DSC_0016

Rzeźby lodowe

Miasteczko Saint-Côme, byłoby jednym z wielu dziesiątek podobnych i nie wyróżniających się miasteczek w całej prowincji More »

_DSC0042

Indiańskie Lato

Wyjątkowo ciepła temperatura w ciągu października wystarczyła, by wszyscy zaczęli mówić o Indiańskim Lecie. Czym rzeczywiście More »

huitre

Boso ale w ostrygach

Od wieków ostrygi są wyszukanym daniem smakoszy dobrej kuchni oraz romantyków. Ostryga od czasów antycznych uchodzi More »

ville-msh1

Góra Świętego Hilarego w kolorze dojrzałej dyni

Góra Św. Hilarego ( fr: Mont St-Hilaire) jest jedną z 8 gór (a raczej wzgórz ze More »

24pazdziernika2016Wojcik1

Henryk Wójcik (1947-2018)

Polonia montrealska pożegnała Henryka Wójcika w piątek 07 grudnia 2018 na uroczystej mszy pogrzebowej w kościele More »

Domestic_Goose

Milczenie Gęsi

Wraz z nastaniem pierwszych chłodów w Kanadzie oczy i uwaga konsumentów jest w wielkiej mierze skupiona More »

rok-ireny-sendlerowej-logo

2018 rok Sendlerowej

Uchwała Sejmu Rzeczpospolitej Polskiej z dnia 8 czerwca 2017 r.w sprawie ustanowienia roku 2018 Rokiem Ireny More »

Parc-Oméga1

Mega przygoda w parku Omega

Park Omega znajduje się w miejscowości Montebello w połowie drogi między Gatineau i Montrealem. Został założony More »

homer-simpson-krzyk-munch

Bliskie spotkanie ze służbą zdrowia.Nowela

Nie tak bardzo dawno temu w wielkiej światowej metropolii na kontynencie północno-amerykanskim w nowoczesnym państwie Kanadzie, More »

Flower-for-mother

Dzień Matki

Dzień Matki obchodzony jest w ponad 40 krajach na świecie. W Polsce mamy świętują 26 maja, More »

DSC_0307

Christo Stefanoff- zapomniany mistrz światła i koloru

W kanadyjskiej prowincji Quebek, znajduje się miasteczko Val David otoczone malowniczymi Górami Laurentyńskimi. W miasteczku tym More »

2970793045_55ef312ed8

Ta Karczma Wilno się nazywa

Rzecz o pierwszych osadnikach polskich w Kanadzie. W kanadyjskich archiwach jako pierwszy Polak imigrant z polski More »

Capture d’écran 2018-04-01 à 20.00.04

Rezurekcja w Parafii Św. Krzyża w Montrealu

W Montrealu oprócz czterech polskich parafii katolickich, zarządzanych przez Franciszkanów jest jeszcze jedna polska parafia należąca More »

Capture d’écran 2018-03-25 à 12.47.16

Wielkanoc w Domu Seniora

W sobotę 24 marca 2018 uczniowie z montrealskiego Szkolnego Punktu Konsultacyjnego przy Konsulacie RP w Montrealu More »

DSC_4819

Gęsie pipki i długi lot do punktu lęgu

Jak się mają gęsie pipki do długiego gęsiego lotu ? A jak się ma piernik do More »

embleme-insecte-montreal

Montrealski admirał

Entomologicznym emblematem prowincji Quebek  jest motyl admirał. W 1998 roku, Quebeckie Stowarzyszenie Entomologów zorganizowało publiczne głosowanie More »

Capture d’écran 2018-03-20 à 15.21.11

XVII Konkurs Recytatorski w Montrealu

W robotę 17 marca 2018 r. odbył  się XVII Konkurs recytatorski w Montrealu. W konkursie brały More »

herb templariuszy

Sekret Templariuszy

Krucjata albigeńska, jaką zorganizował przeciwko heretykom Kościół Katolicki w XIII wieku, zniszczyła doszczętnie społeczność Katarów, dzięki More »

Capture d’écran 2018-03-14 à 17.54.19

IV Edycja Festiwalu Stella Musica

Katarzyna Musiał jest współzałożycielką i dyrektorem Festivalu Stella Musica, promującego kobiety w muzyce. Inauguracyjny koncert odbył More »

800px-August_Franz_Globensky_by_Roy-Audy

Saga rodu Globenskich

August France (Franz) Globensky, Globenski, Glanbenkind, Glaubenskindt, właśc. August Franciszek Głąbiński (ur. 1 stycznia 1754 pod More »

Bez-nazwy-2

Błękitna Armia Generała Hallera

Armia Polska we Francji zwana Armią Błękitną (od koloru mundurów) powstała w czasie I wojny światowej z inicjatywy More »

DSC_4568

Polowanie na jelenia wirginijskiego, czyli jak skrócić zimę w Montrealu

Jest z pewnością wiele osób nie tylko w Montrealu, którym dokuczają niedogodności kanadyjskiej zimy. Istnieje jednak More »

CD-corps-diplomatique

Konsulat Generalny RP w Montrealu-krótki zarys historyczny

Konsulat Generalny w Montrealu jest jednym z trzech pierwszych przedstawicielstw dyplomatycznych powołanych przez rząd polski na More »

Capture d’écran 2018-03-07 à 08.47.09

Spotkania Podróżnicze: Krzysztof Tumanowicz

We wtorek, 06 marca w sali recepcyjnej Konsulatu Generalnego w Montrealu odbyło się 135 Spotkanie Podróżnicze. More »

Capture d’écran 2018-02-24 à 09.30.00

Polsko Kanadyjskie Towarzystwo Wzajemnej Pomocy w Montrealu

Polsko-Kanadyjskie Towarzystwo Wzajemnej Pomocy w Montrealu ( PKTWP) powstało w 1934 roku jako nieformalna grupa. Towarzystwo More »

poutine 2

Pudding Kebecki,czyli gastronomiczna masakra

Poutine jest bardzo popularnym daniem kebeckim. Jest to bardzo prosta potrawa złożona generalnie z trzech składników;frytki,świeże kawałki More »

original.1836

Sir Casimir-rzecz o gubernatorze pułkowniku jej królewskiej mości

Przy okazji 205 rocznicy urodzin przypominamy sylwetkę Kazimierza Gzowskiego (1813 Petersburg-1898 Toronto),najsłynniejszego Kanadyjczyka polskiego pochodzenia – More »

Syrop-klonowy

Kanada miodem płynąca

Syrop klonowy powstaje z soku klonowego. Pierwotnie zbierany przez Indian, dziś stanowi istotny element kanadyjskiego przemysłu More »

Capture d’écran 2018-02-22 à 12.57.23

Nowy Konsul Generalny RP w Montrealu, Dariusz Wiśniewski

Dariusz Wiśniewski jest związany z Ministerstwem Spraw Zagranicznych od roku 1994.  Pracę swą rozpoczął w Departamencie More »

24 marzec 2015

Chronologia sprzedaży budynków Konsulatu Generalnego w Montrealu

20 lutego 2018 roku, środowisko polonijne w Montrealu zostało poinformowane bardzo lapidarną wiadomością rozesłaną do polonijnych More »

