zwyczajnie nie zauważyłem kiedy ten czas upłynął. Na scenę ponownie wkracza „dyrygent” Jerzy Owsiak, który – tak jak wszyscy – pozytywnie oszołomiony przyjętą przed chwilą porcją dźwięków, z miejsca zapowiada dwa bisy. Entuzjastyczna odpowiedź tłumu jest natychmiastowa. I tu kolejny ewenement: koncert Luxtorpedy otwierał drugi dzień XVII Przystanku Woodstock o godz. 15.00. Muzycy nieco sceptycznie patrzyli na ten pomysł, spodziewając się umiarkowego zainteresowania. Tymczasem po pięciu minutach, czyli mniej więcej po pierwszym kawałku Jestem głupcem, zebrany tłum sięgał już po horyzont! Na bis zagrali m.in. numer, który wtedy jeszcze znała wyłącznie publiczność koncertowa – Raus, a który znalazł się dopiero na drugim krążku, Robaki, wydanym w tym roku. Tymczasem po bisach, na scenie ponownie pojawia się Owsiak i intonuje „Sto lat”, momentalnie podchwycone przez publiczność. Należy im się! Koncert był nie tylko pełen kunsztu i energii, ale były też momenty wzruszające. Na przykład gdy na scenie pojawiła się mała, wierna fanka zespołu, która zapowiedziała Autystycznego (nagrodzona owacją publiki) oraz gdy Litza zadedykował W ciemności jednemu z czołowych polskich perkusistów, Piotrowi Żyżelewiczowi „Stopie, który zmarł niespełna trzy miesiące przed tym koncertem, a z którym znali się z innych projektów.

Pokazali tempo godne przedwojennego superpociągu, choć Litza twierdzi, że to nie od niego przyjęli swą nazwę. Rok od powstania – pierwsza płyta i koncert na ogromnym, przepozytywnym Przystanku Woodstock. I to samo w roku 2012! Druga płyta Robaki już odniosła spory sukces (dla zainteresowanych – do odsłuchania w całości na YouTube), a Złoty Melon zapowiada na pierwszą połowę grudnia kolejny luxtorpedowy zestaw DVD + CD, tym razem z Przystanku nr XVIII (2012 r.). Za swój występ w 2011 r. otrzymali bowiem nagrodę woodstockowej publiczności – Złotego Bączka – i jako laureaci tejże, dostali prawo ponownego zagrania za rok. Jeszcze jedno ważne dla nich trofeum w krótkim, dwuletnim dorobku.

Obydwa zestawy z XVII i XVIII edycji Woodstocku są do nabycia w Internecie (najnowszy w przedsprzedaży) w cenie niewiele ponad 35 zł. Jest to tradycyjna już przewaga Złotego Melona, który pokazuje, że można pięknie i przekolorowo wydać zestaw DVD + CD w cenie nierzadko niższej niż zwykłe CD.

„Ja też Cię bardzo kocham i wcale nie autystycznie!” ;)

Polecam.

Autor:Marcin Śmigielski

Montrealski Salon Poezji-Zakazana Polska

sal-1

  W programie zaprezentowane zostaną wiersze  poetów i bardów ruchów opozycyjnych;Stanisława Barańczaka,Ernesta Brylla,Zbigniewa Herberta,Jacka Kaczmarskiego,Czesława Miłosza,Jana Pietrzaka,Adama Zagajewskiego. Piosenki do tekstów;Ernesta Brylla,Krzysztofa Dowgiałło,Przemysława Gintrowskiego,Jacka Kaczmarskiego oraz Jacka Rybickiego zostaną zostaną wykonane przez Stanisława Chylewskiego.

Gospodarz salonu: Bożena Szara

Wiersze interpretują: Liliana Komorowska,Jan Porowski

13 grudnia 1981r gen. Wojciech Jaruzelski ogłosił wprowadzenie stanu wojennego i uformowanie Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego-WRON. Nocą z 13-tego na 14-tego grudnia internowano ponad trzy tysiące osób,w tym niemal wszystkich członków Komisji Krajowej NSZZ Solidarność na czele z jego przewodniczącym,Lechem Wałęsą. Ogółem internowano 9736 osób,które umieszczono w 52 ośrodkach. Na ulicach miast pojawiły się czołgi i wozy bojowe. Wojsko,milicja i oddziały ZOMO brutalnie spacyfikowały 40 spośród 199 strajkujących zakładów pracy. Najtragiczniejszy przebieg miała akcja w kopalni Wujek,gdzie zginęło 9 górników a kilkudziesięciu zostało rannych.

