Bardzo dawno temu, za górami i lasami oraz za siedmioma morzami za siedmioma rzekami było sobie małe królestwo w którym był mały Król i mało poddanych. Było tam małe jezioro, mały pałac, mała łąka, mały młyn, nawet smok był tam bardzo mały. Było tam małe wszystko – małe były pola pańszczyźniane, małe były zbiory na jesieni, nawet zające były małe, bo kapusta na polach też była okropnie mała. Zatem było to królestwo gdzie był sobie król ze swoją małą królową. Pewnego razu mały Król przechadzając się po swoim małym ogrodzie, wąchając swoje małe róże, które oczywiście pachniały bardzo mało, natknął się na swojego małego Poborcę Podatkowego i ze swoją wielką małością rzekł:
- Poborco wierny i uczciwy, rzeknij mi jako tam się sprawy mają u moich małych poddanych; płacą li też podatki czy też płaczą i nie płacą.
- Miłościwy Panie – odrzekł zapytany – jakom zaprawiony w czynie i hartem swoim, wiernością tudzież czynem pokoleń mnie poprzedzających, wierną posługą Tobie w służbie z oddaniem i wigorem miłując Waszą Mość od maleńkości, ośmielę się zauważyć, że poddani Waszeci arogancyją wszeteczną na wskroś są przepełnieni sądząc, iżbyś im Miłościwy z kiesy czerpał a niczego w zamian nie oddawał i w szacunku żadnym poddanych nie mający.
Na co król obwieścił:
- Takoż ja z majestatu władzy obwieszczam, iżbyś ty na dukata więcej ich podatkiem obłożył i głosił mym poddanym moje miłosierdzie bezdenne i łaskawość miłosierną…
Po trzech miesiącach, Jego magnificencja Mały Król, podchodzi do swojego poborcy i spytkuje:
- Jakoż tam w krainie, jakież tam nastroje, jakoż się gawiedzi wiedzie?
- Miłościwie Panujący, z całym mym respektem dla Waszego Majestatu, jestem zmuszony wyznać iż plebejstwo zaczyna krzyczeć, protestować, nawoływać do haniebnych czynów, reformować, reorganizować, manifestować…
- Zamilknij! – uciął gestem dłoni władca – My, Miłościwie Panujący z Bożej Łaski Król obwieszczamy co następuje: każdy pieniacz siejący ferment i nawołujący do buntu wychłostanym niech będzie dla przykładu innym i ku karze samej w sobie na pieniaczu a tymżeż samym ku przestrodze innym.
Po czasie jakimś, ponownie Król pyta o nastroje w narodzie, uzyskując odpowiedź od poborcy, że ludek biedny płaci podatki i płacze, utyskuje, biadoli, ubolewa, na nędzę się skarżąc, na los mizerny i niedolę.
Pewnego zaś razu poborca podatkowy wrócił na dwór królewski z pustymi sakwami zmitygowany okropnie, z utrapieniem na twarzy i oznajmił swemu władcy:
- Najjaśniejszy Panie,lud w całym królestwie się śmieje. Na nic chłosta, na nic dyby, na nic łamanie kołem. Nikt już nie płaci podatków ponieważ nie mają już absolutnie nic, pozostał im tylko pusty garnek, drewniana kopyść i drwiący śmiech.
Na to Król:
- Aaaaa to w takim rzeczy stanie, wracaj w opłotki i rozgłaszaj, że Król w swojej dobroci i miłosierdziu zwalnia wszystkich poddanych z płacenia podatków na okres 6 miesięcy, do czasu żniw. Niech naród się dowie jakiego ma dobrego władcę. Przed opadami śniegu zaś rozpoczynamy pobory tak jak to było do dzisiaj.
Koniec bajki.
W bajce jest z reguły morał, z tej powyższej wynika, że jeżeli władza nie słucha obywateli to zagraża swojej własnej egzystencji. Jeżeli nie ma dialogu między dwoma stronami to wówczas następują zmiany zastałego porządku w sposób demokratyczny lub na zasadzie rewolucji.
W Montrealu mówi się coraz częściej, że manifestacje studenckie są wyrazem niepokoju społecznego. Niech zatem ta śmiejąca się pustym śmiechem gawiedź z powyższej bajki będzie alegorią dzisiejszej młodzieży studenckiej w Montrealu oraz ich krzykiem rozpaczy i frustracji.
Autor: Z.P. Wasilewski
Zdjęcia: Agnieszka Stalkoper