Category Archives: Polska

DVD Enej – polsko-ukraińska kooperacja na Przystanku Woodstock 2011

133656_1

Są jednymi z tych, którzy oparli się tsunami wody sodowej i bylejakości po wygraniu popularnego programu promującego młode talenty. Nie podpierają rosnącej sławy skandalami, lecz tym, w czym są najlepsi – swoją muzyką. Chociaż istnieją już dziesięć lat, to popularność zyskali dopiero w 2010 roku, po zwycięstwie w polskiej edycji „Must Be The Music. Tylko muzyka”. Udowodnili tym samym, że można pójść w „komerchę”, a jednocześnie zachować własny od lat, nienarzucony styl. Szersza publiczność zna ich nie tylko z telewizora. W 2010 roku pojawili się przed niebagatelną rzeszą pół miliona ludzi podczas sierpniowego Przystanku Woodstock. Publiczność doceniła ich koncert, przyznając im nagrodę „Złotego bączka”, które to trofeum wiąże się z ponownym wystąpieniem w kolejnej edycji festiwalu. I to właśnie w 2011 roku koncert zespołu Enej został zarejestrowany na zestawie CD + DVD, wydanym niedawno przez firmę Złoty Melon. Przypomnę, że Złoty Melon zajmuje się m.in. wydawaniem i sprzedażą wszystkiego, co nosi logo fundacji Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Dochód przeznaczany jest w całości na jej cele statutowe.

Jako słuchacze polskich i polonijnych stacji radiowych, być może będziecie kojarzyć utwór „Radio Hello”. Jego pojawienie się w większości polskich stacji, to efekt obecności zespołu w wyżej wymienionym programie TV – wygrali właśnie tą piosenką. Nie mogło jej zatem zabraknąć na DVD. Ale po kolei. Płyta rozpoczyna się – jak wszystkie woodstockowe krążki wydane w 2011 roku – reklamą książki podsumowującej dwadzieścia lat działalności WOŚP. W sumie dobrze, że reklamują ją gdzie się da. Osób żywiących nieuzasadnioną nienawiść do fundacji i jej prezesa ciągle trochę jest. Co prawda ci, którzy chcą generować nienawiść dla samej nienawiści, będą to robić niezależnie od wszystkiego, ale książkę i tak warto przeczytać. Odłoży się ją na półkę mądrzejszym.

Okładka płyty, to tradycyjnie pląsające, charakterystyczne i przekolorowe wzory. Dziesiątki zdjęć i informacji o zespole. Spis utworów i informacje techniczne. Czyli to, co każda szanująca się okładka powinna zawierać. Płyta nie różni się od innych pod względem menu (czy, jak mawia Zenon Laskowik w swoich skeczach, jadłospisu): start, wybór poszczególnych utworów, ustawienia i dodatki, w których tym razem mamy tylko fotosy i wywiad z muzykami po koncercie. „Tylko”, ponieważ w poprzedniej, „Projekcie Republika”, znalazło się kilka dodatkowych utworów z tego samego wieczoru. Brak dodatkowych bonusów znakomicie jednak rekompensuje sam koncert.

Dżentelmeni z firmy Enej rozpoczynają swój występ wyważenie, utworem „Komu”. Niczym doświadczony maratończyk wiedzą, że na pokazanie pełni możliwości przyjdzie czas później. Po kilku utworach polskich, nadchodzi czas na nawiązanie do pochodzenia niektórych członków zespołu – piosenkę „Myla moja”. Bo Enej jest przedsięwzięciem polsko-ukraińskim. Słychać to zresztą i w pozostałych ich utworach. Wszystko zabarwione jest cudownym ukraińskim, skocznym rytmem. To kolejny przykład na to, że muzyka nie zna granic. Z utworu na utwór atmosfera się rozkręca; chłopcy grają do poskakania, lekko, ale nie tandetnie. Ich muzyka bazuje na nurcie ska, z domieszką reggae i odrobiną rocka. Widać, że przy okazji sami sie dobrze bawią. Nie mówiąc już o woodstockowej publiczności, która w liczbie około siedmiuset tysięcy (!) przyjechała na swoje trzydniowe święto. Na pierwszy rzut oka widać, iż nie żałują, że wybrali Enej jako laureata „Złotego bączka”. Właściwa kapela na właściwej scenie. W drugiej części koncertu nastepują kawałki, które – w moim prywatnym rankingu – nawet największemu sztywniakowi każą wyluzować kolana: „Żyj”, „Radio Hello” i „Nocą”. Na zakończenie koncertu – niespodzianka dla widzów: wręczenie zespołowi „Złotego bączka”. Po krótkiej „ceremonii” koncert kończy się, tym razem definitywnie, dwoma bisami.

Posługując się slangiem – Enej daje radę. Jest to zdecydowanie zespół koncertowy. Jego płyty studyjne brzmią zbyt sterylnie jak na taki potencjał energii, zawarty w tych siedmiu niepozornych (oprócz perkusisty) chłopakach. Dobrze zatem, że wreszcie, za pośrednictwem Złotego Melona pojawiła się ich płyta koncertowa. I to od razu combo DVD + CD. Ta polsko-ukraińska kooperacja wypada o niebo lepiej niż np. organizacja Euro. Mistrzostwa, chociaż udane pod względem prestiżowym dla Polski, już się skończyły, a muzyka Eneja potrwa jeszcze długo. I nie wywołuje ona protestów roznegliżowanych, wątpliwej urody feministek. Dla mnie wybór jest prosty.

Miłego odbioru!

Autor:Marcin Śmigielski

Fot:internet

Józef Ignacy Kraszewski

kraszewski

Dzisiaj przypada 200 rocznica urodzin najbardziej płodnego pisarza i poety w historii literatury polskiej. Rząd Polski ustanowił rok 2012 rokiem Kraszewskiego.  Józef Ignacy Kraszewski (28 lipiec 1812–19 marzec 1887), pisarz, publicysta, historyk i krytyk sztuki, urodził się w Warszawie, ale dzieciństwo spędził w domu swych dziadków w Romanowie, gdzie wychowywała go prababka. Uczył się w szkołach w Białej Podlaskiej, Lublinie i Świsłoczy, w których dzięki światłym nauczycielom narodziły się jego zainteresowania naukowe i literackie. W 1829 roku rozpoczął studia lekarskie na Uniwersytecie Wileńskim, następnie przeniósł się na Wydział Literacki, ucząc się równocześnie rysunku i malarstwa pod kierunkiem Jana Rustema i być może Wincentego Smokowskiego (później w Warszawie w 1838 roku pobierał lekcje malarstwa u Bonawentury Dąbrowskiego).