Poezja ruchów opozycyjnych była społeczną reakcją na przemoc oraz podtrzymywała tak stale zagrożoną i kwestionowaną przez reżim komunistyczny godność człowieka. Stan wojenny to okres szczególnego jej rozkwitu. Ukazywała się w drukowanych na powielaczach tomikach i w czasopismach podziemnych. Jej niezmiernie popularną formą stała się poezja śpiewana. Owiani legendą bardowie w rytm mocnych uderzeń strun gitary,ochrypłymi,przejmującymi głosami wyśpiewywali bunt narodu i jego tęsknotę za odzyskaniem wolności. Słowa pieśni,podchwytywane przez demonstrantów i przez tłumy ludzi zbierających się w kościołach na mszach patriotycznych,pomogły Polakom przetrwać pozostałych osiem lat panowania komunizmu,aż do jego upadku w 1989 roku,kiedy został zburzony jeden z największych symboli systemu zakłamania,mur berliński.

Z materiałów nadesłanych do redakcji.

T.Love old, ale gold!

Capture d’écran 2012-12-05 à 22.52.18

Zespół T.Love znamy chyba wszyscy. Jedni z pełnych energii koncertów oraz z legendarnych płyt (zwłaszcza: Pocisk miłości, King i Prymityw), inni z pojedynczych, ale nie mniej legendarnych kawałków: IV LO, Warszawa czy Chłopaki nie płaczą. Zawsze kojarzymy go z „tym, co sepleni”, czyli z charyzmatycznym Muńkiem Staszczykiem (Zygmunt, nie Edmund!). Licząc z nieoficjalnymi, zgrywanymi w Jarocinie na „Kasprzaki” i „Grundigi” wydawnictwami z lat 80, nagrali dwadzieścia trzy płyty, w tym: cztery składanki typu „Best of…”, cztery „koncertówki”, ścieżkę dźwiękową do filmu Superprodukcja Juliusza Machulskiego, dwa DVD z teledyskami i koncertem z Przystanku Woodstock, a w zeszłym roku ukazał się tzw. box z antologią zespołu i dodatkami-niespodziankami. Dorobek godny podziwu. Jednak to wszystko w tej chwili jest nieistotne, ponieważ właśnie wydali płytę Old Is Gold – swój pierwszy od sześciu lat studyjny krążek. A raczej dwa krążki.

Gdyby Old Is Gold wyróżniał się tylko tym, że ukazał się po długiej nagraniowej przerwie, nie byłoby w tym nic szczególnego. W końcu na poprzednią płytę zespołu, I Hate Rock And Roll, fani również musieli czekać dość długo, bo pięć lat. Najnowszy album jest jednak jedną wielką osobliwością. Składa się z dwóch płyt. Mało kto dziś takie wydaje, żeby nie straszyć fanów wygórowaną ceną, zwłaszcza w dobie wszechobecnego Internetu i „empetrójek”. A po włączeniu (zwłaszcza płyty numer jeden) zostajemy przeniesieni w czasie do epoki Muddy Watersa, B.B. Kinga i wczesnych Rolling Stonesów. Totalny oldschool i powrót (nie mylić z cofnięciem!) do przeszłości. Tu zadziorne akordy, w jakich specjalizowali się czarni prekursorzy rock and rolla i gitarzyści Elvisa Presleya, tam miotełki w rękach perkusisty! Tak T.Love jeszcze nie grał. Co tam T.Love – takich klimatów próżno szukać na polskiej scenie rockowej w ogóle.

Otwierające album Black and blue wprowadza słuchacza w nastrój, zdradzając jakich należy się spodziewać klimatów na tej płycie. Już wiadomo, że nie będzie walenia „prawdą” po oczach i roztrząsania kontrowersyjnych tematów, co charakteryzowało T.Love do tej pory. Będzie natomiast nastrojowo i podróżniczo – w czasy światowych gigantów muzycznych. A także dydaktycznie, jeżeli choć niewielki procent młodych słuchaczy dzięki tej płycie zapuści szukanie na YouTube i zobaczy kim są/byli i co robili: Johnny Cash, Bob Dylan, Muddy Waters, czy John Lee Hooker. To chyba właśnie w tym celu autorzy płyty umieścili na tylnej stronie książeczki informacje o swoich inspiracjach. Słychać tu np. nastrojowego swinga sprzed niemal siedemdziesięciu (!) lat – w utworze Jak nigdy. Wywołał on u mnie niemałą „rybią paszczę” – nikt już tak dziś nie gra! W Tamla Lavenda, chyba najbardziej „tilawowskim” kawałku na pierwszej płycie, mamy do czynienia z podwójnym ukłonem w stronę przeszłości: początków groove’u i wczesnych Stonesów, ale także historii samego T.Love. Utwór przywodzi bowiem na myśl Jak żądło z płyty Al Capone (1996 r.). Obydwa utrzymane są w tym samym klimacie i w obydwu Muniek śpiewa… falsetem. Drugi od końca – Poeci umierają – to singiel, który promował album jeszcze przed ukazaniem. Najbardziej nadaje się do puszczania w największych, do bólu komercyjnych stacjach radiowych. Natomiast zamykający pierwszą płytę Stanley kojarzy mi się z Markien Knopflerem i jego Don’t You Get It, z pierwszej solowej płyty (Golden Heart). Czyli również znakomity wzór, który sam wzorował się na Największych.

