Kamienie na szaniec A.D. 2014

Kamienie.n.sz

Jak przedstawić patriotyzm w dobie, gdy patriotami obwołują się uliczni bandyci? Jak w dzisiejszych, metroseksualnych czasach pokazać epokę, w której męstwo nie znało granic? Jak wytłumaczyć dzisiejszym licealistom, że ich ówcześni rówieśnicy nie troskali się o to, co ze sobą zrobić w sobotni wieczór, tylko czy za rok o tej samej porze będą mogli bezpiecznie pójść do wolnej, polskiej szkoły? Dziś jest to prawie niemożliwe. Dwudziestolatkowie żyją całkowicie innymi problemami, niż bohaterowie Kamieni na szaniec Aleksandra Kamińskiego. Trzeba jednak próbować, ponieważ naszym obowiązkiem jest podtrzymywanie pamięci o nich. Ciekawy po temu krok uczynił Robert Gliński. Jego film, zatytułowany tak samo jak książka ukazał się w kinach 7 marca.

knsz6

         Tytuł filmu, opowiadającego o „Zośce”, „Rudym” i „Alku”, zapożyczony z książki (nie tylko) o tych dzielnych młodych ludziach, siłą rzeczy każe nam oczekiwać tego samego co w książce. A książka, obok Pana Tadeusza Adama Mickiewicza, należy do kanonu pozycji literackich, które każdy Polak powinien przeczytać. Owszem, filmowy „Zośka” jest komendantem Grup Szturmowych Szarych Szeregów, a „Rudy” hufcowym hufca „Ochota”. Jednak już „Alek” jest postacią epizodyczną, pojawiającą się w filmie kilka razy, głównie jako uczestnik walk ulicznych. Jeden z internautów określił go nawet druzgocącym mianem statysty. Ale po kolei, czyli… od końca. Ostatnie zdanie po napisach końcowych mówi: „(…) niektóre postaci i wydarzenia w filmie inspirowane są książką Kamienie na szaniec”. To wiele wyjaśnia. Z pewnością książką nie są inspirowane sceny erotyczne z udziałem głównych bohaterów, czy „Zośka” zadający niewygodne pytania „Orszy” i „Lipińskiemu”, tj. swoim zwierzchnikom z „Kedywu”. Sam „Zośka” w książce przedstawiony jest jako charyzmatyczny, ale opanowany dowódca. W filmie często jawi się jako histeryzujący romantyk. Długo by wymieniać różnice między książką, a filmem, ale weźmy pod uwagę, że sama powieść Aleksandra Kamińskiego też nie jest wiernym oddaniem faktów. Stworzona została raczej „ku pokrzepieniu serc” na podstawie notatek samego Tadeusza Zawadzkiego, „Zośki”. Jeśli więc przyjmiemy, że film jest interpretacją książki, otrzymamy w miarę ciekawe dzieło opowiadające o pewnym okresie życia kilkorga bardzo odważnych Polaków.

knsz

Zacznę jednak od negatywów. Aktorstwo, mimo braku „spadochroniarzy” w obsadzie jest bezpłciowe. Młodzi aktorzy wypowiadają swoje kwestie i… nic więcej. Tak jak z piosenką zaśpiewaną poprawnie, bez fałszu. To nie wystarczy, trzeba w swój głos włożyć jakieś odczucia. Mało tego! „Płaski” okazał się także sam „Orsza”, odtwarzany przez Wojciecha Zielińskiego, aktora młodego, ale ze sporym bagażem doświadczenia. Odnoszę smutne wrażenie, że najbardziej energetyczną postacią był mały, pocieszny gołębiarz, który w rozmowie z „Rudym” przekonywał go, że lepiej sie nie wychylać i przeżyć wojnę. Podobnie aktorki, wcielające się w role dziewczyn głównych bohaterów – w scenach, w których pokazywały pazurki, miało się wrażenie, że za chwilę zaczną rozstawiać po kątach swoich mężczyzn. Zarówno Tomasz Ziętek („Rudy”), jak i Marcel Sabat („Zośka”) grają jedną, lub dwiema twarzami, a ich kwestie brzmią jakby mamrotali wiersz wykuty na pamięć.