Pomnik pisarza w Białej Podlaskiej

W 1830 roku za udział w konspiracji przedpowstaniowej został aresztowany i uwięziony; do 1833 roku pozostawał pod nadzorem policyjnym. Cały ten czas spędził na studiowaniu źródeł do historii Wilna i Litwy oraz pisaniu pierwszych powieści historycznych. W 1834 roku wyjechał na Wołyń, do Horodca, magnackiej siedziby kolekcjonera dzieł sztuki Antoniego Urbanowskiego, gdzie sporządził katalog jego ogromnej biblioteki. Po ślubie w 1838 roku z Zofią Woroniczówną, bratanicą prymasa Jana Pawła Woronicza, zamieszkał we wsi Gródek koło Łucka i w Hubinie, później na dłuższy czas osiadł w Żytomierzu, gdzie poświęcił się działalności społecznej, kulturalnej i oświatowej. Odbywał liczne podróże po Podlasiu, Wołyniu i Polesiu. W latach 1841–1852 wydawał „Athenaeum”, pismo poświęcone tematyce „starożytniczej”. W 1858 roku został członkiem korespondentem Krakowskiego Towarzystwa Naukowego, odbył wówczas również pierwszą podróż po Europie. W tym okresie tworzył powieści o różnorodnej tematyce: ukazujące życie współczesnego artysty i jego miejsce w społeczeństwie, powieści ludowe (między innymi Chata za wsią, 1852), z życia szlachty i historyczne (Zygmuntowskie czasy, 1846). W latach czterdziestych zaczął gromadzić materiały do projektowanej historii sztuki polskiej i słownika artystów polskich, które częściowo opublikował w pracy Ikonotheka. Zbiór notat o sztuce i artystach w Polsce (Wilno 1858). Badał też zabytki archeologii słowiańskiej i wydał o nich książkę Sztuka u Słowian, szczególnie w Polsce i Litwie przedchrześcijańskiej (Wilno 1860). W 1860 roku przeniósł się na stałe do Warszawy, gdzie objął redakcję zakupionej przez Leopolda Kronenberga „Gazety Codziennej”, a następnie „Gazety Polskiej”, na łamach której walczył o przemiany społeczne i gospodarcze w Królestwie Polskim. W lutym 1863 roku, zagrożony aresztowaniem, pisarz opuścił Warszawę, do której już nigdy nie wrócił. Wyjechał do Drezna, skąd odbywał liczne podróże po Europie (w 1866 roku uzyskał obywatelstwo austriackie, a w 1868 roku przyjął obywatelstwo saskie).

Kamienica przy ulicy Grodzkiej w Lublinie, gdzie mieszkał Kraszewski

W tym okresie zmagał się z problemami finansowymi, które przyczyniły się do podjęcia przez niego decyzji o sprzedaniu swej kolekcji dzieł sztuki. W 1865 roku wydał w Dreźnie jej katalog zatytułowany Catalogue d’une Collection Iconographique Polonaise, composée des dessins originaux, gravures, xylographies, lithographies, illustrant l’histoire, la géographie, antiquités, costumes, moeurs, armes, meubles etc. de l’ancienne Pologne, de ses provinces et pays limitrophes, a w 1869 roku sprzedał ją w całości Aleksandrowi Branickiemu z Suchej. W latach 1870–1871 rozpoczął współpracę z wywiadem francuskim, dużo podróżował. W tym okresie stał się autorytetem dla narodu, a zaborcy widzieli w nim „reprezentanta sprawy polskiej”. Uroczystości z okazji jubileuszu 50-lecia jego pracy twórczej, które odbyły się w 1879 roku w Krakowie, przybrały charakter demonstracji patriotycznej. W 1883 roku został aresztowany w Berlinie i osadzony w Moabicie, a następnie skazany za zdradę stanu na 3,5 roku twierdzy. W następnym roku przewieziono go do twierdzy w Magdeburgu, skąd za kaucją wyszedł w 1885 roku. Zamieszkał w San Remo, dokąd przeniósł swe zbiory biblioteczne i dzieła sztuki z Drezna. Zmarł w Genewie. Uroczysty pogrzeb  pisarza odbył się w Krakowie, a jego ciało spoczęło na Skałce.

Opracował : Z.P.Wasilewski

Źródła:    http://www.mnw.art.pl/

Ojciec Łucjan Królikowski

skradzione_dziecinstwo2
W dniu 19 lipca 2012 z inicjatywy Biblioteki Polskiej im Wandy Stachiewicz oraz we współpracy z Polskim Kongresem Kanadyjskim w Montrealu odbyło się spotkanie z Ojcem Łucjanem Królikowskim w sali Towarzystwa Orła Białego.Na spotkanie licznie przybyła starsza część Polonii montrealskiej wśród której jest on bardziej znany.Na sali Orła Białego ojciec Królikowski został przywitany tak jak się wita największych bohaterów. Publiczność okazując swój szacunek dla tej 93-letniej osobistości powitała gościa na stojąco bijąc bardzo długo gorące brawa oraz odpiewując tradycyjne Sto Lat. Spotkanie odbyło się przy okazji wydania trzeciej  książki w jego dorobku “Miłość mi wszystko wyjaśniła”. Ojciec Królikowski mimo podeszłego wieku jest niezwykle aktywny intelektualnie czego dowodem jest jego ostatnia książka.

O. Zbigniew Łucjan Królikowski – franciszkanin. Urodził się w Nowym Kramsku, koło Zielonej Góry, w 1919 roku. W roku 1934 rozpoczął naukę w Małym Seminarium Misyjnym w Niepokalanowie,które było kierowane przez Św.Maxymiliana Kolbe. Tam też w 1938 roku wstąpił do Zakonu Braci Mniejszych Konwentualnych.Studia filozoficzne zaczął we Lwowie. Latem 1940 roku został aresztowany przez NKWD i wywieziony na Syberię, do Archangielska. Pracował przy wyrębie tajgi. Po tzw. “amnestii” dla zesłanych Polaków skończył Szkołę Podchorążych Artylerii w Kirgistanie i z Wojskiem Polskim dociera do Persji i Iraku.

Następnie w Libanie odbył studia teologiczne i w Bejrucie otrzymał święcenia kapłańskie w 1946 roku. Wróciwszy do Korpusu generała Andresa pełnił obowiązki kapelana wojskowego w Egipcie. Po demobilizacji Polskiej Armii pracował wśród byłych zesłańców syberyjskich w polskim obozie w Tengeru (Tanzania).

W 1949 roku, kiedy Brytyjczycy likwidowali obozy w Tanzanii, zabrał 150 dzieci z sierocińca i udał się z nimi do Włoch. Wskutek nieprzewidzianych trudności wspólnie uciekają do Niemiec, skąd odpływają statkiem do Kanady. Tam sieroty zostały rozmieszczone w szkołach i internatach prowincji Quebec. Przez cały ten czas, aż do osiągnięcia przez nie pełnoletności, o. Łucjan czuwał nad nimi.

O. Łucjan przebywał w Kanadzie do 1966 r. i pracował wśród Polonii.Był proboszczem w parafii Matki Boskiej Częstochowskiej w Montrealu w latach 1964-66. W latach 1966-1998 pełnił obowiązki głównego sekretarza w polonijnym programie radiowym “Godzina Różańcowa Ojca Justyna” w Athol Springs (NY) w USA. Obecnie przebywa w klasztorze w Chicopee.

Franciszkanin o. Łucjan Królikowski otrzymał Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski. Odznaczenie wręczył prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Lech Kaczyński w Warszawie w 2007, w dniu Narodowego Święta Niepodległości.

Poniżej fotoreportaż z tego wydarzenia:

Ojciec Łucjan Królikowski w towarzystwie prezesa Kongresu Polonii Kanadyjskiej E. Śliza

Państwo Eugenia i Tadeusz Rzewuccy,którym ojciec Łucjan udzielił ślubu.

W kolejce po autograf do najnowszej książki ojca Królikowskiego.