Druga płyta zaczyna się utworem Lucy Phere, drugim singlem z albumu. Jest to arcyciekawy monolog diabła (pod postacią kobiety), który proponuje nowej duszy już nie pojedynczy postępek, ale pełen pakiet usług, jak na prężnego przedsiębiorcę XXI wieku przystało (Chodźmy razem więc w drogę / będziesz mówił o Bogu / ja ci zrobię fantastyczny PR (…) Jestem Lucy / a ty będziesz big star). I już wiemy, że na tym krążku, choć nie zabraknie ducha wielkich pionierów, to będzie jednak więcej klimatu, do jakiego T.Love nas przyzwyczaił przez lata. Porusza do żywego Ostatni taki sklep, choć pozornie nie dotyczy ważnych, egzystencjalnych spraw. Ot, Muniek w optymistycznej, zbudowanej wokół mandolinowego tematu balladzie, ciepło (już nie gorzko, jak na poprzednich płytach) opisuje swoje staromodne przyzwyczajenia do płyt analogowych i kompaktowych, które powoli są wypierane przez niewidzialne pliki w Internecie. Jednak radość z odnalezienia bratniej duszy, która podziela te zainteresowania, jest znakomicie wyczuwalna i sprawia, że podświadomie szukamy podobnych nawyków u siebie (Chcę ci powiedzieć / że te płyty znam / więc nie jesteś sam). Tekst jest zainspirowany osobą właściciela sklepu muzycznego na warszawskim Placu Wilsona.

Rozbraja dokumentnie Skomplikowany (nowy świat). Zorientowani słuchacze w mig rozpoznają puszczenie oczka w kierunku młodych ludzi objuczonych śpiworami i namiotami „Polsportu”, którzy w latach osiemdziesiątych rok w rok przemierzali trasę z jarocińskiego dworca na pole ze sceną. M.in. na tej właśnie scenie zaczynał T.Love. Tematem jest – jak na „prawie punkowy” kawałek przystało – bunt. Zgodnie z tematem przewodnim płyty, jest to bunt przeciwko pędzącemu światu, technologicznej gonitwie i obyczajowym upośledzeniom. Dostaje się tu portalom społecznościowym, uosobionym w tym najpopularniejszym – Facebooku. Posłuchajcie sami, bo mi za przytoczenie niektórych słów tej piosenki Naczelny odbierze służbowego lexusa.

Dżentelmeni z „herbacianej miłości” wykręcili swoim fanom naprawdę niebywały numer. Wykonali największą w swej trzydziestoletniej karierze woltę stylistyczną. Tego nie było nawet w czasach Ala Capone, czy Chłopaki nie płaczą. Z premedytacją nagrali album niemodny, niekasowy, raczej bez hitów. Album dwupłytowy w cenie pojedynczego. Nagrali go ze sporym nakładem własnych środków, za pomocą wiekowych instrumentów i analogowego sprzętu, co obecnie jest droższe niż nagrywanie techniką cyfrową. Obok kompaktów, na półkach widnieją również wydania winylowe. Teksty powstawały przez ostatnie cztery lata. Mogli sobie na to wszystko pozwolić. Liczył się tylko ten efekt – zaprzeczenie obecnym trendom i „naczasiebyciu”, zagranie na nosie ekonomii, brzmienie starej daty. Skąd ta koncepcja?

Okładka Old Is Gold przedstawia rozłożysty dąb. Dojrzałe drzewo, które przetrwało niejedną burzę i dzielnie istnieje. Identycznie jak T.Love. Old Is Gold jest kontestacją systemu, ale inną. Już bez ostrych, rockowych riffów, za to nie mniej wyrazistą– trzeba zjeść te parę beczek soli w życiu, żeby tak potrafić. Jest nie tylko albumem muzycznym, ale całą ideą. Jest jak winylowa płyta, której każda ze stron ma swój charakter, ale zachowuje spójną całość. Jest środkiem artystycznego wyrazu, który zdaje się przekonywać, że jednak można inaczej. Że przy pomocy starej muzyki da się w 2012 roku powiedzieć coś ważnego i będzie się to podobać. Że nie chodzi o to, aby wyrzucić swój tablet i komórkę przez okno, zamieszkać w lesie i z dnia na dzień stać się zbieraczem ziół, tylko aby zdać sobie sprawę, że tacy zbieracze ziół też są potrzebni. Jest taką koncepcją… żeby zagrać wszystkim na nosie. Punk’s Roots’ Not Dead!

Świetny akcent na pożegnanie. T.Love kończy właśnie swą tradycyjną jesienną trasę koncertową i udaje się na zasłużony, ponadroczny urlop. W końcu uprzyjemniają życie już drugiemu lub nawet trzeciemu pokoleniu. Nieco pesymistycznie w tym kontekście wygląda ów dąb na tylnej stronie okładki, perfidnie uciachany u podstawy korony, ale nie ma powodów do obaw. Muniek zapewnia, że w 2014 roku zespół zaczyna prace nad nową płytą.

