„W całym moim życiu – dość długim, bo skończyłam 92 lata i można mnie nazwać jeszcze nie staruszką, ale osobą wiekową – nigdy nie straciłam wiary w człowieka. Nawet podczas mojego dwuletniego pobytu w łagrze na Syberii nie zaznałam upokorzenia i lęku przed drugim człowiekiem, wręcz przeciwnie, byłam świadkiem wielkiej więzi międzyludzkiej. Ludzie mi mówią: „Marysiu, jak ty możesz tak łagodnie opowiadać o Syberii.” A gdy przyjaciele mnie przestrzegają przed nadmiernym pomaganiem innym, zawsze przypomina mi się łagier i mama, która zaniosła garnek kaszy rodzinie biedniejszej od nas. Wzruszeni jej dobrocią protestowali słowami – „Wandziu, przecież ty masz trójkę dzieci”, a ona powiedziała – „dzisiaj ja mam i mogę się z wami podzielić, a jutro może być odwrotnie”. I tak było w tym obozie, gdzie zostali zesłani Żydzi z Polakami – wspomagaliśmy się, przyjaźniliśmy. Pomagali też nam Rosjanie.”
Tak zaczęła swoja opowieść Pani Maria, Sybiraczka, wieloletnia Prezeska Komitetu Pomocy Dzieciom, który został założony tuż po wojnie przez kilka pań. Postanowiły wyrabiać i sprzedawać pierogi i w ten sposób zbierać fundusze na rzecz dzieci. Corocznie przekazują 20 tys. dolarów kanadyjskich na instytucje zajmujące się kalekimi dziećmi.
„Stąd powstał mój przydomek – „Marysia od pierogów” – gdyż przez wiele lat pełniłam funkcję prezeski tej organizacji. To było coś wspaniałego – praca na rzecz dotkniętych chorobą dzieci i to razem z osobami ideowymi, które robiły wszystko z poświęceniem, jako ochotnicy. Komitet zrzeszał ludzi po przejściach wojennych i może dlatego byli tak wyczuleni na krzywdę ludzką.”
Pani Maria ciągnęła swoją opowieść, a ja wsłuchiwałam się w historie o ludziach, którzy bez rozgłosu chcą coś robić dla innych. Ilu takich jest jak Pani Maria? Pogodnych, skromnych, pełnych poświęcenia? Dlaczego świat o nich nic nie mówi i nie ukazują się ich fotografie na pierwszych stronach kolorowych czasopism, o tytułach Sukces, Twój styl i innych? Czyżby potrzeba na tego typu ideały już wymarła? Dlaczego dopiero po ich śmierci, albo tuż przed śmiercią – jak w przypadku Ireny Sendlerowej – dowiadujemy się o cichym heroizmie, który powinien być dla nas wzorcem postępowania?
Autor: Beata Gołembiowska Nawrocka