Jedna z podopiecznych ojca Królikowskiego

W rozmowie z parafianami; na zdjęciu p.Weronika Synowiecka

Pamiątkowe zdjęcie osieroconych dzieci,którymi zaopiekował się ojciec Królikowski po drugiej wojnie światowej i dzięki któremu te dzieci przybyły do Kanadyjskiej prowincji Quebec.Dzisiaj te osoby są rozproszone po całej Kanadzie ,lecz około dziesięciorga ciągle mieszka w Montrealu.

Opracował:Z.P.Wasilewski

Fot: Z.P.Wasilewski

„Oddajcie nam Glacę”, czyli Projekt Republika na DVD, Przystanek Woodstock 2011

Gorączka eurokibicowania już za nami, można zatem na chwilę pochylić się nad czymś bardziej krzepiącym niż poczynania PZPN i bardziej niezawodnym niż nasza reprezentacja. Czyli nad muzyką.

Rok 1981 był szczególny w historii muzyki. To właśnie wtedy, z inicjatywy dwóch nastolatków: Larsa Ulricha i Jamesa Hetfielda powstał w Los Angeles zespół Metallica. W tym samym roku i całkiem niedaleko, bo na przedmieściach Miasta Aniołów rodzi się trashmetalowy Slayer. W Teksasie bracia Abbott zakładają metalową Panterę. Nadchodzi mocne uderzenie; dni ery disco są policzone. Tymczasem w oddalonej o kilkanaście tysięcy kilometrów i nękanej niepewnością Polsce, zachodzą podobne procesy, choć na naszą, swojską skalę. Oprócz wyrastających jak grzyby po deszczu zespołów punkowych i reggae, powstaje m.in. Lady Pank, Lombard i Republika. I podobnie jak ich amerykańscy „bracia”, również nie tylko urozmaicają słuchaczom nieciekawy byt, ale pozostawiają po sobie wiele nieśmiertelnych piosenek. O ile Lady Pank, Lombard, Bajm i im podobne są produktami szytymi na miarę i na konkretne zamówienie, w celu zabawiania publiczności, o tyle Republika, na czele ze swym charyzmatycznym liderem Grzegorzem Ciechowskim tworzy bezkompromisowe utwory w zyskującym wówczas coraz większą popularność stylu new romantic. Na szczególną uwagę zasługują odważne i nieprzeciętne teksty Ciechowskiego, które wraz z awangardową muzyką szybko zapewniają Republice spore grono oddanych fanów.

Zespół działał dwadzieścia lat. Jego istnienie zakończyła przedwczesna śmierć Grzegorza Ciechowskiego. Dla upamiętnienia dwóch okrągłych rocznic: odejścia lidera (2001) i założenia zespołu (1981), pozostali muzycy Republiki (Zbigniew Krzywański, Leszek Biolik z towarzyszeniem Bartka Gasiula i Andrzeja Rajskiego) otrzymali rok temu od Jurka Owsiaka zaproszenie na Przystanek Woodstock. Zagrali specjalny koncert pod nazwą Projekt Republika. Oprócz muzyków Republiki wystąpili znakomici goście, a całość została uwieczniona na płytach DVD i CD, wydanych przez Złoty Melon. I to właśnie wydawnictwo dostałem w swe łapki, aby przeprowadzić na nim dokładny rekonesans, a następnie opisać. Od razu mogę powiedzieć, że tu, po obejrzeniu, nie będzie potrzeby śpiewania sobie cichutko niczym requiem: „Nic się nie stało Polacy, nic się nie stało” oraz „Już za cztery lata…”. Za to w głowach pozostaną nam kolorowe światła Przystanku Woodstock i przepiękne wykonanie legendarnych numerów Republiki.

Jak zwykle w przypadku Złotego Melona, o okładce DVD można powiedzieć wiele, tylko nie to, że jest nudna. Znakomicie zapowiada wybuchową zawartość. Menu główne, tradycyjnie zaczyna sie reklamą książki „Róbta co chceta, czyli z sercem jak na dłoni – 20 lat grania”. Kto chce, może pogrzebać w ustawieniach dźwięku lub obejrzeć sobie na początek fotosy z koncertu oraz wywiad z muzykami.

Pierwszy na scenę wchodzi Andrzej Kraiński. Nic Wam to nazwisko nie mówi? Kobranocka…? „Kocham cię jak Irlandię” – i wszystko jasne. Obdarzony nieprzeciętnym głosem „Kobra” rozpoczyna koncert utworem „Paryż Moskwa 17.15”. Po nim na scenie zjawia się Tomek Lipnicki z niegdysiejszej kapeli Illusion. „Gadające głowy” w jego wykonaniu brzmi równie energetycznie jak w oryginale, aczkolwiek trochę do życzenia pozostawia dykcja „Lipy”. Taki mój fetysz lingwistyczny… Tego wieczoru wystąpili również: Tomek Makowiecki w utworze „Reinkarnacje”, Kasia Kowalska w legendarnym „Tak, tak, to ja”, jeden z laureatów polskiego „Idola”, Maciej Silski w „Sam na linie” i Jacek Bończyk w „Halucynacjach”.

Najbardziej poruszające, niekoniecznie ze względu na energię występy zaliczyli: Ania Dąbrowska, która zaśpiewała najbardziej bujający utwór wieczoru, „Sexy doll”, charyzmatyczny lider Acid Drinkers, czyli Titus, który ostrym jak igła głosem zaprezentował „Kombinat”, i Piotr „Glaca” Mohamed ze Sweet Noise, który zaproponował heavymetalową interpretację „Białej flagi”. Jego występ był niezapomniany nie tylko ze względu na zadziorny głos.

Otóż pod koniec utworu Glaca po prostu… skoczył z trzymetrowej sceny w publiczność. Ta niezawodnie poniosła go na ramionach po woodstockowym polu. W obawie o zdrowie wokalisty, harmonogram imprezy oraz o wartościowy mikrofon, trzymany przez niego w ręku jeszcze przed chwilą, na scenę wkroczył sam dyrygent Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, a tym razem szef Woodstocku, Jurek Owsiak. Jego uprzejma prośba: „I oddajcie nam Glacę…”, powtórzona kilkakrotnie, w końcu odniosła skutek. Glaca przy pomocy ochroniarzy z góry i dzielnych woodstockowiczów z dołu, został wywindowany z powrotem na deski. Przedostatni kawałek, „Psy Pawłowa” zaśpiewał wieloletni basista Republiki, Leszek Biolik. Na zakończenie koncertu wszyscy artyści, którzy pojawili się tego wieczoru na scenie, wykonali wspólnie jeden z najpiękniejszych utworów nie tylko Republiki, ale i w historii polskiej muzyki w ogóle – „Nie pytaj o Polskę”. Zanim to jednak nastąpiło, Leszek Biolik i Zbyszek Krzywański, w podziękowaniu za zaproszenie wręczyli Jurkowi Owsiakowi gitarę basową, z udziałem której nagrano trzy ostatnie płyty Repubilki. Puenta Biolika: „Wiesz co z nią zrobić, prawda?” każe domyślać się, że podczas XXI finału w styczniu 2013, gitarę będzie można wylicytować na internetowej aukcji.
Myli się ten, kto myślał, że to koniec koncertu. Złoty Melon nie sępi i nie wstawia komercyjnej „atrapy dla turystów”. Ta oferta zawiera jeszcze niespodzianki. Wystarczy wyjść do menu i wybrać „Dodatki”. Oprócz zdjęć z koncertu i wywiadu z muzykami, znajdziemy tam jeszcze intrygujące projekty zatytułowane: Depresjoniści i RGB (obecnie Elements). Są to kapele związane z dawną Republiką głównie przez jej muzyków i pamięć Grzegorza Ciechowskiego. One również wystąpiły na Woodstocku 2011.