Polecam.

Autor: Marcin Śmigielski

Fot.: Internet

 

 

90 LAT OD URODZIN K. SEROCKEGO

85eff4e3-b0e5-42a4-9344-edd649238574.file

Kazimierz Serocki (1922-1981) był jednym z najwybitniejszych polskich kompozytorów współczesnych. Studiował kompozycję u K.Sikorskiego i fortepian u S.Szpinalskiego w PWSM w Łodzi. W latach 1947-48 był stypendystą  w klasie kompozycji  Nadii Boulanger w Paryżu. Karierę rozpoczął jako pianista osiągając na tym polu niemałe uznanie w latach 1946-51. Wraz z J.Krenzem i T.Bairdem utworzył ,,Grupę 49” proponując muzykę przystępną dla przeciętnego odbiorcy, ale o wysokiej jakości artystycznej. Już pierwsze jego utwory zwróciły uwagę środowiska muzycznego.

Jego twórczość wykazuje tendencje ewolucyjne i można podzielić ją na 2 okresy.  W pierwszym okresie  do roku 1956 widoczne są nawiązania do neoklasycyzmu  i  nurtu folklorystycznego . Wymownym tego przykładem   jest  I I Symfonia na sopran, baryton, chór i orkiestrę. Ludowe teksty i muzyka będąca apoteozą folkloru tworzą obrazy z życia dawnej polskiej wsi. Utwór zadziwia  fenomenalną wyobraznią  dzwiękową, cechą inmmanentną całej twórczości kompozytora. W dziesięcioleciu powojennym artysta skomponował też wiele utworów o charakterz e uzytkowym (pieśni masowe, muzyka do filmu i teatru), m.in. muzykę do filmu ,,Młodość  Chopina” (1952). Najczęściej wykonywanym utworem z tego okresu jest Koncert na puzon (1953).

Dużo ciekawszy jest drugi okres twórczości Serockiego.  Kompozytor zareagował  szybko na powiew nowych prądów z Zachodu  stając na czele polskiej awangardy muzycznej. W 1956 r. stworzył cykl pieśni na baryton i fortepian ,,Serce nocy” do tekstów K.I.Gałczyńskiego, a rok pózniej cykl pieśni ,,Oczy powietrza”  do poezji  J.Przybosia. Oba  utrzymane w technice dodekafonicznej cechuje bogactwo środków artykulacji, barw i odcieni emocjonalnych.

Pod wplywem Kursów Nowej Muzyki w Darmstadzie (1957), w których Serocki uczestniczył  powstało eksperymentatorskie dzieło,, Musica concertante” (1958) w którym objął serializacją wszystkie elementy oprócz dynamiki. Każda z 7 części napisana na inny zestaw instrumentów wskazuje na fascynację kompozytora czystą brzmieniowością.   Barwa staje się w jego utworach najbardziej konstrukcyjną cechą, a sonoryzm najważniejszą ścieżką jego twórczości.

Przywiązywanie wagi do wartości czysto brzmieniowych  osiągnęło apogeum  w takich utworach jak  Segmenti,  Freski symfoniczne, Forte e piano, Continuum czy Pianophonie. ,, Segmenti’’ (1961)  na 12 instrumentów dętych, 6 strunowych oraz 6 perkusistów to jakby symfonia szmerów i  dzwięków o nieokreślonej wysokości. Ulubionym instrumentarium Serockiego stała si ę perkusja. Widać to wyraznie w ,,Continuum”  na 6 perkusistów  obsługujących 123 instrumenty perkusyjne oraz  w ,,Fantasmagorii ‘’ (1971) na fortepian i perkusję.   Nawet fortepian został tu potraktowany na sposób perkusyjny.  Pianista gra bezpośrednio na strunach palcami , paznokciami i miotełką jazzową, uderza w  ramy i pudło fortepian etc.W  ,,Impromptu fantasque’’ (1973) kompozytor zagwarantował nietypowe brzmienia już samym zestawem instrumentów  wprowadzając mandolinę i gitarę, a także flety proste nie stosowane w orkiestrach od epoki Baroku. Te dwie ostatnie kompozycje  porywają niespotykaną aurą dzwiękową i  należą do najznakomitszych dzieł  kameralistyki polskiej  XX wieku.  Ciekawym utworem jest ,, Ad libitum na orkiestrę” (1977). Utwór składa si e z 5 odrębnych kompozycji  które łącznie zawierają 31 segmentów przeznaczonych na różne składy instrumentów o odmiennym brzmieniu. Kolejność segmentów w ramach każdej kompozycji jest dowolna. Dowolna jest też kolejność samych kompozycji, co jest przykładem  aleatoryzmu  stosowanego    w wielu innych utworach Srerockiego (np. A piacere na fortepian z 1963 r). W innym utworze ,,Pianophonie”  (1978) na fortepian, środki elektroniczne i orkiestrę amplifikacja volumenu dzwięku odgrywa zasadniczą rolę.   Kompozytor świadomie i  nieustanni e  poszukiwał nowych możliwości brzmieniowych  nie zadowalając się już odkrytymi.

