Benoit spóźnił się na spotkanie tłumacząc że nie zna jeszcze dobrze zachodniej części miasta. Przeprowadził się z Paryża do Montrealu przed rokiem. Zamieszkał w znanej z cyganerii artystycznej okolicy Montrealu, Plateau. Wysoki, szczupły, z wichurą jasnych włosów okalających roześmianą twarz.
„ Dwa esspresso proszę,” Benoit zwrócił się do przechodzącej obok stolika kelnerki wiodąc wzrokiem za jej beżową spódniczką.”
“Oh…,” spojrzał na mnie po chwili. „ Napijesz się espresso, prawda?”- i nie czekając na moją odpowiedź dodał - “ Wierzysz w cuda? To że jestem tu, w Montrealu, jest w pewnym sensie cudem.”
„ Zamierzasz pozostać w Montrealu, Benoit ?”
„ Chyba tak. Póki co, jak wiesz, zainteresowały mnie tu studia. W Paryżu, na Ecole Nationale des Beaux-Arts, miałem przyjaciela. Przyjechał z Montrealu do Francji studiować malarstwo. Był bardzo uzdolniony…
Benoit zawiesił wzrok na jarzącym się koniuszku papierosa.
„ On też dużo palił. Sporo ludzi w Montrealu pali.”
Śledzenie wijącej się nad stolikiem smużki papierosowego dymu zapewniło Benoit potrzebną chwilę milczenia.
„ Mój przyjaciel zachorował. Opowiadał że słyszy głosy, stawał się coraz bardziej skryty. Pamiętam jego ostatnie obrazy, były mroczne, o bezładnej treści. On nie chciał wracać do Montrealu, nie chciał wciągać rodziny w swoje kłopoty. Chciał tylko malować.”
Kolejny dymek z papierosa wydawał się wić nad stolikiem znacznie dłużej.
„ Planujesz tu studiować terapię artystyczną, Benoit?”
„ Jeszcze nie wiem. Ostatnio dużo maluję. To miasto mnie inspiruje.”
„ A Paryż ?”
„ Wszystkich którzy pytają mnie o Paryż, odsyłam do ksiażki Stephen’a Clark’a “ A Year in the Merde.”
„ Mam tą książkę, napisana z dużym poczuciem humoru.”
Benoit wyraźnie sie rozpromienił.
„ A co byś powiedzał tym, którzy zapytaliby cię o Montreal?”
„ Powiedziałbym…że czuję się tu jak obywatel świata. Rozwinąłem w sobie dziwny rodzaj przynależności do pewnej, bliżej nieokreślonej grupy ludzi. Należy do niej każdy napotkany człowiek.”
Kelnerka w beżowej spódniczce położyła na stoliku rachunek.
Benoit odpowiedział jej pogodnym uśmiechem.
„ Spotkałem się z potoczną opinią że kelnerzy w Paryżu są wyniośli i marudni,” dodal gdy kelnerka sie oddalila.
„ Kiedys nie mogłem się z tym zgodzić, ale przypominam sobie jak kelner irytował się że trzeba było przypominać gościom o godzinie zamknięcia restauracji. Tutaj, w centrum Montrealu, restauracje najczęściej zamyka się po wyjściu ostatniego gościa, nierzadko o trzeciej nad ranem.”
„ Zacząłem tu chyba inaczej patrzyć na życie, rozluźniłem się. Ale zima jest w Montrealu za dluga. Tak, tylko do zimy trudno mi się tu przyzwyczaić.”
Autor: Elżbieta Uher
Szkic ołówkiem: Elżbieta Uher