Jak zwykle w przypadku wydawnictw Złotego Melona, cena „Projektu Republika”, jak i innych woodstockowych wydawnictw trzyma się na średnim pułapie cen płyt CD w dobrych sklepach muzycznych w Polsce – 34,99 zł. Różnica polega jednak na tym, że tutaj dostajemy obie płyty (DVD + CD) jednocześnie, w estetycznym opakowaniu, przebogatym w zdjęcia i informacje. Do nabycia na stronie Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy i w największych sklepach muzycznych w Polsce. Miłego odbioru!

Autor:Marcin Śmigielski
Fot.: Internet

Człowiek,który się Messerschmittom nie kłaniał

600px-roundel_of_the_royal_canadian_air_force_1946-1965-svg

Janusz Żurakowski 1914-2004 był niezwykle skromnym czlowiekiem i nikt kto go spotkał po raz pierwszy nie przypuszczałby że życie tego spokojnego człowieka było tak nieprawdopodobne i że jest on jednym z najznakomitszych pilotów na świecie. Żurakowski urodził się 12 września 1914 r. w polskiej rodzinie zamieszkałej w Ryżawce, niewielkiej miejscowości na dalekich kresach wschodnich. Po rewolucji w Rosji, gdy powstała wolna Polska, ojciec Janusza, lekarz dr Żurakowski postanowił przedostać sie wraz z rodziną do Polski. Wkrótce po przybyciu do kraju, dr Żurakowski objął w 1921 stanowisko lekarza powiatowego w Garwolinie niedaleko Warszawy, a dzieci rozpoczęły naukę w tamtejszej szkole. W 1927 rodzina przeniosła się do Lublina.


Pierwszy kontakt z lotnictwem Janusz zawdziecza swemu starszemu bratu, Bronisławowi, ktory namówił go do budowania modeli latających. W wieku 15 lat Janusz zdobywa cenną nagrodę za budowę swoich modeli : lot na samolocie w Lubelskim Klubie Lotniczym. W życiu młodego harcerza rozpoczął się nowy etap. W początku lat trzydziestych jest już uczestnikiem szkolenia szybowcowego w Polichnie. W 1934, po zdaniu matury zgłasza się na ochotnika do służby w lotnictwie wojskowym. Rozpoczyna naukę w Szkole Podchorążych Rezerwy Lotnictwa w Dęblinie, a po roku przechodzi do Zawodowej Szkoły Podchorążych Lotnictwa, tak zwanej “Szkoły Orląt”, którą kończy w 1937 r jako podporucznik pilot.

W okresie tym, dużo wolnego czasu spędza latając na szybowcach  jeden z Jego lotów na szybowcu Komar trwa 15 godzin!

Po skonczeniu szkoły zostaje przydzielony do 161 Eskadry Myśliwskiej 6 Pułku Lotniczego we Lwowie, a w marcu 1939, gdy zaczęło narastać niebezpieczeństwo wybuchu wojny zostaje przeniesiony jako instruktor do Dywizjonu Specjalizacji Myśliwskiej w Ułężu pod Dęblinem. Bierze udział w szkoleniu podchorążych w przyśpieszonym tempie. Sprzętem używanym do tego celu były samoloty myśliwskie polskiej produkcji PZL P-7. Gdy 1 września 1939  niemiecka Luftwaffe zaatakowała Szkołę Orląt, Janusz przechodzi swój chrzest bojowy właśnie na P-7.

We wrześniu 1939, polski personel lotniczy zostaje zgrupowany blisko granicy  rumuńskiej. Zgodnie z umowami rządowymi, miał on przejąć w Rumunii transport angielskich samolotów bojowych dla Polski. W dniu 17 września 1939, gdy Rosja Sowiecka zaatakowała Polskę, oddziały lotnicze otrzymują rozkaz natychmiastowego przekroczenia granicy rumuńskiej. Wraz z innymi, Żurakowski trafia do obozu internowanych w Rumunii, skąd dzięki staraniom polskiej ambasady w Bukareszcie polscy piloci, po przebraniu w cywilne ubrania, przedostają sie do portu Balczik nad Morzem Czarnym. Stamtąd, Żurakowski dociera, poprzez Bejrut do Francji. W styczniu 1940 zostaje wysłany do Wielkiej Brytanii.Tam rozpoczął naukę języka angielskiego i zapoznał się z samolotami RAF (Royal Air Force). Wkrótce rozpoczyna loty bojowe na samolocie Spitfire w 234 Dywizjonie Myśliwskim RAF. W połowie sierpnia ’40 rozpoczyna swój udział w najbardziej zażartych walkach z Luftwaffe podczas sławnej Bitwy o Wielką Brytanię. W czasie walk zestrzelił 3 samoloty niemieckie, ale i  sam też był zestrzelony , uratował się skokiem na spadochronie.

Po Bitwie o Wielką Brytanię powstaje coraz więcej polskich jednostek lotniczych. W grudniu 1941 Żurakowski zostaje przeniesiony do 315 Polskiego Dywizjonu Myśliwskiego, nastepnie zostaje dowódcą eskadry w 306 Polskim Dywizjonie, a potem dowódcą 316 Dywizjonu. W lipcu 1943 r obejmuje funkcje Zastępcy Dowódcy Skrzydła w Northolt i dowodzi Skrzydłem w 44 lotach bojowych. W grudniu 1943 zostaje przeniesiony do Dowództwa Lotnictwa Myśliwskiego RAF jako oficer taktyczno-treningowy. Praca za sztabowym biurkiem to nie było jednak to o czym marzył 29-letni major. Gdy dowiedział się, że jest jedno miejsce dla Polaka w Królewskiej Szkole Pilotów Doświadczalnych (Imperial Test Pilots School), wpisał swoje nazwisko na listę. Roczne szkolenie, w którym brali udział piloci niemal z całego świata rozpoczęło się w marcu 1944.

Po skończeniu ETPS, Żurakowski został skierowany do Instytutu Doświadczalnego Samolotów i Uzbrojenia (Aircraft and Armament Experimental Establishment) w Boscombe Down, gdzie oblatuje angielskie i amerykańskie samoloty przeznaczone do operowania z lotniskowców. W kilka miesięcy później,  rozpoczyna loty doświadczalne na  pierwszych angielskich odrzutowcach : “De Havilland Vampire” i “Gloster Meteor”.W ciągu następnych dwóch lat, pilotuje w lotach doświadczalnych ponad 40 typów różnych samolotów. W 1947 Janusz Żurakowski przechodzi do cywila i przyjmuje ofertę firmy Gloster, by pracować w niej jako główny pilot doświadczalny, zwłaszcza przy udoskonalaniu dwu-silnikowego myśliwca Gloster Meteor.