Nagrobek Kazimierza i Zofii Serockich na Cmentarzu Powązkowskim

Autor:Radosław Rzepkowski

grafika:internet

Chopin na Przystanku Woodstock

3209946-leszek-mozdzer-882-660

Leszek Możdżer należy do najwybitniejszych polskich muzyków jazzowych. Jest światowej klasy pianistą, nutowym odkrywcą i odważnym, oryginalnym twórcą. Tymon Tymański to z kolei muzyczny chuligan, nie dający się wcisnąć w żadne artystyczne ramy. Odnowiciel polskiego jazzu w latach 90, multiinstrumentalista, kompozytor, a także np. felietonista i aktor (m. in. Wesele Wojciecha Smarzowskiego). Przystanek Woodstock, dla tych, którzy mogli zapomnieć: największa plenerowa impreza muzyczna w Europie, zgodnie z tradycją będąca formą podziękowania wolontariuszom za styczniowe finały Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. I to właśnie tam, dwa lata temu doszło do niezwykłego koncertu równie niezwykłego zespołu: Leszek Możdżer & Tymon Tymański Polish Brass Ensemble. Niezwykłym, ponieważ stworzonym wyłącznie na potrzeby woodstockowego Projektu Chopin. Z okazji przypadającego wówczas Roku Chopinowskiego zagrali etiudy Fryderyka Chopina, a koncert uwieczniony został w tradycyjnym pakiecie DVD + CD, wydanym przez Złoty Melon, firmę związaną z fundacją WOŚP.

Pomyślicie, że muzyka Chopina nie pasuje do Przystanku Woodstock, imprezy szalonej i dalekiej od refleksyjnych dźwięków, gdzie taki eksperyment grozić może spotkaniem artystów z jajami i pomidorami? Nic z tych rzeczy. Woodstock co prawda jest szalony, ale w pozytywnym znaczeniu. Szaleństwo to polega m. in. właśnie na muzycznej nieprzewidywalności i nieraz zaskakującym doborze wykonawców. Publiczność, choć przeważnie młoda, jest kulturalna i tolerancyjna. Mało tego – ciekawa nowych, muzycznych doświadczeń. Podobny eskperyment miał już przecież miejsce na XIV Przystanku Woodstock w 2008 roku. Był to Projekt Kiepura, w ramach którego Wiesław Ochman z towarzyszeniem siedmiu tenorów oraz Orkiestry Mazowieckiego Teatru Muzycznego „Operetka” wykonał m.in. najbardziej znane utwory Jana Kiepury, a publika dostała zadanie: stawić się na tym koncercie w kompletnym lub chociaż częściowym stroju wieczorowym. Woodstock, nie Woodstock – kultura obowiązuje. Zabawnie było później popatrzeć na woodstockowe towarzystwo pod tekturowymi muchami lub w papierowych smokingach.

„Na Możdżerze” wymagań co do specjalnego stroju już nie było, bo i sama muzyka… delikatnie mówiąc, odbiegała od znanych chopinowskich norm. Artyści wykonali bowiem osiem etiud naszego polskiego „poety fortepianu” oraz Preludium e-moll op. 28 nr 4 w wersji… jazzowej! Po wrzuceniu płyty do odtwarzacza DVD i zniknięciu stosownych ostrzeżeń nt. praw autorskich, naszym oczom ukazuje się kolorowy (choć ze względu na charakter koncertu, nieco stonowany) i przejrzysty „jadłospis”, czyli menu. Ozdobiony pozytywnie nastrajającym fragmentem etiudy C-dur op. 10 nr 7 z koncertu. Zawsze mam problem czy oglądanie zacząć od samego koncertu, czy od wywiadu z muzykami. Dlatego tym razem zacząłem od ustawień dźwięku, a oprócz wspomnianych możliwości jest jeszcze czwarta: wybór poszczególnych utworów. Koncert rozpoczyna się przedstawieniem muzyków: Leszek Możdżer – fortepian, Ziut Gralak – trąbka, Bronisław Duży – puzon, Kuba Staruszkiewicz – perkusja, Tymon Tymański – kontrabas, Ireneusz Wojtczak – saksofon sopranowy i tenorowy, i Marcin Ślusarczyk – saksofon altowy. Profesjonalny zestaw jazzowy, ale żeby na tym grać Chopina?! Wystarczy poczekać kilka sekund i za chwilę dostajemy szansę przekonania się na własne uszy, że można i to całkiem intrygująco.  Jako pierwsza rozbrzmiewa etiuda C-dur. Pełen dostojnej ekspresji wstęp płynnie ustępuje miejsca etiudzie f-moll, która niemal melancholijnie nastraja nie tylko woodstockowiczów zgromadzonych w ogromnej liczbie ponad trzystu tysięcy na festiwalowym polu, ale i posiadaczy DVD. Dźwięki powoli zaczynają intrygować największych sceptyków, ale nie tylko. Koncert odbywa się po zmroku, więc woodstockowej tradycji staje się zadość i muzyce towarzyszy znakomicie opracowane światło pod różnymi postaciami. Czy to reflektorów scenicznych, czy choćby pięknych małych widowisk z cyrkowymi pochodniami odbywających się pod sceną.

