‘ Żył na świecie żołnierz, piękny i odważny ,
lecz pozostał dziecinną zabawką,
bo był bumażny.
Marzył by na świecie szczęśliwym został każdy,
a tylko wisiał nad łóżkiem,
bo był bumażny.
To za was, w ogniu i w dymie, gotów był polec , lecz każdy
tylko wyśmiewał się z niego,
bo był bumażny.
W ogień chcesz? Czemu nie, i poszedł nasz odważny,
i zginął za nic. Dlaczego?
Bo był bumażny.’
‘To taka moja ulubiona piosenka, Okudżawy chyba,’ Irina uśmiechnęła się nieśmiało.’ Każdy z nas jest w jakimś sensie bumażny, łatwopalny. Odważni idą często w ogień ze łzami w oczach, ale łez nigdy nie wystarcza by ugasić pożar.’
Irina zacisnęła dłoń na wysokiej, smukłej szklance z herbatą. Zebrane na dnie, czarno-brązowe drobinki suchych, herbacianych listków powolutku unosiły się w górę.
‘ Herbatę trzeba pić jak jest gorąca,’ przypomniała Irina. ‘Najlepsza jest taka prosto z samowara. ”
‘ A nie boisz się gardło poparzyć?’
‘ Oj, od czasu jak wyjechałam z Rosji to ciągle się czegoś boję. Odwagi mi tylko na wyjazd wystarczyło, ot co. Rzuciłam się jak w ogień…”
Sięgnęła po kawałek czekolady.
‘ Rosyjska czekolada. Poczęstuj się. Śmiało.”
‘ Kupujesz ją tu, w rosyjskim sklepie?’
‘ W ukraińskim.”
‘ Trudne tam teraz czasy.”
‘Zawsze tam trudne czasy były.”
‘ Tęsknisz?”
‘ Tęsknię. Ostatni raz byłam u rodziców, w Moskwie, ponad rok temu. Pięknie tam jest, oj pięknie…tylko drogo. Nie wiem na jakie życie stać by mnie tam teraz było. Widzisz tą kurtkę?” Irina wskazała głową na obwieszony ubraniami ścienny wieszak.
‘ Którą?”
‘ Tą czerwoną. Nie mogłam się oprzeć, chociaż musiałam za nią zaplacić 300, w przeliczeniu na tutejsze dolary.”
Ukrainę też czasem odwiedzasz?’
‘ Nie, zdecydowanym tonem odparła Irina.
‘ Chciałam, żeby moi rodzice przyjechali do Montrealu, ale oni nie chcą…za boga! Myśleli ze ja tu wielką karierę zrobię, że szczęśliwa będę, a ja tu tylko tak…”
‘ I co mam zrobić?” Irinie łza zakręciła się w oku. ‘ Dzieci wyrosły, jak im o Rosji opowiadam to mówią że ja statystyk nie znam , że dla mnie wszystko co rosyjskie to najlepsze jest. Czekoladę belgijską wolą.”
Herbata w szklance nabrała brunatno-czerwonego koloru. Irina cofnęła dłoń i zacisnęła palce na krawędzi stołu.
‘ To co tutaj mówią o Rosji ,to kłamstwa, co o Ukrainie mówią, to kłamstwa. To tak jakby żar we mnie płonął i płonął, aż wypali się wszystko do końca.”
‘Irina, nie płacz!”
Autor: Elżbieta Uher
Szkic ołówkiem: Elżbieta Uher