Loty Żurakowskiego na tym samolocie sprawiły że nazwisko jego stało się dobrze znane. Przyczyniły się do tego miedzynarodowe rekordy jakie na Meteorze ustanowił Żurakowski (szybkość wznoszenia na wysokość 12 km w 7,5 min- 1949, prędkość przelotu trasy Londyn-Kopenhaga-1950), ale nade wszystko pokazy możliwości samolotu. Podczas pokazów w Farnborough w 1951 wykonał na Meteorze nową, pierwszą od 20 lat, nieznaną figurę akrobatyczną – obrócenie samolotu w płaszczyźnie pionowej łącznie o 540 stopni ( ! ).  Pełni uznania Anglicy nazwali ją “Kołem Zurobatycznym” (“Zurobatic Cartwheel”), aby upamiętnić nazwisko pilota.

Meteor okazał się  jednym z najlepszych myśliwców pierwszych lat powojennych – do 1955 wyprodukowano 3500 egz i sprzedano je do 7 krajów. Była w tym duża zasługa Żurakowskiego.

Równolegle z doskonaleniem Meteora firma Gloster pracowała nad nowoczesnym myśliwcem odrzutowym ze skrzydłem delta  Javelin, którego oblatano w listopadzie 1951. Ze względu na swój układ, Javelin miał nieco odmienne od klasycznych samolotów właściwości, zwłaszcza stateczność podłużna przy małych szybkościach. Różnica w ocenie tego zjawiska między pilotem, a Biurem Konstrukcyjnym, które opóźniało dokonanie modyfikacji, stała sie jedną z przyczyn wyjazdu Żurakowskiego do Kanady, gdzie  po wojnie,  rozwijał się przemysł lotniczy o dużym potencjale.

Avro Arrow

Żurakowski przybył  z  rodziną do Kanady 21 kwietnia 1952, a już nastepnego dnia rozpoczął w firmie Avro Aircraft  w Malton pod Toronto, swą pracę pilota doświadczalnego. Avro, na początku lat ’50 przystąpiło do interesujacych przedsięwzięć latały już prototypy odzrutowego samolotu pasażerskiego “Jetliner”,  rozpoczynano produkcję pierwszego kanadyjskiego myśliwca odrzutowego CF-100. Żurakowski został skierowany do badań wysokich prędkości lotu właśnie na CF-100.

Był to dwu-miejscowy myśliwiec przechwytujący, napędzany dwoma silnikami Rolls Royce Avon. Maksymalna prędkość lotu wynosiła Mach 0,85. Żurakowski osiągnął na tym samolocie, w locie nurkowym, rekordową szybkość Mach 1,08. Jako pierwszy w Kanadzie, testując kanadyjski samolot leciał z szybkością dźwięku. Wydarzenie to upamiętniono wydaniem srebrnej monety dwudziesto dolarowej z wizerunkiem Żurakowskiego i CF-100.

Równolegle z pracami nad CF-100 w firmie Avro przygotowywano prototyp samolotu, który miał zrewolucjonizowac system obrony Kanady CF-105 “Arrow” (Strzała). Byl to samolot reprezentujący zupełnie nowy poziom rozwiązań technicznych: bez-ogonowy, rozwijający szybkość Mach 2,0,wypełniony elektroniką i wyrafinowanym uzbrojeniem. Dla pilotów doświadczalnych stanowił ambitne wyzwanie. Prototypów Arrow zbudowano sześć, z których w próbach w locie brało pięć. Oblotu pierwszego o numerze RL 201 dokonal 25 marca 1958  Janusz Żurakowski jako szef cztero-osobowego zespołu pilotów doświadczalnych, był wykonawcą większości lotów próbnych na Arrow. W pracy tej wspomagal go inny polski pilot doświadczalny Władysław “Spud” Potocki, który później został jego następcą.

Prędkość naddźwiękową, Żurakowski osiągnął już w siódmym locie prototypu RL 201. W sierpniu 1958 oblatał prototyp Rl 202, a we wrześniu RL 203, przy czym na tym ostatnim prędkość dźwięku przekroczył już w pierwszym locie.

Po roku od chwili pierwszego lotu Arrow, 19 lutego 1959, premier rzadu Kanady powziął kontrowersyjną decyzję zaprzestania  dalszych badań i produkcji. Wkrótce też nadeszło zarządzenie zniszczenia wszystkich zbudowanych już samolotów, a także całej dokumentacji technicznej. Decyzja zezłomowania samolotu, który tak dobrze się zapowiadał w próbach i który stanowił w owym czasie wyróżniające się osiągnięcie techniczne, była wstrząsem nie tylko dla ponad 14 tysięcy ludzi związanych z Arrow, którzy stracili zajęcie, ale i dla szerokiej opinii publicznej. Na temat Arrow ukazało się 5 książek, napisano dziesiątki artykułów. Dziś decyzja premiera Diefenbankera oceniana jest jako błąd, jako “zabicie narodowych marzeń i aspiracji”.

Koniec samolotu Arrow stał się dla Janusza Żurakowskiego końcem jego pracy w lotnictwie. W 1960 razem z żoną i dwójką synów wyjechał z Toronto 300 km na północ Ontario w kanadyjskie Kaszuby, aby zmienić zupełnie styl życia i osiedlić się w pobliżu malowniczej miejscowości Barry’s Bay. Zbudował tam niewielki ośrodek turystyczny o swojskiej nazwie “Kartuzy Lodge”, w którym gospodarzył do śmierci.

Janusz Żurakowski otrzymał wiele prestiżowych nagród i odznaczeń. Są wśród nich: Krzyż Virtuti Militari, trzykrotny Krzyż Walecznych a także złotą odznakę Polskiego Klubu Pilotów Doświadczalnych z numerem 2, którą przyznano Żurakowskiemu podczas Jego wizyty w Polsce w 1990 (odznakę z numerem 1 nadano Bolesławowi Orlińskiemu). W 1973 Janusz Żurakowski uhonorowany został przyjęciem do Izby Sławy Lotnictwa Kanady (Canada’s Aviation Hall of Fame), a w 1996 Kanadyjska Mennica wydała srebrną monetę 20-dolarową z wizerunkiem Żurakowskiego i samolotu CF-100, na którym Polak jako pierwszy w Kanadzie przekroczył barierę dźwięku.

Jego imieniem został nazwany także główny budynek badawczy Kanadyjskiego Centrum Lotów Doświadczalnych (Canadian Flight Test Centre) w Cold Lake, Alberta (lipiec 1999).

We wrześniu 2000, nadano Januszowi Żurakowskiemu, jako jedynemu Polakowi i Kanadyjczykowi tytuł honorowego członka (Honorary Fellow) miedzynarodowego Towarzystwa Pilotów Doświadczalnych (The Society of Experimental Test Pilots) z siedzibą w Kaliforni. Jego nazwisko znajduje się tam obok takich lotników jak:Lindbergh (pierwszy lot przez Atlantyk), Sikorski (twórca nowoczesnego helikoptera), Armstrong (misja księżycowa Appollo)… Latem 2003 mieszkańcy miasteczka Barry’s Bay zbudowali tam park i muzeum dedykowane Januszowi Żurakowskiemu: “Zurakowski Park”.