Po tych dwóch, przyjemnie zabarwionych jazzem i spokojnych utworach rozbrzmiewa wreszcie to, co Leszek Możdżer w umieszczonym na płycie wywiadzie nazwał „muzyczną chuliganką”: etiuda E-dur, na pierwszy rzut oka (ucha?) zupełnie niepodobna do oryginału, choć oczywiście z niezmienionym zapisem nutowym. Pełna frywolnych solówek (choć trafniej byłoby to nazwać muzyczną, świetnie rozpisaną na poszczególne instrumenty dysputą) sprawia, że nie ma już osób obojętnych na ten koncert, zarówno pod sceną, jak i przed telewizorami. Jeśli w ogóle tacy byli. Co ciekawe – etiudy E-dur możemy posłuchać ponownie podczas napisów końcowych, tym razem już w klasycznej wersji, w solowym wykonaniu Leszka Możdżera. Inną ciekawostką jest to, że ten utwór znany jest również jako piosenka pod tytułem „Mój serdeczny kraj”, którą śpiewała Krystyna Giżowska. I do tego dowcipnie nawiązują muzycy z Polish Brass Ensemble, kończąc swoje jazzowe wariacje chóralnym słowem „dom”.

Koncert rozkręca się w najlepsze i nie wiadomo kiedy mija godzina. Na scenę wkracza naczelny dyrygent Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, a w tym wypadku Przystanku Woodstock, Jurek Owsiak i intonuje „Sto lat” dla muzyków. Należy im się, włącznie z Owsiakiem. Nie nie bali się przedstawić klasyka w innej, intrygującej wersji. Właśnie to mieli na myśli Możdżer z Tymańskim w zawartym na płycie wywiadzie, mówiąc, że zrobili z Chopina totalną chuligankę. W dodatku miało to miejsce na dużej scenie (największej z trzech na Woodstocku). Grając taką muzykę w takich warunkach akustycznych, trzeba popisać się nie lada kunsztem. Głębokie wyrazy uznania dla organizatora Przystanku Woodstock i dla muzyków z Leszek Możdżer & Tymon Tymański Polish Brass Ensemble za odwagę i odkurzenie Chopina w niezwykle świeży i oryginalny sposób.

Jak zwykle w przypadku Złotego Melona, płyta (choć podwójna, bo zawierająca dodatkowo CD z zapisem koncertu) kosztuje tyle samo lub nierzadko mniej niż zwykła płyta CD: 36,49 zł i jest do nabycia m.in. w internetowym, odnowionym sklepiku WOŚP – siemashop.pl. Polecam.

Autor:Marcin Śmigielski

foto:materiały prasowe

75 lat od śmierci Gershwina

Georgegershwin

George Gershwin (1898-1937) był pierwszym amerykańskim kompozytorem, który zdobył ogromną popularność i uznanie w Ameryce i Europie. Urodził się w Nowym Yorku i już jako chłopiec pasjonował się muzyką rozrywkową. W latach 1913-18 studiował  u Ch.Hambitzera, pianisty i kompozytora operetek, który rozszerzył jego horyzonty muzyczne zaznajamiając z muzyką Bacha, Beethovena, Chopina, Liszta, Debussy’ego. Ze względu na intensywny tryb życia nie udało mu się jednak nigdy rzetelnie opanować warsztatu kompozytorskiego. Mimo to przeszedł do historii, gdyż  udało mu się połączyć  tak odległe gatunki jak muzykę rozrywkową i jazz oraz  muzykę koncertową i operową. Nikt nie potrafił tak jak Gershwin  szeroko spopularyzować rytmów typowych dla folkloru murzynów amerykańskich. Uważał  że jazz jest    rodzajem  muzyki ludowej i  powinien nadawać rysy  narodowe  w muzyce symfonicznej i operowej.  W latach 1919-33  napisał muzykę do przeszło 20 rewii i komedii muzycznych.

 Przełomowym momentem w jego karierze  stała się słynna ,,Błekitna Rapsodia”. Kompozycja ta na fortepian i orkiestrę jazzową powstała na zamówienie P.Whitemana. Została ona pózniej  przeinstrumentowana  na orkiestrę symfoniczną. Na premierze w 1924 roku  partię fortepianową wykonał sam kompozytor. Jest to najbardziej znany utwór Gershwina  wykonywany dziś w różnych aranżacjach. Sławę Gershwina ugruntował ,,Koncert fortepianowy F-dur’’ napisany rok pózniej. Kolejnym znakomitym utworem jest ,,Amerykanin w Paryżu’’ na orkiestrę. Łączy on elementy własnego stylu z francuską lekkością i elegancją.  Prawykonanie  w 1928 r. pod dyrekcją Damroscha dało początek całej serii wykonań tego dzieła. W 1932 r. powstała ,,II Rapsodia’’  na fortepian i orkiestrę. Do popularności Gershwina przyczyniły się liczne nagrania jego utworów, audycje radiowe i filmy.