knsz3

Są natomiast oszałamiająco przystojni. Ten fakt, połączony z dość luźną interpretacją książki każe domyślać się (zresztą słusznie), że film skierowany jest głównie do młodzieży. „Obczaj tych dwóch ziomków, niezłe ciacha!”. Ale może w ten sposób kilkoro młodych ludzi, zamiast obejrzeć robiący kisiel z mózgu program, lub bezmyślnie gapić sie na wystawy w centrum handlowym, wybierze się do kina? Wróć! Może ściągną film z Internetu i w ten sposób spędzą choć dwie godziny w miarę pożytecznie? Jeśli tak, to jestem skłonny wybaczyć Robertowi Glińskiemu próbę wymieszania roku 1943 z 2014. W filmie brakowało tylko, żeby bohaterowie od czasu do czasu sprawdzali czas na smartfonach i odpisywali na esemesy kolegom z oddziału. Ale każdy sposób jest dobry, aby stwarzać młodzieży alternatywę dla idiotyzmów sypiących się z dzisiejszych massmediów. Mam nadzieję, że młodzi aktorzy, którzy pojawili się w tym filmie stworzą w przyszłości świetne kreacje w wielu wspaniałych produkcjach. A Kamienie na szaniec traktować będą z sentymentem, jako średnio udany, ale jednak debiut. Pod względem aktorstwa ten film niestety dużo ustępuje np. serialowi Czas honoru, produkcji z tej samej półki merytorycznej, która wywarła na mnie kolosalne wrażenie.

knsz2

Tyle narzekania. Kamienie na szaniec Roberta Glińskiego wpisuje się w światowy trend tworzenia filmów inspirowanych autentycznymi wydarzeniami. Umówmy się: niektóre filmy tego nurtu mogłyby nie powstać i nikt by tego nie żałował. Ekranizacji Kamieni… jednak brakowało w polskiej kinematografii. Jedyny do tej pory film, odnoszący się do powieści Aleksandra Kamińskiego to Akcja pod Arsenałem z 1977 roku. Mimo pewnego rozpasania merytorycznego, Kamienie… jednoznacznie wskazuje młodym ludziom co było dobre, a co złe. Jednak nie robi tego w tradycyjny, czarno-biały sposób. Zmusza dorastających obywateli do zastanowienia się. Oto na przykład dowództwo „Kedywu” zwraca się z prośbą o zopiniowanie zasadności akcji odbicia „Rudego” do prof. Józefa Zawadzkiego, ojca „Zośki”. Ten jest sceptyczny. Jego syn natomiast żyje wyłącznie chęcią uwolnienia przyjaciela. Po akcji między ojcem, a synem dochodzi do wymiany gorzkich słów. Co jest ważniejsze: uwolnienie jednego z nas, czy bezpieczeństwo pozostałych, nienajlepiej wyszkolonych harcerzy, w tym ukochanego syna? A kto ma rację na strychu podczas łapania gołębi na obiad – „Rudy”, próbujący wciągnąć nastoletniego nygusa do harcerstwa, czy chłopiec odpowiadający mu, że lepiej nie szumieć i przeczekać? Pytania podobnej natury zadaje sobie przecież każdy człowiek w ich wieku.  Dylematy narysowane są w filmie Glińskiego bardzo wyraźną kreską.

knsz4

Na uwagę zasługuje też muzyka. Znakomicie ilustruje dwie połowy filmu. W pierwszej, gdy chłopcy zrywają okupanckie flagi i rozpylają gaz w kinie, z głośników dobiegają ostre, gitarowe riffy. W drugiej, w której harcerze stają się żołnierzami i zbierają pierwsze cięgi od okupanta, słyszymy stonowane dźwięki smyczków, które niechybnie oznajmiają koniec beztroski. Z kolei za obraz w filmie odpowiedzialny jest Paweł Edelman, laureat Oscara za Pianistę Romana Polańskiego. Dość dobrze moim zdaniem poradził sobie z ukazaniem akcji pod Arsenałem, jednej z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie scen. Oryginalny Arsenał już dawno stracił swój okupacyjny wygląd. W filmie udanie zastąpił go jeden z budynków lubelskiej Starówki. Jak zwykle w przypadku polskich produkcji historycznych, na duże brawa zasługują grupy rekonstrukcyjne odpowiedzialne za umundurowanie, pojazdy, broń i musztrę. Dziś nie ma już miejsca na błędy wynikające z braku odpowiednich rekwizytów w magazynach, tak jak zdarzało się to w przypadku Stawki większej niż życie, czy Czterech pancernych… .

knsz5

knsz7Reżyser spędził wiele czasu na rozmowach ze świadkami tamtych wydarzeń, m.in. ze swoją mamą, członkinią Szarych Szeregów i z Janem Rossmanem, przyjacielem „Zośki”. W rezultacie postanowił nieco odbrązowić pomniki bohaterów. Starał się przedstawić współczesnym młodym ludziom bohaterów, ale nie supermenów. Chłopców i dziewczęta takich samych jak oni. Którzy również chcieli coś osiągnąć, rozwijać się, przyjaźnić i kochać, ale los przygotował im inne zadanie. Czy i jak mu się to udało? Oceńcie sami po obejrzeniu filmu, który polecam.

Autor: Marcin Śmigielski

Fot.: facebook.com/KamienieNaSzaniec.Film

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>