Janusz Żurakowski-ZURA zmarł w “Kartuzy Lodge” 9 lutego 2004 po dwuletniej walce z białaczką. Ostatnie chwile spędził w otoczeniu żony Anny i dwóch synów, Georga i Marka. Pozostawił pięcioro wnucząt. Dzień po jego śmierci, 20-letnia wnuczka Krysia, która właśnie uzyskała licencję pilota powiedziała: “(…) Tak bardzo zawsze chciałam zabrać dziadka ze sobą do szybowca, ale wcześniej było to niemożliwe, potem rozpoczęła się choroba… Zawsze gdy jestem w powietrzu, moje myśli są z nim”.

Powyższe informacje bazują głównie na artykule Billa Bialkowskiego a także na bezpośredniej rozmowie autora  z Januszem Zurakowskim i jego żoną Anną.

Autor:Piotr Grajda,Toronto,Ontario

Więcej o Januszu Żurakowskim na stronie Piotra Grajdy : http://zurakowskiavroarrow.weebly.com/index.html

foto:Z.P.Wasilewski

Słonica Citta

Vision-One-Pilka-EURO-2012-biala,images_zdjecia,29,8001011060283_2

Polskie media mają bardzo wiele zabawy z wyselekcjonowanym polskim zwierzęciem do typowania wyników pojedynków futbolowych polskiej drużyny piłkarskiej podczas Euro 2012. Zwierzęciem, które zostało wyselekcjonowane do przewidywania wyników spotkań futbolowych polskiej ekipy, jest słonica Citta, która wygrała ten bardzo odpowiedzialny zaszczyt z papugą i osłem – ten ostatni zachowywał się szczególnie irracjonalnie w trakcie wyborów na polskiego Guru Euro, ponieważ ponad jakąkolwiek paranolmalną zdolność jasnego widzenia przedkładał swoją oślą pazerność na wyżerkę, jadł po prostu wszystko bez składu i bez sensu co mu się pod jego ośli pysk podłożyło.

Wczoraj słonica Citta, która jest oficjalną maskotką polskiej drużyny,  została poddana pierwszemu testowi swoich paranormalnych zdolności. Przy ustawionych flagach obu drużyn rozpoczynających oficjalnie rozgrywki na Euro 2012, Polski z Grecją oraz z planszą oznaczającą remis ustawiono po jednym melonie. Citta podeszła do trzech melonów i bez cienia wątpliwości skonsumowała w pierwszej kolejności ten przy polskiej fladze, dając do zrozumienia, że Polacy odniosą zwycięstwo w tym meczu.

Polscy dziennikarze uważają Cittę za wyjątkowo zdolne stworzenie, które interesuje się piłką nożną – lubi żonglować futbolówką ponieważ liczy sobie 2o lat kariery w cyrkach. Najlepszym dowodem, że Citta lubi piłkę nożną świadczy fakt, że podczas jej oficjalnej prezentacji przed kamerami słonica po prostu pożarła jedną z piłek. Media podały, że piłka została wydalona przez tylną część słonicy dwa dni później, zwierzę jest w doskonałej formie i nie ma powodów do niepokoju.

Citta urodziła się w 1979 roku. W 2006 roku trafiła do krakowskiego zoo. Zamieszkała na wspólnym wybiegu ze słonicą Baby. Citta lubi kąpiele w wodzie, tarzanie się w błocie i długie drzemki. Nie “wzgardzi” także małą przekąską w postaci 10 kg płatków owsianych, 15 kg marchewki, 12 kg jabłek. Uwielbia także buraki. Największą nagrodą jest jednak dla niej czekolada.

Opracował:  Z.P. Wasilewski

zdjęcia: polskie agencje prasowe

KOKO EURO SPOKO 2012

uefa-euro-2012-logo

Polska  wibruje, świętuje, świruje, szaleje, pyskuje, zaprasza, odgraża się, pyszni się, dumni się, przekonuje, imponuje, robi wrażenie, szaleje, robi nawet dyplomatyczny kiermasz, wyzywa polskie sławy piłkarskie od zdrajców narodowych. Z jakiego powodu? Dlatego, że przyznano im tytuł gospodarza mistrzostw Euro 2012. Cała masa polskich kibiców z całą pewnością ma już przygotowane brony, orczyki, sztachety, sierpy, kosy przekute na sztorc, żeby tłuc, napierdzielać tłum. Na początek, na pierwszy ogień należy się solidne lanie gościom z szacownej Hellady, którzy przybyli  już do kraju Lechitów. Konfrontacja będzie na otwarcie mistrzostw iście boska z całym blichtrem hipokryzyjnej  manifestacji i mowach o przyjaźni. Bogowie greccy wiedzą, że mają wygrać mecz inauguracyjny, Lachowie zaś uprosiwszy łaski u Światowida, Kajko i Kokosza będą posiadać moc, aby rozgromić tą całą olimpową zniewieściałość i dać im po prostu solidnego kopa .

Współczesny język piłkarski to walka, strategia, pokonać, wykiwać, kontratak, symulowanie, przechwycenie, łapanie, pościg, pułapka ofsajdowa, strzelać gola, chybić, piąstkować, obrońca, napastnik, strzał samobójczy, defensywa, ofensywa, obrona, kontuzja, taktyka. Wydawać się może, że jest to naprawdę niby – wojna.

Cieszą się Polacy, cieszy Ukraina,

Że tu dla nas wszystkich Euro się zaczyna,
Że tu dla nas wszystkich Euro się zaczyna.
Hej!

Kokokoko Euro Spoko,
Piłka leci hen wysoko,
wszyscy razem zaśpiewajmy, naszym doping dajmy. /2x

Nasi dzielni chłopcy to biało-czerwoni,
Wygrać im się uda
Ucieszy się Smuda
Wygrać im się uda
Ucieszy się Smuda
Hej!

Kokokoko Euro Spoko,
Piłka leci hen wysoko,
wszyscy razem zaśpiewajmy, naszym doping dajmy. /2x

Orzełki biegajcie żwawo po murawie,
Zdobywajcie gole i będzie po sprawie
Zdobywajcie gole i będzie po sprawie

Kokokoko Euro Spoko,
Piłka leci hen wysoko,
wszyscy razem zaśpiewajmy, naszym doping dajmy. /2x

Nie myśl sobie bracie, że rady nie damy,
Nie kłopocz się siostro
My euro wygramy,
Nie kłopocz się siostro
My euro wygramy

Kokokoko Euro Spoko,
Piłka leci hen wysoko,
wszyscy razem zaśpiewajmy, naszym doping dajmy. /3 x

W Montrealu Polonia się organizuje; spotkania na otwarcie mistrzostw są przewidziane w PJ’s Pub, w Orle Białym, Chopin Hall.

Piłka jest okrągła a bramki są dwie…

Stawiam piątaka (5 kanadyjskich dolców, że te koszulki będą koloru murawy po zakończonym 5:1 dla Polski). Mam nadzieję, że po tym spotkaniu Grecy wreszcie przestaną udawać Greka.  :)

 

Specjalny fotoreportaż, jest przewidziany z montrealskich klubów gdzie będzie większe zgromadzenie polonijnej publiczności.

Opracował: Z.P. Wasilewski

Krążki energii, czyli DVD Raggafaya i Łąki Łan, Przystanek Woodstock 2011

cover_15886_32e77

Raggafaya i Łąki Łan to zespoły, których muzykę najogólniej można określić mianem alternatywnej. Obie są kapelami nieopisanie kolorowymi z niewyczerpanymi ładunkami energii. Ilość pozytywnych wibracji, jaką można zostać obdarowanym podczas ich koncertów, pozwala na godzinę-półtorej przenieść się w inny, beztroski wymiar.