Początkowo w utworach orkiestrowych i piosenkach  do komedii muzycznych wykorzystywał tylko niektóre elementy muzyki jazzowej, jak np. rytm synkopowany. Dopiero bezpośredni kontakt z muzyką murzynów z Charlestonu dał mu  głębsze spojrzenie na  folklor, czego   przykładem jest opera ,,Porgy and Bess’’. Wprowadza ona  songi i melodie spirituals, a także inne elementy ludowej praktyki jak partie mówione slangiem murzyńskim,  dodatkowy zespół z bębenkami afrykańskimi, grzebieniami, pralkami ręcznymi itd. Wszystko to nadało ,,Porgy and Bess’’ cechy obyczajowej opery amerykańskiej. Posiada ona dziś wyjątkową pozycję w światowej   literaturze operowej XX wieku. Po  przedstawieniu premierowym w roku 1935 opera zyskała  ogromne uznanie w kręgach krytyków i publiczności.

 Oprócz większych dzieł  Gershwin napisał około 400 piosenek. Autorem wielu tekstów był jego brat-Ira. Pod względem wyrazowym są bardzo zróżnicowane. Obok melodii sentymentalnych (np.The man I love) dużą popularność zyskały piosenki żywiołowe (I got rhytm).  Wiele wspólnych cech z  piosenkami  można dopatrzeć się w utworach orkiestrowych.

Np. w ,,Błękitnej Rapsodii’’ melodie brodwayowskie zestawione są na zasadzie kontrastu  ze śpiewnymi tematami, a w poemacie symfonicznym ,,Amerykanin w Paryżu’’ melodie bluesowe i rytmy charlestona kontrastują z melodiami o spokojnej linii melodycznej. W tym ostatnim utworze wzbogaca kompozytor orkiestrę saksofonami, natomiast  w ,,Uwerturze kubańskiej”-kubańskimi instrumentami perkusyjnymi. Gershwin często sam wykonywał własne utwory jako pianista lub kierował nimi jako dyrygent. Znany był również jako świetny improwizator. Zmarł nagle w Hollywood wieku 38 lat.

Popiersie George’a Gershwina w Alei Sław na Skwerze Harcerskim w Kielcach.

Autor:  Radosław Rzepkowski

INTRONIZACJA CZESŁAWA KACZYŃSKIEGO

Capture d’écran 2012-10-30 à 10.34.47

W dniu 26 pazdziernika Panteon muzyki klasycznej Konserwatorium  Muzycznego w Trois-Rivieres intronizował wielce zasłużonego dla kultury muzycznej tego miasta polskiego profesora Czesława Kaczyńskiego. Uroczystość uwieńczona została recitalem fortepianowym córki pianisty, Krystyny. Profesor zmarł 10 lat temu a jego szczątki zostały złożone na cmentarzu w Trois-Rivieres  obok swojej żony. Pamiętny pogrzeb  artysty w którym uczestniczyły tłumy, stał się manifestacją świata muzycznego w hołdzie dla jego zasług. A były one dla Trois-Rivieres i  Quebecu   niezaprzeczalne.

 Czesław Kaczyński urodził się w Polsce, a naukę gry na fortepianie  rozpoczął w wieku 5 lat. Studia odbył w Konserwatorium w Warszawie u prof. Bolesława Woytowicza (fortepian). Po wojnie znalazł się w Italii gdzie kontynuował studia w rzymskim Konserwatorium Santa Cecilia. Otrzymał tam dyplom  ukończenia z najwyższym odznaczeniem. Następnie udoskonalał swój warsztat pianistyczny u  Alfreda Casella. Studiował  również wi Accademia Musicale Chigiana w Sienie u Guido Agosti. Na międzynarodowym konkursie  muzycznym w tym mieście zdobył  3 nagrody za interpretacje dzieł Bacha i Chopina. Podczas 7 lat pobytu w Italii  wiele koncertował. Do Kanady przybył po wojnie wraz z żoną Mary  Maltaise, która była znakomitą śpiewaczką (kontralt).

Podróżując po Quebecu zauroczył się regionem Mauricie i postanowił tam się osiedlić. Od pierwszych chwil organizował koncerty i zajmował się pedagogiką,   przebijajac  się stopniowo  w tutejsze nieznane mu środowisko muzyczne. W latach 1954-61 prawie wszystkie fortepiany sal koncertowych regionu Trois- Rivieres rozbrzmiewały pod jego palcami muzyką Chopina. Wytrawniejsi melomani i koneserzy sztuki  potrafili dostrzec jego talent i wspierali jego aktywność. Można  tu przytoczyć nazwisko rodziny Rousseau  i duchownego muzyka Josepha-Gersa Turcotta, który przez wiele lat marzyl o powołaniu w Trois-Rivieres konserwatorium muzycznego. Z myślą o występach publicznych Kaczyński zorganizował w Saint-Jean-des- Piles małą salę koncertową o wspaniałej akustyce, w której występował niekiedy również  ze swoją żoną. Na koncercie inaugurującym    wystapiła znana śpiewaczka Irene Allard Moquin.  W kolejnych latach odbywały się tam recitale sławnych artystów,  a nawet  organizowano mini-festiwale. Publiczność przybywała ze wszystkich zakątków regionu Mauricie. Piękną przeszłość posiada też Konserwatorium w Trois-Rivieres związane z nazwiskiem Kaczyńskiego. Powstało ono w roku 1964 dzięki jego wysiłkom, a także licznych społecznikowców z Allardem Rousseau na czele.  W ten sposób  marzenie  O. Turcotta o powołaniu konserwatorium doczekało się realizacji. Stało się  ono siódmą szkołą tego typu w Quebecu. W  roku założenia liczyło co prawda tylko 35 uczniów  i 3 profesorów, ale w następnych  latach   szkoła systematycznie rozkwitała  W roku 1968 udzielano lekcji  już na 15 instrumentach. Od założenia konserwatorium minęło do dziś 48 lat, a ,,przewinęło’’ się w jego murach ponad 2000 uczniów.

Czesław Kaczyński był dyrektorem w latach 1964-70 i podczas swojej kadencji otoczył się wspaniałą kadrą pedagogiczną. Następnie pracowal jako wykladowca w Konserwatorium Muzycznym w Montrealu. Gdy przeszedł na emeryturę powrócił do Italii i tam spędził ostatnie lata swojego życia. Był  cenionym, znakomitym pianistą. Świadectwem tego są jego liczne recitale które dawał w  salach koncertowych wielu krajów,  m.in. w Carnegie Hall w Nowym Yorku  (1960 rok).  Był człowiekim bardzo żywotnym. Działał aktywnie jako  pianista i pedagog aż do 80-go roku życia. Pozostawił dwie córki i dwóch synów-blizniaków. Troje z nich poświęciło się  karierze muzyka. Jedna z córek Florenca jest śpiewaczką , druga Krystyna -  pianistką.  Jeden z jego synów był szefem muzycznym Cirque du Soleil.

Autor:Radosław Rzepkowski

Koncert Janusza Olejniczaka w Montrealu

home-hero-red-pops

Janusz Olejniczak (ur. 2 października 1952 we Wrocławiu)– polski pianista, pedagog i aktor. Rozpoznawany na świecie i ceniony głównie jako wirtuozerski interpretator muzyki Fryderyka Chopina. Naukę gry na fortepianie rozpoczął mając 6 lat. Jest  absolwentem Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej w Warszawie. W Warszawie  (dokąd przeniesiono go z Łodzi), skończył podstawową i średnią szkołę muzyczną. Na początku lat 70. studiował indywidualnie pianistykę w Paryżu. Studia podyplomowe odbył w Warszawie i Essen.

O graniu Chopina mówi:

(Pierwsze kontakty z jego muzyką…) Były pełne spontaniczności, zachwytu nad wieloma frazami, świeżości spojrzenia. Życie zniszczyło potem wiele z tej bezpośredniości, przyszła refleksja, były przemyślenia. Szuka się pomysłów na tę czy inną frazę, myśli o pojedynczych motywach – i gubi się to pierwsze, naturalne podejście. Często stosuje się ‘chwyty’, które wydają się ciekawymi muzycznymi propozycjami, a są tylko powierzchownymi zagrywkami, jakimiś grepsami. A Chopin nie znosi rutyny, trzeba go odczuwać wciąż na nowo, łączyć dojrzałe przeżycie ze spontaniczną emocją. Dlatego muzyka Chopina jest bardzo trudna do grania, ale kiedy znajdzie się odpowiedni klucz do niej, nie ma większej satysfakcji, niż granie Chopina.

Wielokrotnie współpracował przy nagrywaniu muzyki do filmów, w Polsce i na świecie (m.in. ścieżka dźwiękowa do filmu Pianista (2002) w jego wykonaniu osiągnęła w Polsce status Złotej Płyty, nagrał również większość partii fortepianowych do filmu “Chopin.Pragnienie miłości”. Jako aktor wystąpił w roli Chopina w filmie Andrzeja Żuławskiego;Błękitna nuta (1991).

J.Olejniczak jest kawalerem Krzyża Oficerskiego Orderu Odrodzenia Polski (1999) oraz Złotego Medalu Gloria Artis.

W dniu 28 październiak 2012 roku w Montrealu odbędzie się koncert Janusza Olejniczaka w duecie ze skrzypaczką Pauliną Sokołowską. Miejsce:555 rue Sherbrooke West w sali Pollack uniwersyteu McGill o godz. 15:30.