Złoty Melon to wydawnictwo współpracujące z fundacją Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Zajmuje się m.in. internetową sprzedażą produktów z logo WOŚP, organizacją imprez (w tym Przystanku Woodstock), a także, lub przede wszystkim, jest największym w Polsce wydawcą płyt DVD z muzyką rockową w wersji koncertowej. Pod jego szyldem ukazało się już ponad trzydzieści płyt.

Co łączy te dwa zespoły i wyżej wymienioną firmę? Płyty DVD, które zostały wydane przy okazji ich koncertów podczas siedemnastej edycji Przystanku Woodstock, czyli w 2011 roku. W czasach, gdy muzyka masowo ściągana jest z sieci, płyty muszą przyciągać słuchaczy już nie tylko zawartością, oferując więcej niż internet, ale i estetyką. Te akurat dobrze spełniają owe kryteria. Okładki obfitują w fantazyjne, kolorowe motywy. Po otwarciu czeka nas mała niespodzianka i ciekawostka. W środku znajduje sie dodatkowo płyta CD z zapisem tego samego koncertu. A nic tak nie cieszy ucha jak dobry wykonawca na żywo, bez studyjnych poprawek i nakładek. I to wszystko kosztuje tyle, ile średnio musimy zapłacić w polskich sklepach muzycznych za zwykłą płytę CD.

Na pierwszy ogień idzie Raggafaya. Płyta (podobnie zresztą jak pozostałe) rozpoczyna się reklamą książki Jurka Owsiaka „Róbta co chceta, czyli z sercem jak na dłoni – 20 lat grania”, wydanej pod koniec 2011 roku z okazji dwudziestej rocznicy istnienia fundacji WOŚP, opisującej m.in. historię fundacji i wszystko czym się zajmuje, a także zawierającej szczegółowy wykaz zakupionego do tej pory sprzętu i setki zdjęć. W menu płyty, oprócz standardowych opcji mamy też m.in. możliwość obejrzenia wywiadu z muzykami z Raggafaya. Przyznam, że nie przepadam za klimatami hiphopowymi, a z takich wywodzi się ten zespół. Dlatego płytę włączałem z niejaką obawą. Okazało się, że niepotrzebnie. Laureaci Konkursu Młodych Talentów w ramach festiwalu Reggae na Piaskach z 2011 r. już od pierwszego dźwięku zjednują sobie sympatię każdego słuchacza. Pozytywna energia wręcz wibruje z ekranu, a ich muzyka przypomina hiphop jedynie w minimalnej części. Znacznie więcej słychać tam nut z zakresu reggae i ska. I dlatego trudno określić, który utwór jest ich największym hitem, bo żaden z nich nie pozwala słuchaczowi stać w miejscu, co widać zresztą po tłumie woodstokowiczów, falującym pod wysoką na trzy metry sceną. Sami muzycy również nie ograniczają się tylko do grania. Po tym co widzę, przypuszczam, że nie muszą chodzić na siłownię. Jeden taki koncert i ze sceny schodzą dwa-trzy kilogramy lżejsi. To samo publiczność. Na smukłą sylwetkę masz chęć? Pakuj plecak i na Woodstock pędź!

Dobra zabawa trwa nieprzerwanie także na drugiej płycie, gdy zaczyna grać Łąki Łan.  To już ich drugi występ na Woodstocku.  W tym roku zostali zaproszeni specjalnie, aby nagrać DVD.  Choć grupa również stawia przede wszystkim na rozbujanie publiki do granic możliwości, to jednak od razu widoczne są różnice.  Panowie zżyci są z klimatami przyrodniczymi nie tylko poprzez nazwę.  Sami przebrani są za… zwierzęta łąkowo-leśne.  Mamy zatem jeża (Jeżus Marian – klawisze), królika (Cokictokloc – klawisze i bas), motyla (Megamotyl – perkusja), trzmiela (Bonk – gitara), konika polnego (Poń Kolny – klawisze), a najbardziej intrygującym i tajemniczym osobnikiem jest dla mnie wokalista–czarownik i przyjaciel wszystkich zwierzątek, noszący wdzięczny pseudonim: Paprodziad.  Niestety, niedawno zgolił brodę i pozbył się długich włosów, które to atrybuty świetnie potęgowały wrażenie tajemniczości.  Dziwię się, że fani zespołu nie napisali na ten temat oficjalnego protestu do Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.  Odjechanego wizerunku grupy dopełnia ich muzyka będąca połączeniem funku, popularnego w latach siedemdziesiątych groove’u i pewnych, utrzymywanych w ścisłej tajemnicy ilości rocka.  Ich muzyka już nie bombarduje takimi energetycznymi impulsami jak Raggafaya – raczej częstuje .  Nie obniża się jednak poziom zabawy, a nawet więcej: Łąki Łan znany jest z tego, że do żywej muzyki tworzy intrygujące teksty.  Ich słowne łamańce i językowe innowacje, nierzadko zawierające piękne przykłady staropolszczyzny, powinny być materiałem na lekcje języka polskiego, w ramach ciekawszych zajęć szkolnych.  Trwający ponad godzinę koncert jest właściwie widowiskiem muzycznym, z dużą liczbą rekwizytów  i fantazyjnie kolorowych świateł – rzecz dzieje się, gdy nad woodstockowym polem zapadł już zmrok.  Mimo dość późnej pory, chyba nikt z uczestników festiwalu nie śpi. Nikt też jednak specjalnie o to nie dba, bo tu nie przyjeżdża się, aby się wyspać.  Wszyscy bawią się w najlepsze, bo to ich doroczne, muzyczne święto.  W menu głównym płyty,  tak jak na poprzedniej, możemy posłuchać co mieli do powiedzenia członkowie zespołu po zakończonym występie i obejrzeć koncertowe fotki.  Pozostaje mi po tym koncercie mały niedosyt – nie zagrali moich ulubionych „Jammin” i „Patyczaków”.  Mimo to jednak ich umiejętności wprawiania publiki w znakomity nastrój ciągle stoją na wysokim poziomie.

Koncertowe płyty DVD wciąż są w Polsce mało popularne.  Jednym z powodów są z pewnością zaporowe ceny, sięgające nierzadko stu i więcej złotych.  A czy widzieliście zestaw płyt koncertowych DVD + CD za dwanaście dolarów kanadyjskich?  Tyle kosztują płyty Złotego Melona.  I nie są jednorazowe, wydawane w szarym, ekologicznym papierze, ani nie zawierają odrzutów z wytwórni.  Tym większe moje wyrazy uznania dla wydawcy za to, że nie tylko potrafił ustalić cenę, która nie zwala z nóg (jeżeli już, to swoim niskim pułapem), ale w tym jeszcze dołączył CD.  Złoty Melon zapowiedział już koncerty Luxtorpedy, Leszka Możdżera, wspinającego się coraz wyżej zespołu Enej, a także intrygującego Projektu Republika, zagranego w trzydziestą rocznicę powstania tego zespołu.  Czekam na nie z niecierpliwością.

Autor: Marcin Śmigielski

Fot.:  Złoty Melon